„Biologiczna matka przypomniała sobie o mnie po 30 latach. Miała nadzieję, że zostanę sponsorem jej życia towarzyskiego”

poważny mężczyzna fot. Getty Images, Westend61
„Lekko oszołomiony, posłuchałem i poszedłem do wskazanego baru. Rzeczywiście, była tam. W bardzo głośnym, roześmianym towarzystwie, mocno umalowana, w błyszczącej kiecce, uwieszona na jakimś obwiesiu. Wszyscy pili alkohol”.
/ 10.09.2024 20:30
poważny mężczyzna fot. Getty Images, Westend61

Nie nauczyłem się narzekać. Wiedziałem, że to nie ma sensu. Życie od tego nie stawało się przyjemniejsze czy w jakimkolwiek stopniu lepsze, a marudzeniem tylko zrażało się do siebie kolejne osoby. Czy zazdrościłem tym, którzy urodzili się pod szczęśliwą gwiazdą? Nie. Przynajmniej nie otwarcie. Czasem tylko czułem delikatne ukłucie żalu, gdy widziałem roześmiane dzieci, a później nastolatków w towarzystwie rodziców, cioć i babć.

Bajkowe życie? Nie moje

Ja nie miałem tego luksusu. Kobieta, którą nazywano moją matką, a którą ja szybko wykreśliłem z pamięci, oddała mnie zaraz po narodzinach. Podobno nie miała co ze mną zrobić. Nie potrafiła się mną zająć. Miała wtedy siedemnaście lat, swoje plany, jasne. Nie oceniałem, ale też nigdy nie myślałem, żeby ją odnaleźć. Dla mnie zwyczajnie nie istniała. To był jej wybór, a ja go szanowałem.

Zaliczyłem kilka rodzin zastępczych, w żadnej jednak nie zagrzałem długo miejsca. Czy byłem trudnym dzieckiem? Może. Na pewno jednak nie gorszym niż ci, którym dopisywało szczęście. Z czasem zrobiłem się za stary, żeby ktokolwiek mógł mnie chcieć, więc tkwiłem w bidulu. To było frustrujące, przyznaję. Przez pewien czas się poddałem. Nie miałem ochoty na nic. Zatraciłem się w pustce, olewałem szkołę, stroniłem od znajomych i tylko siedziałem bez celu w pokoju. Nic mnie nie interesowało. Nie wierzyłem też w lepszą przyszłość.

Niespodziewanie jednak w moje życie wkroczyła pani Krysia. W zasadzie była w nim obecna już wcześniej, ale nie przywiązywałem do tego szczególnej wagi. Pani Krysia mieszkała w tym samym bloku, co moja biologiczna matka i bardzo interesowała się moim losem. Parę razy myślała nawet nad adopcją, jednak nie pozwalała jej na to sytuacja materialna. Pomagała jednak jak umiała, przynosiła prezenty, wspierała jak dobra, daleka ciocia. Kiedy połapała się, że opuściłem się w nauce i wyraźnie się poddałem, postanowiła mnie odwiedzić.

Zacząłem wierzyć w siebie

– Oskar, ty się musisz wziąć w garść! – powiedziała z mocą, co pamiętam do dziś. Taka wielka siła przebicia w skromnym, drobnym ciałku starszej pani. – Ty nie możesz dać się złamać życiu! Ty jesteś dobry chłopak. Mądry. Nie daj sobie wmówić, że jest inaczej. Pokaż im wszystkim, na co cię stać!

Nie wiem dlaczego, ale jakoś to wtedy do mnie trafiło. Podjąłem więc walkę. Uczyłem się, rozwijałem swoje pasje, by być w nich jak najlepszym. I, w przeciwieństwie do wielu moich rówieśników, dostałem się na dobre studia. Tam z kolei poznałem swojego przyszłego najlepszego przyjaciela i szwagra, Natana. Wspólnie opracowaliśmy pomysł na biznes w branży tłumaczeń, a rezultaty przeszły nasze najśmielsze oczekiwania. Ja natomiast poznałem prawdziwą miłość – Maję, siostrę Natana. Dokładnie po dwóch latach wzięliśmy ślub.

Oczywiście nie zapomniałem o pani Krysi. Odwiedzałem ją regularnie, zaprosiłem ją też kilka razy do naszego domu. Pamiętałem również o jej urodzinach i zawsze starałem się przynieść jakiś fajny prezent.

– I widzisz? – powiedziała do mnie kiedyś. – Wszystko się udało. Tak, jak ci mówiłam. Teraz jesteś prawdziwy gość!

Nie wiedziałem, co jej wtedy powiedzieć, więc tylko się uśmiechnąłem. Bo czułem się spełniony i szczęśliwy. A razem z Mają spodziewaliśmy się dziecka. I wtedy na progu zjawiła się ona. Drzwi otworzyła jej Maja. Nie miałem pojęcia, kto to, więc nawet nie ruszyłem się z salonu, w którym właśnie składałem łóżeczko dla naszego synka.

Postanowiłem dać jej szansę

– Oskar, jakaś pani do ciebie – usłyszałem.

Trochę zdziwiony porzuciłem swoje zajęcie i przeszedłem do przedpokoju.

– Tak?

Przyjrzałem się wysokiej, szczupłej kobiecie około pięćdziesiątki. Miała czarne, chyba farbowane włosy, drobną siatkę zmarszczek na twarzy i niebieskie oczy – jakby znajome. Mimo to, zupełnie jej nie kojarzyłem.

– Synku – wykrztusiła, a pode mną ugięły się nogi. – To ja, twoja mama. Tak się cieszę, że cię odnalazłam!

Obca kobieta rzuciła mi się w ramiona, a ja stałem jak wryty, nie mogąc się poruszyć. Okazało się, że mnie szukała, a mój adres po długich namowach podała jej pani Krysia.

Nie chciała nic zdradzić – skarżyła się. – Ale ja byłam uparta. Tyle głupot w życiu, synku, narobiłam. Ale tak bardzo mi zależało, żeby cię zobaczyć. Chciałabym… bardzo bym chciała odnowić z tobą kontakt. Jeśli oczywiście pozwolisz.

Choć byłem tym wszystkim mocno oszołomiony, zgodziłem się z nią przejść. Długo spacerowaliśmy i rozmawialiśmy o całym naszym życiu. Zdziwiłem się, jak swobodnie czuję się w jej towarzystwie. Może tak działała magia rodzinnych więzów? Nie miałem pojęcia. W każdym razie ten długi spacer ostatecznie przekonał mnie, że powinienem jej dać szansę. Minęło trzydzieści lat. Ona się zmieniła, była teraz innym człowiekiem. Czemu nie miałem zaryzykować?

Pomagałem jej, jak mogłem

Szybko złapaliśmy kontakt. Ona często do nas przychodziła, ja odwiedzałem ją w jej mieszkaniu. Byłem trochę przerażony jego stanem, ale ona upierała się, że planuje zrobić remont. Zastanawiało mnie tylko, czemu pani Krysia nagle zaczęła mnie unikać. Wydawało mi się, że bardzo nie chce ze mną rozmawiać, ale zrzuciłem to na własne zmęczenie. Uznałem, że na pewno coś sobie wmówiłem.

Biologiczna matka prędko zaczęła pożyczać ode mnie drobne sumy. A to brakowało jej do pierwszego, a to podnieśli jej czynsz, a to zaskoczyła ją awaria w domu i nie miała z czego zapłacić hydraulikowi. Gdzieś tam z tyłu głowy miałem myśl, że mnie wykorzystuje. Że postanowiła wrócić do mojego życia tylko dlatego, że zwąchała kasę.

Z tego, co niegdyś opowiadała mi pani Krysia, dawniej była alkoholiczką. Przez swoje problemy nie potrafiła utrzymać żadnej pracy, a jedynym, co ją obchodziło, były wyjścia do baru w dość szemranym towarzystwie. Między innymi właśnie dlatego nie próbowała o mnie walczyć, gdy trochę dojrzała.

Oczywiście w swojej naiwności wierzyłem, że ten etap ma już za sobą. I choć wszystkie nieszczęścia spadające na nią razem jak jakieś plagi wydawały mi się cokolwiek dziwne, wciąż jej te pieniądze pożyczałem.

Pokłóciliśmy się o to nawet z Mają, gdy obiecałem wręczyć matce większą sumę pieniędzy, bo właśnie straciła pracę.

– Jeśli ty nie widzisz, że ona cię wykorzystuje, no to ja nie wiem – warknęła wtedy moja żona, nim zdążyłem wyjść z domu, trzasnąwszy drzwiami. – Ciągnie z ciebie kasę i uważa, że wszystko jest w porządku. Ciekawe, gdzie była przez te dwadzieścia parę lat, gdy naprawdę jej potrzebowałeś!

Pani Krysia pozbawiła mnie złudzeń

Byłem zły – trochę na Maję, bo się czepiała, a trochę na siebie, bo w głębi duszy czułem, że ma rację. Chodziłem bez celu po mieście, aż w końcu zorientowałem się, że zawędrowałem na osiedle mojej matki. I tam dorwała mnie pani Krysia.

– Oskar, dobrze, że jesteś – rzuciła na powitanie. – Musimy porozmawiać.

Trochę się zdziwiłem, zwłaszcza że przecież ostatnio wyraźnie ode mnie stroniła. Mimo to, zatrzymałem się, żeby jej wysłuchać.

– Twoja matka… ta kobieta… ona nie jest dobrym człowiekiem – zaczęła z przejęciem. – Ja tak bardzo żałuję, że w ogóle podałam jej twój adres. Przez chwilę myślałam, że ona naprawdę coś zrozumiała, że chciałaby zobaczyć, jakim wspaniałym mężczyzną się stałeś… ale się pomyliłam.

Przyjrzałem się jej uważnie.

– Co ma pani na myśli? – spytałem.

– Ona cię wykorzystuje – stwierdziła. – Wcale nie straciła pracy, Oskar. Ona nigdy jej nie miała! Większość rzeczy, o których mówiła, to pewnie jakieś ładne kłamstwa. Zresztą, idź do baru, o, tutaj, za rogiem. Zobaczysz ją w prawdziwym wydaniu.

Lepiej jest bez niej

Lekko oszołomiony, posłuchałem i poszedłem do wskazanego baru. Rzeczywiście, była tam. W bardzo głośnym, roześmianym towarzystwie, mocno umalowana, w błyszczącej kiecce, uwieszona na jakimś obwiesiu. Wszyscy pili alkohol.

– O, synek! – zawołała, kiedy mnie zobaczyła. – No jak, przyniosłeś kaskę? Przydałaby się teraz.

Jej znajomi zarechotali.

– Więc po to to wszystko? – zapytałem, stając nad jej stolikiem. – Tak próbujesz rozwiązywać swoje problemy? W ten sposób szukasz pracy?

Moja niby-matka uśmiechnęła się szeroko, wyraźnie będąc pod wpływem alkoholu. Nie widziałem żadnej skruchy. Nawet zawstydzenia. Ona po prostu świetnie się bawiła. Moim kosztem. Nie miałem siły. Po prostu stamtąd wyszedłem, nie oglądając się za siebie.

Wróciłem do domu, przeprosiłem Maję i zająłem się przygotowaniami do narodzin Kacperka. Biologiczna matka próbowała się ze mną kontaktować, ale nigdy więcej nie odebrałem od niej telefonu. Nie wpuściłem jej też, gdy pojawiła się pod drzwiami. Najpierw uderzyła w płaczliwe tony, próbując wzbudzić moją litość, potem obrzuciła mnie wyzwiskami. Przetrwałem to. Właściwie jej słowa nie miały dla mnie żadnego znaczenia.

Teraz rozumiem, że mam najlepszą rodzinę na świecie. Mam obok kochającą żonę, małego synka, świetnego szwagra i cudowną panią Krysię. Wiem też, że nigdy nie będę samotny i nie potrzebuję w życiu kobiety, która dawno temu wydała mnie na świat, a teraz uważała, że powinienem płacić jej za to do końca swoich dni.

Oskar, 31 lat

Czytaj także:
„Żona była przerażona faktem, że została babcią. Chciała przeżywać drugą młodość, a córka zrobiła z niej niańkę”
„Były mąż związał się z dziewczyną w wieku naszej córki. Nie mogę patrzeć, jak ślini się na jej widok”
„Mąż nie wiedział, ile kosztuje kobieca uroda. Gdy to pojął, na kolację zamiast krewetek był pasztet i zalewajka”

Redakcja poleca

REKLAMA