Kiedy wychodziłam za mąż za Rafała miałam zaledwie dwadzieścia lat. Nie byłam szczególnie mądra, a on zauroczył mnie swoją bezpośredniością i zupełnie beztroskim podejściem do życia. Nie myślałam za wiele, jak to wszystko będzie wyglądało. Byłam w ciąży, więc nic poza ślubem nie wchodziło w grę. Po części należało to uznać za wpadkę, po części natomiast za rządzenie losu, bo przecież miałam je z moim wymarzonym mężczyzną, jak mi się wtedy wydawało.
Zmarnowałam z nim kawał życia
Rafał… zawsze dużo gadał. Ujmował mnie tym, że ma odpowiedź na każde pytanie i nic nie jest w stanie wytrącić go z równowagi. Rozśmieszał mnie i wydawał się naprawdę dobrym kumplem. Rzeczywiście, to wystarczało mi przez pierwsze kilka lat. Potem jednak zaczęły się wyraźne schody.
Mój mąż w ogóle nie nadawał się do dzieci. Może gdyby nie to, nie skończyłoby się tylko na Aśce. Ja chciałam i lubiłam być matką, a co za tym idzie, jakoś radziłam sobie samodzielnie. Rafał sam był trochę jak duże dziecko – ciągle grał w gry, oglądał do późna jakieś filmy i wychodził z kolegami na piwo. Właściwie z początku mi to nie przeszkadzało. Po prostu nauczyłam się żyć sama, zajmować się swoimi sprawami i Aśką, a przy okazji zdobywać przyjaciół, którzy wypełniali mi pustkę podczas dnia.
Kłóciliśmy się
Kiedy tylko znalazłam pracę, udało mi się złapać tryb zdalny. Dzięki temu mogłam być stale z córką, a ona miała ze mną świetny kontakt. Rafała traktowała właściwie jak starszego, trochę szalonego brata, który co rusz wymyślał nowe zabawy. Kiedy Aśka skończyła dwanaście lat, zaczął mnie już z tą swoją beztroską wkurzać.
– Czy ty wiecznie musisz się bawić? – rzuciłam do niego któregoś dnia. – Jesteś dorosłym facetem. Ojcem! Nigdy nie mogę na ciebie liczyć!
Rafał prychnął, momentalnie wywracając oczami.
– Znowu zrzędzisz – burknął. – Dopiero po trzydziestce jesteś, a narzekasz jak stara baba.
– Nie no, bo to normalne, że dzieckiem opiekuje się jedno z rodziców – rzuciłam i wyszłam z pokoju, trzasnąwszy drzwiami.
Wytrzymałam z nim jeszcze parę lat. Nie chciałam, żeby nasze rozstanie odbijało się na Aśce. Choć ze mną w gruncie rzeczy miała dużo lepszy kontakt, wiedziałam, że kocha też Rafała. Uważałam jednak, że to już ten wiek, w którym zrozumie moją decyzję. Bo ja niestety nie potrafiłam dłużej udawać, że wszystko mi pasuje.
Ile jeszcze miałam sobie marnować życie, by wszyscy byli szczęśliwi, tylko nie ja? Nie miałam zamiaru ograniczać kontaktów z Aśką Rafałowi ani robić jakichkolwiek innych problemów. Po prostu chciałam zmienić swoje życie i w pewnym sensie go z niego wyrzucić.
Dni bez niego to była prawdziwa ulga
Rozwód przebiegł nadspodziewanie szybko i sprawnie. Rafał nawet nie był szczególnie zdziwiony, gdy złożyłam papiery. Ze spokojem przyznał, że do siebie nie pasujemy, a to, co było między nami, już dawno odeszło w zapomnienie. Trochę miałam do niego żal o to, że zdawał sobie z tego sprawę, a nic nie próbował z tym zrobić. Ja na początku przynajmniej się starałam coś naprawiać, myśleć, zwracać jego uwagę. On natomiast przyjmował wszystko jak leci.
Kiedy zostałyśmy same z Aśką, naprawdę odetchnęłam. Wreszcie nie musiałam sprzątać po mężu, wysłuchiwać jego wymówek i krzyków, gdy grał w te swoje gry. Mogłam też dowolnie gospodarować wolnym czasem, nie martwiąc się o to, czy Rafałowi nagle nie zachce się wyjść gdzieś z kolegami lub przyciągnąć ich do domu, na mnie zrzucając obowiązek przygotowania czegoś do jedzenia.
Myślałam, że Aśka gorzej to zniesie, ale przyjęła wyprowadzkę Rafała z dużym spokojem. Jak zwykle, miałyśmy dla siebie sporo czasu, a ja próbowałam jej jakoś zrekompensować to nasze rozstanie. Oczywiście, bywała regularnie u Rafała, ale właściwie bardzo na to nie nalegała. Miała już osiemnaście lat, swoich znajomych, wiele własnych zajęć, przy których nas akurat nie potrzebowała. Ja i Rafał natomiast nie widywaliśmy się w ogóle. I wcale mi tego nie brakowało.
Bardzo mnie zaskoczył
Któregoś popołudnia, kiedy skończyłam z pracą, wybrałam się z Aśką na zakupy. Córka potrzebowała nowych ubrań, ostatnio też narzekała na psujące się słuchawki. Postanowiłam więc zabrać ją do galerii handlowej, by tam znalazła sobie wszystko, czego potrzebuje. Chciałam, żeby była szczęśliwa i nie odczuwała braku jednego z rodziców. W ten sposób mogłyśmy też spędzić ze sobą jeszcze więcej czasu.
Kiedy po zrobionych zakupach na chwilę przysiadłyśmy na jednej z ławeczek, bez większej refleksji przesuwałam wzrokiem po witrynach sklepowych. W końcu mój wzrok zatrzymał się na lokalu po prawej stronie. Zamrugałam. Przetarłam oczy i jeszcze raz popatrzyłam przed siebie. W jednej z kawiarni, przy stoliku siedział Rafał z jakąś małolatą.
– To jakaś twoja koleżanka? – zapytałam córki.
Aśka wzruszyła ramionami.
– Nie. Pierwszy raz ją widzę.
Przeniosłam wzrok na jej ojca i już wiedziałam, o co tu chodzi. Wyraźnie się do niej ślinił. Uśmiechał się, nie odrywał od niej spojrzenia i prawie nic nie mówił. Zrobiło mi się niedobrze. Byłam prawie pewna, że ta dziewczyna nie może mieć więcej lat niż Aśka!
– Lepiej już pójdźmy – mruknęłam do córki i pośpiesznie zebrałam się z miejsca. – Twój ojciec na pewno ma bardzo ważne… sprawy na głowie.
Musiałam się z nim spotkać
Aśka szła gdzieś jeszcze z koleżankami, a ja po powrocie do domu od razu napisałam wiadomość do byłego męża z prośbą o spotkanie. Zdziwił się nieco, ale zgodził się spotkać następnego dnia pod wieczór. Zjawiłam się we wskazanym miejscu jeszcze przed czasem. On jak zwykle się spóźnił.
– Cześć, Karolina – przywitał się. – Coś się stało? Coś z Aśką? Bo trochę mnie wystraszyłaś…
– Spotykasz się z kimś? – wypaliłam.
Zamrugał.
– Będziemy rozmawiać… o mnie? – zdumiał się.
– Odpowiedz! – nalegałam.
Westchnął ciężko.
– Tak, ostatnio kogoś sobie znalazłem – rzucił zniecierpliwiony. – Jaki to ma związek z tobą?
– Widziałam cię z tą smarkulą – wycedziłam. – Wczoraj, w kawiarni. Aśka też was widziała.
Uśmiechnął się z roztargnieniem.
– O, to dobrze. I tak miałem przedstawić Aśce Roksanę.
Byłam wściekła
W środku aż zagotowałam się ze wściekłości.
– Ta dziewczyna jest w wieku twojej córki! – Skrzywiłam się z obrzydzeniem. – Jak ci nie wstyd? Jak w ogóle możesz spotykać się z takim dzieciakiem!
– Jest rok starsza – zaoponował. – Poza tym… zupełnie cię nie rozumiem, Karolina. – Przekrzywił głowę, przyglądając mi się uważnie. – Jesteś zazdrosna?
– Tak, pajacu, zazdrosna! – podeszłam bliżej. – Od wielu lat, rozumiesz. Naprawdę od wielu lat miałam cię dość! Wisi mi, czy kogoś masz, czy nie! Spotykaj się nawet z tą siksą, jeśli nie masz za grosz przyzwoitości, ale nie myśl sobie, że puszczę do ciebie więcej naszą córkę. Że pozwolę jej na to patrzeć!
Rafał nie wyglądał na przejętego. W dodatku bezczelnie przewrócił oczami.
– Nasza córka ma osiemnaście lat – zauważył. – Może sama decydować, w czym chce brać udział, a w czym nie. Nie zabronisz jej być częścią mojego życia. A w moim życiu jest teraz Roksana.
Córka mnie zaskoczyła
Ze spotkania wróciłam wściekła i trochę roztrzęsiona. Nie chciałam, żeby Rafał mnie ubiegł, więc czym prędzej zdecydowałam się powiedzieć córce o nowej znajomości jej ojca. Podejrzewałam, że zareaguje tak samo jak ja, ale niestety zdawała się w ogóle nieprzejęta tym, co usłyszała.
– On zawsze wolał młodsze – stwierdziła wtedy. – Nawet wtedy, gdy jeszcze byliście razem, oglądał się za takimi laskami. Przykro mi, mamo, ale taka prawda.
Obecnie robię wszystko, by nie dopuścić do jej spotkania z tą całą Roksaną. Jeszcze tylko tego brakowało, żeby moja córka widziała, jak jej tatuś z kryzysem wieku średniego obściskuje się z lafiryndą w jej wieku. Muszę być ostrożna, by przypadkiem nie osiągnąć odwrotnego efektu i załatwić to jakoś delikatnie. Jedno wiem na pewno – powinna trzymać się daleko od Rafała dopóki ten spotyka się z tą smarkulą.
Karolina, 39 lat
Czytaj także:
„Mąż z delegacji przywiózł mi taką niespodziankę, że brzydzę się go dotknąć. Wydał wyrok na nasze małżeństwo”
„W pamiętniku matki przeczytałam o jej wybrykach z młodości. Po lekturze myślałam, że zapadnę się pod ziemię ze wstydu”
„Wyrzuciłam ciężarną córkę z domu, bo splamiła moje dobre imię. Gdy zrozumiałam błąd, na zadośćuczynienie było za późno”