„Mąż nie wiedział, ile kosztuje kobieca uroda. Gdy to pojął, na kolację zamiast krewetek był pasztet i zalewajka”

kobieta robi makijaż fot. Getty Images, Kathrin Ziegler
„Moja fryzura i paznokcie prezentowały się znakomicie – prosto od specjalistów. Postawiłam na aparycję, bo przecież mąż oczekiwał ode mnie wykwintnych dań, nieskazitelnego domu oraz pachnącej małżonki, a w zamian dostawałam jakieś nędzne pieniądze”.
/ 08.09.2024 19:30
kobieta robi makijaż fot. Getty Images, Kathrin Ziegler

Pyszna kolacja i zachwycająca żona, prosto od stylisty? Pestka! Część facetów myśli sobie, że kobieta to istna magia, co potrafi wyczarować cuda z niczego. Kiedy wychodzi na jaw, że tak wcale nie jest, przeżywają niezły wstrząs.

Uroda to ważna sprawa

– Wyglądasz dziś fenomenalnie, Magduś – spojrzałam z uznaniem na moją córkę. – Jest w tobie coś nowego, co rzuca się w oczy. Podcięłaś włosy?

– Nie, ale zdecydowałam się na inny odcień – uśmiechnęła się. – Marek woli, gdy są jaśniejsze. Wiesz mamo, liczenie się z opinią męża to podstawa udanego małżeństwa.

– No jasne – odparłam potakująco. – Bo przecież dla kogo innego masz wyglądać pięknie, jeśli nie dla swojego faceta.

– Choćby dla własnej satysfakcji – odrzekła przekornie córka. – Słuchaj, gdybym sama nie czuła, że blond pasma mi pasują, to w życiu bym się na taki krok nie zdecydowała. Ale faktycznie, o męża też wypada zadbać, bo w przeciwnym razie może się to źle skończyć – mrugnęła do mnie figlarnie.

No i coś w tym jest. Facet lubi, jak jego żona o siebie dba, jak wygląda atrakcyjnie nie tylko od święta, ale każdego dnia. Teraz to pestka, tyle tego dobra w drogeriach, że aż się w głowie kręci. Za moich czasów, jak wychodziłam za mąż, to był dopiero problem z kosmetykami, nie to co dziś.

Kiedyś było inaczej

Marzyłam o tym, żeby prezentować się równie olśniewająco, co moja córka – cieszyć się pięknymi włosami i makijażem, ale w tamtych czasach zdobycie podstawowych produktów, jak szampon czy mydło graniczyło z cudem. Wszystko trzeba było załatwiać. O porządnych kremach do pielęgnacji cery, kosmetykach do makijażu albo farbach do włosów można było tylko pomarzyć.

Dobrze pamiętam czasy, gdy wraz z przyjaciółkami próbowałyśmy rozjaśnić nasze fryzury przy użyciu perhydrolu. W tamtych latach na targowisku można było nabyć od sprzedawców mascarę do rzęs. Choć istniały już wtedy gabinety kosmetyczne i zakłady fryzjerskie, to jednak ceny usług w nich oferowanych były tak wysokie, że aż głowa pękała. Ledwo udawało nam się związać koniec z końcem, a ja oszczędzałam na wszystkim, byleby dotrwać do wypłaty. I tak starczyło jedynie na pokrycie tych najbardziej niezbędnych kosztów.

Moje pragnienia od zawsze schodziły na dalszy plan. Liczyło się tylko to, aby moje pociechy i małżonek nie musieli martwić się o nic. Dlatego też własnoręcznie wykonywałam dla siebie ubrania, a moje pasma rozjaśniałam samodzielnie specyfikiem z drogerii. Spinałam je w kok i sądziłam, że prezentuję się w miarę atrakcyjnie.

Ciągle byłam niewystarczająca

Marian miał zupełnie odmienne zdanie niż ja. Ciągle zarzucał mi, że nie troszczę się o siebie, stawiając za przykład małżonki swoich kumpli, zachwalając ich uczesania i kiecki. Miał trochę racji, bo prezentowałam się przy nich jak taka nijaka, gdy od czasu do czasu chodziliśmy razem w jakieś miejsca. Ale przy trójce małolatów i tych marianowych skromnych pensjach nie było mnie stać na nic lepszego.

Dlatego tylko połykałam gorzkie łzy rozżalenia, gdy słuchałam pretensji męża, mając nadzieję, że kiedyś to ulegnie zmianie. Że może Marian zacznie lepiej zarabiać albo ja wychowam dzieciarnię i pójdę do roboty, i będziemy mieć więcej kasy.

Liczyłam się z tym, że mąż totalnie mnie nie zrozumie i nawet nie chciałam na to liczyć. Jednak życie potrafi zaskoczyć.

Nie podobało mi się to

Pewnego dnia, kiedy Marian przyszedł do domu po robocie, od progu było widać, że jest w świetnym nastroju.

– Wiesz co Oluś, wpadłem na mojego dobrego kolegę, z którym razem służyłem w wojsku i zaproponowałem mu, żeby wpadł do nas wieczorem razem z żoną – oznajmił. – My sobie będziemy oglądać transmisję z meczu, popijając piwko, a wy w tym czasie możecie sobie poplotkować o typowo kobiecych tematach.

– Co ty sobie ubzdurałeś? – zrobiłam zdziwioną minę. – Dopiero co dostaliśmy wypłatę, mam pustki w portfelu, a przecież wypada przygotować jakieś przekąski, chociaż do tych twoich piwek – powiedziałam z nutą ironii w głosie.

– A tak przy okazji – małżonek włożył rękę do portmonetki i wyjął z niej parę banknotów. – Dostałem taki mały dodatek, w zasadzie to bonus za sprzedaż zagraniczną… Zorganizuj coś fajnego na wieczór, jakieś winko dla was i może ciasto byś upiekła – zostawił forsę na blacie i zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów. – No i zadbaj trochę o siebie, wpadnij do fryzjerki, nie wiem, może hybrydy sobie zrób, bo małżonka tego kolegi to naprawdę szykowna babka, nie chciałbym, żebyś wypadła przy niej blado.

Na nic mi nie wystarczy

– Nie ma szans, żeby te pieniądze pokryły wszystkie wydatki! – pokręciłam głową z niedowierzaniem. – Przecież musimy kupić jeszcze wino i ciasto...

– Ciągle narzekasz i marudzisz, nigdy nie jest ci w sam raz – Marian stracił cierpliwość. – Po prostu jakoś to ogarnij, żeby wszystko ładnie wyglądało – opuścił kuchnię, dając mi do zrozumienia, że uważa temat za zamknięty. Nie ukrywam, że nieźle mnie tym zdenerwował.

Ponownie sprawdziłam kwotę, którą mi wspaniałomyślnie zostawił i doszłam do wniosku, że musiałabym być jakąś super czarodziejką, aby ogarnąć za to wieczorny posiłek dla gości, wizytę u fryzjerki, a na dokładkę jeszcze u manikiurzystki. Ale mój facet był za tępy, żeby to zrozumieć, mimo że doskonale widziałam, jak bardzo mu zależy, aby dobrze wypaść przed kumplem.

W pierwszym momencie przyszło mi do głowy, żeby udać się do rodziców i poprosić o kilka złotych, na pewno by tego nie odmówili. Jednak po chwili zastanowienia doszłam do wniosku, że przez cały okres naszego związku małżeńskiego ani razu nie korzystałam z niczyjej pomocy finansowej, nawet w najtrudniejszych momentach, kiedy ledwo starczało nam na chleb posmarowany smalcem, więc i tym razem nie zamierzam tego robić.

A to wszystko przez to, że mój Marian chciał zaszpanować. Zaimponować innym sobą, naszym mieszkaniem, no i mną rzecz jasna... Ale nie ma mowy! Aż parsknęłam śmiechem pod nosem. Pragnął się popisać, jaką to wytworną ma małżonkę, no to niech mu będzie.

Zrobiłam tak, jak sobie życzył

W dzień, kiedy spodziewaliśmy się gości w naszym domu, dokładnie posprzątałam całe mieszkanie, a następnie udałam się do salonu urody na umówioną wizytę. Skorzystałam z usług fryzjerskich i zrobiłam sobie mani. Muszę przyznać bez fałszywej skromności, że prezentowałam się nieziemsko!

Kiedy opuszczałam salon, ledwo poznawałam swoje odbicie w lustrze – tak bardzo się zmieniłam dzięki kasztanowej fryzurze, makijażowi i całej reszcie... Niestety, mój portfel świecił pustkami, prawie nic nie zostało z premii, którą dał mi Mirek. Ale właściwie niespecjalnie mnie to obeszło, bo czułam się fantastycznie w swojej nowej, pięknej skórze!

Nie potrafiłam oderwać wzroku od swojego wizerunku, który odbijał się w lustrze. Raz po raz zerkałam ukradkiem, zastanawiając się, jaka będzie reakcja Mariana, gdy mnie ujrzy. Chyba nie prezentowałam się tak olśniewająco od momentu, kiedy składaliśmy sobie przysięgę małżeńską. I faktycznie, spojrzenie ukochanego zalśniło zachwytem, gdy tylko mnie dostrzegł.

Zdenerwował mnie

– Wyglądasz przepięknie – zachwycił się, kręcąc głową z podziwem, po czym złożył na moich ustach czuły pocałunek. Niestety, jego następne słowa momentalnie zepsuły mi humor. – Czy nie mogłabyś zawsze tak się prezentować, nie tylko gdy spodziewamy się gości?

Natychmiast się nadąsałam, bo co on sobie ubzdurał! Ledwo wiązaliśmy koniec z końcem, prowadząc skromne życie, a on oczekuje, że będę codziennie latać do salonu fryzjerskiego i szastać forsą? Nie odezwałam się ani słowem, tylko urażona odwróciłam się do niego tyłem.

– A jak tam z naszym wieczornym posiłkiem? – mruknął mój ślubny, kompletnie nieświadomy, że zepsuł mi nastrój. – Co tam dziś będzie do jedzenia? Może jakieś ciacho się w piekarniku piecze?

Wcale nie chciałam tak zareagować, ani palnąć czegoś głupiego. Ale tak mnie zirytował, że przestałam trzymać nerwy na wodzy. No to odwróciłam się do Mariana, posyłając mu przesłodzony uśmieszek.

– Zastanawiasz się, co z naszą wieczorną ucztą? – wyćwierkałam radośnie, muskając opuszkami palców misternie ułożone przez moją stylistkę włosy. – No to masz odpowiedź, oto i ona! – stanęłam naprzeciwko niego, prezentując dłonie z zadbanymi paznokciami, pokrytymi krwistoczerwoną emalią– A tutaj masz deser, który podobno miałam przygotować – uzupełniłam uszczypliwie. Mój mąż aż się wzdrygnął, widząc moje przenikliwe, oskarżycielskie spojrzenie.

Miał czelność się dziwić

– Oszalałaś, Oluś? – zapytał zaskoczony. – O czym ty mówisz?

– Dokładnie o tym, co słyszałeś – odparłam z irytacją. – Jak sobie to wyobrażasz? Myślisz, że za tych kilka groszy będziesz miał wystrojoną małżonkę i obiad podany na tacy? – pokiwałam głową z niedowierzaniem. – Nic z tego, skarbie, na te dwie sprawy zdecydowanie mi zabrakło funduszy – po raz kolejny posłałam mu złośliwy uśmieszek. – Ale wiesz co, przemyślałam sobie, co byś ty wybrał… I doszłam do wniosku, że zamiast tego posiłku wolałbyś urodziwą żonę, mam rację? – zbliżyłam się do niego i czule pocałowałam.

Opowiadając tę zabawną opowieść swojej córce, wybuchnęłam gromkim śmiechem. A jej oczy zrobiły się okrągłe jak spodki ze zdumienia. Kiwała głową z niedowierzaniem.

Mamo, czy ty to naprawdę zrobiłaś? – dociekała. – Ojciec zaprosił gości, a ty nie przyszykowałaś nic do jedzenia?

– Zrobiłam herbatkę i podałam jakieś herbatniki – odparłam z powagą, ale po chwili parsknęłam śmiechem na widok jej miny. – Ależ żartuję, kochanie! Oczywiście, że upiekłam ciasto. Przecież wiesz, że w naszym domu zawsze jest pod dostatkiem mąki i jajek...

– Nieważne, ale i tak dałaś tacie niezłą szkołę – westchnęła. – Mój Marek chyba by mnie udusił, jakbym mu wywinęła taki numer!

To była ważna lekcja

– Nie dałam mu szkoły, tylko uzmysłowiłam małżonkowi, że uroda kobiety sporo kosztuje – powiedziałam poważnie. – I chyba dobrze zrozumiał tę lekcję, bo następnym razem nie musiałam już wybierać między fryzjerem a kolacją dla gości, jakoś kasa zawsze się znalazła i na jedno, i na drugie.

Szkoda, że nie jestem tak cwana jak ty – westchnęła Magda i zamilkła, gdyż w tej chwili do kuchni wkroczył Marek, jej świeżo poślubiony małżonek.

– Nie potrzebujesz być aż tak cwana – zaprzeczył kręcąc głową. – Przypadkiem usłyszałem końcówkę waszej pogawędki i powiem ci jedno: doskonale wiem, że wszystko ma określoną wartość, a szczególnie twoja uroda, skarbie – nachylił się w stronę Magdy i cmoknął ją w policzek. – I z tego co wiem, to chyba nie narzekasz, że skąpię ci forsy na dbanie o siebie, zgadza się?

Chichraliśmy się z tego powodu jeszcze przez jakiś czas. A kiedy para młodych oddaliła się do swojego pokoju, przyszło mi do głowy, jak to wspaniale, że moja córka nie musi już kupować odżywki do włosów spod lady, tak jak ja dawniej...

Aleksandra, 59 lat

Czytaj także:
„Z Londynu wracałem z kupą forsy, ale do pustego mieszkania. Z mojej rodziny zostały zgliszcza i mój smutek”
„Paskudna plotka spowodowała, że narzeczony zwiał sprzed ołtarza. Rozpuściła ją osoba, której ufałam bezgranicznie”
„Romansowałam w pracy z żonatym kolegą. Dla mnie to była zabawa, a on od razu składał papiery rozwodowe”

Redakcja poleca

REKLAMA