„Zaszłam w ciążę z byłym mężem, choć byłam w nowym związku. Chciałam zabrać tę tajemnicę do grobu, ale się nie udało”

zamyślona kobieta fot. iStock by Getty Images, Westend61
„– A jak się okaże, że jest zgodność, to co? Mam oddać nerkę dziecku, którego nie widziałem? I co powiesz Adamowi? Wiesz, że w zeszłym roku ożeniłem się z Pauliną. Znów chcesz mi zniszczyć życie?!”.
/ 16.10.2024 13:37
zamyślona kobieta fot. iStock by Getty Images, Westend61

Rozbity dom, mama alkoholiczka, ojczym, który bił mnie i moje rodzeństwo… To by choć trochę tłumaczyło to, co zrobiłam. Ale nic z tego. Wychowałam się z młodszą siostrą w normalnym domu. Rodzice pracowali, ale zawsze mieli dla nas czas. Nie było tematów tabu. Mogłyśmy z nimi pogadać o wszystkim. Bardzo chcieli nas wychować na świadome, niezależne pewne siebie kobiety. I dobrych ludzi.

Miałam burzliwe życie uczuciowe

Ze mną coś musiało pójść nie tak. Albo po prostu wychowanie i geny to nie wszystko. Moje życie uczuciowe w liceum nie odstawało od normy. Dwóch stałych chłopaków, z tym drugim poszłam do łóżka. Zerwałam z nim na początku studiów. Bo zaczęłam romansować z żonatym profesorem. Profesora rzuciłam dla gitarzysty poznanego w pubie. Dla niego zaś rzuciłam studia i ruszyłam z nim w trasę koncertową. Pokłóciliśmy się po miesiącu. Do domu wróciłam autostopem bez grosza przy duszy.

Ale na studia już nie wróciłam. Rodzice próbowali mnie przekonać, że robię błąd, tłumaczyli, że bez dyplomu do niczego nie dojdę. W końcu uznali, że to moje życie i nie będą mnie do niczego zmuszać.
Przez dziesięć lat byłam kelnerką, sekretarką, asystentką planu, recepcjonistką. Aż zupełnie przypadkiem trafiłam na kurs masażu. Okazało się, że mam do tego dryg. Że to lubię. I że pieniądze są całkiem niezłe. Tego zawodu trzymam się do dziś. W czasie tej dekady sypiałam z facetami na prawo i lewo. Starszymi, młodszymi, żonatymi. Raz to ja rzucałam ich, raz oni mnie. Żadnych dramatów.

Mateusz był mi potrzebny

Na początku mojej działalności miałam małe studio masażu na parterze starej, secesyjnej kamienicy. Mateusza poznałam, gdy otworzył za ścianą swój zakład barberski. Dbał w nim o męskie brody. Przez jakiś czas wymienialiśmy tylko zdawkowe pozdrowienia, ewentualnie informacje o awarii prądu czy nadciągającej burzy.

Mateusz wstrzelił się ze swoim biznesem w podbijającą Polskę modę na wygląd drwala. Miał coraz więcej klientów. Pewnego dnia przyszedł do mnie z propozycją: chciał, żebym odstąpiła mu swój lokal. Szczerze mówiąc, był mi mało potrzebny. I tak głównie jeździłam na wizyty domowe. Podpisałam jednak ze wspólnotą umowę na pięć lat i nie bardzo miałam jak się z niej wycofać. Więc propozycja Mateusza spadła mi z nieba w najlepszym momencie. Ale postanowiłam się podroczyć i potargować. 

– Możemy o tym porozmawiać, ale przy kolacji – uśmiechnęłam się.

Mateusz okazał się bardzo miłym gościem. Dowcipny, oczytany. Świetnie się bawiliśmy. I choć planowałam targować się z nim jeszcze przez parę dni, nie wytrzymałam i przyznałam się, że jego propozycja dla mnie też jest korzystna. W ostatniej chwili – ponieważ Mateusz naprawdę mi się podobał i chciałam mieć pretekst, żeby go dalej widywać – dodałam:

– Mam tylko jeden taki warunek: zostawię sobie malutki kantorek na zapleczu. Jako siedzibę mojej firmy. Muszę gdzieś trzymać dokumentację pacjentów, trochę sprzętu. W mieszkaniu mam za ciasno.

Mateusz się zgodził.

Nie mogłam go uwieść

Po wyprowadzce wpadałam do swojego kantorka prawie codziennie. Zazwyczaj wieczorem, gdy Mateusz kończył pracę. I jakoś tak wychodziło, że szliśmy coś zjeść albo na piwo. Przez kilka tygodni nic jednak nie szło po mojej myśli. Mateusz nie reagował na wysyłane przeze mnie sygnały. Ignorował coraz to mniej subtelne zaloty. Jest gejem – zastanawiałam się – czy po prostu mu się nie podobam?
Gdy już prawie straciłam nadzieję, nagle zaczął się zachowywać zupełnie inaczej. Z dnia na dzień.

– Hej, idziesz coś zjeść? – jak zwykle wsadziłam nos w drzwi do jego gabinetu.

A on zamiast wstać, złapać kurtkę i ruszyć za mną do bistro za rogiem, zaproponował:

– Zróbmy dziś coś innego. Chodźmy na prawdziwą kolację. Co ty na to?

Pojechaliśmy do restauracji w centrum. Obrusy, serwetki. Trochę głupio się tam czułam w dżinsach i koszuli. Zamówiliśmy wino. Mateusz nalał nam do kieliszków. Przez chwilę piliśmy w milczeniu.

– Będzie najprościej, jak po prostu powiem, co mam do powiedzenia – zaczął w końcu.

Miałam wrażenie, że się denerwuje.

Myślałam, że da mi kosza

– Liczę na to, że się nie obrazisz. I nie uznasz, że jestem zadufanym w sobie dupkiem. Ale mam wrażenie, że od kilku dni tygodni próbujesz mnie poderwać.

Zaczyna się. Teraz mi powie, że jestem na pewno wspaniałą kobietą, ale nie w jego typie. I żebyśmy zostali przyjaciółmi!

– Wiem, zachowywałem się cały czas, jak bym nie był zainteresowany. Wreszcie mogę ci powiedzieć, że jestem. I to bardzo. Tylko widzisz… Ja mam zasady. Nie zdradzam. Nie wikłam się w nowy związek, zanim nie skończę poprzedniego – zamilkł, jakby czekając na moją reakcję.

– Rozumiem – pokiwałam głową.

– Z Moniką byłem siedem lat – ciągnął. – Traktowałem to poważnie, ale od jakiegoś czasu nam się nie układało. Chyba kogoś miała… Wyprowadziła się wczoraj.

Zanotowałam w myślach, żeby nie chwalić się za bardzo moim burzliwym życiem erotycznym. Bo mógłby się do mnie zrazić. A głośno powiedziałam:

– No najwyższa pora, bo już byłam gotowa dać sobie z tobą spokój.

Przez kilka lat byliśmy szczęśliwi

Mateusz wziął mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Chyba uznał, że nie ma co tracić więcej czasu, bo zaczął mnie całować. Miesiąc później zamieszkaliśmy razem. Po pół roku Mateusz się oświadczył. Zawahałam się. To prawda, że nigdy nie byłam z jednym facetem tak długo, jak z Mateuszem. Ale czy to oznacza, że jestem gotowa na związek „dopóki śmierć nas nie rozłączy”? Nie byłam tego pewna. Gdy nie odpowiedziałam od razu, Mateusz się nadąsał. Uznałam, że to dobry moment, żeby opowiedzieć o moich poprzednich związkach. Oczywiście nie wszystko.

– Widzisz, ja nie byłam z nikim dłużej niż kilka miesięcy. Zaraz zakochiwałam się w kimś innym.  Nie wiem, czy ja się w ogóle nadaję na żonę – wyjaśniłam.

Zrozumiał. Powiedział, że nie ma pośpiechu. Poczekaliśmy kolejne pół roku.

– Mati… Moja odpowiedź brzmi: „tak”, jeśli jeszcze jesteś zainteresowany – oświadczyłam kiedyś w środku nocy.

Mateusz, choć ledwie przytomny, od razu wiedział, o czym mówię. Po ślubie w naszym życiu niewiele się zmieniło. Ustaliliśmy, że z powiększeniem rodziny jeszcze poczekamy. Na razie chcieliśmy cieszyć się sobą, bawić. Przez kilka lat byliśmy naprawdę szczęśliwi. Nie umiem powiedzieć, dlaczego tamtego wieczora zdradziłam Mateusza.

To była chwila zapomnienia

Dlaczego akurat wtedy? I dlaczego z Adamem? Zrobiłam to pod wpływem impulsu. Znaliśmy się od dwóch godzin. Na urodziny Mateusza przyprowadziła go jakaś znajoma. Zwróciłam na niego uwagę, bo, w odróżnieniu od całego towarzystwa, był w garniturze i pod krawatem. Zauważyłam, że mi się przygląda. Nagle wstałam od stolika. Złapałam go za rękę i zaciągnęłam do damskiej toalety. Nie udawał, że nie wie, o co mi chodzi. Po kwadransie znowu siedzieliśmy ze wszystkimi, jak gdyby nic się nie stało.

Nie podejrzewałam, że ta przygoda będzie mieć dalszy ciąg. Ale nazajutrz dostałam SMS-a z nieznanego numeru: „Powtórzmy to”. Od razu wiedziałam, od kogo. „Kiedy i gdzie?” – odpisałam krótko. Zaczęliśmy się spotykać regularnie. Żeby mieć przykrywkę, wymyśliłam kłopotliwą pacjentkę, panią Jadzię, która mogła się ze mną spotykać tylko wieczorami. Po kilku miesiącach zrozumiałam, że randki z Adamem to już nie przygoda, a romans. I że nie umiem go przerwać. Nasze spotkania przestały się ograniczać wyłącznie do seksu. Adamowi mogłam opowiedzieć o moim życiu przed spotkaniem Mateusza. Bez cenzury. Adam też nie był aniołem. Gustował w mężatkach, bo nie szukał ani miłości, ani stabilizacji.

Niczego nie byłam już pewna

– Ale tym razem jest inaczej – oznajmił mi kiedyś. – Bo widzisz, ja się w tobie chyba zakochałem. Choć byłem pewien, że nie jestem do tego zdolny.

Nie bardzo wiedziałam, co powiedzieć. Wydawało mi się, że kocham Mateusza, ale nagle niczego nie byłam już taka pewna. Mateusz chyba wyczuwał, że się od niego odsuwam. Ale na pewno nie podejrzewał, że go zdradzam. Zaczął mówić o dziecku.

– Aga, może już pora? Nie chcę, żeby mnie kiedyś brano za dziadka mojego dziecka.

Zrobiłam to celowo

Obiecałam, że o tym pomyślę. A dwa dni później świadomie doprowadziłam do tego, że Mateusz przyłapał mnie z Adamem. Po raz pierwszy zaprosiłam kochanka do mieszkania. Skłamałam, że mąż wyjechał. Tego wieczora byłam pewna, że po raz pierwszy mężczyzna mnie uderzy. Tylko nie byłam pewna, który. Bo Adam, gdy już wylądowaliśmy w jego aucie, był na mnie równie wściekły, co Mateusz.

– Co jest z tobą nie tak, kobieto? – wrzeszczał. – Przecież wyraźnie słyszałem. Twój mąż nie planował dziś żadnego wyjazdu. Zrobiłaś to celowo. Jesteś jakaś nienormalna! Zostaw mnie w spokoju!

Adam wysiadł, otworzył drzwi pasażera i wyciągnął mnie na zewnątrz. Stałam na krawężniku i patrzyłam, jak jego auto znika za zakrętem. Spojrzałam w górę. Z okna wszystko obserwował Mateusz. Gdy zobaczył, że go zauważyłam, zasunął zasłony. Nie miałam przy sobie telefonu ani portfela. Ale w kieszeni płaszcza znalazłam klucz do firmy. Pojechałam tam i spędziłam noc na fotelu fryzjerskim.
A rano usłyszałam:

– Wynoś się stąd! Nie mogę na ciebie patrzeć. Wracam do domu o osiemnastej. Do tego czasu masz zabrać wszystkie swoje rzeczy. Gdy będę gotów, zadzwonię.

Wyniosłam się do kochanka

Wiedziałam, że przeprosiny nic nie dadzą. Więc nie powiedziałam ani słowa. Z mieszkania zadzwoniłam do Adama. Odebrał. Chyba był już mniej wściekły.

– Przepraszam. To było głupie. Ale wiedziałam, że inaczej nigdy się nie zdecyduję odejść od Mateusza. A chcę być z tobą.

Adam pozwolił mi przyjechać do siebie. W nocy sprawiłam, że musiał mi wybaczyć. Z Mateuszem nie mieliśmy ani dzieci, ani wspólnego majątku, dlatego rozwód dostaliśmy na pierwszej rozprawie. Zamieszkałam z Adamem. Oczywiście przestałam też korzystać z biura w zakładzie Mateusza.

Po kilku miesiącach zaczęło do mnie docierać, że jednak z Adamem łączy mnie niewiele więcej niż seks. Gdy w moim życiu wydarzyło się coś ważnego, dobrego albo złego, łapałam się na tym, że moją pierwszą myślą było: muszę zadzwonić do Mateusza.

Spotkaliśmy się po rozwodzie

On zadzwonił pierwszy – prawie rok po rozwodzie. Nie odebrałam. „Chodzi o zakład i przedłużenie umowy najmu” – napisał. Ukłuło. Bo w głębi serca miałam chyba nadzieję, że dzwoni, bo się za mną stęsknił. Gdy oddzwoniłam, bez niepotrzebnych wstępów przeszedł do konkretów:

– Chcę przedłużyć umowę najmu lokalu po twoim studiu. Poprzednia umowa była na ciebie, musisz więc coś podpisać.

Umówiliśmy się, że wpadnę do zakładu wieczorem i zrobię, co trzeba. Włożyłam ulubioną bluzkę, poprawiłam makijaż. Mateusz czekał na mnie z papierami i długopisem w gotowości. Nawet na mnie nie spojrzał.

– Tu podpisz i będzie po sprawie.

Chciał się mnie jak najszybciej pozbyć

– Mateusz, porozmawiajmy. Wiesz, są dni, gdy bardzo za tobą tęsknię. I coraz częściej żałuję, że cię zdradziłam. To ty jesteś moją bratnią duszą, teraz to wiem.

Położyłam dłoń na jego dłoni. Nie wyrwał się. Pogłaskałam go po szyi, potem powoli moja ręka zaczęła się zsuwać po jego plecach…  Mateusz nagle wyprostował się, zepchnął wszystko ze stołu i rzucił mnie na niego. Choć po to przyszłam, jego gwałtowna reakcja trochę mnie zaskoczyła. Kochaliśmy się w ubraniach, gwałtownie, jakby za chwilę miał się skończyć świat. Po wszystkim Mateusz wstał, usiadł na podłodze i ukrył twarz w dłoniach.

– Dlaczego mi to robisz? Nie chciałem się z tobą widzieć. Czułem, że tak się skończy. Jak zwykle dopięłaś swego. Nigdy nie dasz mi się od siebie uwolnić? Wynoś się.

Takiego zakończenia się nie spodziewałam. Wybiegłam na ulicę. Z trudem łapałam oddech. Chciałam mu powiedzieć, że to nie tak, że chciałabym, żebyśmy znowu byli razem. Nie zdążyłam. Wróciłam do domu. Tej nocy nie pozwoliłam się Adamowi dotknąć. Nawet z nim nie rozmawiałam. Zasnął obrażony.

Następnego dnia kilka razy próbowałam dodzwonić się do Mateusza. Nie odbierał. W końcu dostałam SMS-a: „Zostaw mnie w spokoju. Mam kogoś. Zaręczyliśmy się. Chcę spróbować być szczęśliwy”.

Okazało się, że jestem w ciąży

Już od kilku miesięcy staraliśmy się o dziecko. Adam bardzo chciał, a ja zrozumiałam, że to może być ostatnia chwila. Czterdziestka majaczyła mi już na horyzoncie. Po prawie pół roku zaczęłam tracić nadzieję, że się uda. Następnego dnia Adam poprosił mnie o rękę. Nie chciałam za niego wychodzić.

Podejrzewałam, że to nie jego dziecko. Ale nie wiedziałam, jak mu to wyjaśnić. Dla świętego spokoju zgodziłam się. Pobraliśmy się w urzędzie stanu cywilnego – z Mateuszem brałam ślub kościelny.
Helenka urodziła się śliczna i zdrowa. Adam zakochał się w niej bez pamięci. Przez pierwsze tygodnie prawie nie wypuszczał córeczki z rąk.

Córka była chora

Jej kłopoty ze zdrowiem zaczęły się po drugich urodzinach. Okazało się, że to nerki. Po pół roku stało się jasne, że niezbędny będzie przeszczep. I ja, i Adam poddaliśmy się badaniom. Gdy przyszły wyniki, lekarz poprosił nas na rozmowę. Najpierw Adama. Wyszedł z gabinetu ze spuszczoną głową.

– Nie nadaję się na dawcę.

Gdy usiadłam prze lekarzem, byłam prawie pewna, co usłyszę.

– Pani Agnieszko. Pani też nie może być dawcą dla córki. Ale jest inna sprawa. Nie ma mowy, żeby pani mąż był biologicznym ojcem Helenki. Nie, nie powiedziałem mu tego. To nie moja rola. Musi pani sama zdecydować, co robić. Proszę mi tylko powiedzieć, czy wie pani, kto jest ojcem?

Skinęłam głową.

– Dla tak małego dziecka przeszczep rodzinny to najlepsza opcja – oznajmił lekarz.

Nie spałam całą noc. Biłam się z myślami, choć wiedziałam, co muszę zrobić. Poszłam do zakładu Mateusza w środku dnia. Miałam nadzieję, że przy klientach nie wyrzuci mnie na drzwi.

Musiałam wyznać prawdę

Wiem, że nie chcesz mnie widzieć. Ale chodzi o życie mojej córki… Naszej córki.

Mateusz zerwał się z taboretu, złapał mnie za ramię i wypchnął na zaplecze.

– Coś ty znowu wymyśliła? – warknął.

Powiedziałam mu prawdę.

– Błagam cię, zrób ten test. Jak okaże się, że nie nadajesz się na dawcę, nigdy więcej mnie nie zobaczysz.

– A jak się okaże, że jest zgodność, to co?  Mam oddać nerkę dziecku, którego nie widziałem? I co powiesz Adamowi? Wiesz, że w zeszłym roku ożeniłem się z Pauliną. Znów chcesz mi zniszczyć życie?!

– Muszę ratować Helenkę. Tylko tyle wiem. Zastanów się, proszę.

Nie miałam od niego wiadomości przez trzy dni. W końcu zadzwonił.

Mateusz chciał być ojcem

– Dobrze, ale mam warunki. Jeżeli testy wykażą, że jestem ojcem, to nawet jeśli nie będę się nadawał na dawcę, chcę ją poznać. Chcę, żeby wiedziała, że jestem jej tatą. Paulina nie może mieć dzieci. Nie zamierzam ci jej odebrać, ale będę obecny w jej życiu.

Wiedziałam, że jeśli się zgodzę, to oznacza koniec małżeństwa z Adamem. Ale wiedziałam też, że nie mam innego wyjścia. Mieliśmy szczęście. Mateusz okazał się doskonałym kandydatem na dawcę. Bez wahania zgodził się oddać jej nerkę. Operacja się udała. Zanim Helenka wyszła ze szpitala, Adam się wyprowadził, nie wybaczył mi. Nie chciał się widzieć z Helenką. Dwa miesiące później wyjechał do Londynu. Rozwód dostaliśmy szybko. Z mojej winy. Nigdy więcej z nim nie rozmawiałam. Wiem, że go skrzywdziłam i że nigdy mi tego nie wybaczy.

Helenka już codziennie nie pyta o Adama. Ale wiem, że ciągle go pamięta. Kocha Mateusza, świetnie się dogadują, ale czasem napomyka coś o „poprzednim tatusiu”. Małżeństwo Mateusza też się rozpadło. Paulina nie umiała się pogodzić z tym, że jej mąż spał ze swoją byłą żoną, gdy był już zaręczony z nią. Też wyjechała za granicę. Opieką nad córką dzielimy się z Mateuszem prawie po równo. Helenka mieszka raz ze mną, raz z nim. Razem chodzimy na przedszkolne przedstawienia. Staramy się dla niej, jak możemy. Ale czuję, że Mateusz nigdy mi nie wybaczy krzywdy, jaką mu wyrządziłam. Choćbym nie wiem co zrobiła, nie będziemy prawdziwą rodziną. Może gdybyśmy mieli drugie dziecko? Tylko jak go do tego namówić?

Agnieszka, 43 lata

Czytaj także: „Wychowałam się bez matki, bo wybrała przyjemność w małej komunie. Ojciec się starał, ale ciągle mam żal do świata”
„Kumpel odkrył, że narzeczona przyjaciela ma kolorową przeszłość. Nie sądziłem, że wykorzysta tę wiedzę w taki sposób”
„Wzięliśmy kredyt na 75 tys. zł, żeby wyprawić huczne wesele. Przez skąpstwo gości w małżeństwo weszliśmy z długiem”

 

Redakcja poleca

REKLAMA