„Babcia uważa, że zna się na ludziach jak nikt. Okazało się, że wyczuwa drani na kilometr, a ja jej nie posłuchałam”

babcia fot. iStock by Getty Images, fizkes
„Od razu poczułam z Michałem niesamowitą więź. To facet z głową pełną pomysłów, a przy tym totalnie wyluzowany. Mam wrażenie, że rozumiemy się bez słów, choć dopiero co się poznaliśmy. Wreszcie nadszedł ten moment – pierwszy wspólny wypad za miasto”.
/ 08.07.2024 08:30
babcia fot. iStock by Getty Images, fizkes

Od środy nie mogłam zmrużyć oka, tak ekscytowałam się wyjazdem z Michałem i ekipą nad jezioro, planowanym na piątkowe popołudnie. Jeśli to się utrzyma, stanę się chodzącym trupem, a nie kompanem podczas eskapady!

– Jak na biwakowanie pod gołym niebem to czerwiec jest zbyt wczesną porą – zrzędziła babcia. – Twój narzeczony nie ma funduszy, żeby opłacić nocleg w pensjonacie?

Ciągle tylko narzeka

Kompletnie nie wiem, jak przeżyję te sześć miesięcy, kiedy babcia zamieszka z nami, dopóki wujek Roman nie skończy remontu pokoju na górze w swoim mieszkaniu. Dawniej bardzo chętnie jeździłam do niej w gości. Ale wpadanie od czasu do czasu a życie pod jednym dachem to dwie różne bajki.

– Wiesz co, ten twój chłopak, Michał, strasznie przypomina mi mojego wujka Stefana – powiedziała, kiedy go zobaczyła po raz pierwszy. – Również taki przystojniak…

– Czyli mówisz, że jest ładny?

– Przystojniak – powtórzyła stanowczo. – Wygląda jak z obrazka. Jak pojawił się u nas w rodzinie, to wszyscy wzdychali z zachwytu. A potem dopiero wyszło na jaw, co to za ptaszek.

Nie wytrzymam, widziała chłopaka raptem przez godzinę, a już go skreśliła. A tak się wysilił, żeby dobrze wypaść przed moją zdominowaną przez kobiety rodziną. Ubrał się w garnitur, nawet bukiet przytargał… Ale widać to nic nie dało, bo i tak babka wydała na niego wyrok przez jakieś durne skojarzenie z jej znajomym kobieciarzem.

Poczułam z nim więź

Mama powiedziała, że nie powinnam przejmować się tym głupim gadaniem. Stwierdziła, że chłopak wydaje się sympatyczny i dobrze wychowany, a poza tym jest o wiele fajniejszy od tego okularnika, z którym ostatnio się spotykałam. Wcześniej nie chciała mi tego mówić, ale uważa, że powinnam się raczej trzymać z daleka od facetów noszących okulary, skoro sama mam problemy ze  wzrokiem…

Zastanawiam się, czy ktokolwiek w tej rodzinie tak naprawdę dba o to, żebym była szczęśliwa. Bo gdyby tak było, to mogłabym im powiedzieć, jak bardzo się cieszę, że w końcu trafiłam na normalnego, radosnego faceta, a nie kolejnego sfrustrowanego kolesia, który myśli tylko o tym, jak się wybić w swojej pracy.

Od razu poczułam z Michałem niesamowitą więź. To facet z głową pełną pomysłów, a przy tym totalnie wyluzowany. Mam wrażenie, że rozumiemy się bez słów, choć dopiero co się poznaliśmy.
Wreszcie nadszedł ten moment – pierwszy wspólny wypad za miasto. Nie mogłam się go doczekać
Babcia wzięła mnie na spytki, jakbym była jakimś kryminalistą.

– No i czym wy się tam będziecie zajmować nad tymi jeziorami, co? – nie odpuszczała babcia, drążąc temat. – Tylko we dwoje tam będziecie?

Ona myśli, że mam 12 lat

O rany! Jestem już dorosła i zdarza mi się od czasu do czasu pobyć z facetem w cztery oczy…

– Ależ skąd, babciu – uznałam, że lepiej ją jednak uciszyć, bo różnie może być. Jeszcze gotowa zorganizować jakiegoś kuzyna do pilnowania mnie. – Jedziemy busem w towarzystwie jego znajomych, będzie nas sześcioro.

– To znaczy trzy pary? – w mig to przeanalizowała, co uświadomiło mi, jak jest domyślna. – A ile zabraliście ze sobą namiotów?

Chciałam być bardziej stanowcza, ale nie potrafiłam, a powiedzenie tego w uprzejmy sposób było niemożliwe. Dlatego przypięłam Bąbelka do smyczy i zniknęliśmy z zasięgu wzroku. Posiadanie czworonoga w mieszkaniu jest naprawdę bezcenne! Co najmniej raz dzienie cieszę się, że parę lat temu zdecydowałam się na przygarnięcie pieska.

Poszliśmy na spacer nad rzekę. Poczułam, jak opuszcza mnie całe napięcie. Najważniejsze, że jutro ruszam w podróż z Michałem. Udało mi się dostać wolne w piątek, więc do południa zdążę doprowadzić się do perfekcji. W końcu przez najbliższy weekend czeka mnie odrobina nieba w tym codziennym kołowrocie pracy i domowych obowiązków.

Spokój, jeziora i tylko my we dwoje

Kiedy wróciłam do domu, mama z babcią siedziały przed telewizorem, oglądając jakiś serial. Po cichu przemknęłam do swojego pokoju, po drodze ściągając z górnej półki mój plecak.

– Madziu – niebawem usłyszałam babcię w progu. – Pamiętaj o ciepłej bieliźnie, żebyś się nie przeziębiła.

– Jasne, nie zapomnę – odburknęłam. – Czapeczkę też spakuję, w końcu mamy ledwo początek lata.

Jak tako udało mi się wrzucić najważniejsze rzeczy do plecaka i już szykowałam się do wyrka, mając nadzieję, że przed wyjazdem uda mi się jeszcze nadrobić braki w drzemce. Wtedy znowu przeszkodziła mi mama, mówiąc, że coś niedobrego się dzieje z Bąbelkiem.

Zachowuje się niespokojnie, rusza się w jakiś taki przygięty sposób i piszczy. Może połknął coś na dworze? A może użądliło go jakieś robactwo? Sprawdziłam go dokładnie, jego brzuszek był miękki, ale ewidentnie odczuwał ból, kiedy dotknęłam jego tylnej łapki. Faktycznie, mogło go coś dziabnąć.

Chwyciłam komórkę i wykręciłam numer do weterynarza, z którym zazwyczaj się konsultujemy. Powiedział, że jeśli uda nam się dotrwać do rana bez żadnych komplikacji, to będzie na nas czekał w lecznicy o 7.

Nawet babcia się przejęła

– Trzeba zorganizować nocne dyżury – Babcia wzięła sprawy w swoje ręce. – Ja padam z nóg, więc muszę się przespać, ale mogę czuwać od czwartej. O tej porze i tak zawsze odmawiam pacierze.

– Jestem zaskoczona, że babcia chce się zaopiekować psem, bo zawsze mi się wydawało, że za nim nie przepada – powiedziałam zdziwiona jej propozycją, ponieważ do tej pory krytykowała czworonoga, kiedy tylko nadarzyła się ku temu sposobność.

– Mieszkanie w bloku to nie jest dobre miejsce dla psa – mruknęła pod nosem. – Bo tam to one cierpią. No ale Bąbel to przecież nie jest taki zwykły psiak, tylko wyjątkowy. Jak wy obie jesteście w pracy, to on jest jedyną istotą, z którą mogę sobie porozmawiać.

Jako że moja mama z samego rana musiała iść do swojej pracy, zgodziła się wziąć na siebie drugą część nocki, a ja miałam czuwać w samym środku nocy. Nie robiło mi to specjalnej różnicy, bo i tak byłam pewna, że nie uda mi się usnąć nawet na chwilę.

Nasz plan dyżurowania legł w gruzach, bo od północy wszystkie trzy głowiłyśmy się nad tym, czy słusznie postępujemy, nie pakując jednak Bąbelka do auta i nie pędząc z nim do większego miasta. Babcia posunęła się nawet do zanoszenia modłów o powrót pieska do zdrowia.

Michał tego nie rozumiał

Gdzieś koło godziny 6 rano, mając na uwadze, że Michał i tak już nie będzie spał, uznałam, że do niego zadzwonię. Oszukiwanie samej siebie nie miało już sensu, musiałam odwołać swój udział w wycieczce. Poza tym miałam nadzieję na jakieś podniesienie na duchu i słowa wsparcia, a może nawet na pomoc?

Michał długo nic nie mówił po tym, jak przedstawiłam mu całą sytuację. Zdążyłam już wpaść w panikę, że zemdlał z emocji.

– Chyba ci odbiło! – krzyknął tak niespodziewanie, że aż się wzdrygnęłam. – Rezygnujesz z wyjazdu nad wodę tylko dlatego, że masz problem z psem?!

– Sytuacja jest poważna – próbowałam wyjaśnić. – Nie zdajesz sobie sprawy…

– Doskonale zdaję sobie sprawę – wszedł mi w słowo. – Olałaś nasz wypad, mnie i kumpli, bo twój pies połknął jakieś paskudztwo. Trudno w to uwierzyć!

Zalałam się łzami, a babcia przyskoczyła i delikatnie zabrała mi telefon z dłoni. Pogłaskała mnie pocieszająco po ramionach, mówiąc, że trzeba jak najszybciej zawieźć Bąbelka do weterynarza.

Okropna dolegliwość okazała się całkiem zwyczajnym, ale bynajmniej nie błahym schorzeniem. Weterynarz zrobił, co trzeba, dał nieszczęśnikowi zastrzyk, a następnie przepisał lekarstwo. Nie było idealnie, ale zaczęłam mieć nadzieję, że dzięki medykamentom, które przez najbliższy tydzień miałam aplikować czworonogowi, stan jego zdrowia ulegnie poprawie.

Gdy w końcu moje nerwy trochę się uspokoiły, myślami powędrowałam do Michała. Może po prostu wytrąciłam go z równowagi i jak już ochłonie, to odezwie się z przeprosinami? W stresie często palnie się coś głupiego…

Ale telefon milczał jak zaklęty

Pod wieczór przypadkiem usłyszałam rozmowę mamy z babcią, kiedy były w kuchni. Jak na razie to one we własnym gronie utrudniają sobie życie.

Myliłam się co do niego – przyznawała skruszona matka. – Ale czy kiedykolwiek umiałam właściwie ocenić facetów?

– Nie, nigdy. – Babcia była absolutnie pewna swego. – Przypominasz sobie, jak odradzałam ci ślub z Emilem? Masz to w pamięci?

– Oj, daj spokój, mamo! Ty to masz talent do wytykania mi błędów przy każdej możliwej okazji! Emil przynajmniej miał serce do zwierząt!

– Ale tu nie chodzi o to, że on uznał, że choroba psa to nic ważnego. – Babcia prychnęła z dezaprobatą, widząc upór mamy. – On przecież w ogóle nie miał okazji poznać Bąbla! Ale zostawił Magdusię samą, kiedy go potrzebowała. Czy tobie naprawdę trzeba zawsze wszystko wyjaśniać jak krowie na miedzy?

O rany, czy ja naprawdę muszę mieszkać z tymi szurniętymi babami?! No ale przynajmniej dają mi teraz spokój i zajmują się sobą nawzajem. Gdzieś po tygodniu Bąbelek wrócił do formy, a mniej więcej w tym samym czasie plotka głosiła, że Michał w ostatnim momencie zaprosił na Mazury Elkę z roboty. Podobno teraz są parą…

No ale o tym babci nie wspomniałam. W końcu, nie wszystko moje kobitki muszą wiedzieć. Przynajmniej zaoszczędzę sobie następnego „A nie mówiłam…”.

Magda, 25 lat

Czytaj także:
„Chciałam zostać rajdowcem, ale matka miała na mnie inny plan. Wcisnęła mnie w garsonkę i posłała na wyścig szczurów”
„Czułam się winna, że matka na starość jest sama. Chciałam wziąć ją do siebie, ale ona nie miała zamiaru mnie słuchać”
„Ciotka nawet nie kiwnęła palcem przy opiece nad dziadkiem. Ale gdy tylko odszedł, stanęła w progu z workiem na łupy”

Redakcja poleca

REKLAMA