„10-letnia wnuczka dostaje 1000 zł kieszonkowego, a córka twierdzi, że to mało. Kasa przewróciła im w głowie”

zaniepokojona kobieta fot. iStock by Getty Images, Westend61
„– Przecież to są niewyobrażalne pieniądze! Dla takiego dziecka? Zepsuje ją i nigdy nie nauczy się wartości pieniądza! – burzyłam się, relacjonując wszystko mężowi. – Ech, nic nie poradzisz... To jej pieniądze, jej dziecko, jej decyzja. Nic nie zrobisz, nawet jeśli ci się to nie podoba – westchnął Eryk”.
/ 12.07.2024 19:30
zaniepokojona kobieta fot. iStock by Getty Images, Westend61

Niby każdy życzy swoim dzieciom, żeby im się wiodło jak najlepiej, prawda? Każdy by chciał, żeby miały bezpieczne, wygodne życie i nie musiały się martwić, czy wystarczy im od pierwszego do pierwszego. Ale, jak widać, czasem należy uważać na to, czego sobie życzymy...

Córka zawsze była mądra

Dobrze wiedziałam, że córka poradzi sobie w życiu. Była mądra, pracowita i zawsze wiedziała, czego chce. Wcześnie zaczęła przejawiać zainteresowanie chemią i medycyną, za którymi naturalnie nadeszła chęć związania z nimi swojego życia zawodowego. Pilnie się uczyła, bo matury z tych przedmiotów nigdy nie należały do łatwych. I udało jej się, dostała się na upragnioną farmację.

– I co, będziesz pigułą? – śmiał się dobrotliwie mąż.

– Tak! Zobaczysz, cały czas będziesz do mnie dzwonił po porady – odpowiedziała radośnie, gdy oblewaliśmy jej przyjęcie na wydział.

Dostała dobrze płatną pracę

Studia, chociaż były trudne i wymagające, poszły jej śpiewająco. Nie zdziwiło mnie więc, że od razu po dyplomie otrzymała naprawdę porządną ofertę pracy z dużej korporacji farmaceutycznej. Wiadomo, to bogata branża, ale warto podkreślić, że stanowisko i pensja zaoferowane Asi już wtedy były dwukrotnie wyższe niż te, o które zabiegali się jej koledzy czy koleżanki ze studiów.

– Mówiłam ci, że jesteś skazana na sukces – uścisnęłam ją, gdy podpisała już umowę z nowym pracodawcą.

– No, nie przesadzajmy – uśmiechnęła się skromnie. – Ale to prawda, to naprawdę dobra oferta. Myślisz, że sobie poradzę?

– Oczywiście, że tak! – wykrzyknęłam.

I nie pomyliłam się. Asia pięła się po szczeblach drabiny korporacyjnej z zadziwiającą prędkością, zwłaszcza jak na swój wiek. Już w wieku trzydziestu lat zarabiała więcej niż my po wielu latach na rynku pracy. W międzyczasie zdążyła też wyjść za mąż i urodzić dziecko.

Miała wygodne życie

– Córcia, ja nie wiem, jak ty to robisz – dziwiłam się szczerze.

– Nie przesadzaj, mamo, przecież nie robię wszystkiego sama – uśmiechnęła się skromnie. – Wszystko zawdzięczam pieniądzom. Przecież opłacam pomoc domową, mam asystenta w pracy... Gdyby nie to, w życiu nie dałabym rady z tym wszystkim! Nie wiem, czy zdecydowałabym się na dziecko, gdyby nie było mnie stać na takie wygodne życie.

– Aj tam, jakoś byś sobie poradziła... To kwestia hartu ducha. Pieniądze są drugorzędne – machnęłam ręką.

– Nie wiem, czy się zgodzę. Pieniądze są naprawdę ważne, mamo. Nie mówię, że najważniejsze, ale otwierają w życiu tyle możliwości... Nie wspominając już o bezpieczeństwie – zapewniała mnie gorliwie.

– No dobrze, ale nie zastąpią ci zdrowia... - argumentowałam.

– Nie, ale mogą pomóc je odzyskać. Co zrobisz, jeśli poważnie zachorujesz? Będziesz liczyć na pomoc fundacji? Na zbiórki? Na publiczną służbę zdrowia? – zarzuciła mnie pytaniami.

– No... Nie wiem. Może faktycznie w tym przypadku lepiej mieć pieniądze niż ich nie mieć... – zawahałam się.

Dokładnie o tym mówię – odparła.

Wkrótce jednak okazało się, że dla mojej córki pieniądze są kluczowe niemalże w każdym aspekcie życia.

Stała się materialistką

Dopóki drobne finansowe fanaberie Asi były nieszkodliwe, zupełnie się do nich nie wtrącałam. Nie komentowałam, gdy kupowała córeczce drogie markowe ubrania, z których i tak zaraz miała wyrosnąć. Nie komentowałam, gdy wydawała pieniądze na kosztowne torebki czy buty, niektóre w cenie mojej całej pensji. W końcu sama zarabiała te pieniądze, niczego od nikogo nie brała, więc miała prawo wydawać je, na co chciała.

Zaczęły mnie jednak drażnić jej coraz częstsze komentarze na temat wartości i znaczenia pieniędzy. Brzmiały snobistycznie i bardzo mało empatycznie, a nie tak ją wychowałam.

– Asiu, cieszę się, że tobie się powiodło, ale pamiętaj, że nie wszystkich stać na takie życie – próbowałam ją przywołać do porządku.

– Bo są leniwi albo mało ambitni! – zapieniła się.

– A może po prostu nie chcą lub nie potrzebują takich pieniędzy? Może wystarcza im to, co mają? – zapytałam.

– Czyli co? Życie przeciętniaków żyjących od pensji do pensji? Daj spokój, mamo, nikt nie chce żyć w ten sposób z własnej woli – odpowiedziała impertynencko.

Wzruszyła tylko ramionami i zmieniła temat. Nie podobało mi się jednak to, co mówiła. Wyśmiewała koleżanki, które biorą pożyczki na bieżące potrzeby „zamiast wziąć się do roboty i przestać korzystać z takich głupich metod tracenia pieniędzy”. Z niesmakiem omijała już sieciowe sklepy z ubraniami czy tanie drogerie, uważając, że „musi dbać o swój status”.

Rozpuściła własną córkę

Najgorsze jednak było to, że potwornie rozpuszczała i psuła Marysię, moją wnuczkę. Nie dziwiło mnie, że chce jej zapewnić jak najlepsze życie, ale ona zwyczajnie przesadzała i robiła z tej dziewczyny zwykłą materialistkę!

Zaczęło się niewinnie, od prezentów na każdą możliwą okazję – drogie zabawki, które szybko lądowały w kącie, drogie ubrania, których Marysia nawet nie zdążyła ponosić, bo zaraz z nich wyrastała. Ale z czasem przeszło to na zupełnie inny poziom.

– Babciu, dlaczego ty nie nosisz takich ładnych ubrań jak mama? – spytała mnie kiedyś Marysia.

Miała wtedy może z dziewięć lat.

– Bo mi są niepotrzebne, kochanie. Ważne, żeby było wygodnie i czysto – odpowiedziałam z uśmiechem.

– Ale mama mówi, że trzeba nosić drogie rzeczy, żeby ludzie cię szanowali – dodała, patrząc na mnie swoimi wielkimi, błękitnymi oczami.

Zaniemówiłam! Takie słowa u dziecka?

Byłam w szoku

Była jeszcze dzieckiem, a już zaczynała patrzeć na ludzi przez pryzmat pieniędzy. Serce mi się krajało, bo widziałam, jak zmienia się pod wpływem wychowania Asi. Wnuczka stała się roszczeniowa, wymagająca, a z każdym rokiem jej oczekiwania rosły. Najbardziej jednak wstrząsnęło mną, gdy Asia powiedziała, że daje Marysi... tysiąc złotych kieszonkowego miesięcznie.

Przecież to są niewyobrażalne pieniądze! Dla takiego dziecka? Zepsuje ją i nigdy nie nauczy się wartości pieniądza! – burzyłam się, relacjonując wszystko mężowi.

– Ech, nic nie poradzisz... To jej pieniądze, jej dziecko, jej decyzja. Nic nie zrobisz, nawet jeśli ci się to nie podoba – westchnął Eryk.

„O nie, nie ma takiej możliwości! Ważą się tu losy mojej wnuczki, więc nie mogę tego tak zostawić”, pomyślałam sfrustrowana. Postanowiłam działać i skonfrontować się z córką. Od razu wykręciłam jej numer.

Córka nie widziała problemu

– Asiu, to przesada. Dziesięciolatka nie potrzebuje tylu pieniędzy – próbowałam ją przekonać.

Mamo, to są drobne. W tych czasach? Przy tych cenach? Marysia powinna mieć wszystko, czego zapragnie – odparła, nie przyjmując żadnych argumentów.

– Ale to nie jest zdrowe podejście. To są kwoty, za które niektórzy ludzie przeżywają cały miesiąc – argumentowałam dalej.

– I właśnie do tego poziomu mam sprowadzać moją córkę? Chyba śnisz! Dziś pieniądze są kluczem do wszystkiego. Marysia musi być przygotowana na życie w tym świecie, bo wszystko będzie tylko droższe. Musi wiedzieć, że status się liczy, żeby wiedziała, do czego ma dążyć w przyszłości. Poza tym, to mądra dziewczynka i większość pieniędzy odkłada na konto oszczędnościowe. Mówi, że będzie miała na swoje pierwsze mieszkanie – zakończyła dyskusję Asia.

Mieszkanie? Konto oszczędnościowe? Inwestycje? Rany boskie, przecież mówimy o dziewczynce, która nawet jeszcze nie jest nastolatką! Zrozumiałam jednak, że Aśka jest nieugięta w kwestii pieniędzy i rzekomego „przygotowywania Marysi na dorosłość”.

To się źle skończy

Niestety, z czasem zaczęłam zauważać, że wnuczka zaczęła tracić kontakt z rzeczywistością. Na urodziny zażyczyła sobie nowego iPhone'a, chociaż jej stary miał dopiero ledwo ponad rok. Kiedyś marzyła o kredkach, wizytach w kinie czy na placu zabaw, a teraz chciała tylko najnowsze gadżety i markowe rzeczy, których nie nosiły nawet dorosłe kobiety, a co dopiero małe dziewczynki.

Obserwuję, jak Asia spełnia każde jej życzenie bez chwili zastanowienia i jeszcze chełpi się tym, że jest dobrą matką, która zapewnia swojemu dziecku to, co najlepsze.

No cóż, może kiedyś zrozumie, że tym najlepszym jest bezwarunkowa miłość, czas i nauka empatii, a nie pieniądze i prezenty. Mam nadzieję, że nie będzie jeszcze za późno i zda sobie z tego sprawę, zanim Marysia zupełnie odpłynie i zamieni się w pyskatą, nieprzyjemną i egoistyczną dziewczynę.

Agata, 60 lat

Czytaj także: „Mama wykluczyła mnie z życia i z testamentu, bo ożeniłem się z rozwódką. Nigdy nie poznała swoich wnuczek”
„Żona ma trzy razy większą wypłatę ode mnie. Ją stać na wakacje pod palmami, a mnie na te na balkonie” „Dla żony byłem fajtłapą w życiu i ofermą w łóżku. Zdziwiła się, gdy moją męskość doceniła dziewczyna syna”

Redakcja poleca

REKLAMA