Na pierwsze spotkanie z rodzicami mojego Adama szykowałam się chyba dwa tygodnie. Stresował mnie nie tylko fakt, że mieliśmy się poznać, ale również to, że ojciec Adama zarezerwował na ten wieczór stolik w jednej z najlepszych restauracji.
Stresowałam się
Kiedy nadeszła ta sobota, od rana byłam sparaliżowana tremą. Ale gdy przed wyjściem spojrzałam w lustro, trochę się uspokoiłam. Nowa sukienka leżała na mnie idealnie, pantofle na wysokim obcasie kosztowały mnie jedną czwartą pensji, ale było warto – wyglądałam elegancko, a jednocześnie dziewczęco.
Uznanie w oczach przyszłego teścia przekonało mnie, że udało mi się zrobić na bóstwo.
– Nasz syn mówił, że jesteś śliczna, ale takiej laleczki się nie spodziewałem – ojciec Adama, pan Witold szarmancko pocałował mnie w rękę, dodając, że pewnie niedługo będę jego ulubioną synową.
Z matką Adasia nie poszło mi jednak tak gładko. Przez całą kolację siedziała z zaciśniętymi ustami, posyłając mi niechętne spojrzenia, a w końcu – przy deserze – zaczęła prawdziwe przesłuchanie. Niczym prokurator wypytywała mnie o moją rodzinę, o to dlaczego zdecydowałam się na marnie płatną pracę w szkole i o to, jakie mam plany wobec jej syna, Adama. Starałam się odpowiadać jej przyjaznym, spokojnym tonem, ale w tym ogniu pytań czułam się okropnie.
Dziwnie się czułam
Szczęśliwie atmosferę uratował pan Witold. Skinął na kelnera i zamówił kolejną butelkę wina, dodając, że nie czas na takie poważne rozmowy, kiedy Adam przedstawia im swoją dziewczynę.
– Kolejną – syknęła matka mojego chłopaka, a ja poczułam się nieswojo.
Adam był przystojny, wygadany i na dobrym stanowisku. Niejedna chciałaby przecież uwieść trzydziestoletniego prawnika z perspektywą świetnej kariery.
„Może jestem dla niego jedynie przelotną miłostką? Skromną nauczycielką geografii, którą omamił, rozkochał w sobie i niedługo porzuci?” – pomyślałam bliska łez.
Ojciec Adama chyba zauważył, że po kąśliwej uwadze pani Anny straciłam humor, bo objął mnie po ojcowsku i powiedział, że nawet jeśli nie jestem pierwszą wielką miłością jego syna, to na pewno będę ostatnią.
– To się jeszcze okaże. Od paru randek do ołtarza droga daleka i wyboista – mruknęła pod nosem pani Anna.
Niby półgłosem, ale jednak tak, żebym słyszała…
Adam przepraszał za matkę
Wieczorem, już w moim mieszkaniu, Adam długo przepraszał mnie za matkę.
– Jestem najmłodszy, zawsze byłem jej oczkiem w głowie. Mama nigdy nie lubiła moich dziewczyn, ale jestem pewien, że z czasem będziesz wyjątkiem – przekonywał mnie.
„Szczerze wątpię” – pomyślałam, na głos jednak nie powiedziałam nic.
Po co jeszcze bardziej psuć i tak już fatalną atmosferę? Zagryzłam zęby, ale darowałam sobie wszelkie złośliwości.
– No już, nie dąsaj się – prosił Adam, całując mnie w szyję. – Mój ojciec miał rację. Pięknie ci w tej sukience – dodał.
– Twój ojciec w ogóle jest bardzo sympatyczny – uśmiechnęłam się na wspomnienie rozpromienionego pana Witolda ratującego nasz pierwszy wspólny wieczór przed kompletną klapą.
Przeszkodziła nam
Adam nie odpowiedział, zajęty rozpinaniem drobnych guzików przy mojej sukience.
– Chodź. Pokażę ci, jak cię kocham – wymruczał, zsuwając ze mnie ubranie. Musnął ustami moją szyję, potem pospiesznie zdjął ze mnie koronkowy stanik i pociągnął mnie na kanapę. I wtedy zadzwoniła jego komórka.
– Nie odbieraj – szepnęłam, rozpinając mu pasek, ale odsunął mnie jednym ruchem.
– To mama, pewnie czegoś potrzebuje – mruknął, a chwilę potem wdał się z mamunią w dłuższą pogawędkę.
Zamknęłam się w łazience, kipiąc z wściekłości
Przecież ona wiedziała, że po kolacji jedziemy z Adamem do mojej kawalerki! Był sobotni wieczór, byliśmy zakochani.
„Tak trudno się domyślić, co chcemy robić?” – wściekłam się w duchu.
Chwilę później Adam załomotał w drzwi, proponując wspólny prysznic. Zgodziłam się, chociaż nastrój miałam dość kiepski. Myślałam o pani Annie, o tym, jaką niechęć okazała mi od pierwszego momentu, bez żadnego powodu, i o tym, że pewnie nigdy nie powiem do niej „mamo”.
A biorąc pod uwagę, że moja mama nie żyła od ponad ośmiu lat, było mi żal, że nigdy się z teściową nie zaprzyjaźnię. Oczywiście, był też cień nadziei, że z czasem zdołamy się polubić, jednak kilka kolejnych tygodni tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że matka Adama nigdy nie da mi szansy.
Była dla mnie oschła
Dokuczała mi, zwłaszcza kiedy zostawałyśmy same i pan Witold nie mógł rozładować atmosfery żadnym żartem.
– Byłabym ci wdzięczna, gdybyś tak otwarcie nie kokietowała mojego męża – powiedziała mi na czwartym spotkaniu, a ja kompletnie zdębiałam.
– Ale ja… O czym pani mówi? Po prostu lubię pana Witolda i staram się być dla niego miła…
Pani Anna przerwała mi niecierpliwym ruchem ręki.
– Przestań się tak do niego mizdrzyć – syknęła, dodając, że te dekolty, obcasy i całą resztę mogłabym sobie darować. – Wyglądasz tak tandetnie… Aż się dziwię, że mój syn się w tobie zakochał. Ale biorąc pod uwagę, że Adam jest raczej mało stały w uczuciach, jest szansa, że szybko mu przejdzie – dodała złośliwym tonem.
Obiecałam sobie wtedy, że już nigdy nie zostanę z nią sam na sam. Nawet gdybym miała chodzić za Adamem krok w krok!
– Co za paskudna, złośliwa baba! Prawdziwa ropucha – nie mogłam powstrzymać złości, zwierzając się mojej przyjaciółce przez telefon.
– Przestań się nią przejmować – poradziła mi Monika i pocieszała, że najważniejsze jest to, co nas łączy z Adamem. – Nie słuchaj jej intryg, Adaś cię kocha. To widać, naprawdę – pocieszała mnie.
– Wiem, ale na ile tej miłości wystarczy, skoro mamuśka jątrzy i mąci? – jęknęłam.
Zaczęłam się tej kobiety bać
„A jeśli powie Adamowi coś niepochlebnego na mój temat, wymyśli jakieś kłamstwo? Jeśli jest jak te upiorne teściowe z wenezuelskich telenowel, które tylko patrzą, żeby zamącić w życiu młodych?” – zadręczałam się.
Kochałam Adama tak, jak nigdy wcześniej nikogo, a jednocześnie tak bardzo się bałam, że go stracę. Jednak – ku mojemu szczęściu – w dniu pierwszej rocznicy naszego poznania, gdy świętowaliśmy ją w restauracji, Adaś wsunął mi na palec pierścionek zaręczynowy i zapytał, czy za niego wyjdę.
Radosne „tak!” powtórzyłam chyba pięć razy i rzuciłam mu się na szyję, a kelner i inni goście zaczęli nam bić brawo. Po naszych zaręczynach czas zaczął pędzić galopem. Adam nie chciał długo zwlekać ze ślubem. Zaproponował, żebyśmy pobrali się jeszcze tego samego lata, więc rzuciliśmy się w wir przygotowań. Byłam zakochana, szczęśliwa i promieniałam radością.
– Nie masz żadnych wątpliwości? – dziwiła się moja przyjaciółka.
– Żadnych – zapewniałam ją.
Poznałam tajemnicę
Tamtego dnia koleżanki ze szkoły, w której uczę, wyciągnęły mnie po pracy do pubu. Usiadłam w kącie sali i obojętnie rozejrzałam się wokoło. Nagle spostrzegłam, że przy stoliku po drugiej stronie siedzi mój przyszły teść w towarzystwie roześmianej młodej blondynki.
Nie musiałam się im zbytnio przyglądać, żeby zorientować się, że romansują. On całował wnętrze jej dłoni, ona wsuwała palce w jego włosy. Wyszłam stamtąd czym prędzej, kłamiąc dziewczynom, że przypomniałam sobie o przymiarce sukienki.
Gdy dotarłam do domu, Adama jeszcze nie było. Zastanawiałam się, jak mu to powiem. Bo że mu powiem, byłam pewna. Chciałam zobaczyć, jak zareaguje, jak oceni postępowanie swojego ojca. Bo nagle zdałam sobie sprawę, że za dwa miesiące wychodzę za Adama za mąż, a tak naprawdę nie znam go chyba aż tak dobrze. A jak to mówią: „jaki ojciec, taki syn”...
Mój ukochany przyszedł dopiero po dwudziestej drugiej.
– Gdzie byłeś tak długo?! – naskoczyłam na niego.
Spojrzał na mnie zdziwiony tym ostrym tonem, a potem spokojnie odparł, że musiał się napić z kolegami.
– Masz jakieś problemy? – zapytałam.
– Nie, nie o to chodzi – odparł Adam. – Chodzi o Marcina.
Marcin to najlepszy przyjaciel Adama i chociaż od paru lat mieszka w Londynie, regularnie się widują.
– Coś się stało? – przestraszyłam się.
– Z Marcinem wszystko okej, tylko… ma romans. Martwię się o niego. Nie spodziewałem się, że taki z niego palant! – rzucił Adam przez zaciśnięte zęby, a potem dodał, że trzeba być idiotą, żeby zdradzić taką babkę, jak jego żona.
Spojrzałam w jasne oczy mojego narzeczonego, a potem mocno go przytuliłam. Poczułam, że już nie muszę rozmawiać z nim o romansie jego ojca, mogę też porzucić wątpliwości. Sądząc po jego reakcji na zdradę przyjaciela, już wiem, ile znaczy dla niego małżeńska wierność.
„Kamień z serca” – pomyślałam.
Najwyraźniej nie zawsze sprawdza się powiedzenie: jaki ojciec, taki syn. A co do pana Witolda – już go nie lubię. I coraz bardziej rozumiem moją przyszłą teściową – smutną, zgorzkniałą kobietę z zaciśniętymi ustami, która pomimo pieniędzy i stanowiska męża nie ma łatwego życia.
Beata, 31 lat
Czytaj także: „Brat wiecznie ma do mnie pretensje, że nie dzielę się z nim kasą. Ja żyję na poziomie, a on z zasiłku dla bezrobotnych”
„Flirtowałam z mężem siostry, bo czułam się samotna. Przecież to nic złego, bo wszystko zostaje w rodzinie”
„Skończyłem 34 lata i czułem, że przegrałem życie. Pewna kobieta uświadomiła mi, że da się żyć inaczej”