Myślałam, że po L4 nic mnie nie zdziwi w pracy. W końcu pracuję na poczcie – wiadomo, co tu można zastać: obrazki z Janem Pawłem II w kalendarzach, lampki na groby, kucharskie poradniki siostry Anastazji...
Do tego stojak wypełniony czasopismami, paczki do wysyłek, a że zbliża się Uroczystość Wszystkich Świętych, to wszędzie porozrzucane kartki z kondolencjami i sztuczne kwiaty.
Jakby czas się zatrzymał
– Wszystko jest na miejscu, jakby czas się zatrzymał – mruknęłam, mijając biurko Renaty. – Zero zmian, jak zwykle!
– Poczekaj jeszcze – podniosła się i przytuliła mnie serdecznie. – Musisz zobaczyć naszą Tereskę. Dobrze, że jesteś z powrotem.
Machnęłam obojętnie ręką – co miałam zawracać sobie głowę panią Tereską? Jak żyję, nie widziałam kogoś, kto by tak nie pasował do tego miejsca. Jak jakiś prehistoryczny gad wśród współczesnej roślinności – po prostu musiała zniknąć!
Szykowałam się do rozpoczęcia obowiązków, myśląc sobie, jak bardzo brakowało mi tej zwykłej, codziennej pracy. Nagle drzwi szefowej stanęły otworem i wyszła z nich dystyngowana kobieta o modnie ułożonych, siwawych włosach. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to nasza dinozaurzyca! Byłam w totalnym szoku – nie mogłam uwierzyć, że odpowiednia fryzura, delikatny make–up i elegancki kostium mogą tak odmłodzić człowieka.
– Oszalałaś? – zdenerwowała się Renia podczas przerwy, gdy opowiedziałam jej, co zauważyłam. – Ona nawet nie dobiła do pięćdziesięciu lat, po prostu nie dba o siebie i dlatego tak wygląda.
Co takiego? Czyli jest tylko dziesięć lat starsza ode mnie? Niemożliwe!
– Słuchaj – trąciłam Renię. – Powiedz, co ją tak odmieniło?
– Trzeba było przyjść na czas. Teraz musisz poczekać do końca zmiany, aż listonosze wrócą. Przyjęli nową osobę.
– Ktoś zastąpił pana Stacha? – dopytałam.
– Tak – odparła. – Stary poszedł już na emeryturę i planuje wyjazd do syna, który mieszka w Australii.
Kręciłam się jak szalona
Odpłynęłam myślami. A może by tak do Australii? Z tego co wiem, właśnie zaczyna się tam letni sezon...
– No i co z tymi długopisami? – spokojna minka starszej pani w okienku nagle zmieniła się w rozwścieczoną gębę jakiegoś monstrum. – Czerwone, na litość boską!
Cały dzień kręciłam się jak szalona. Wysyłki do europejskich krajów, objaśnianie ludziom formalności celnych, przeglądanie kalendarzy w poszukiwaniu najładniejszego, szukanie zniczy w odpowiednim kolorze albo z wizerunkiem aniołka, oglądanie pocztówek... Dziwne, że ktoś w dzisiejszych czasach jeszcze je wysyła, skoro mamy Internet i telefony prawie za darmo.
Ocierając pot z czoła, zerkałam zazdrosnym okiem na panią Tereskę, która spokojnie obsługiwała klientów w swoim okienku. Co prawda też miała dziś więcej pracy niż zwykle, ale to i tak nic w porównaniu z tym cyrkiem u mnie!
Listonosze zaczęli wracać po trzeciej. Pierwsza pojawiła się Małgosia, następnie dotarła Ziutka, obsługująca okoliczne wsie, za nią pan Tadeusz z najodleglejszych zakątków, a na końcu przybył nowo zatrudniony pracownik. Kiedy go zobaczyłam, nie mogłam uwierzyć własnym oczom – to był Piotrek, mój kolega z podstawówki!
Kompletnie nie rozumiałam tej sytuacji. Przecież dekadę temu przeprowadził się z żoną do Holandii i podobno świetnie sobie tam radzili. Mama zawsze stawiała go jako przykład kogoś, kto odniósł sukces!
On też od razu mnie rozpoznał.
– Siema, Gracja – zbliżył się i rzucił na powitanie. – Los znów nas połączył w zespole, zabawne, nie?
– Tak – odpowiedziałam z uśmiechem.
– Panie Piotrusiu – znienacka obok nas wyrosła pani Tereska. – Właśnie zamknęłam kasę, trzeba rozliczyć. Co pan dla mnie ma?
Tereska miała oko na Piotrka
Sprytnie to rozegrała, nie ma co. A Ziutka i Gośka stoją jedna za drugą, czekając na rozmowę z kierowniczką. Tuż przed końcem zmiany, jakby za sprawą czarów, pojawiły się jeszcze kokosowe ciastka.
Obserwując sytuację przez kilka dni nabrałam pewności – nasza pani Tereska ewidentnie miała oko na Piotrka. Zastanawiałam się tylko, czy kierują nią instynkty opiekuńcze, czy może coś bardziej namiętnego?
– Daj spokój, nie chcę nawet o tym myśleć – skrzywiła się Renata. – Mam nadzieję, że ktoś mnie zastrzeli, jeśli kiedyś zacznę się tak zachowywać. To kompletny obciach!
– Och, daj spokój – zaprotestowałam. – To nic strasznego. No bo co w tym złego – jakieś słodkości, świeże pieczywo, albo wczorajszy komplement o koszuli pasującej do oczu... Wiesz, niektórzy mężczyźni lubią takie zainteresowanie, może mu to nawet odpowiada?
– No jasne – Renia puknęła się w głowę. – Dlatego pewnie przychodzi tak późno, kiedy już nikogo nie ma w gabinecie kierowniczki. Nie chce się z Teresą spotykać.
– Aha, czyli wpadł ci w oko Piotrek? – wreszcie załapałam.
– E tam, po prostu szkoda mi chłopaka – machnęła ręką. – Jak jeszcze żyliśmy z moim w tamtym mieście, to miałam podobnego szefa do tej Tereski. Też się tak kleił.
– Daj spokój, z facetem to całkiem inna sprawa – oburzyłam się.
Wstrzymałam powietrze w płucach
Miałam nawet ochotę zagadać do Piotrka o całą sytuację, ale ciągle brakowało okazji – gdzie się nie obejrzałam, tam Tereska się kręciła. Ta baba musiała mieć oko na każdego. Pamiętam, jak kiedyś warknęła mi nad uchem, że powinnam skupić się na obowiązkach, a nie flirtować. Kompletnie mnie zatkało, naprawdę. No i w końcu wczoraj się porządnie zagotowało.
– Panie Piotrku – wyrzuciła z siebie nagle. – Słyszałam, że jest pan dobry w naprawach elektrycznych, a mam taki problem... W mojej kuchni wypadło gniazdko kontaktowe, przewody sterczą. Może by pan znalazł chwilkę i przyszedł z pomocą do samotnej kobiety?
Renia wybuchnęła śmiechem, podczas gdy ja wstrzymałam powietrze w płucach.
– Może niech pani zadzwoni po specjalistę – powiedział Piotrek po krótkiej pauzie, cały zaczerwieniony. – Wolałbym zachować... – zawahał się. – Wolałbym utrzymać między nami wyłącznie relacje zawodowe, pani Tereso. Przecież już kiedyś mówiłem, jak bardzo krępują mnie takie sytuacje, nieprawdaż?
Tym razem to pani Tereska się zarumieniła. Chwyciła nerwowo swoją torebkę i pospiesznie ruszyła w kierunku toalety.
– Chyba jej się coś w głowie poprzewracało! – mruknęłam z przekąsem.
– Myślisz, że to powód do żartów, Gracja? – Piotrek popatrzył na mnie rozczarowany. – Idę do kierowniczki rozwiązać tę sprawę ostatecznie. Mam tego po dziurki w nosie.
Rany boskie, czy nie można było tego jakoś inaczej rozegrać? W pracy zrobiła się teraz taka atmosfera, że siekierę można powiesić, wszyscy chodzą obrażeni... Całe szczęście, że Tereska od jutra ma wolne, bo sytuacja zrobiła się już nie do wytrzymania.
Gracja, 37 lat
Czytaj także:
„Jestem samotną matką i żyję jak chomik w kołowrotku. Zamiast wpajać córce zasady, przelewałam na nią własne ambicje”
„Chciałam olśnić gości na weselu córki. Zamiast jak księżna, wyglądałam jak słowiański upiór”
„Wyjechałam ze wsi do miasta, by zrobić karierę. Wszystko zmieniło się, gdy na biurku zauważyłam notatkę od szefa”