Nowa muza
Mówi się, że jest symbolem „T-shirt generation”, czyli „pokolenia T-shirtowego”. Kate Bosworth, podobnie jak wiele lat temu Cindy Crawford, wygląda rewelacyjnie w samym białym topie i dżinsach. N ie jest jednak typową amerykańską seksbombą. Ma urodę delikatną, eteryczną. Szczupła, z naturalnymi blond włosami i najpiękniejszą według rankingu Victoria’s Secret parą oczu (jedno ma niebieskie, drugie piwne). Jeśli do tego anielskiego wyglądu dodać upodobanie do naturalności i prostego stylu ubierania się, zaczyna być jasne, dlaczego Kate stała się ulubienicą młodych nowojorskich projektantów. Za swoją muzę uznają ją nie tylko Rodarte, Rag & Bone czy Derek Lam, czyli czołówka nowych amerykańskich domów mody. Ich kreacje Kate Bosworth wkłada na eleganckie przyjęcia i premiery. Także popularne odzieżowe marki – Gap i Calvin Klein Jeans zaangażowały Kate Bosworth do kampanii reklamowych. Obie te firmy stawiają na luz i klasykę miejskiego stylu ubierania się (białe koszule, T-shirty, tradycyjne dżinsy). Kate Bosworth kocha ten styl, ponieważ ceni wygodę. Lubi buty Ugg (charakterystyczne miękkie kozaki z koziej skóry i wełny), właśnie ze względu na komfort. Nie oznacza to, że Kate Bosworth nie umie się stroić. „Jeśli czeka mnie wielkie wyjście, wybieram miękkie, lejące się sukienki”, wyznaje.
W jej szafie najwięcej jest sukni od Zaca Posena i Jil Stuart, są też smokingi YSL. Kate Bosworth nigdy nie przesadza ze stylizacją, hołdując zasadzie: „mniej znaczy więcej”. Maluje się najczęściej delikatnie (jest uzależniona od błyszczyka do ust). „Wolę widzieć, że ktoś ma za mało makijażu niż przeciwnie – za dużo”. Innym razem aktorka stwierdziła, że perfekcja jest nudna i że to w niedoskonałościach tkwi cały urok. Być może to te słowa sprawiły, że pomimo minimalistycznego podejścia do kolorowych kosmetyków Kate Bosworth została twarzą Revlonu.
Kariera czy Princeton?
Wyczucie stylu oraz „dobre warunki” na muzę projektantów zapewniają Kate sławę i popularność w show-biznesie. Złośliwi zarzucają jej jednak, że poza tym, że dobrze wygląda, nie ma się czym chwalić. Na koncie Kate Bosworth jest wciąż niewiele filmów, z których tylko „Superman: powrót” był sukcesem kasowym. Dla prostej i niewykształconej rodziny Kate Bosworth było więc zaskoczeniem, gdy kilka lat temu po pomyślnym zdaniu egazminów wstępnych nie podjęła studiów na prestiżowym uniwersytecie Princeton. Wybrała wówczas karierę. Zaprzyjaźnieni z Kate projektanci uspokajają: „Ona już nakręciła film ikonę”. To słowa projektanta Philipa Lima, a mowa o produkcji pt. „Błękitna fala”, gdzie Kate Bosworth grała surferkę. Choć fabuła filmu nie była szczególnie ambitna, to prześliczna 19-letnia Kate Bosworth wszystkim zapadła w pamięć. Stworzyła nowy wizerunek młodej, wysportowanej, ale nie plastikowej dziewczyny w bikini. Dla Amerykanów – nowej Gidget (Gidget to kultowa postać kina w USA, popularna w latach 50. młoda, wesoła blondynka). Kate porównuje się też do Lauren Hutton, zapewne z powodu bezpretensjonalnego wyglądu. Ale czy wygląd to nie za mało? Wbrew oskarżeniom o nieprzemyślany wybór ról (od komedii romantycznych po science fiction) Kate cieszy się opinią dobrej aktorki. Pracowała z Robertem Redfordem, Denzelem Washingtonem, Kevinem Spacey i Valem Kilmerem. Jak na 25-latkę, która została aktorką przez przypadek, to całkiem sporo! Protekcja tytanów amerykańskiej mody i pochlebne opinie starszych stażem aktorów to już wiele. Jeśli dodać do tego uroczą osobowość, Kate ma szansę rozwinąć skrzydła. Ciągle podejmuje nowe wyzwania aktorskie (ostatnim filmem z jej udziałem w polskich kinach był „21”). Modę zaś traktuje jak zabawę i trzeba przyznać, że wychodzi jej to na dobre!
P. M. / HOT