To miał być kolejny lot na koncert. Tym razem do ogarniętej wojną Syrii. To właśnie tam, w bazie lotniczej Chór Aleksandrowa, rosyjska duma narodowa miał zagrać dla rosyjskich żołnierzy. Dwie minuty po starcie z lotniska Soczi-Adler, samolot TU-154 spadł do Morza Czarnego. Z 84 pasażerami i 8 członkami załogi na pokładzie. Świat natychmiast obiegła wiadomość, że na pokładzie było m.in. 64 solistów rosyjskiego chóru, Jelizawieta Glinka, szefowa organizacji Sprawiedliwa Pomoc oraz dziewięciu rosyjskich dziennikarzy. Po katastrofie nad Morzem Czarnym, wnuk założyciela Chóru, Jewgienij Aleksandrow w wywiadzie dla rosyjskiego portalu wyraził ogromny żal przyznając, że zginęli najlepsi członkowie zespołu.
Koniec dramatu porwanych pasażerów!
M.in. para narzeczonych 22-letnia Ralina Gilmanova i Michaił oraz Alexander Shutko z żoną Ekateriną. Osierocili 3-letniego synka. Na pokład nie weszło tylko trzech solistów chóru. W tym Vadim Ananyev, który w ostatniej chwili zrezygnował z wyjazdu do Syrii z powodu przyjścia na świat swojego trzeciego dziecka.
Przyczyny katastrofy nie są jeszcze znane, ale od początku pod uwagę brane były różne hipotezy. Od błędu pilota, niesprawności maszyny, ptaki, które mogły wpaść do silników samolotu jak również zamach. Tę ostatnią wersję bada Federalna Służba Bezpieczeństwa. Przesłuchiwani są wszyscy, którzy w ostatnich godzinach przed startem mieli dostęp do maszyny zarówno na lotnisku wojskowym Czkałowski w Moskwie, jak również na lotnisku w Soczi, gdzie samolot miał międzylądowanie żeby uzupełnić paliwo. Z najnowszych doniesień wynika, że uszkodzenia ogona maszyny świadczą o tym, że pilot próbował wodować. Wstępne zapisy czarnych skrzynek wyłowionych z Morza Czarnego świadczą o tym, że piloci mieli świadomość awarii i tego, że spadają. "Dowódco, spadamy!" - to jedne z ostatnich słów, zarejestrowane na czarnej skrzynce. Eksperci mieli spore problemy z odczytaniem zapisów z uwagi na zakłócenia dźwięku. Wiele wskazuje jednak na awarię klap, które prawdopodobnie uniemożliwiły sterowanie samolotem.
„To oczywiście mógł być błąd pilota czy usterka techniczna, ale samolot ot tak nie spada. Tu-154 ma trzy silniki, jest bardzo niezawodny. To mi przypomina zamach na samolot z Szarm el-Szejk - powiedział rosyjskiemu radiu Kommiersant major sił powietrznych i pilot instruktor Andriej Krasnopierow. Poza tym samolotem sterował kapitan z bardzo dużym doświadczeniem i wylatanymi ponad 3 tysiącami godzin. Na miejscu wciąż pracuje 192 najlepszych rosyjskich płetwonurków. Prezydent, Władimir Putin zlecił utworzenie komisji śledczej mającej zbadać przyczyny katastrofy. I chociaż część rosyjskich władz wyklucza już wersję zamachu, to szczątki maszyny rozrzucone są na dużej powierzchni, co mogłoby wskazywać na eksplozję na pokładzie. Na tę chwilę z wody wydobyto 15 ciał i 230 szczątków ofiar.
Gdyby nie on, w Berlinie doszłoby do katastrofy.
Grali dla wszystkich
Przez całe lata uchodził za najsłynniejszy i najstarszy na świecie chór męski. Działa niemalże nieprzerwanie od 1928 roku został założony przez rosyjskiego kompozytora i dyrygenta, Aleksandra Wasiljewicza Aleksandrowa, autora m.in. hymnu Związku Radzieckiego. Wtedy jeszcze działał jako Zespół Krasnoarmiejskiej Pieśni Centralnego Domu Armii Czerwonej im. Michaiła Frunzego i liczył zaledwie 12 artystów. Po śmierci Aleksandra Aleksandrowa, chórem zaczął kierować syn, Borys. To właśnie on przemianował Zespół na Chór Aleksandrowa i sprawił, że grupa znacznie się rozrosła stając się dużym, męskim chórem z własną orkiestrą i grupą taneczną składającą się także z kobiet. Niemal od początku Chór Aleksandrowa wspierał żołnierzy, marynarzy oraz wszystkich tych, którzy pracowali na budowach przyczyniając się do budowy Związku Radzieckiego, a następnie umocnienia Rosji. Z czasem Chór zaczął dawać koncerty za granicą. We Francji, dawnej Czechosłowacji czy w Polsce.
Muzycy Aleksandrowa dawali koncerty w Watykanie, z okazji urodzin papieża Jana Pawła II, jak również podczas obchodów 60. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. Grali z Pink Floyd oraz Leningrad Cowboys. Ich wspólny show Tital Balalaika Show, podczas którego muzycy wspólnie grali takie hity jak „Yellow submarine” czy „California Girls” przeszedł do historii. Gdziekolwiek się pojawiali budzili podziw. Występując w 74 krajach dali w sumie ponad dwa tysiące koncertów.
Samobójcy na torach - relacja maszynisty.