Poprzednie części „Listów do M." odniosły spektakularny sukces finansowy i na stałe weszły już do bożonarodzeniowej klasyki. Udział Macieja Stuhra w trzeciej odsłonie kasowej komedii wydawał się wręcz oczywisty - w końcu aktor grał jedną z najważniejszych ról. Wiadomo jednak, że wśród bohaterów trzeciej części, która wchodzi do kin już 10 listopada, nie będzie Mikołaja Koniecznego, prezentera z Radia Zet. Dlaczego?
„Na dobre i na złe" kończy 18 lat! Zobacz, jak zmienili się aktorzy
Parę dni temu „Super Express" poinformował, że Macieja Stuhra zabrakło w obsadzie, bo nie zgodzili się na to producenci filmu ze względu na jego zaangażowanie w serial „Belfer".
Teraz sam aktor w programie „DKF" Karoliny Korwin-Piotrowskiej wyjaśnił, jakie są przyczyny jego nieobecności w jednej z najbardziej kasowych polskich komedii. I wcale nie chodzi o równoczesną pracę nad serialem.
To zdjęcie Anny Lewandowskiej zaskoczyło wszystkich fanów!
Miałem rozmowę z producentami filmu „Listy do M.". Uważam, że pierwsza część była naprawdę przyzwoita i nie musimy się jej wstydzić. Teraz zamienia się to powoli w serial, z którego się troszkę wymiksowałem, bo brakuje mi tej odwagi. Ileż lat mam jeszcze siedzieć w tym studiu i mówić: "Oto przychodzą święta". Ja mówię: wyrzućmy go. Ja wiem, że są radiowcy po osiemdziesiątce, ale czy musimy o nich kręcić filmy?
Maciej Stuhr zwraca również uwagę, że „brytyjskie komedie romantyczne są nieprawdopodobnie odważne".
Jedna scena z „Love Actually", gdzie jeden z bohaterów posuwa inną bohaterkę, kręcąc film porno, właściwie widzimy ich prawie nago i toczy się między nimi przeuroczy dialog. Takich scen w „Listach do M. 3" nie zobaczymy, ponieważ się boimy, boimy się wszystkiego.