W tym roku grzyby w lasach obrodziły wyjątkowo hojnie. Na poboczach, targowiskach i bazarach można przebierać wśród borowików, prawdziwków, kań oraz... niestety muchomorów sromotnikowych. Ten sezon pokazuje, że niestety w kwestii odróżniania grzybów nie możemy ufać nawet komuś, kto ma się za specjalistę. Ten błąd nie kończy się jednak bólem brzucha czy niestrawnością, a niestety - śmiercią.
Ten problem rozwiązałyby specjalne uprawnienia, bez których zbieranie i sprzedaż grzybów byłyby nie tylko zakazane, ale przede wszystkim surowo karane. Brzmi to jak coś niemożliwego? Okazuje się, że właśnie takie rozwiązanie wprowadzono we Włoszech.
Licencja na grzybobranie
We Włoszech nie wystarczy wykupić odpowiednią licencję. Grzybiarze, którzy swoje zbiory sprzedają na targach, muszą też obowiązkowo przejść szczegółowy kurs mykologiczny. Za sprzedaż grzybów bez odpowiednich uprawnień kary wynoszą nawet kilkaset euro.
W Polsce prawo niestety rozkłada ręce nad samowolką wśród grzybiarzy przy drogach. Chociaż każde grzyby przeznaczone do sprzedaży powinny mieć specjalny atest, który zdobywa się przez pokazanie ich grzyboznawcy lub klasyfikatorowi w sanepidzie, w rzeczywistości mało kto przestrzega tych przepisów - są też niestety wyjątkowo trudne w egzekwowaniu. Chociaż za wprowadzenie w handel grzybów niejadalnych grozi grzywna do 5 tysięcy złotych, mało kto ją dostaje.
Grzybiarze uznają, że ich wiedza jest wystarczająca, by sprzedawać zebrane przez siebie grzyby. Jak się okazuje między innymi po ostatniej sytuacji we Wrześni, kiedy grzybiarz sprzedał czworgu osobom muchomory sromotnikowe zamiast gąsek, niestety nie do końca tak wygląda rzeczywistość.
Źródło: money.pl
To też może cię zainteresować:
Kolejne osoby zmarły po zjedzeniu grzybów. „Selekcja naturalna. Nie odróżniają kani od muchomora, a pchają się do lasu”
Wybierasz się na grzyby? Te 5 zasad może uchronić cię przed śmiercią
Grzyb o osobliwym wyglądzie i zapachu(!) jest coraz częściej widywany w polskich lasach. Gdzie można go znaleźć?