Przedstawiamy nowy cykl felietonów... w formie listów. Dwie autorki poczytnych książek - Paulina Płatkowska i Agnieszka Jeż - wymieniają ze sobą listy - o życiu, rodzinie, miłości, o wszystkim, co dla polskich kobiet, matek, żon, singielek, szczęśliwych i tych szczęścia szukających jest ważne. A my je publikujemy na Polki.pl.
Droga P.!
Spotkałam dziś dawnego kolegę. W licealnych czasach – nawet przyjaciela. „Opowiadaj, co słychać!”. Mina od razu pokazała, że słychać niedobre rzeczy. „Rozwodzę się”.
Opowiadałam Ci kiedyś o nim, może pamiętasz. Cudowna para. Poznali się tuż po studiach, zakochali w sobie niewyobrażalnie i pobrali. Piękni i mądrzy oni, piękne i mądre ich dzieci. On pracował na etacie, ona – artystka – spełniała się w swej pasji. Bardzo udanie łączyli życie zawodowe z prywatnym. Przyznam Ci się – trochę im zazdrościłam. Zwłaszcza że wtedy w moim życiu prywatnym działo się źle… A teraz – taka nowina.
Zawsze brakuje ci do pierwszego? Co robić, by miesiąc się spinał?
„Jestem socjologiem – mówi on. „Próbuję zrozumieć, dlaczego nas to spotkało. Patrzę wstecz, szukam momentu, w którym zaczęło się między nami psuć, i nie mogę go znaleźć. Sięgam do danych statystycznych i mam wrażenie, że wręcz byliśmy na ten rozwód skazani”.
A wiesz, co mówią dane? W mieście 44 procent małżeństw kończy się rozwodem. Na wsi – o połowę mniej (aż korci, by porzucić Warszawę). Dalej: najczęściej rozwodzą się pary, które przeżyły ze sobą od 5 do 9 lat. I te, które wchodziły w związek w młodym wieku – 20–24 lata. Powód – niezgodność charakterów. Tak zwane twarde przyczyny rozwodu (zdrada, alkoholizm, brak porozumienia co do finansów) są w odwrocie. I wreszcie – 2/3 pozwów o rozwód składają kobiety.
Socjolodzy tłumaczą to tak: kobiety stały się niezależne finansowo, a rozwód jest już społecznie akceptowany. Kiedy okazuje się że on/ona nie spełnił/ła pokładanych w nim/niej oczekiwań, para się rozstaje i szuka kolejnej osoby. Teraz już z pewnością „na dobre i na złe, do końca życia”.
Tego lata możesz nie zjeść polskich owoców, bo... nie będzie cię na nie stać.
Wierzę, ba – wiem, że bywa tak, iż ludzie rzeczywiście koszmarnie się nie dobrali. Różni ich wszystko, a na niedługą chwilę połączyła gorąca namiętność. Albo mieli przeciętnie udany związek – bez fajerwerków, ale i bez dramatów – aż tu nagle poznali kogoś, z kim rzeczywiście tworzą fantastyczną parę. Daję ludziom prawo do pomyłki – jednej pomyłki. A co z tymi, którzy mylą się po wielokroć?
„W świecie dwóch zakochanych bez pamięci bratnich dusz nie ma miejsca na różnice zdań ani omylność. Aby stworzyć przestrzeń dla błędów – a lepiej to zrobić, bo przecież nie sposób ich uniknąć – potrzebujemy pojemniejszego modelu miłości, w którym miłość nie opiera się na dzieleniu wspólnego świata z drugą osobą, jakbyśmy byli dwiema częściami tej samej opowieści, lecz na dzieleniu tej samej opowieści”. To cytat z Kathryn Schulz i jej książki o znamiennym tytule „Być w błędzie”.
A co by powiedziała moja mądra przyjaciółka?
Całuję,
Agnieszka
Moja A.!
Odkąd pamiętam, na potęgę drażni mnie wygodnictwo. Wszystkie te cywilizacyjne ułatwienia i skróty, które rugują w nas myślenie i refleksję. Samoparkujące auta, bramy na piloty, telefony pamiętające numery, komputery pamiętające hasła, autobusy podpowiadające, gdzie jedziesz, GPS-y kierujące, jak masz jechać, gdy prowadzisz niby ty. Kuszące oferty „jak mieć i się nie narobić”. „Załatwisz to jednym kliknięciem / jednym podpisem / jedną wizytą w urzędzie”.
W efekcie brak nam cierpliwości do wszystkiego. Do postania chwilę w kolejce. Do przeczytania grubej książki. Wreszcie – bo do tego zmierzam – do drugiej osoby.
Otóż – co wiedzą wszyscy właśnie łączący się w pary – dobrze ma być od razu (echo jednego kliknięcia…), bez pracy nad związkiem i procesu. Jego opis na portalu randkowym ma być od razu kompatybilny z jej. Mają do siebie pasować, raz na zawsze; błędy i rozczarowania wykluczone (co robimy ze sprzętem, gdy zaczyna szwankować? Przecież nie naprawiamy…).
Co więcej, dobrze ma być w każdej dziedzinie – partnerstwa, rodzicielstwa, seksu, dzielenia pasji, wyglądu, legendarnej zgodności charakterów. Bo inaczej – jaką niedoskonały partner wystawia opinię o mnie? Że poprzestaję na małym, jestem nieambitna, może sama mam jakieś felery, skoro on ma, a ja wciąż jestem z nim?
„Nie kochamy się już, czy tylko mamy kryzys?”
Presja szczęścia rozumianego jako realizacja pewnego planu jest ogromna, a ludzie w tej materii zrobili się niezwykle ambitni. Luksusowym związkiem można się chwalić w towarzystwie nie gorzej niż luksusowym domem, samochodem czy wakacjami.
Niestety są to ambicje niepodszyte życiową mądrością i rozwagą. Daliśmy sobie wmówić, że życie jest krótkie, więc trzeba w nim podejmować decyzje i działać, jak w grze, reklamie, filmie akcji, nie tracąc czasu na namysł. Jak ci coś nie pasuje – to zmieniasz. Pracę, męża, niewygodne buty.
Tymczasem zbyt proste drogi powinny zawsze budzić podejrzliwość. Nie zdobywa się góry asfaltówką. Nie przebiega się maratonu bez zadyszki. Nie dostaje się idealnego partnera, bo – uderzmy się w pierś! – sami mamy różne niedoróbki.
Co więc robić, redakcjo, jak żyć? Jak wiesz, cała jestem passé, podpowiedzieć zatem mogę jedynie parę niemodnych postaw: ciut pokory, refleksję i czytanie starożytnych filozofii.
Gdybyż tak sobie jeden powód z drugą powódką przed złożeniem pozwu zaszyli się gdzieś bez presji czasu i poczytali Senekę! O życiu szczęśliwym. Albo - O pokoju ducha. Albo - O krótkości życia – a potem oddali się refleksji – ich życie mogłoby być lepsze. Spokojniejsze. Rozumniejsze. I mniej samotne.
Całuję także – i gratuluję Ci niebycia raptusem.
Paulina
Polecamy najnowszą książkę Pauliny Płatkowskiej i Agnieszki Jeż „Szczęściary” (w niej także wymieniają maile) - już do kupienia w Empiku. Oraz zapraszamy na funpage pisarek!
Poznaj innych naszych autorów - polecamy komentarze na Polki.pl.