"Jestem gospodynią domową i manikiurzystką - przyjmuję w domu" - List do redakcji

Manicure hybrydowy w domu fot. arch.prywatne/Fotolia/ kolaż polki.pl
"Mam nadzieję, że kiedyś ukaże się artykuł pochlebny o jakiejś wizycie domowej, aczkolwiek z doświadczenia wiem, że zadowolony klient pochwali się 5 innym, a niezadowolony - 55 innym" - pisze nasza czytelniczka.
Listy od Czytelniczek / 27.01.2017 14:05
Manicure hybrydowy w domu fot. arch.prywatne/Fotolia/ kolaż polki.pl

Kiedy opublikowałyśmy prawdziwą historię z wizyty u domorosłej manikiurzystki na manicure hybrydowym, liczyłyśmy się z konsekwencjami i różnorakim odbiorem. Wiele z was zaczęło dzielić się swoimi doświadczeniami - czy to w komentarzach, czy w listach. Jedna z czytelniczek wysłała do nas maila ze swoją historią z innej strony - jest gospodynią domową i dorabia jako manikiurzystka, ale nie chce być kojarzona z chałturą i naciągactwem. Początkowo nie chciała, byśmy publikowały jej wiadomość, jednak my nie mogłyśmy pozwolić na to, by prawdziwa historia ujrzała światło dzienne.

"Jeansy kupuję, jak stare mi się porwą na tyłku. Do fryzjera chodzę raz w roku, bo sama sobie podcinam włosy." [LIST DO REDAKCJI]

Pani Monika nadesłała nam list oraz zdjęcia swoich prac, które nie ustępują tym, prezentowanym na stronach promowanych salonów kosmetycznych. Oto jej opinia - cenna i ważna. Przeczytajcie do końca!

Witajcie,

Raz na jakiś czas zdarza mi się czytać różne artykuły zamieszczane w sieci, najczęściej te które dotyczą mojego zawodu tj. kosmetyczka. Od wielu lat się tym interesuje, uzyskałam tytuł technika usług kosmetycznych, jestem na trzecim roku studiów I stopnia na kierunku kosmetologia i 2 lata pracowałam w zawodzie, więc myślę że jakieś pojęcie w temacie stylizacji paznokci mam. Życie potoczyło mi się tak, że jestem gospodynią domową, ale jeżeli któraś z moich klientek potrzebuje to zapraszam ją do domu lub ja jadę do niej.

Jeśli chodzi o higienę, oczywiście dbam o nią na tyle, na ile mogę. Wiadome jest, że autoklawu nie mam, ale nie robię manicure czy pedicure wszystkim klientom narzędziami bez dezynfekcji (używam lisoforminy i aerodesin 2000). Również dezynfekuję swoje ręce przed przystąpieniem do zabiegu, a także pęsetę po regulacji brwi. Włos się jeży na głowie, gdy czytam opinie na temat manicure wykonywanym nie w salonie, a w domu usługodawczyń. Wiem jednak, że i renomowane wielkie salony potrafią zrobić i krzywdę, więc nie ma reguły.

Kobiety wychodzą z założenia, że skoro kosmetyczka nie pracuje w salonie to na pewno nie ma żadnego wykształcenia w tym kierunku.

Używam produktów dobrych marek - gdyby nie odrost, to mogłabym nosić i trzy tygodnie. Jadąc na urlop nawet nie muszę się zastanawiać czy moje paznokcie wytrwają dwa tygodnie poza domem bo wiem że bez najmniejszego problemu. Dlatego czytając artykuły o tym, jakie to kosmetyczki przyjmujące w domu są złe, nie znają się na niczym i nawet nie myślą o czymś takim jak HIV czy wirus żółtaczki typu C czuję się szufladkowana razem z tymi wszystkimi paniami, które twierdzą że hybryda się trzyma góra 10 dni.

fot. archiwum prywatne

W salonie nie musi być wcale lepiej

Z założenia, hybryda ma być tak trwała jak paznokcie żelowe, ale nie niszczyć tak jak one płytki paznokcia. W związku z tym lakier hybrydowy zdejmuje się acetonem kosmetycznym, który ma ze swojego składu usunięte składniki szkodliwe dla zdrowia lub tzw. removerem, czyli acetonem kosmetycznym wzbogaconym o lanolinę syntetyczną, która nawilża skórę i wały około paznokciowe. W niektórych preparatach można też spotkać witaminy. Niestety, jak przy wszystkich zabiegach kosmetycznych, można spotkać się z uproszczonymi formami zdejmowania hybrydy takimi jak piłowanie pilnikiem, zdejmowanie frezarką lub (i tu petarda) zdejmowanie hybrydy acetonem technicznym (dostępnym w każdym markecie budowlanym po 7-8 zł za butelkę litrową). Myślę, że warto uświadomić czytelniczki, z czym mogą się spotkać nie tylko u pseudokosmetyczek, ale również w salonach kosmetycznych.

Mówię to, bo kobiety wychodzą z założenia, że skoro kosmetyczka nie pracuje w salonie, to na pewno nie ma żadnego wykształcenia w tym kierunku. Owszem, wiem, że takie panie też są. Te tzw. samouki z lampami UV kupionymi w supermarkecie lub na aukcji allegro. Ale umawiając się na wizytę wystarczy zadać kilka prostych pytań, na które wykwalifikowana kosmetyczka odpowie bez problemu i zająknięcia.

Mam nadzieję, że kiedyś ukaże się artykuł pochlebny o jakiejś wizycie domowej, aczkolwiek z doświadczenia wiem że zadowolony klient pochwali się 5 innym, a niezadowolony - 55 innym.

Pozdrawiam
Monika

"Wyglądały obrzydliwie, a pani nie chciała się przyznać do błędu". Hybrydowych traum ciąg dalszy [LIST DO REDAKCJI]

Dzielcie się z nami Waszymi historiami, opiniami, przemyśleniami. Piszcie na adres: waszehistorie@polki.pl Za każdy opublikowany na Polki.pl list autorka otrzymuje miły podarunek.

Redakcja poleca

REKLAMA