Najlepsza recepta - historia Sylwii

Najlepsza recepta - historia Sylwii
Nie lubimy odmawiać sobie jedzenia. Sylwia odkryła tę zasadę, walcząc z kilogramami. Dzięki temu schudła i zahartowała swoją osobowość.
/ 28.10.2009 15:07
Najlepsza recepta - historia Sylwii

Sylwia Starzyńska, pedagog, wątpi w diety cud i porady fachowców. Jako jedyną skuteczną metodę w walce z nadwagą wyznaje zasadę silnej woli. – Sama wiem, że nie powinnam jeść makaronów i tłustych potraw, nikt nie musi mi o tym mówić – stwierdza. – Najgorszym i trudnym do zwalczenia nawykiem jest podjadanie i jedzenie w nocy, o późnych godzinach. Wiem, że powinnam zawsze, przez całe życie, uważać na to, co jem – mówi Sylwia.

Chudnę, bo chcę

Zasadniczym powodem podjęcia decyzji o schudnięciu była potrzeba samoakceptacji. – Robiłam to dla siebie – opowiada Sylwia. – Zależało mi na ładnym wyglądzie. Postanowienie nie wynikało z kompleksów, niskiej samooceny czy zazdrości, choć wszystkie moje koleżanki są szczupłe – mówi. Radzi, aby nie robić tego dla innych, ale dla siebie, w zgodzie z własnymi poglądami. Zasada była prosta – mniej jeść, wtedy się schudnie. – Chudłam, bo chciałam – oznajmia Sylwia.

1000 kalorii

Należało się zmieścić w 1000 kalorii, niezależnie od spożywanych produktów. Początkowo zmiany polegały na ważeniu produktów, po pewnym czasie Sylwia pamiętała ich skład i proporcje. Zaczęła jeść posiłki niewielkie i nie miała potrzeby „podjadania” między posiłkami. To sprawiło, że trudno było w ogóle odczuć obecność diety. Sylwia mogła jeść wszystko, ale racjonalniej i w mniejszych ilościach. Największym jej osiągnięciem jest utrata 8 kg w ciągu 3-4 miesięcy. Najistotniejsze w walce z kilogramami okazało się psychiczne podejście i własne chęci.

Od czasu do czasu coś miłego

Częste wizyty w restauracjach i barach, okazje do świętowania wpłynęły demotywująco na chęć odchudzania. Imieniny, urodziny czy rocznice łatwo kusiły bogactwem serwowanych smakowitości.

– Oczywiście, że łamałam prawo 1000 kalorii – stwierdza Sylwia. – Pozwalałam sobie na małą przyjemność w postaci ciastka czy zapiekanki i chciałam więcej. Z czasem coraz trudniej było się powstrzymać przed smacznymi, choć zbyt kalorycznymi, przekąskami – dodaje. Takie sytuacje były przeszkodą, ale także pozwalały ćwiczyć charakter. Nauka odmawiania sobie mogła nauczyć konsekwencji.

„MŻ” – najlepsza recepta

Według Sylwii, nie istnieje żaden idealny przepis. Potrzebna jest tylko własna silna wola.

– Po prostu przysłowiowe MŻ – "mniej żreć". Sprawdza się to u mnie w stu procentach – twierdzi. – Jak mniej jem, a ostatni posiłek zjadam przed 18, to chudnę. Rada jest prosta – mniej na talerzu, upór i konsekwencja. Tylko to może zapewnić skuteczność diety.

Redakcja poleca

REKLAMA