- Zbliżający się sezon wielkich obniżek cen w sklepach odzieżowych stał się wystarczającą motywacją, aby zdecydować się na podjęcie wyzwania – stwierdza Iza. – Wejść do wybranego sklepu i odnaleźć upragnioną bluzkę w rozmiarze M... Do tego wizja nie zmieszczenia się w kolejną parę ostatnio kupionych spodni zaczęła przyprawiać mnie o zawrót głowy.
Plan
Plan był prosty i dobrze przemyślany, poprzedzony dodatkowo konsultacją medyczną. Stosując dietę 1000 kalorii, Iza wykluczyła z jadłospisu chleb, makaron, ryż, wieprzowinę – jak sama mówi, „same dobre rzeczy”. Dodatkowym problemem było pozbycie się nawyku podjadania między głównymi posiłkami i porzucenie największej rozkoszy: słodyczy.
Do tej pory jadła jedynie dwa razy w ciągu dnia, posiłki były spore, tak objętościowo jak i kalorycznie. Waga rosła, a głód pozostawał niezaspokojony. Wymagało to kompletnej zmiany, choćby dla lepszego samopoczucia. Przechodząc na dietę spożywała pięć małych posiłków o ustalonej godzinie zamiast jeść dwa razy w nieregularnych porach. Cel? Dobicie do odpowiedniej wagi, czyli 20 kilo mniej.
Dążenie do celu
Trzymając się wyznaczonych zasad, traciła kolejne kilogramy, a sylwetka zaczęła nabierać atrakcyjniejszych kształtów. Przez pierwsze parę miesięcy faktycznie przestrzegała ustalonych zasad, ale uparcie dążyła bardziej do wypracowania konsekwencji w działaniu niż smuklejszej sylwetki. Dieta, która miała trwać pięć miesięcy, stanowiła jednak pewne wyzwanie, zwłaszcza, że zbliżały się wakacje i związane z tym chwilowe przyjemności, np. lody i gofry, kuszące swym zapachem. Zaczęło się od niewinnych przekąsek, które przeradzały się w coraz to poważniejsze przewinienia. Iza oddała się wakacyjnej beztrosce, a metalowy spodek w łazience, służący do ważenia, został wsunięty pod wannę, by nie przerażać swym widokiem.
Akceptacja siebie
Zawsze promienna i uśmiechnięta Iza była lubiana, niezależnie od wyników pomiarów w gabinecie lekarskim. Jednak zasadniczym aspektem dobrego samopoczucia jest samozadowolenie. Nie czuła się dobrze sama ze sobą i nie chciała już kolejnych przygód z przerzucaniem ciuchów w poszukiwaniu kreacji na wieczorne wyjście, odpowiedniej do nastroju i sylwetki. Próba podjęta po wakacjach przyniosła pożądany efekt, przynajmniej częściowo, a samodyscyplina stała się warunkiem podstawowym i niezbędnym.
Zaczęła od dokładnego rozpisania diety i wykształcenia odpowiedniego nastawienia, towarzyszącego jedzeniu. Motywacją były stracone, mimo ulegania wakacyjnym pokusom, kilogramy i chęć dobrnięcia do założonego celu. W efekcie sukces i cel pośredni („12 kilo mniej”) został osiągnięty. Jako najważniejszy efekt diety Iza wyróżnia brak ciągłego uczucia głodu, jaki do tej pory nie opuszczał jej nawet na chwilę.
- Teraz nie czuję głodu. Jem mało, ale często, no i zdrowo. – mówi. Polubiła warzywa, chude mięso, a słodycze chętnie zamienia na owocowy przysmak, który dostarcza jej również niezbędnych witamin. Nie tylko ona zauważa różnicę w swoim wyglądzie, ale i ludzie dookoła, znajomi. Zmiany mają także swoje konsekwencje w samopoczuciu – zawsze uśmiechnięta i serdeczna cieszy się swoim odbiciem w lustrze.
Pod okiem specjalisty
Iza zaznacza, że cała jej dieta odbywała się pod okiem lekarza specjalisty, którego zaleceń starała się uważnie słuchać i systematycznie wykonywała pomiary, niezbędne przy kontroli wagi i kondycji organizmu. Dzięki widocznym efektom i utracie 12 kilogramów, zamierza kontynuować zabieg odchudzania, by stracić wymarzone 20 kg, mimo że minusem stosowania diety jest odmawianie sobie wielu przyjemności smakowych. Nie zmienia to faktu, że wyrzeczenia te wzmocniły Izę w jej postanowieniach.
- Zdecydowanie chcę jeszcze schudnąć – mówi. Po diecie czułam się świetnie i widziałam jej efekty. Pamiętam jednak, jak ważne jest zachowanie rozsądku i umiaru, zarówno w jedzeniu, jak i w jego ograniczaniu. Odchudzajcie się dla siebie! Z głową, pod specjalistyczną kontrolą.