Tester wierności, czyli na tropie zdrady

Jeśli podejrzewasz, że twój partner cię zdradza, możesz wynająć osobę, która – za odpowiednie wynagrodzenie – sprawdzi jego wierność. Jak działa tester wierności i czy jego metody są etyczne? Ile kosztuje wynajęcie testera i czy warto korzystać z jego usług?
Marta Słupska / 21.10.2013 09:42

Podejrzewam, więc sprawdzam

Kasia jest z Markiem od dwóch lat. Do tej pory ich związek układał się pomyślnie, ale od kilku tygodni Marek późno wraca do domu, tłumacząc, że musi zostawać dłużej w pracy, często wyłącza telefon i wydaje się mniej angażować w relacje z Kasią. Dziewczyna postanawia więc poszukać pomocy w internecie i przez przypadek natrafia na ogłoszenie tzw. testera wierności – pięknej kobiety, która za pieniądze spróbuje uwieść jej chłopaka, by sprawdzić, czy jest on podatny na romanse.

Tomek kocha Magdę, planuje się jej oświadczyć. Zanim to jednak zrobi, chce sprawdzić, czy Magda byłaby skłonna do zdrady. Kontaktuje się więc z kolegą, którego znajomy jest testerem wierności. Przystojny Krzysiek – niby przypadkiem – pozna Magdę i postara się ją sobą zauroczyć.

Z usług testera wierności korzysta coraz więcej osób – takich, którzy chcą sprawdzić swoich partnerów i upewnić się, że pozostają im wierni, lub udowodnić, że zdradę mają we krwi.

Kto, gdzie i za ile?

Testerem wierności może być zarówno mężczyzna, jak i kobieta. Na ogół jest to osoba młoda, atrakcyjna i zadbana – wszak celem jej działania jest uwodzenie.

Anonse testera wierności można znaleźć w internecie – czasem są to ogłoszenia osób prywatnych, czasem agencji, które zrzeszają kilku lub kilkunastu testerów. W agencjach testerzy podpisują klauzulę tajności.

Koszt wynajęcia testera to kilka tysięcy złotych.

 Podstawą współpracy z testerem jest omówienie planu działania i ustalenie reguł postępowania. Klient powinien opisać swojego partnera, pokazać, jak wygląda i gdzie można go spotkać. Zadaniem testera jest sprowokować „ofiarę” i poprzez doprowadzenie do określonej sytuacji sprawdzić, czy jest on/ona skłonny/-a dopuścić się zdrady.

Czym w tym przypadku jest zdrada? To zależy od ustalanych na początku zlecenia założeń – za zdradę można przyjąć pocałunek, zawiązanie bliższej relacji czy flirtowanie, ale nigdy seks (profesjonalni testerzy wierności nigdy nie idą do łóżka z osobami, które mają za zadanie sprawdzić).

Testerzy używają w swojej pracy rozmaitych urządzeń – GPS-ów, podsłuchów i maleńkich kamer – by zdobyć dowód zdrady i móc przekazać go zainteresowanej osobie. To sprawia, że ich praca wygląda czasem jak praca detektywa.

Osoba, która wynajmuje testera, jest na bieżąco informowana o postępach w jego pracy. Może też w każdej chwili przerwać akcję, jeśli uzna, że dalsze testowanie jest dla niego lub niej zbyt trudne – np. z powodów emocjonalnych.

Zobacz też: Czy na miłość partnera trzeba zasłużyć?

Czy to etyczne?

Czy zatrudnienie obcej osoby do prowokowania partnera do zdrady jest moralne? Na to pytanie musimy odpowiedzieć sobie sami.

Jeśli podejrzewamy ukochanego lub ukochaną o to, że nie jest wobec nas fair, być może warto rozwiązać sprawę na własną rękę i mieć pewność, że zrobiliśmy wszystko, by uratować związek, na którym nam zależy. W przypadku niepodważalnych dowodów lub zbyt wielu wątpliwości czasem lepiej jest od razu zakończyć relację w myśl zasady, że „jak raz zdradził/-a, zrobi to ponownie”. Każda sytuacja powinna być jednak rozpatrywana jednostkowo.

Weźmy pod uwagę, że tester wierności prowokuje pewne zdarzenia, które bez jego udziału prawdopodobnie pewnie nigdy nie miałyby miejsca. Tester jest też często osobą przeszkoloną, znającą różne sztuczki, nieraz psychologiczne, które mogą ułatwiać poderwanie „ofiary”.

Na koniec przyjmijmy jeszcze jeden scenariusz: co jeśli testerowi nie uda się zauroczyć sobą naszego partnera? Czy będziemy w stanie przyznać się ukochanemu do tego, że wątpiliśmy w jego szczerość i dobre zamiary do tego stopnia, że zatrudniliśmy obcą osobę, by starała się go poderwać?

Zobacz też: Kobieta jak taran, mężczyzna jak porcelana

Redakcja poleca

REKLAMA