Czy na miłość partnera trzeba zasłużyć?

W związku, w którym jedna strona jest mniej zaangażowana, pojawia się dysproporcja. Ta dysproporcja rośnie z roku na rok. W końcu związek albo się rozpada, albo rozwija się relacja zależna, w której jedno z małżonków codziennie próbuje zasłużyć na miłość drugiego.
/ 14.06.2013 10:32

Szczęśliwy związek to taki, w którym mąż i żona kochają po równo

Uwaga: na miłość się nie zasługuje. Miłość jest bezwarunkowa!

Strona, która pragnie zasłużyć na miłość, rezygnuje ze swoich potrzeb, całkowicie koncentrując się na zaspokojeniu potrzeb partnera. Wierzy, że jej potrzeby zostaną zaspokojone, kiedy w końcu uda jej się zasłużyć na miłość. Każdego dnia wkłada dużo pracy, aby zadowolić partnera, ale wbrew oczekiwaniom jej starania z każdym dniem są coraz mniej zauważane, a ona czuje się coraz bardziej samotna. I co wtedy robi? Dokłada jeszcze większych starań, aby na tę miłość zasłużyć. w rezultacie nierzadko zostaje porzucona.

To niestety częsty scenariusz. Choć na pozór wydaje się pozbawiony logiki, ma bardzo jasną przyczynę i skutek.

Jeśli ja siebie nie szanuję, inni też nie będą mnie szanować

Chodzi o równowagę. Jeśli uważam, że mój partner jest generalnie mądrzejszy, sprawniejszy, ładniejszy i ogólnie lepszy, to automatycznie stawiam siebie na niższej pozycji.  A skoro jestem gorsza/gorszy to znaczy, że mój partner może znaleźć sobie kogoś lepszego, kto dorównuje mu pod względem atrakcyjności. Dlatego staram się wynagrodzić partnerowi moje, zwykle nieistniejące, braki.

Będąc przekonanym o swojej niższej pozycji nie mam odwagi stawiać partnerowi wymagań. Czasem cichutko coś zasugeruję, ale widząc jego niezadowolenie, szybko wycofuję się ze swoich oczekiwań. Tą drogą przekazuję partnerowi informację, że może robić, co chce, byle ze mną był.

W ten sposób partner ma podane wszystko na tacy, nie musi o nic zabiegać. A jak wiemy, to, co otrzymujemy bez wysiłku, nie stanowi dla nas wartości.

Współmałżonek to luksus, o który trzeba dbać

Czym są dobra luksusowe? Dobra luksusowe często nazywamy ekskluzywnymi, dlatego, że tylko niewielka grupa osób może się nimi cieszyć. Dzieje się tak dlatego, że luksus kosztuje dużo wysiłku (pracy,czasu, pieniędzy, wyrzeczeń itp). Jeśli stajemy się unikalnymi posiadaczami czegoś, co uważamy za luksusowe, zwykle bardzo o to dbamy i doceniamy, bo wiemy, że strata tego dobra byłaby dla nas bolesna. Natomiast kiedy posiadamy coś, co zdobyliśmy bez wysiłku i na wyciągnięcie ręki mamy wiele podobnych rzeczy, to nie chce nam się o to dbać.

Jeśli taki na przykład samochód marki Lexus kosztowałby tyle, co fiat, to mało kto by go docenił. Bo prawie każdy mógłby sobie na niego pozwolić i stałby się zbyt pospolity.

Tak samo jest w związku. Jeśli wiemy, że nie musimy się starać, a wszystko, czego potrzebujemy, mamy podane na tacy, to przestajemy to doceniać. Czasem wręcz zaczynamy uznawać, że to wszystko nam się po prostu należy i nie widzimy niczego szczególnego w staraniach partnera. Co gorsza, partner przestaje być dla nas atrakcyjny. Wydaje nam się jakiś taki nijaki, bez charakteru, nudny. Właśnie dlatego, że nie wymaga od nas praktycznie niczego. Żadnego poświęcenia, żadnego wyrzeczenia, żadnego starania. Jest na skinięcie palcem, czym zaczyna w pewnym momencie wzbudzać naszą irytację.

Partner nie zaspokaja moich potrzeb

W terapii małżeńskiej często pada zarzut: „partner nie zaspokaja moich potrzeb”. Wtedy pytam: ” A jakie są Pani/Pana potrzeby?”. Zapada cisza. No i jak ten biedny współmałżonek ma zaspokoić nasze potrzeby, skoro sami ich nie znamy i sami nie wiemy jak je zaspokoić?

Problem polega na tym, że oczekujemy od współmałżonka, że on odmieni nasze życie. Po części tak, ale istnieje małe prawdopodobieństwo, że domyśli się, czego potrzebujemy. Bardziej prawdopodobne jest to, że zacznie nas uszczęśliwiać na swój sposób, co zwykle odnosi odwrotny skutek. Często jest też tak, że jeśli nie komunikujemy swoich potrzeb lub nie potrafimy o nie zawalczyć, to współmałżonek dochodzi do wniosku, że my niczego nie potrzebujemy, więc on nie widzi potrzeby jakiegokolwiek działania.

Zobacz też: Kobieta i mężczyzna – jak bardzo się różnimy?

Niewypowiedziane zasady funkcjonują przez lata

Tak sytuacja wygląda na początku małżeństwa. Ale z upływem czasu zaczyna się tworzyć status quo. Niepisane zasady stają się częścią życia codziennego i z każdym rokiem coraz trudniej jest je zmodyfikować. Nie dziwi mnie więc, że pary, które przychodzą do mnie na terapię par, często narzekają, że drugiej stronie przestało zależeć. I rzeczywiście, tak to może z zewnątrz wyglądać.

Ale jeśli przez długi czas partner nie musiał robić nic, a dostawał w zamian wszystko, to nic dziwnego, że teraz zaczyna się buntować, że nagle czegoś od niego wymagamy. On czuje się po prostu oszukany. Przez lata funkcjonował w pewnym układzie i nagle druga strona żąda zmiany zasad. Wstrząs!

Takie sytuacje dowodzą tylko tego, że oczekiwanie, że druga strona domyśli się, czego potrzebujemy i dodatkowo domyśli się w jaki sposób nasze potrzeby zaspokoić, jest mało realne i jest prostą drogą do cierpienia.

Jeśli chcemy, aby nasze potrzeby zostały zaspokojone, to w pierwszej kolejności sami musimy dać sobie do nich prawo

Jeśli sam o siebie nie dbam, to daję współmałżonkowi do zrozumienia, że tak mi jest dobrze i niczego więcej nie potrzebuję.

Problem dotyczy głównie kobiet i matek. Zwykle narzekają, że nie mają dla siebie czasu. Ale w większości przypadków prawda jest taka, że one same rezygnują z czasu dla siebie, bo zawsze jest coś ważniejszego do zrobienia lub ktoś ważniejszy do zaopiekowania. Tak, zgadzam się. Dzieci są ważne, mąż jest ważny, ale zazwyczaj zostaje zatracona równowaga. Wszyscy są ważni poza żoną i mamą. Tylko że tak dzieje się w dużej mierze na jej własne życzenie.

Drogie Panie, przyjrzyjcie się sobie z pełną uczciwością. Czy naprawdę świat się zawali, jeśli dziecko  raz na jakiś czas pójdzie do szkoły w lekko przybrudzonej czy pomiętej bluzce, a przygotowaniem kolacji zajmie się mąż? W ten sposób wygospodarujecie pół godziny na aromatyczną kąpiel czy ulubioną lekturę. W ten sposób pokażecie reszcie rodziny, że jesteście warte tej choćby półgodzinnej przerwy. W ten sposób uczycie swoje dzieci szacunku do siebie samej i do nich samych. Pokazujecie im, że trzeba kochać siebie samego, bo inaczej nie można być szczęśliwym. W ten sposób pokazujecie mężowi, że jesteście wartościowe, bo same wierzycie w swoją wartość. W ten sposób zapisujecie nowe zasady w małżeńskiej umowie. Żebym była szczęśliwa i uśmiechnięta, potrzebuję czasu dla siebie, a Ty w tym czasie proszę zajmij się dziećmi.

Wierzcie lub nie, ale to jest najprostsza metoda do podniesienia poczucia własnej wartości w oczach swoich i partnera. A poczucie własnej wartości i szacunek dla siebie samego to podstawa zdrowej relacji z drugą osobą.

Zobacz też:Psychoterapia – czy to dla mnie?

Redakcja poleca

REKLAMA