„Mama zawsze bardziej kochała moją młodszą siostrę. Byłam córką gorszego sortu, a Gośka chodzącym ideałem”

matka i córka kłócą się fot. Adobe Stock
Mama nigdy nie doceniała moich starań. Wszystko zawsze było moją winą. Za to Gosia... To dopiero był wzór! Mama nie widziała, że z jej ukochanej Małgoni jest zwykła cwaniara i manipulantka...
/ 12.12.2020 04:50
matka i córka kłócą się fot. Adobe Stock

- Proponuję, kochani, żebyśmy wznieśli toast za Agatkę – wujek Jarek sięgnął po kieliszek, a potem spojrzał na mnie i dodał z uśmiechem: – Cieszymy się, że wróciłaś.
– To jakie masz teraz plany? – dopytywała ciocia Mirka.
– Odpocznę parę dni, potem zacznę rozglądać się za pracą – odparłam.
– Ciężko będzie – westchnęła ciocia. – Bez znajomości to można tylko na czarno albo na tę… śmieciówkę. A w Anglii miałaś etat?
– Tam miałam ubezpieczenie i mogłam chodzić do lekarza, ale za zwolnienie, gdybym była chora, nie zapłaciliby – opowiadałam.
– Ale Małgosia ma prawdziwy etat, ze wszystkimi przywilejami? – upewniała się mama.

Na jej twarzy malował się niepokój. Jak zawsze, kiedy martwiła się o młodszą córeczkę 

W stosunku do mnie nigdy nie była taka troskliwa.
– Tak, prawdziwy – uspokoiłam ją. Mama od razu pojaśniała.

– Gosia ma głowę na karku. Zobacz, Mirusiu – przysunęła się do swojej siostry – pojechała do tej Anglii tylko na wakacje i tak się zakręciła, że od razu pracę znalazła. Na początek na próbę, ale widać tak się spodobała, że po trzech miesiącach na stałe ją przyjęli i jeszcze na studia wysłali.

– Nie wiem, jak ona sobie na tych studiach poradziła – pokręciła głową ciocia.
– Zdolna jest! Nie pamiętasz, jak w liceum szóstki z polskiego przynosiła…
– Ale maturę musiała poprawiać, i to właśnie z polskiego, o ile mnie pamięć nie myli – wtrąciła się córka cioci, nie bez satysfakcji.

Kuzynka dobrze znała nasze relacje rodzinne, a ponieważ lubiła mnie bardziej niż Gośkę, chętnie głośno podkreślała jej wady. Jakby chciała, żeby moja mama je dostrzegła. Próżne nadzieje! Ciekawe, że co do moich wad, mamusia mogła je recytować jak „Ojcze nasz”…

– To nie była jej wina – oburzyła się teraz. – Po prostu nie trafiła w klucz! Ale poprawkę zdała i teraz karierę robi, świetnie zarabia, dom planuje kupić… Wzięłabyś z siostry przykład! – mama spojrzała na mnie.
– Mam kupić dom? – zakpiłam.
– Ty jak coś powiesz… – machnęła ręką.
– Czego chcesz od dziewczyny? – wzięła mnie w obronę ciotka. – Przecież pojechała za siostrą do Anglii i robiła, co mogła, żeby się wybić. Cóż, nie każdemu się udaje – westchnęła.
Mama miała jednak swoją teorię.
– Na Zachodzie jak się człowiek stara, to się udaje, a jak się nie stara, to wraca z podkulonym ogonem. Małgosia się starała i teraz spija śmietankę, a Agata… – mama zawiesiła głos, jakby nie mogła znaleźć określenia, które dostatecznie dobitnie podkreśli moją porażkę.
– Przepraszam, muszę się przewietrzyć – rzuciłam w stronę gości, po czym opuściłam pokój.

Narzuciłam kurtkę i wyszłam z mieszkania. Stanęłam pod ścianą domu, zapaliłam papierosa… Kropił deszcz, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Przez pół roku mieszkania w Anglii przyzwyczaiłam się do słoty. Mówią, że do wszystkiego można się przyzwyczaić.

Nawet do tego, że się jest córką drugiego gatunku. Zauważyłam to dawno, chyba jeszcze w podstawówce. A może nawet wcześniej?

Niezależnie od tego, która nabroiła, zawsze to ja byłam winna

Ktoś stłukł talerzyk, rozsypał płatki – wiadomo kto: ta niezdarna Agata. Nie Agata? Ach, Małgosia? O, to nic się nie stało! Po latach okazało się, że zarówno nadmierna krytyka, jak i przesadne pobłażanie przynoszą fatalne skutki. Mała Agatka wyrosła na niepewną siebie, zakompleksioną, pozbawioną siły przebicia Agatę. A mała Małgosia stała się dużą cwaniarą.

Moja siostra robiła wszystko, żeby jej życie było miłe i przyjemne. I żeby nie musiała się w nim za bardzo napracować. Dzieliłyśmy pokój, a ponieważ byłam pedantką, to ja utrzymywałam w nim porządek. Gdybym czekała, aż Gośka sięgnie po odkurzacz, obie utonęłybyśmy w brudzie.

Byłam niezłą uczennicą, ale cichą, i nie wybijałam się. Gośka niewiele się uczyła, lecz za to umiała robić wrażenie – tu się zakręciła, tam coś powiedziała i ostatecznie jakoś wydusiła od nauczycieli tę czwórkę z małym minusem. Przynosiła też do szkoły moje wypracowania; aż dziw, że żadna z uczących nas polonistek się nie zorientowała. Co ciekawe, zwykle dostawała za nie wyższe stopnie niż ja. Była też mistrzynią ściągania i podkładania gotowców, czyli wcześniej przygotowanych klasówek. Pisali je koledzy ze starszych klas. Chętnie jej pomagali, bo, trzeba przyznać, Gośka była naprawdę ładna. Nie to co ja.

Nigdy nie zapomnę swojego pierwszego w życiu rozczarowania

Byłam wtedy w trzeciej klasie liceum. Bardzo podobał mi się chłopak z równoległej klasy i wydawało mi się, że ja jemu też, bo krążył po mojej orbicie, wysyłając dwuznaczne spojrzenia. Widać było, że chce zagadać, ale nie bardzo wie jak. W końcu któregoś dnia się odważył. Podszedł i spytał:

– Podobno ta blondynka z pierwszej to twoja siostra. Możesz mi podpowiedzieć, na jaki film prędzej da się zaprosić: sensację czy komedię?
– Komedię – odparłam zgodnie z prawdą.

Lubiłam Gośkę. Ona też w stosunku do mnie zawsze była w porządku. Jeśli do kogoś miałam żal, to do matki. Nie wiem, skąd wynikało zaślepienie mojej rodzicielki, ale nie próbowałam otwierać jej oczu. Jeśli chciała widzieć w Gośce same zalety, niech widzi. Złościło mnie tylko to, że wciąż nas porównywała. Byłyśmy różne, co nie znaczy, że trzeba było ciągle to podkreślać.

Mama wprost uwielbiała dawać mi Gośkę za przykład

Ona po maturze pojechała do Anglii, ja za najniższą krajową przez osiem godzin dziennie układałam kurczaki na styropianowych tackach w firmie garmażeryjnej.
– Czy ty nie masz ambicji? – wierciła mi dziurę w brzuchu matka. – Weź przykład z siostry. Zrób coś z tym swoim życiem!
W końcu przyznałam matce rację, kupiłam bilet do Londynu, spakowałam walizkę i pojechałam zdobywać świat.

Jednak choć Gośka bardzo się starała mi pomóc, nie zdobyłam go. Praca wcale nie była lżejsza, a ludzie sympatyczniejsi. Fakt, zarabiałam nieźle, ale czułam się samotna. Tęskniłam do kraju, tak przez wszystkich krytykowanego, do miasta, które choć wojewódzkie, wciąż miało prowincjonalny, trochę kiczowaty, lecz i uroczy charakter, do przyjaciół, życzliwych i serdecznych, tak różnych od zimnokrwistych Angoli. Wróciłam, gdy zrozumiałam, że nie potrafię tam żyć.

– Tu jesteś! – Jolka stanęła obok mnie i zapaliła papierosa. – Dobrze, że przestało padać, bo już nie mogłam wytrzymać w środku.
– Niech zgadnę: licytują się, kto jest bardziej chory? – zachichotałam.
– Bingo! Twoją mamę ciągle męczy zgaga, moją boli w dole brzucha… – pokazywała ze śmiechem. – Zwariować można!
– Nie masz pojęcia, jak za wami tęskniłam – westchnęłam wzruszona. Jola objęła mnie ramieniem i powiedziała:
– Dobrze, że wróciłaś.

– Dobrze, że wróciłyście – powitała nas moja mama, kiedy znów zasiadłyśmy przy stole. – Z tortu już niewiele zostało. Nałożyć wam?
Był pyszny. Wilgotny biszkopt przekładany czekoladowo-wiśniowym kremem. Takie torty umiała robić tylko moja mama. Popatrzyłam na nią i zrobiło mi się ciepło gdzieś w środku. Wreszcie czułam się na swoim miejscu. Wśród bliskich.
– Tylko Małgosi brakuje – westchnęła mama.
– Masz przy sobie Agatkę, nią się ciesz – odezwała się ciocia Mirka i wysłała mamie ostrzegawcze spojrzenie.
– Cieszę się, cieszę, ale…
Nagle poczułam ucisk w klatce piersiowej. Zupełnie jakby ktoś wsunął ręce w moje ciało i zagniatał płuca niczym ciasto na pierogi. Znałam to uczucie, choć prawie o nim zapomniałam. Gdy byłam młodsza, pojawiało się często i zawsze towarzyszyła mu myśl: „Jestem gorsza…”.

– Nie jestem gorsza od Gośki! – warknęłam z nienawiścią; nie zdawałam sobie sprawy, że mogę mieć w sobie takie uczucia do własnej matki. – Nie jestem gorsza, rozumiesz?!

W pokoju zapadła cisza. Słychać było tylko tykanie zegara i mój przyspieszony oddech.

Ta ostatnia kropla dopełniła czarę żalu, który gromadził się we mnie od lat

Teraz gotowy był wypłynąć, zalewając wszystko dookoła i topiąc naszą rodzinę. Gotowa byłam powiedzieć matce, jaka jest prawda. Niech wie, że jej ukochana córeczka nie skończyła żadnych studiów, a jedynie dwuletni kurs administracyjny, po którym może co najwyżej być sekretarką. Nie ma świetnie płatnej pracy na etacie, a jedynie zlecenia, i to jak najbardziej na czarno. A karierę robi nie w firmie konsultingowej, tylko w zupełnie innej branży. Dzięki kilku majętnym panom, którym wpadła w oko, jako tako sobie radzi…

– O co ci chodzi? – matka mrugała oczami, jakby nie dowierzała w to, co słyszy. Ta cicha, pokorna Agatka ma głos?! Przez chwilę walczyłam ze sobą, a raczej to one, te dwie Agaty ze sobą walczyły – jedna o siebie, a druga o spokój rodziny.

– O nic – warknęłam już spokojniej.

Wygrała Agata numer jeden. Na razie...

Zobacz więcej prawdziwych historii:
Myślałam, że widzi we mnie kogoś więcej, niż tylko grubaskę...
Ukrywam przed narzeczoną, że rozbieram się za pieniądze
Była dziewczyna mojego faceta mieszka z nami, bo musimy się nią opiekować
Miałam 32 lata, a matka decydowała w co mam się ubrać i kiedy iść spać
Nie chcę zamieszkać ze swoim facetem. Od tego tylko krok do niewoli

Redakcja poleca

REKLAMA