„Była dziewczyna mojego narzeczonego mieszka z nami. Miała wypadek i jeździ na wózku, a on... musi się nią opiekować”

Niepełnosprawna kobieta fot. Adobe Stock
„Współczułam tej dziewczynie szczerze. Ale naprawdę nie spodziewałam się tego, co potem nastąpiło. Kiedy pewnego dnia wróciłam z pracy, natknęłam się na stojący na korytarzu inwalidzki wózek. I wiedziałam już, czyj perlisty śmiech dochodzi z pokoju...”.
/ 05.11.2021 15:01
Niepełnosprawna kobieta fot. Adobe Stock

W moim związku z Arkiem zawsze była „ta trzecia”. Jego była dziewczyna, Monika. Kiedy poznałam mojego ukochanego, nic nie wskazywało na to, że jest od niej uzależniony. Nie zwróciłam uwagi, że często o niej mówi, chociaż minęło już pół roku od momentu, gdy się rozstali. To Monika porzuciła Arka dla innego chłopaka. Zresztą jego kolegi z pracy, którego poznała na jakimś firmowym spotkaniu integracyjnym. Jak widać, takie spotkania nie zawsze integrują zespół, czasami służą temu, by wymienić się partnerkami...

Współczułam Arkowi, że musi nadal pracować z facetem, który odbił mu dziewczynę. Byłam pewna, że z tego powodu nie ma w biurze komfortowej sytuacji. Uważałam jednak, że mimo wszystko świetnie sobie z tym wszystkim radzi. Aż po kilku tygodniach zaczęło do mnie docierać, że coś w tej sytuacji jest nie tak. Na jakimś przyjęciu zauważyłam, że Arek zabrał w kąt nowego faceta Moniki i coś mu tam klaruje, a tamten słucha.
– Co się stało? – zainteresowałam się, gdy skończyli rozmowę.
– Nic... Musiałem go tylko naprostować! – stwierdził mój chłopak wymijająco.

Sądziłam, że chodzi o służbowe sprawy.
– Musicie ciągle rozmawiać o robocie? Tacy z was pracoholicy? – zażartowałam.
– No coś ty. Ja mu tylko mówiłem, że nie powinien tak traktować Moniki – usłyszałam i omal się nie udławiłam ciastkiem, które akurat ugryzłam.
– Po co się wtrącasz w sprawy ich związku? – zapytałam ostrożnie. – Przecież to już ciebie nie dotyczy.
– Mylisz się! – odparł hardo. – Byliśmy z Moniką ze sobą 5 lat, a to do czegoś zobowiązuje. Nie mogę pozwolić na to, aby przez niego płakała.

Zatkało mnie.

Naprawdę, nie wiedziałam, co mam powiedzieć, jak się zachować. Było dla mnie szokiem, że Monika zwierza się Arkowi ze swoich kłopotów w nowym związku. Rozmawia z nim na temat chłopaka, dla którego go porzuciła? Opowiada, jaki jest dla niej niedobry? Przecież mogła nie odchodzić od Arka. To ona wybrała i jakoś wtedy nie czuła się zobowiązana tymi latami... Wtedy jednak jeszcze nie pojmowałam tego, że była dziewczyna Arka za moment na dobre rozgości się w naszym związku. Uznałam rozmowę na przyjęciu za dziwny incydent, ale tylko incydent.

Tymczasem ciągłe pomaganie Monice, pocieszanie jej i spełnianie zachcianek stało się dla mojego chłopaka normą. Ona była cały czas z Jackiem, ale Arek dzielnie jej sekundował. I leciał na każde skinienie, kiedy go potrzebowała, zawsze tłumacząc się tym, że „pięć lat związku do czegoś go zobowiązuje”. I tak musiał na przykład zawieźć jej książkę, której podobno już nie ma w żadnej księgarni, a na naszych wakacjach w Hurghadzie kupić jej ulubioną kawę z kardamonem. Wszystko bym zniosła, nawet gdyby to robił dla lubianej koleżanki. Ale dla byłej dziewczyny, która go porzuciła?

Zaczynałam się złościć, że wiecznie o niej myśli, bo przecież do tego się to sprowadzało. Nadal dawał się jej prowadzić na smyczy, a im więcej o nią dbał, tym więcej od niego żądała. I najwyraźniej bardzo jej to odpowiadało, bo w ten sposób mogła mieć jednocześnie Jacka i Arka. Kiedy mówiłam Arkowi, że ta sytuacja mnie denerwuje, tłumaczył się, że Monika jako kobieta nic już dla niego nie znaczy.
– Liczysz się tylko ty. To ciebie kocham... – słyszałam.
I bardzo chciałam w to wierzyć.

Mijały miesiące i pewnego dnia mój ukochany wrócił do domu jak struty. Przestraszyłam się nawet, że wyrzucili go z pracy, taki był przybity. Ale powiedział mi, że w biurze wszystko w porządku, a ja nie nalegałam na zwierzenia, wiedząc, że każdy facet, jak będzie chciał, to sam się otworzy. A jak się go będzie ciągnąć za język, to się zatnie i nic nie powie.

Przyczynę jego przygnębienia poznałam przypadkiem kilka dni później, kiedy otworzyłam jego plecak. Naprawdę nie szperałam. Musiałam to zrobić, bo Arek wyjechał służbowo, a z jego plecaka tak śmierdziało, że nie dało się wytrzymać. Okazało się, że nie wyjął starej kanapki z żółtym serem i to ona tak cuchnęła. A obok tej kanapki... znalazłam zaproszenie na ślub Moniki i Jacka. „A więc o to chodzi!” – pokiwałam głową. „To dlatego Arek ostatnio nie miał w ogóle humoru. Tak bardzo przeżywa, że jego była stanie na ślubnym kobiercu z innym facetem...”

Nie powiem, aby było mi przyjemnie, że mój ukochany zareagował w ten sposób. Ale z drugiej strony uznałam, że to chyba będzie wreszcie koniec moich kłopotów.„Klamka zapadnie! Monika zostanie żoną innego, za chwilę pojawią się dzieci... Nie będzie miała już czasu na podrywanie cudzych chłopaków” – cieszyłam się. W dodatku kilka dni później Arek zaczął przebąkiwać coś o... ślubie. Naszym. Do tej pory nie podejmował tego tematu. Ja także nie, bo uważałam, że może jeszcze nie pora. Chodziliśmy ze sobą zaledwie od półtora roku. Owszem, marzyłam skrycie o zostaniu jego żoną, ale nie jestem z tych osób, które na takie rzeczy nalegają.

Kiedy mój ukochany wspomniał o małżeństwie, byłam zaskoczona i szczęśliwa.
– Jeśli poproszę cie o rękę, powiesz tak? – zapytał przekornie.
Rzuciłam mu się na szyję. Cieszyłam się z oświadczyn Arka. Podbudowały mnie one także jako kobietę. Sądziłam, że łatwiej mi będzie spojrzeć w twarz Monice. Nie tylko ona wychodziła teraz za mąż i nie ona królowała w sercu Arka. Jak to mawiają, naiwnych nie sieją, sami się rodzą...

Ślub Moniki się zbliżał, a ja nosiłam na palcu zaręczynowy pierścionek i wydawało mi się, że życie nie może być piękniejsze. I wtedy właśnie zdarzył się ten wypadek... Jakiś szaleniec potrącił Monikę na pasach, kiedy wracała z pracy. Arek na wiadomość o tym natychmiast pojechał do szpitala. Rozumiałam go. Sama byłam tym przejęta. Tym bardziej jak się okazało, że moja rywalka ma uszkodzoną miednicę i potrzebna będzie wielomiesięczna rehabilitacja, aby zaczęła znowu normalnie chodzić. A tymczasem po skomplikowanej operacji usiadła na wózku.
– Jak ona teraz pójdzie do ołtarza?.. – przejęłam się po kobiecemu.
– Ślub został odwołany – poinformował mnie Arek.
– Masz na myśli, że jest odłożony, tak? – uściśliłam. – Na inny termin?
– Nie. Odwołany. Ten drań, Jacek, okazał się ostatnią świnią wybuchnął niespodziewanie mój chłopak. – Zachowywał się po wypadku skandalicznie, w ogóle Moniki nie wspierał. I jeszcze śmiał jej powiedzieć, że nie chce się żenić z kaleką.

Byłam zaskoczona. Do tej pory Jacek wydawał mi się całkiem miłym facetem, ale może faktycznie w sytuacji ekstremalnej wyszedł z niego drań. W końcu przecież Arek nieraz wspominał, że Monika przez niego płakała... Współczułam tej dziewczynie szczerze. Ale naprawdę nie spodziewałam się tego, co potem nastąpiło. Kiedy pewnego dnia wróciłam z pracy, natknęłam się na stojący na korytarzu inwalidzki wózek. I wiedziałam już, czyj perlisty śmiech dochodzi z pokoju...

Byłam pewna, że Monika nas tylko odwiedziła, co mogłabym w sumie zrozumieć, chociaż do tej pory u nas nie bywała. Ale jakież było moje zaskoczenie, kiedy za chwilę dowiedziałam się, że... ona z nami zamieszka.
– Tylko na kilka tygodni, zanim nie wydobrzeje – tłumaczył mi mój chłopak szeptem, gdy Monika już poszła spać. – Zrozum, ona sobie sama nie poradzi. A my mieszkamy w bloku z windą, dwie ulice stąd jest rehabilitacja...

Im bardziej jednak Arek mnie przekonywał, że to dobre i konieczne rozwiązanie, tym bardziej to wszystko nie mieściło mi się w głowie.
– A gdzie jest jej rodzina? Przyjaciele? – wykrzyknęłam.
– Ciii! Ona może to usłyszeć – powiedział Arek, jakby mnie to obchodziło. – Jej rodzice mieszkają na drugim końcu Polski, na wsi. A przyjaciele?... Ja jestem przecież jej przyjacielem – wyjaśnił.

No tak. I ta przyjaźń była ważniejsza od naszej miłości?! Może bym jeszcze zrozumiała, że Monika musi z nami mieszkać i nawet bym się na to zgodziła, gdyby nie zaczęła się tak szarogęsić. Pod pretekstem, że nie może wjechać gdzieś wózkiem poprzestawiała mi meble, pozdejmowała dywany. Arek nawet nie protestował, gdy zajęła jego ulubiony fotel, chociaż wcześniej fukał nawet na mnie. Nawet jeśli to były w sumie błahe sprawy i powinnam je znieść z godnością, tłumacząc sobie, że to wszystko wkrótce się skończy, Monika wydobrzeje i zacznie żyć własnym życiem, a my się z Arkiem pobierzemy, to...

Przyszedł taki moment, kiedy zrozumiałam, że nigdy tak nie będzie! Ona zawsze będzie się wtrącała w nasz związek, bo taki ma charakter; jest jak pies, który jeśli złapie coś w zęby, to już nie puści. Złapała kiedyś Arka i do dziś uważa go za swoją własność. Lubi sprawdzać, co jakiś czas, jak bardzo jest jej podporządkowany i pokazywać mi, że zawsze będę na drugim planie. A mnie nie odpowiada rola „tej drugiej”.

Zerwałam z Arkiem. Teraz leczę rany po związku, który jeszcze niedawno wydawał mi się na całe życie. Nie jest mi łatwo, ale mam nadzieję, że rany się zabliźnią i kiedyś jeszcze spotkam faceta, który będzie kochał mnie i tylko mnie.

Więcej listów do redakcji:„Adoptowaliśmy chłopca. Po 7 latach postanowiłam, że oddamy go z powrotem do domu dziecka”„Nie mieszkam z mężem, bo ciągle się kłócimy. Spotykamy się 2 razy w tygodniu i w weekendy”„Mąż miał na moim punkcie obsesję. Nie chciał się mną z nikim dzielić. To doprowadziło do tragedii”

Redakcja poleca

REKLAMA