„Moja przyjaciółka to interesowna manipulantka. Rzuciła męża dla kochanka, który po kilku tygodniach i tak ją zostawił”

Kobieta manipulantka fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena
Pojawiała się w moim życiu, żeby się wygadać, a potem znikała. Moje sprawy jej nie interesowały.
/ 31.12.2020 09:58
Kobieta manipulantka fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena

Zawsze zazdrościłam mojej przyjaciółce. Urody, szczęścia, przebojowości. Jeszcze w liceum, kiedy się poznałyśmy, kręciło się wokół niej mnóstwo chłopców, a na mnie nikt nie zwracał uwagi. Potem, po studiach, Kasia została szefową dużego domu reklamowego, tymczasem ja z trudem zdobyłam etat bibliotekarski na naszym osiedlu. Ona miała świetne ciuchy, a ja zaglądałam do sklepów z wyprzedażą.

Była zupełnie inna niż ja 

Prawdopodobnie łączyło nas to, że byłyśmy swoimi przeciwieństwami. Ona rozbiegana, stale oczekująca od życia kolejnych atrakcji i fajerwerków. Ja – spokojna, zdystansowana do otaczającej mnie rzeczywistości i czerpiąca radość ze zwykłych, małych życiowych sukcesów.

Przez długi czas sądziłam, że jesteśmy przyjaciółkami, które potrafią sobie mówić o wszystkim, mają do siebie zaufanie i jedna drugiej przyjdzie z pomocą w trudnych chwilach. A jednak za sprawą pewnego mężczyzny spojrzałam na nasze kontakty zupełnie inaczej i doszłam do wniosku, że trudno tu mówić o przyjaźni.

Kasia wpadała do mnie w chwilach, gdy potrzebowała konfesjonału. Kiedy dobrze się jej wiodło, nie widziałyśmy się nawet miesiącami. Ledwie znałam jej męża i teściów. Moje mieszkanie było dla niej cichą przystanią, a ja kimś, kto pozwoli jej się wygadać i kto zawsze zaakceptuje jej decyzje, które przecież często były złe.

Pewnego grudniowego dnia rozległ się dzwonek do moich drzwi. W progu stała Kasia. Od razu poznałam, że coś się stało. Dostrzegłam jej płonące oczy i ten radosny uśmiech na twarzy. Z jej ruchów biła wewnętrzna energia. W podobnym stanie widziałam ją podczas ślubu z Robertem.

Manipulowała mężem jak tylko umiała

Poznali się na studiach i on już pierwszego dnia wodził za Kasią oczami. Nie był od innych przystojniejszy, bardziej elokwentny czy lepiej ubrany. Za to miał bogatych rodziców, więc Kasia od razu się nim zainteresowała. Na trzecim roku odbył się huczny ślub. Wtedy Kasia po raz pierwszy odsłoniła mi swoją życiową filozofię.

– Każda z nas jest towarem – powiedziała. – Jeden jest ładniejszy i lepiej opakowany. Inny nieco mniej atrakcyjny. Do sklepu wchodzą faceci. Jednych stać na towar droższy, innych na tańszy. Ja jestem towarem z najwyższej półki i nie zamierzam oddać się komuś za friko. Czekałam na takiego jak Robert. Jego rodzina jest dziana.

Kasia została więc żoną Roberta. On był w niej zakochany po uszy, a ona starała się być dobrą żoną. Szybko urodziła im się córeczka, Ewelina. Wtedy przyjaciółka przekazała mi swoją kolejną życiową mądrość.
– Kiedy jest dziecko, to faceta masz na smyczy. Choćby nawet mnie rzucił, puszczę go z torbami. Będzie utrzymywał mnie i naszą małą. Zresztą Robert na pewno nie będzie rozglądał się na boki. On nie z tych. Facet po prostu je mi z ręki.

Co za podła oszustka!

Przypomniałam sobie o tym wszystkim, gdy teraz Kasia sadowiła się w fotelu.
– Mam kogoś – wyrzuciła z siebie.
– A twój mąż? – spytałam zdumiona. Machnęła ręką z niechęcią.
– To ciepłe kluchy. On by tylko siedział w domu, chodził z małą na spacery i czytał te swoje kryminały. Wiesz, że przez jeden wieczór potrafi przeczytać całą książkę?
– To źle? – uniosłam brwi.
– Fatalnie! Zamiast zajmować się mną, on tylko ślepi w te literki. W naszym domu od początku wieje straszną nudą.
– Wcześniej ci to nie przeszkadzało.
– Wcześniej moi teściowie mieli dobrze prosperujący biznes, który dziś ledwo zipie, i nie wiadomo, czy firma nie zbankrutuje.
– Więc tu jest pies pogrzebany…

Kasia pokiwała głową.
– Ale teraz wszystko się zmieni. Romana poznałam w pracy. Przyszedł do nas z pomysłem na spot reklamowy dla swojej firmy. Wysoki, przystojny, świetnie ubrany… I te maniery! Dam głowę, że hrabia mógłby się przy nim poczuć jak służący.

Przebiegło mi przez głowę, że Kasia nigdy nie miała do czynienia z żadnym hrabią, więc nie wie, jakie maniery obowiązują w dobrze urodzonym towarzystwie.
– Chciałam cię prosić o drobną przysługę – Kasia przeszła do sedna. – Odeszłam od Roberta. Mała jest u teściów. Mogę u ciebie dzisiaj przenocować?
– Jasne, ale… Co na to Robert?
– Jest bezradny – prychnęła z drwiną.
– Stale tylko powtarza: „I co ja zrobię bez ciebie?”. Prawdę mówiąc, nic mnie to już nie obchodzi. Mam w nosie jego i jego rodzinkę. Czy ty sobie wyobrażasz, że moja teściowa zwróciła się do nas o pożyczkę?!

– Dotąd oni wam pomagali. Z tego, co mówiłaś, było to całkiem spore sumy… Nie daliście im tych pieniędzy?
– Robert dał, bez mojej zgody – odparła. – Myślałam, że szlag mnie trafi na miejscu. Ta kasa miała być na płaszcz z lisów. No więc odeszłam i nie mam gdzie spać.
– A co z twoim kochankiem? – spytałam.
– Właśnie urządza dla nas mieszkanie. Chyba nie myślisz, że sprowadzę się do domu, gdzie jacyś obcy faceci skręcają meble!

Kasia zamieszkała więc ze mną. Jedna noc zmieniła się w tydzień, a potem w dwa tygodnie. A kiedy wreszcie się wyprowadziła, u drzwi ponownie odezwał się dzwonek. Robert. Wyglądał jak z krzyża zdjęty.
– Kamila – powiedział od progu. – Jesteś najbliższą przyjaciółką Kasi. Znasz ją, ona ci ufa. Błagam, pomóż mi odzyskać żonę. Mimo siedmiu lat małżeństwa najwyraźniej nie znał prawdziwej Kasi, jeśli myślał, że ona komukolwiek ufa i kogokolwiek posłucha. Zwłaszcza mnie. Mimo to zaprosiłam go do środka i zrobiłam herbatę.

Zaczęliśmy rozmawiać. Opowiadał, jak bardzo ją kocha. Był gotów bezwarunkowo jej wybaczyć, byle tylko wróciła. Bardzo mu współczułam, bo wydawał się naprawdę zrozpaczony. Co gorsza, zupełnie nie dostrzegał, że związał się z kobietą, dla której najważniejsze są pieniądze… Ale nie mogłam mu przecież powiedzieć prawdy – że ona wróci, gdy firma jego rodziców znów zacznie przynosić kokosy. Starałam się jakoś pocieszyć Roberta, bo wiedziałam, że nic więcej nie zdołam dla niego zrobić.

Zaczęliśmy się spotykać. Pozwalałam mu się wygadać. Jak gdzieś usłyszałam, stres można rozładować bezustannym mówieniem o tym, co nas boli i dlaczego czujemy, że stała się nam krzywda. Dzięki temu powoli włącza się w naszych głowach pozytywne myślenie i w końcu znajdujemy przyczyny naszego dramatu.

Pół roku później Robert nie był już kupką nieszczęścia, tylko facetem, który na zimno zbadał historię swojego związku. Nadal bolała go strata, lecz powoli zaczynał rozumieć, że od pierwszych dni małżeństwa dostawał nie miłość, a wyrachowanie. Minęły prawie dwa lata. Kiedyś w progu mojego mieszkania ponownie stanęła Kasia. Nie wyglądała już na tak szczęśliwą...
– Ty wiesz, że ten drań mnie rzucił?! – rzuciła ze złością zamiast powitania.
– Kto? – nie zrozumiałam.
– Mój wyśniony hrabia, który okazał się zwykłym lokajem. Myślałam, że mam do czynienia z dżentelmenem, ale to zwykły cham. No i mój mężulek też okazał się niezłym burakiem. Wyobraź sobie, że płaci mi tylko na dziecko. A ja to co?!

Chwilę później dostrzegła na krześle męskie ubranie i usłyszała, że z łazienki dochodzi odgłos wody lejącej się z kranu.
– Masz kogoś? – spytała ze zdziwieniem, jakby taki pomysł był wyjątkowo dziwaczny. – To gdzie ja przenocuję…?!
– Nie wiem – odparłam. – Przykro mi. Jestem zajęta, jeśli wiesz, co mam na myśli.

Wyszła z obrażoną miną. Mężczyzna pod prysznicem nie był Robertem, jak być może przyszło wam do głowy, lecz jego przyjacielem, którego poznałam w kawiarni, gdzie Robert wypłakiwał mi swoje żale. Jeśli zaś chodzi o Kasię, to jeszcze przez wiele miesięcy walczyła z byłym mężem o kasę. Bezskutecznie. Kilka tygodni temu próbowała naciągnąć mnie na pożyczkę:
– Bo rozumiesz, muszę wyjechać na wakacje do Grecji.
Nim odłożyłam słuchawkę, poprosiłam, żeby już więcej do mnie nie dzwoniła.

Więcej prawdziwych historii:
„Twój narzeczony to ideał? Lepiej weź go w podróż przedślubną, bo możesz się rozczarować jak ja...”
„Mąż dla pieniędzy poświęciłby wszystko – nawet rodzinę. Prosiłam, żeby odpuścił, ale w końcu przestałam go poznawać”
„Narzeczona chciała, bym dla niej sprzedał firmę i wziął kredyt na 50 tys. złotych. Gdy odmówiłem, rzuciła mnie”
„Związałam się z bufonem, który na siłę chciał mnie zmienić, bo nie pasowałam do jego »luksusowego« towarzystwa”

Redakcja poleca

REKLAMA