„Przyjaciółka pożyczyła ode mnie pieniądze i... zniknęła. Narzeczony mówi, że mam za swoje. Ale ja nic nie mam”

kobieta oszukana przez koleżankę fot. Adobe Stock
Ludzie się zmieniają. Z wiekiem ich złe cechy nabierają wyrazistości. Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy...
/ 12.01.2021 15:22
kobieta oszukana przez koleżankę fot. Adobe Stock

Aleksandra była moją najlepszą koleżanką na studiach. Poznałyśmy się już na pierwszym roku.
– Cześć, jestem Olka, wyglądasz na totalnie zdezorientowaną całym tym zamieszaniem. Nie przejmuj się, we dwie na pewno będzie nam raźniej – rzekła do mnie wysoka brunetka i wyciągnęła dłoń na powitanie.
Faktycznie, czułam się nieco zagubiona. Nowe miasto, uniwerek, nowi ludzie... Dlatego ucieszyłam się, że tak szybko znalazłam bratnią duszę.

Pieniądze nigdy się jej nie trzymały

Przez całe pięć lat trzymałyśmy się razem. Szczególnie zbliżała nas do siebie wspólna pasja – podróżowanie. Wolne weekendy zazwyczaj spędzałyśmy, jeżdżąc autostopem po Polsce. Moja koleżanka miała duszę artystki i co chwila wyszukiwała dla nas atrakcyjne zakątki, które absolutnie musiałyśmy zobaczyć! Ja za to odpowiadałam za przygotowywanie wypraw od strony organizacyjnej, opłacanie noclegów i inne przyziemne obowiązki. Ola była bardzo bliska mojemu sercu. Wiedziałam, że o każdej porze dnia i nocy mogę zapukać do jej drzwi, żeby poskarżyć się na zawód miłosny, kłótnię z rodzicami czy warunek grożący mi z jakiegoś przedmiotu. Jedyną, niestety poważną, wadą mojej przyjaciółki była nieumiejętność zarządzania pieniędzmi.

Przez kilka pierwszych dni po otrzymaniu kasy od rodziców Olka szalała na imprezach, kupowała wszystko, o czym dusza zamarzyła. A potem… No właśnie. Potem pożyczała od innych pieniądze. Najczęściej ode mnie. Owszem, wraz z kolejnym przypływem gotówki oddawała wszystko co do grosza. Tylko co z tego, skoro sytuacja nagminnie się powtarzała?

Nie miałam odwagi powiedzieć Oli, że taka sytuacja mnie męczy. Bez słowa pożyczałam jej pieniądze, a sama odkładałam kupno ciuszka na kolejny miesiąc. Czego się nie robi dla przyjaciół… Studia minęły, a my zamieszkałyśmy w różnych miastach. Ola wybrała Poznań, bo tam ktoś jej załatwił pracę w teatrze na stanowisku charakteryzatorki. Ja wyruszyłam na podbój Katowic, przez znajomych udało mi się bowiem załapać na etat korektorki tekstów w dużym wydawnictwie.

Nasze kontakty nieco się rozluźniły. Nie powiem, aby było mi z tym dobrze. Często pisałam i dzwoniłam do przyjaciółki. Niestety, zawsze to ja odzywałam się do niej. Ona pierwsza – nigdy. Z czasem rozmawiałyśmy coraz rzadziej. Po poznaniu Tomka, mojego obecnego narzeczonego, kontaktowałam się z nią już sporadycznie, a przez ostatnie miesiące pisałyśmy do siebie tylko przy okazji jakichś uroczystości. Aż pewnego dnia niespodziewanie Ola zadzwoniła.
– Kochana, jestem na wernisażu w Katowicach! Spotkamy się? Tak dawno cię nie widziałam! – zawołała radośnie, a mnie udzielił się jej entuzjazm.
Pomyślałam, że chętnie się z nią spotkam. Umówiłyśmy się w knajpce.

Wspominki trwały aż do zamknięcia lokalu. Później wróciłyśmy do mojego mieszkania, a rano Ola miała pociąg.
– Moja droga, wiem, że to trochę niezręczne, ale… czy mogłabyś mi pożyczyć kilka złotych na bilet? – zaczęła, a ja bez wahania podarowałam jej dwudziestozłotowy banknot. – Tyle że.. Wiem, nie powinnam cię o to prosić, ale mogłabym się u ciebie zadłużyć troszkę bardziej?
Okazało się, że praca w teatrze jednak nie była tą jej wymarzoną, dlatego rzuciła ją po pół roku, potem zaczęła żyć z dorywczych zajęć, lecz ostatnio cienko przędła. Zgodziłam się pożyczyć jej kasę, bo w końcu tyle się znamy… No to dałam jej pięćset złotych i umówiłyśmy się, że zwróci mi całą kwotę za trzy miesiące, czyli w marcu – wtedy czekał mnie kosztowny wydatek związany z rocznicą ślubu rodziców.
– Obiecuję! Przecież wiesz, że możesz na mnie polegać – uściskała mnie mocno.

I oto nastał czerwiec, a o Olce i pieniądzach słuch zaginął. Nie odbiera moich telefonów, nie odpisuje na mejle. Pieniądze na prezent pożyczyłam od Tomka. Mój narzeczony jest zdania, że mogę się już pożegnać z tymi pięcioma stówkami. To dla mnie naprawdę niemała kwota. Od wspólnych znajomych wiem, że u Olki wszystko w porządku i że od nich też pożyczała różne sumy.

Czy tak się zachowują przyjaciółki? Czy w trudnych sytuacjach unikają kontaktu i nawet nie raczą odebrać telefonu? I wreszcie, czy Ola to nadal ta sama osoba, z którą przyjaźniłam się na studiach?

Więcej prawdziwych historii:
„Moja durna kuzynka na własne życzenie padła ofiarą handlarzy ludźmi. Do tego wciągnęła w to 4-letnią córkę…”
„Był największym gburem, chamem i prostakiem, jakiego mogłam sobie wyobrazić. A mimo to mnie do niego ciągnęło”
„Całe życie odtrącałem kobiety, kiedy zaczynało im zależeć. Gdy poznałem tę jedyną, ona zaczęła wodzić mnie za nos”
„Zrobiłam z siebie idiotkę, by zdobyć swojego pracownika. On mnie odrzucił, bo... jest impotentem”

Redakcja poleca

REKLAMA