Przebukowanie biletu lotniczego - ile to kosztuje

płacząca wściekła kobieta fot. Fotolia
Potwornie się wstydzę tego, co zaraz przeczytacie. Przypomnijcie sobie moją historię, kiedy będziecie miały zły dzień, kiedy czegoś nie dopilnujecie, kiedy poczujecie, że coś schrzaniłyście. Ja zrobiłam coś milion razy gorszego i głupszego. I zapłaciłam za to kupę forsy.
Magda Roszkowska / 23.03.2017 11:29
płacząca wściekła kobieta fot. Fotolia

Wakacje w Tajlandii to nie jest dla nas pikuś. Myśleliśmy o nich od kilku lat, szukaliśmy tanich połączeń, oszczędzaliśmy pieniądze. W końcu znaleźliśmy bilety w cenie do zniesienia. Serce wali, dłonie wilgotne od potu, klikam. Potwierdzam, podaję numery karty, daty, nazwiska i… robię jeden maleńki błąd. W kalendarzu. Zamiast 27 lutego, zaznaczam 27 marca. Ten jeden klik kosztuje mnie więcej niż DWA bilety do Tajlandii i z powrotem.

Dokąd najchętniej podróżujemy zimą?

Najpierw się wytłumaczę. Wiem, wcale nie muszę. Ale jednak człowiek wychowany w PRL-u, nawet kiedy jest redaktorką naczelną największego serwisu dla Polek, kiedy ma rodzinę i nastoletnie dzieci, czuje, że wakacje w Tajlandii to jest coś „jakby luksusowego". No ja tak mam.

Jedziemy tam w czasie zimowych ferii. Zwykle w tym czasie nasze dzieci jeździły na zimowe obozy narciarskie. Ze sprzętem, skipassami, goglami, rękawiczkami, dojazdami koszt był zawsze naprawdę spory. Około 3 tys. za dziecko. W Polsce. Na Alpy jakoś nigdy nie starczało.

Ja nienawidzę zimy, nie umiem jeździć na nartach, zimowy urlop w górach nie dla mnie. Choć cudownie byłoby odsapnąć właśnie zimą. I najlepiej nie w zimnie. Stąd pomysł Tajlandii. Bo bilet w obie strony kosztuje mniej niż obóz. A na miejscu jest ciepło, cudownie i tanio. Poza tym żyje się raz, nie wiemy, co będzie za rok, debet na karcie można zrobić, jedziemy. Namówiliśmy nawet przyjaciół.

Jak i gdzie kupić tani bilet lotniczy? Radzi Beata Pawlikowska

Ja to wymyśliłam, ja kupię bilet. Sprawdzałam już od czerwca. Oczywiście ceny w czasie ferii nie są najniższe. Te najtańsze są liniami, których nie znam - Ukrainian Airlines. Przez Kijów. Kijów to Majdan, całkiem niedawno. Nad Ukrainą strzelają do samolotów, pamiętacie ten malezyjski, z Holandii? Wiem, wiem, że teraz się zmieniło. Pytam ludzi. Przeżyli, wrócili. Raz kozie śmierć. Kupuję.

Oczywiście kupuję online. Na szczęście wymusiłam (chyba nawet płaczem), żeby mąż był przy mnie, kiedy będę kupować. Razem patrzymy na ekran laptopa, razem sprawdzamy, czy dobrze podaję numer karty. Wszystko się zgadza? No tak. Klikać? Klikaj! 6 biletów (nasza 4 + 2 przyjaciół). Poszło, uff. Super. Boże, naprawdę? Jedziemy do Tajlandii?! 

Po minucie przychodzi potwierdzenie na gmail męża. Oż kur…a! Zła data! Data powrotu późniejsza o miesiąc! O matko. Naaatychmiast piszę mejla. Dwa. Jest sobota w nocy. Chętnie zadzwonię, tylko nie ma numeru telefonu na stronie. Dobra, musimy czekać.

W poniedziałek telefon z Holandii. Pośrednik nie weźmie nic za przebukowanie, zapłacimy tylko tyle, ile chce przewoźnik. Przewoźnik chce… prawie 6 tys. za przebukowanie 6 biletów. Łzy, złość, krzyk, to niemożliwe. Kolejne dwa telefony do holenderskiego pośrednika. Naprawdę nic nie da się z tym zrobić. Musimy zapłacić już.

Ciekawe miesjca w Polsce i na świecie, praktyczne porady - polecamy dział W Podróży na Polki.pl

Dwa dni później udaje mi się dodzwonić do biura Ukrainian Airlines w Warszawie. Pani tłumaczy, że wszystko jest okej. Że pośrednik nas nie oszukał. 100 euro (czyli ponad 400 zł) w Ukrainian Airlines kosztuje przebukowanie biletu. Kolejne ponad 500 zł to opłata za bilet „z innej taryfy”. Bilet z innej taryfy jest w tej samej cenie. Ale jest opłata. Nic nie da się zrobić. 

Takie są przepisy. Ja wiem, że takie są przepisy. Że zrobiłam błąd. Ale tak na spokojnie - jaki błąd?! I jakie jest uzasadnienie dla takich nieludzkich przepisów?! Te przepisy są tylko po to, żeby słono zarabiać na głupich pomyłkach ludzi? Bo przecież nie złamałam prawa! Nie zrobiłam nic nielegalnego! NIC! Gdybym kupowała, tak jak kiedyś, u pani w okienku, nie doszłoby do tego...

No nic. Nie pogodziłam się z tym, ale muszę z tym żyć. Mam nadzieję, że podróż do Tajlandii się uda. 

Czego się nauczyłam? Że trzeba sto, milion, dwa miliony razy sprawdzać WSZYSTKO kupując bilety on-line. 

I nigdy już nie  będę mieć pretensji do dzieci, że nie wzięły zeszytu do szkoły, że coś pomyliły, że o czymś zapomniały. Wpadka może zdarzyć się każdemu... Pamiętajcie o tym, kiedy przyjdzie gorszy dzień!

Dokąd warto pojechać? Kierować się sercem czy cenami? Podpowiedzi Beaty Pawlikowskiej mogą was zaskoczyć! 

Redakcja poleca

REKLAMA