Iwona Węgrowska
Karolina Malinowska: Bezsprzeczny numer jeden na naszej liście. Za co? Za całokształt. Ciekawi mnie, jak Iwona definiuje kobiecość i czy nie myli jej z… no właśnie. Nasuwa mi się słowo „wulgarność”. Czasem lepiej coś zakryć niż odkryć. Iwona lubi pokazywać ciało, szkoda tylko, że w tak irytująco tandetnych odsłonach. Skąd taka modowa nieporadność i sprzedawanie na siłę swoich walorów? Brak mi tu elegancji.
Joanna Horodyńska: Chciałam zaznaczyć, że mimo tragedii modowej, na widok której dzieci zaczynają płakać, a psy chowają się za własnym ogonem, raz uznałyśmy Iwonę za nieźle ubraną. Było to dokładnie na Festiwalu Piosenki Rosyjskiej. Raz jednak to za mało, bo reszta zazwyczaj prezentowała się znajomo. Biust zawsze chciał wyskoczyć przed szereg. W sytuacji własnej wielkości pewnie nie miał innego wyjścia, biedak, czasem mi go żal.
Opinie w „Modowym sądzie” są opiniami autorek. Redakcja nie ingeruje w ich treść.
1
z
4
fot. ONS
ON
Tomasz Karolak
Karolina Malinowska: Sądzę, że powinnyśmy zrzucić się na żelazko dla Tomasza, no i pralkę. Czy taki look na niechluja jest trendy, bo chyba coś przegapiłam? Czy aktora, który występuje w wielu reklamach, gra w filmach i serialach, posiada swój biznes, naprawdę nie stać na jeden porządny garnitur? A może brak pomysłu na siebie i lenistwo biorą górę nad dobrym smakiem? Tomasz Karolak jest dla mnie bez wątpienia najgorzej ubranym mężczyzną ze szklanego ekranu i przykro mi, że pomimo wielu sugestii nadal tego nie dostrzega.
Joanna Horodyńska: Tomek już tak długo promuje ten look niechluja... Wykorzystał wszystkie możliwe mechanizmy PR-owe, by otoczenie zareagowało. Ale prawie nikt nie chce wyglądać tak jak on. Co oczywiście niezmiernie mnie cieszy. Nawet samotne wyjazdy w świat na medytację nie pomogły. Swoim wizerunkiem przekazuje dość smutny sygnał, że ma nas wszystkich gdzieś…
Tomasz Karolak
Karolina Malinowska: Sądzę, że powinnyśmy zrzucić się na żelazko dla Tomasza, no i pralkę. Czy taki look na niechluja jest trendy, bo chyba coś przegapiłam? Czy aktora, który występuje w wielu reklamach, gra w filmach i serialach, posiada swój biznes, naprawdę nie stać na jeden porządny garnitur? A może brak pomysłu na siebie i lenistwo biorą górę nad dobrym smakiem? Tomasz Karolak jest dla mnie bez wątpienia najgorzej ubranym mężczyzną ze szklanego ekranu i przykro mi, że pomimo wielu sugestii nadal tego nie dostrzega.
Joanna Horodyńska: Tomek już tak długo promuje ten look niechluja... Wykorzystał wszystkie możliwe mechanizmy PR-owe, by otoczenie zareagowało. Ale prawie nikt nie chce wyglądać tak jak on. Co oczywiście niezmiernie mnie cieszy. Nawet samotne wyjazdy w świat na medytację nie pomogły. Swoim wizerunkiem przekazuje dość smutny sygnał, że ma nas wszystkich gdzieś…
2
z
4
fot. ONS
PARA
Joanna Brodzik i Paweł Wilczak
Karolina Malinowska: Joanna i Paweł to moja najukochańsza para na ekranie, razem czy osobno, zawsze aktorska perfekcja. To także moja modowo najmniej lubiana para. Szkoda, że dwoje ludzi nie może się dogadać co do tego, jak fajnie razem wyglądać. Wiem, że nie to jest najważniejsze w związku i nie dorabiam tu żadnych bezsensownych teorii, ale skoro wychodzimy gdzieś razem na salony, to może warto przez chwilę spojrzeć na siebie inaczej?
Joanna Horodyńska: Czasami mam wrażenie, że Joanna i Paweł się przebierają. Prawdopodobnie na balu przebierańców zdobyliby wysokie pozycje, jeśli chodzi o strój… Obydwoje mają ciekawe osobowości, ale kompletnie nie ma to odzwierciedlenia w stylu ubierania się. Trudno pojąć ten stan rzeczy. Dramatyczne ciężkie materiały, osłabiające moją (i nie tylko moją) psychikę wzory. Że nie wspomnę o modowych dziwactwach Joanny. Ten zestaw był jednak najgorszy. Pani Motyl i Pan z dywanową historią w tle... Może jednak modowo to idealnie dobrana para? Jest tak źle, że aż dobrze razem.
Joanna Brodzik i Paweł Wilczak
Karolina Malinowska: Joanna i Paweł to moja najukochańsza para na ekranie, razem czy osobno, zawsze aktorska perfekcja. To także moja modowo najmniej lubiana para. Szkoda, że dwoje ludzi nie może się dogadać co do tego, jak fajnie razem wyglądać. Wiem, że nie to jest najważniejsze w związku i nie dorabiam tu żadnych bezsensownych teorii, ale skoro wychodzimy gdzieś razem na salony, to może warto przez chwilę spojrzeć na siebie inaczej?
Joanna Horodyńska: Czasami mam wrażenie, że Joanna i Paweł się przebierają. Prawdopodobnie na balu przebierańców zdobyliby wysokie pozycje, jeśli chodzi o strój… Obydwoje mają ciekawe osobowości, ale kompletnie nie ma to odzwierciedlenia w stylu ubierania się. Trudno pojąć ten stan rzeczy. Dramatyczne ciężkie materiały, osłabiające moją (i nie tylko moją) psychikę wzory. Że nie wspomnę o modowych dziwactwach Joanny. Ten zestaw był jednak najgorszy. Pani Motyl i Pan z dywanową historią w tle... Może jednak modowo to idealnie dobrana para? Jest tak źle, że aż dobrze razem.
3
z
4
fot. ONS
DEBIUT
Katarzyna Grochola
Karolina Malinowska: Pani Grochola jest naszym modowym debiutem, bo dopiero w tym roku zagościła na polskich salonach w skali makro. Wciąż wspominamy jej fatalne kreacje i zastanawiamy się, skąd bierze pomysły na łączenie niektórych części garderoby. Do tego wszystkiego zawsze fatalne butyi bardzo często pojawiające się legginsy. Cieszę się, że – jak twierdzi pani Katarzyna – odkryła ona w tańcu swoją kobiecość, pytam tylko: a co było wcześniej?
Joanna Horodyńska: Wcześniej była epoka kamienia łupanego i ten styl ubierania świetnie by się tam nadawał: „zakrywam się czymkolwiek, gdy jest mi zimno, a odkrywam jakkolwiek, gdy słońce przypieka”. Skracające sylwetkę legginsy ze skurczoną po setnym praniu koronką, fatalne buty... Początkowo sądziłam, że ten miszmasz pani Katarzyny to poszukiwanie własnego stylu, dziś wiem – to był tylko sen.
Katarzyna Grochola
Karolina Malinowska: Pani Grochola jest naszym modowym debiutem, bo dopiero w tym roku zagościła na polskich salonach w skali makro. Wciąż wspominamy jej fatalne kreacje i zastanawiamy się, skąd bierze pomysły na łączenie niektórych części garderoby. Do tego wszystkiego zawsze fatalne butyi bardzo często pojawiające się legginsy. Cieszę się, że – jak twierdzi pani Katarzyna – odkryła ona w tańcu swoją kobiecość, pytam tylko: a co było wcześniej?
Joanna Horodyńska: Wcześniej była epoka kamienia łupanego i ten styl ubierania świetnie by się tam nadawał: „zakrywam się czymkolwiek, gdy jest mi zimno, a odkrywam jakkolwiek, gdy słońce przypieka”. Skracające sylwetkę legginsy ze skurczoną po setnym praniu koronką, fatalne buty... Początkowo sądziłam, że ten miszmasz pani Katarzyny to poszukiwanie własnego stylu, dziś wiem – to był tylko sen.
4
z
4
fot. ONS
MASAKRA
Candy Girl
Karolina Malinowska: Dla mnie Candy Girl nie jest cukierkowa, tylko groteskowa. Wiadomo, że skoro ściągać to od najlepszych, ale czy ta dziewczyna ma w sobie coś z siebie samej? Jest przerysowana, kiczowata (nie w tym sensie co Lady Gaga) i nie ma za grosz pomysłu na siebie. Wszystko to jakieś takie słabe. Docenić mogę makijaż, bo wiem, że maluje się sama, a nie jest to łatwe zadanie. Czy młoda, piękna kobieta musi wyglądać aż tak fatalnie, żeby mówiono o niej w tym kraju?
Joanna Horodyńska: Żeby się scenicznie przebierać i choć odrobinę zbliżyć do swoich idoli, trzeba mieć spory budżet. Prawda jest brutalna. U Candy Girl widać nieudolne próby bycia dziewczyną glamour z wielkiego świata. Udawanie zawsze kończy się fiaskiem. To nie jest wielki świat, tylko trochę mniejszy, ona nie jest glamour, bo to się ma albo nie. Potrzebny jest jej na tę chwilę kubeł zimnej wody. Może dzięki otrzeźwieniu wodą uspokoi się też jej mimika twarzy... bo ile można!
Candy Girl
Karolina Malinowska: Dla mnie Candy Girl nie jest cukierkowa, tylko groteskowa. Wiadomo, że skoro ściągać to od najlepszych, ale czy ta dziewczyna ma w sobie coś z siebie samej? Jest przerysowana, kiczowata (nie w tym sensie co Lady Gaga) i nie ma za grosz pomysłu na siebie. Wszystko to jakieś takie słabe. Docenić mogę makijaż, bo wiem, że maluje się sama, a nie jest to łatwe zadanie. Czy młoda, piękna kobieta musi wyglądać aż tak fatalnie, żeby mówiono o niej w tym kraju?
Joanna Horodyńska: Żeby się scenicznie przebierać i choć odrobinę zbliżyć do swoich idoli, trzeba mieć spory budżet. Prawda jest brutalna. U Candy Girl widać nieudolne próby bycia dziewczyną glamour z wielkiego świata. Udawanie zawsze kończy się fiaskiem. To nie jest wielki świat, tylko trochę mniejszy, ona nie jest glamour, bo to się ma albo nie. Potrzebny jest jej na tę chwilę kubeł zimnej wody. Może dzięki otrzeźwieniu wodą uspokoi się też jej mimika twarzy... bo ile można!