„Kochała go tak bardzo, że ukrywała przed nim chorobę. Pozwoliła mu odejść pierwszemu”

Giulietta Masina i Federico Fellini fot. ONS.pl
„Giuletta i Federico przeżyli ze sobą 50 długich lat, zmarli w odstępie 5 miesięcy. Nie umieli żyć bez siebie”.
/ 06.05.2021 13:36
Giulietta Masina i Federico Fellini fot. ONS.pl

Mówiono o nim: FeFe. Federico Fellini – mistrz światowego kina. Największy z wielkich. Mawiał:

Nie ma końca. Nie ma początku. Jest tylko niezaspokojona pasja życia. Istniejemy tylko w tym, co robimy.

A robił filmy – piękne i wielkie, w których obsadzał swoją żonę i wielką miłość – Giuliettę Masinę. - Przez pięćdziesiąt lat istnienia małżeństwo Federica i Giulietty było jednym z najtrwalszych w świecie włoskiego kina” – zapewnia Tullio Kezich, wieloletni przyjaciel Felliniego i autor książki „Federico Fellini. Księga filmów”. W ciągu 43 lat FeFe nakręcił 25 dzieł, a jego twórczość inspirowała kolejnych twórców – od Bergmana po braci Cohen. Ale zanim zainteresował się filmem, rozwijał udaną karierę rysownika. Nie przychodziło mu wtedy do głowy, że zostanie reżyserem.

Bo chętnie oddawał się lekturze komiksów, ich tworzeniu i opowiadaniu anegdot ilustrowanych udanymi karykaturami. Lubił zmyślać i wymyślać. Jego biografowie mają kłopot, ponieważ podawał coraz to inne wersje swego życiorysu, ostrzegając:

Nie powinniście ufać moim słowom, gdyż za rok powiem coś całkiem innego. To przecież nudne powtarzać te same fakty przez całe życie.

Jedno wszakże jest pewne: urodził się 20 stycznia 1920 roku w Rimini – małym włoskim miasteczku, do którego niejednokrotnie będzie wracał w swoich obrazach. Jego ojciec był komiwojażerem handlującym towarami kolonialnymi, a matka – gospodynią domową. Jednak czy faktycznie, mając 12 lat, Federico uciekł z domu i przyłączył się do wędrownego cyrku, a po miesiącu policja przyprowadziła go rodzicom?

Tak mówił, choć jego mama stanowczo zaprzeczała tej wersji. Na pewno był zafascynowany cyrkiem, klaunami i komiksami, które ukształtowały wizję jego świata. Tuż przed wojną wyjechał do Florencji. Pisał opowiadania i rysował karykatury do pisma satyrycznego, choć miał studiować prawo. A gdy poznał Alda Fabriziego, aktora rewiowego – pisał dla niego humorystyczne monologi i skecze radiowe.

Stworzył wtedy cykl radiowych, sentymentalno-żartobliwych scenek, rodzaj powieści w odcinkach. Występowała w nich młodziutka, 21-letnia aktoreczka Giulietta Masina.

Po raz pierwszy spotkali się w 1942 roku

Wkrótce do niej zadzwonił.

– Mówi Fellini – zaczął.

– Jaki Fellini? – spytała.

– Jak to „jaki Fellini”?! Ten, który napisał słuchowisko, w którym pani gra! – wykrzyknął urażony.

Zaprosił ją na obiad do eleganckiej restauracji i pokazał, że ma czym zapłacić rachunek. Najwyraźniej nie wyglądał na solidnego fundatora. Musiała to być miłość od pierwszego wejrzenia, bo zaręczyli się już w styczniu, a w październiku 1943 roku wzięli ślub. Różnili się jak ogień i woda. On – cygan i wagabunda, marzyciel z głową w chmurach. Ona – córka skrzypka i nauczycielki, uporządkowana, rzeczowa, solidna i mieszczańska. Taka, jaką ją widzimy w „Ginger i Fredzie”.

Jakże inna od ówczesnego ideału kobiecości – szwedzkiej miss piękności Anity Ekberg (bohaterki jego „Słodkiego życia”). Przeżyli ze sobą dokładnie pół wieku. Tragiczne wydarzenie – zgon ich jedynego, zaledwie miesięcznego synka Pierfederica – tylko zespoliło ten związek. Nie potrafili rozstawać się na długo.

Federico dzwonił do żony po dziesięć razy dziennie z najbardziej prozaicznymi pytaniami w rodzaju: gdzie jest, co robi, kogo dziś spotkała i, oczywiście, co będzie na kolację. To on uczynił ją nieśmiertelną, powierzając role w swoich filmach. Bez Masiny nie byłoby Felliniego takiego, jakim go znamy. A bez niego nie byłoby jej.

W ,,La stradzie’’ i ,,Nocy Cabirii’’ była moją muzą, a przy wszystkich innych filmach – moją dobrą wróżką. Zawsze z uwagą słuchałem jej mądrych rad – tak słynny reżyser mówił o swojej ukochanej żonie.

Kiedy Fellini napisał specjalnie dla niej rolę Gelsominy w „La stradzie”, Giulietta wreszcie mogła pokazać swój talent i wrażliwą duszę. Ten film uczynił z niej międzynarodową gwiazdę, ale ona nigdy nie zachowywała się jak diwa. Żyła ze swoją sławą zwyczajnie. Nawet Złote Palmy i Złote Globy odbierała z prostotą i zawstydzeniem, sprawiając wrażenie, jakby dostała je przypadkiem.

W 1993 roku Fellini otrzymał Oscara za całokształt twórczości. Niewiele brakowało, a by go nie odebrał. Miał 73 lata, już niedomagał, skarżył się na serce i reumatyzm. Giulietta, widząc stan męża, ukrywała przed nim, że cierpi na raka mózgu. I namawiała, by jednak pojechał do Los Angeles. Wtórowali jej włoscy taksówkarze i kelnerzy – ulubione towarzystwo Mistrza. Zgodził się. Wyruszyli w towarzystwie gwiazd włoskiego kina: Sophii Loren i Marcella Mastroianniego.

Gdy on odbierał statuetkę, ona na scenie płakała. Z rozpaczy, że ich życie dobiega końca…

Po powrocie zdecydował się na bajpasy. Operowano go w Szwajcarii. Nie wrócił już nigdy do formy. Dostał wylewu. Ale wymknął się ze szpitala, by odwiedzić żonę leżącą w innej klinice. Zbliżała się 50. rocznica ich ślubu. Narysował więc zabawne zaproszenia i zaprosił przyjaciół na wystawny obiad. Ten wieczór był ich ostatnim.

Dzień po tej rocznicy, 31 października 1993 roku nagle Fellinii zaczął się dusić i zmarł. W dniu jego pogrzebu w Rzymie biły wszystkie dzwony. Trumnę Mistrza wystawiono w jego ulubionym studiu filmowym, wkrótce nazwanym też jego imieniem. Żegnały go tłumy: przyjaciele, aktorzy, kelnerzy, taksówkarze. Premier i prezydent Włoch, a także prostaczkowie, którzy uwielbiali go z wzajemnością.

Pięć miesięcy później odeszła Giuletta. Był 23 marca 1994 roku.

- Wielkanoc spędzę już razem z Federico – powiedziała i uśmiechnęła się w ten swój charakterystyczny sposób. Pochowano ją obok męża, w sukni, w której towarzyszyła mężowi, gdy ten odbierał ostatniego Oscara. Leżą we wspólnym grobowcu w jego rodzinnym Rimini.

Czytaj także: „Nie musiała zginąć. Osierociła synów, ale pamięć o niej nie umrze - życie księżnej Diany”Dramatyczne życie Keanu Reevesa. Czy pogodził się z utratą córki?Ofiara sekty czy naiwna aktoreczka? Prawda o związku Katie Holmes i Toma Cruise'a

Redakcja poleca

REKLAMA