Od poniedziałku 9 listopada nauką zdalną zostały objęte wszystkie roczniki szkół podstawowych, ponadpodstawowych oraz wyższych. Nauczanie w domu ma swoich zwolenników, jednak w dyskusji publicznej zdecydowanie przeważają głosy osób, które krytykują ten sposób prowadzenia zajęć.
Jako główne wady nauki zdalnej podaje się brak odpowiednich sprzętów i warunków, brak umiejętności nauczycieli w kwestii obsługi programów, zbyt duże zaangażowanie rodziców w naukę dzieci czy też w końcu brak możliwości przerobienia wystarczającej ilości materiału. W tę dyskusję włączyła się także Ewa Drzyzga. Zdaniem dziennikarki nauka zdalna dodatkowo zabiera uczniom ich prywatność.
Ewa Drzyzga krytycznie o edukacji zdalnej
Jak mówi prowadząca „Dzień Dobry TVN”, największym problemem dla większości uczniów jest włączanie kamerek laptopów, którego wymaga znaczna większość nauczycieli podczas prowadzenia lekcji. Z jednej strony, nie ma się co dziwić prowadzącym, którzy mogą nie czuć się komfortowo, mówiąc do pustego ekranu.
Z drugiej strony, uczniowie muszą pokazywać wnętrza swoich pokoi. Ewa Drzyzga wskazuje, że to naruszenie prywatności, ale problem jest o wiele głębszy. To może być szczególnie niekomfortowe dla osób, które pochodzą z biedniejszych rodzin i nierzadko wstydzą się tego, jak mieszkają - szczególnie widząc pokoje rówieśników.
Ewa Drzyzga zwraca uwagę też na to, że podczas lekcji stacjonarnych uczniowie niezwykle rzadko muszą patrzeć na twarze wszystkich innych kolegów - nie muszą też cały czas pokazywać swojej. Zwykle wszystkie oczy zwrócone są w stronę nauczyciela, a to on może obserwować swoich podopiecznych. Stad propozycja, by kamerę włączoną miał jedynie uczeń, który w danym momencie odpowiada.
Dużym problemem są też bloki zajęć prowadzone bez przerwy. Wbrew temu, co mówią niektórzy sceptycy pracy czy nauki zdalnej, nadal jest to praca, niekiedy cięższa i jeszcze bardziej męcząca niż w biurze lub klasopracowni. Bywa, że lekcje są prowadzone bez przerwy przez 120 minut. Przez tak długi czas nie da się skupić i efektywnie pracować - i każdy pedagog powinien to wiedzieć.
Ze słowami dziennikarki zgodziło się wielu jej obserwatorów, nie zabrakło też komentarza nauczycielki. Tłumaczy ona, że zawsze prosi (nie nakazuje) uczniów, by włączyli kamerki, ponieważ mówienie do pustego ekranu jest o wiele bardziej męczące.
Poruszyła Pani temat, który jest mi bardzo bliski. Uczę języka polskiego w szkole średniej i bardzo lubię swoją pracę. Zawsze mam włączoną kamerkę i uczniów proszę o to samo. Proszę, nie nakazuję. Niestety często muszę mówić do pustego ekranu laptopa. 1,2 lekcje da się wytrzymać, ale po 7 czuje się delikatnie mówiąc wyczerpana. Poza tym najzwyczajniej w świecie jest mi bardzo milo, jeżeli chociaż kilkoro uczniów włączy kamerkę. To trudny czas dla nas wszystkich, tęsknię za normalnością i klasą pełną uczniów
- pisze użytkowniczka.
To też może cię zainteresować:
Szef MEN: musimy przygotować się na kolejne miesiące nauki zdalnej
Agata Rubik o nauce zdalnej: jestem wykończona
Nauka zdalna to fikcja. Wyniki międzynarodowego konkursu matematycznego nie pozostawiają wątpliwości, kto rozwiązuje zadania