Ewa Drzyzga: „Niech radzą, jak są tacy mądrzy!”

Ewa Drzyzga fot. ONS
Uwielbiana przez widzów gospodyni talk-show TVN „Rozmowy w toku” – Ewa Drzyzga – z pasją podchodzi do życia. Wiele wymaga od siebie i innych, w tym konsultantów – psychologów. – Żądam od nich konkretów – mówi. – Niech przekują teorię na praktykę!
/ 18.09.2008 14:50
Ewa Drzyzga fot. ONS
– Gratuluję, nagraliście już 1500. odcinek „Rozmów w toku”. Ale czy po ośmiu latach rozmów na antenie o cudzych problemach nie ma pani tego dość?
Ewa Drzyzga:
Nie, ja po prostu lubię rozmawiać z ludźmi. I mam fajną pracę, która mi to umożliwia. Nie ma mowy o rutynie. Gdy zaczyna wydawać mi się, że słyszałam już wszystko, staje na przykład przed kamerą matka i wyznaje: Moja córka wystawiła swoje dziewictwo na licytacji w Internecie za 3000 złotych. Trudno podejść rutynowo do takich rozmów. Za każdym razem ludzka historia zaskakuje. Człowiek jest istotą złożoną i potrafi tak skomplikować sobie i bliskim życie, że nie sposób tego przewidzieć.

– Skąd się bierze u pani taka ciekawość drugiego człowieka?
Ewa Drzyzga:
Ojciec był wojskowym. Co dwa lata zmienialiśmy miejsce zamieszkania i stąd może moja otwartość na ludzi i nowe doświadczenia. Trzeba było szybko przyzwyczajać się do nowych warunków, nawiązywać kontakty, poznawać koleżanki i kolegów. Ja te nasze wędrówki po Polsce traktowałam jak przygodę. Nie było zresztą innego wyjścia. Mama rewelacyjnie adaptowała się do nowych warunków. Była pielęgniarką, więc w każdym nowym miejscu znajdowała pracę. Rodzice wychowywali nas samodzielnie, bo przy tych wędrówkach dziadkowie nie mogli się nami opiekować. Teraz, gdy sama jestem mamą dwójki dzieci, podziwiam ich jeszcze bardziej. Zawsze z bratem z niecierpliwością czekaliśmy na wakacje, kiedy jechaliśmy do dziadków lub cioć na cały miesiąc. Rodzinne więzy były bardzo ważne.

– Czy w domu panowała dyscyplina?
Ewa Drzyzga:
Bez żartów – ojciec nie ćwiczył z nami musztry. Miał jedną żelazną zasadę – jak podejmujesz się jakiegoś zadania, to musisz je skończyć. Cechowała go też empatia i miał świetną intuicję. Mama z kolei była bardzo otwarta i nie bała się ludzi. Zawsze starała się im pomagać. Myślę, że dzieci przesiąkają takimi wartościami. Dziś razem z mężem staramy się, aby nasi synowie też mieli klarowny obraz świata.

– Wychowując dwójkę synów pewnie musiała pani zwolnić tempo życia...
Ewa Drzyzga:
Na samym początku „Rozmów w toku” pracowałam przez siedem dni w tygodniu. Jednak po urodzeniu dzieci udało się to zmienić. Wychodziłam do pracy, jak każda mama, pięć razy w tygodniu. Okazuje się, że wszystko jest kwestią organizacji pracy. Ignaś ma dopiero dwa latka, jest odważny, bierze przykład z niewiele starszego brata.  Staś jest rzeczywiście dociekliwą osóbką. Jego pasją są samochody i pociągi. Czasami jednak rzuca w kąt zabawki i ucina sobie z nami pogawędki. Ostatnio analizowaliśmy postać tasiemca. Tłumaczyłam, że jest to pasożyt, który nic nie robi tylko żywi się cudzą energią. Dwa dni później spytał: – A co będzie, gdy tasiemiec będzie miał tasiemca.


– Dzieci potrafią zmienić nasze patrzenie na świat.
Ewa Drzyzga:
Fakt, macierzyństwo zmienia człowieka. Synowie są ciągle obecni w myślach. Rozmawiam z panią w kawiarni, a zastanawiam, co teraz robią, choć wiem, że są bezpieczni pod opieką niani lub mamy. Inaczej odbieram teraz historie, które opowiadają nasi goście. Słuchając tych dotyczących krzywdy dzieci muszę mocniej się szczypać, żeby nie płakać. Rodzicem można zostać ot, tak. Potem jednak zaczynają się schody, bo to arcytrudne zadanie. I nie ma szkoły przygotowującej do tej roli, choć idąc do byle jakiej pracy, musisz przejść kurs BHP. Jak już mamy dzieci, to rzadko kto nas wspiera fachową radą. Bierzemy do ręki podręcznik, a tam każdy psycholog ma inną koncepcję. I bądź tu mądrym. Jestem mamą dwójki dzieci i też czasami dopadają mnie wątpliwości, czy dobrze postępuję. Dlatego w swoich programach staram się być bardzo konkretna. I wiele wymagam od naszych konsultantów – bo psychologowie są sprytni i zwykle się od nich słyszy: najważniejsze są trzy pierwsze lata dziecka, najważniejsza jest rozmowa itp., itd. A ja się pytam, co to znaczy, i wymagam konkretnych odpowiedzi. Powiadają, że trzeba rozmawiać z dzieckiem. OK, ale w jaki sposób? Dajcie konkretny przykład! O nastolatkach psycholog mówi: rodzic nie może się ograniczyć do pytania: A co tam w szkole?, bo dziecko powie na odczepnego, że nic. Więc pytam psychologa, co robić, gdy dziecko mówi, że nic, i trzaska drzwiami. Radźcie, kochani, jak jesteście tacy mądrzy!

– Czy wasz program to tylko rejestracja cudzych historii?
Ewa Drzyzga:
Jesteśmy związani z naszymi bohaterami. Najczęściej człowiek przychodzi do naszego programu, bo szuka pomocy, chce konkretnej porady. Taka osoba może porozmawiać z psychologiem, który jest w studiu, albo mieć konsultacje i terapię już poza programem. Zresztą nasza pomoc przybiera różne formy.

– A z mężem rozmawiacie o pracy?
Ewa Drzyzga:
Rozmawiamy o życiu, a więc i o tym,  co robimy w ciągu dnia. Nie uważam tego za naganne. Z tym, że na pewno nie w czasie pierwszych minut po wejściu do domu, kiedy każdy musi odtajać i odetchnąć. No i na pewno nie przy obiedzie. Mąż jest producentem „Superwizjera”, także dziennikarzem, więc mamy mnóstwo wspólnych tematów. Często wspieramy się przy realizacji trudniejszych programów. We dwójkę w życiu łatwiej!

Anna Stefopulos / Przyjaciółka

Redakcja poleca

REKLAMA