fot. Fotolia
Relacje maltretowanych mężów
Na następnych stronach przedstawiam kilka relacji mężczyzn maltretowanych przez kobiety w rodzinie. Pochodzą one z różnych źródeł, jakkolwiek wszystkie zostały zaczerpnięte z bieżących witryn internetowych. Ilustrują, jak sadzę, pewien schemat zachowań kobiet dopuszczających się przemocy wobec współmałżonków, ale – co ważniejsze – całkowitą niezdolność do skutecznej obrony ze strony ich partnerów.
Warto zwrócić uwagę na podobieństwa pod względem podłoża konfliktów, zbliżoną dynamikę ich przebiegu, niemal identyczne formy używanej przemocy oraz bardzo wyraźnie ujawniającą się wiktymologiczną rolę nękanych mężczyzn.
Przykład pierwszy – NN internauta:
Kobieta jest z natury słabsza i niższa, albo jest tak, że w związku, tradycyjnie pary dobierają się w taki sposób, żeby na fotografii było ładniej.
Kobieta jednak potrafi krzyczeć – głośno!!! Potrafi mówić, jak bardzo mąż ją ogranicza, jak cierpi przez niego, jak nie może się realizować...
Mąż nie dyskutuje. Z pobłażliwym uśmieszkiem pracuje dalej w domu lub wychodzi sobie na 35. tego dnia papierosa. Po powrocie jednak, dowiaduje się, że w ten sposób, wychodząc, KOBIETĘ – IGNOROWAŁ, a to już zasługuje na większy krzyk, no i może nawet kobieta machnie ręką?
Zaskoczony mężczyzna (do tej pory myślał, że czas bicia ma za sobą, od kiedy nie chodzi do piaskownicy), przypominając sobie stare czasy mówi: nie podnoś na mnie ręki, bo ci oddam!!! I to jest gwóźdź do trumny dla mężczyzny. Dostaje serie ciosów, broni się, w pewnym momencie oddaje kobiecie, sam zaskoczony, że uderzył własną żonę, ale ona nie zostaje dłużna – bije do momentu, gdy mężczyzna nie ucieknie.
Chwilę później dzwoni na policję, do rodziny i znajomych, bo czytała, że nie wolno milczeć, że sprawca musi się wstydzić własnego czynu, dzwoni i opowiada, jak ciężko mąż ją pobił... To trwa dzień. Potem przychodzi otrzeźwienie i zmiana, bo nie miałeś prawa oddać. Ale zostaje codzienne straszenie wyprowadzką, podniesiony głos i oczekiwanie na reakcje... Nie miałem prawa oddać, czuję się winny, ale czy tylko ja jestem sprawcą??? Na jaką terapię powinienem się zgłosić?
Przykład drugi
Żona mnie maltretuje.
Poznaliśmy się na studiach. Wielka miłość, narzeczeństwo. A zaraz po obronie prac magisterskich ślub jak z bajki. Niestety nie stać nas było na własne mieszkanie. Mieszkaliśmy kątem u jej rodziców. Z mojej marnej pensji nawet nie było szans na wynajem. Już wtedy pojawiały się pierwsze żale mojej żony że jestem nieudacznikiem życiowym, że na nic nas nie stać, że klepiemy biedę, że nie możemy mieć dzieci, bo nie utrzymam rodziny, że mógłbym poszukać lepiej płatnej posady. Ale ja wówczas nie odbierałem tego, jak jakieś rozczarowanie, raczej mobilizowało mnie to, by iść do przodu, by tylko uszczęśliwić Marzenę. Próbowałem zmienić pracę, szukałem jakiś dorywczych robót, niestety moja żona nadal nie była usatysfakcjonowana.
Któregoś dnia nawiązałem przez internet kontakt ze starym kumplem z liceum. Zaraz po szkole wyjechał do Anglii. Teraz ma tam własną firmę budowlaną, dom, rodzinę. Opowiedziałem mu o swoich problemach finansowych i ten zaproponował mi pracę u siebie. Długo się wahałem, nie wiedziałem jak zareaguje Marzena. Ale postanowiłem spróbować. Żona początkowo się wściekła. Nie wyobrażała sobie życia z daleka od rodziców, koleżanek, w obcym kraju. Rozumiałem ją, ale zacząłem przekonywać, że wreszcie mamy szansę ułożyć sobie życie po swojemu, że być może będzie nas stać na własne mieszkanie, samochód i podróże zagraniczne – czyli wszystko to, o czym zawsze marzyła. To ją przekonało. Zgodziła się na wyjazd.
Miesiąc później byliśmy już w Londynie. Początkowo mieszkaliśmy kątem u kumpla, ale szybko znaleźliśmy mieszkanie. Pracowałem całymi dniami. Dobrze zarabiałem. Stać nas było na markowe ciuchy, kolacje na mieście. Zaczęliśmy starania o dziecko. Wreszcie było dobrze. Wszystkie moje marzenia się spełniały, jedno po drugim. Byłem bardzo szczęśliwy.
Po roku mieszkania w Anglii urodziła nam się upragniona córeczka. Krótko po narodzinach na nowo zaczęły się problemy i pretensje żony. Pretensje o wszystko. Że pracuję za długo, że nie ma mnie w domu, a gdy przestałem pracować w weekendy, to z kolei, że nie pracuję i nie zarabiam odpowiednio dużo. O to, że ona jest moją służącą, pierze, gotuje, zajmuje się dzieckiem, a ja mam wszystko w d... Tłumaczyłem to zmęczeniem, hormonami. Wierzyłem, że wszystko minie. Niestety, było coraz gorzej. Marzena codziennie robiła awantury. Traktowała mnie jak śmiecia. Prowokowała mnie wymyślając sobie przeróżne historie: o moich zdradach, alkoholizmie, wydawaniu pieniędzy na dziwki. W tej agresji dochodziło do rękoczynów z jej strony, rzucania we mnie ciężkimi przedmiotami. Awantura zazwyczaj kończyła się na szantażu emocjonalnym, że mnie zniszczy, że już nigdy nie zobaczę córki.
Ta farsa trwa ponad rok. A ja tkwię w tym z nadzieją, że to się zmieni, że to tylko chwilowy kryzys. Kocham ją bardzo, bez pamięci kocham nasze dziecko. Nie wyobrażam sobie życia bez nich. Namawiałem niejednokrotnie na wspólną wizytę u psychologa, co oczywiście odbierane jest jako atak. Wszelkimi sposobami próbowałem ratować ten chory związek. Codziennie wracając z pracy modlę się do Boga, by dziś miała dobry humor. A gdy okazuje się, że jest inaczej, to żyję nadzieją, że to już ostatni raz, że ona się poprawi, że pewnie czymś ją zdenerwowałem. Z dnia na dzień mam mniej sił, jestem wyczerpany psychicznie. Czasami mam ochotę jej oddać. Tak porządnie, by zrozumiała jaką krzywdę mi robi, ale nie jestem damskim bokserem. Nie jestem karkiem z siłowni, tylko inteligentnym, wykształconym facetem. Gdybym ją skrzywdził nie mógłbym sobie chyba spojrzeć w oczy [...]
Najgorsze jest chyba to, że z dnia na dzień tracę szacunek do własnej osoby. Chciałbym przestać się wstydzić, pokonać to nędzne uczucie zażenowania, porażki. Chciałbym zrozumieć, że to nie ja jestem przegrany, że to właśnie ja powinienem iść z podniesioną głową. Iść dalej, do przodu, jak najdalej od przeszłości...
Zobacz też: Dlaczego maltretowani mężowie nie decydują się na rozwód?
Przykład trzeci
Ratunku! Żona mnie bije!
Sytuacje, w których to mężczyźni są prześladowani, nie należą do rzadkości. – Pewna bydgoszczanka zabrała mężowi pilota do telewizora, bo stwierdziła, że ślubny za długo ogląda swoje ulubione programy i teraz nadeszła jej pora. Tak się pokłócili, że przestraszony mąż postanowił szukać u nas ratunku – opowiada jeden ze strażników miejskich w Bydgoszczy. – Tyle, że takie działania, jak odebranie pilota złej żonie, nie należą do naszych kompetencji. Inny przykład: rozzłoszczona żona zamknęła męża w garażu. Na szczęście uwięziony miał przy sobie „komórkę” i zadzwonił po policję. Sporo jest jednak historii mężczyzn, które nie śmieszą.
Kobiety biją, popychają, szarpią, drapią, kopią swoich mężczyzn. Czasem oblewają gorącą wodą lub zamykają w domu na klucz. Z czego to wynika? – Między innymi z przemian kulturowych – uważa Marek Koliński z zespołu ds. nieletnich i patologii w Wydziale Prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. Wyraźnie zacierają się role odgrywane w rodzinie przez kobiety i mężczyzn. Już w przestępczości nieletnich widać, że coraz częściej sprawcami są dziewczęta.
Coraz więcej bitych
Z roku na rok wzrasta w naszym województwie odsetek mężczyzn, którzy stają się ofiarami swoich partnerek. Teraz już prawie co dziesiąta osoba, która doświadczyła przemocy fizycznej w rodzinie to facet. Panie, które stają się prześladowczyniami, zazwyczaj posturą przegrywają z panami. Są jednak zwinne, szybkie i tym nad nimi górują. Do przemocy dochodzi nie tylko w rodzinach patologicznych, ale też w tak zwanych zupełnie normalnych i spokojnych domach.
Ośrodek da schronienie
W regionie są ośrodki, w których mogą na jakiś czas zamieszkać poszkodowani mężczyźni. Jeden w Tucholi. Drugi – w Jaksicach koło Inowrocławia.
W tym drugim przebywało dwóch panów, obaj po 30-tce. – Jeden przez tydzień – wspomina Zbigniew Binkiewicz, kierownik Specjalistycznego Ośrodka Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie. – Partnerka urządzała mu awantury, wyrzucała go z domu, więc trafił do nas. Drugi mężczyzna przywędrował z córeczką. Wolał być tutaj, bo żona go poniżała, biła. Był przez trzy miesiące.
Przykład czwarty
Mężczyzna ofiarą przemocy w rodzinie. Kpina? Wcale nie. Z roku na rok coraz częściej słyszymy o tym, że kobiety wyżywają się na swoich partnerach. Zarówno w Polsce, jak i w Wielkiej Brytanii nadal za mało mówi się o problemie. Bo kiedy mąż bije żonę, to dla społeczeństwa jest „skreślony”. Kiedy żona bije męża to, co najwyżej mówi się o nim „pantoflarz”.
Warszawa. Przykładny mąż, ojciec dwójki dzieci traci pracę. Nowej nie może szybko znaleźć, bo sytuacja na rynku wcale nie jest optymistyczna. Po kilku miesiącach na bezrobociu dowiaduje się od żony, że jest nic nie wartym leniem, że już nikomu nie jest potrzebny. Nie ma znaczenia, że zajmuje się dziećmi i prowadzi dom. Codziennie słyszy, że jest nieudacznikiem, żona straszy go tym, że wyśle go na ulicę, że wyrzuci go z domu na ulicę i zabierze dzieci [...]
Londyn. Radio „1” podejmuje akcję nagłośnienia problemu maltretowanych mężczyzn. Anonimowy słuchacz dzwoni i opowiada, że jego partnerka w furii złamała mu obojczyk, okładając go metalowym drągiem. O wydarzeniu poinformował policję. Przyjechali i z miejsca zatrzymali mężczyznę, uznając go winnym zajścia. Szacuje się, że w Wielkiej Brytanii jeden na sześciu mężczyzn doświadczy podczas swojego życia przemocy ze strony partnerki. Około 20 proc. przypadków przemocy w rodzinie jest zgłaszanych przez mężczyzn. Rocznie 120 kobiet ginie z rąk swoich partnerów, ale nie można zapominać też o 30 zamordowanych przez żony lub dziewczyny mężczyznach.
Warszawa. Stowarzyszenie na Rzecz Równouprawnienia i Poszanowania Prawa w roku 2009 zdecydowało się pomóc męskim ofiarom. Zostaną dla nich zorganizowane spotkania z psychoterapeutą. Od jakiegoś czasu działa również organizacja „W Stronę Ojca”, która w Krakowie, Katowicach i Warszawie organizuje grupy wsparcia dla mężczyzn mających kłopoty w małżeństwie. Na stronie internetowej „W Stronę Ojca” pokrzywdzeni mężczyźni mogą poczytać o swoich prawach, dyskutować na forach, zadawać pytania.
Zobacz też: Jak rozpoznać syndrom maltretowanego męża?
Przykład piąty – Dariusz, 35 lat:
Oczywiście to nie jest tak, że żona bije mnie bez powodu, powodem jest zazdrość. Ona jest chorobliwie, obsesyjnie zazdrosna – nawet o członków mojej rodziny. I problemem nie jest fakt, że mam często podrapaną twarz, czy też bliznę po wygryzionym kawałku ciała z brzucha, tylko bezradność w sytuacji, w której się znalazłem. Chcę być z nią i tworzyć rodzinę, ale jak przypomnę sobie te dantejskie sceny, które się w tym mieszkaniu dzieją, to tracę chęci do czegokolwiek.
Zamykam się w sobie i mam wszystkiego dość. Po takich awanturach kilka dni nie rozmawiam z nią, bo ciężko mi racjonalnie zrozumieć jej zachowanie. Ona cały czas bazuje na tym, że jej wybaczam i potem robi znowu swoje. Dużej krzywdy nie jest w stanie mi zrobić, tylko proszę sobie wyobrazić sytuację, jak obezwładniam ją w kuchni, sprowadzam do parteru, krępuję ręce i grożę, że jak się nie uspokoi to zadzwonię na policję, a na to wszystko patrzy córka. Problemem jest to, aby wyeliminować jej wybuchy zazdrości, bo to jest przyczyną ataków. Ja już nie mam żadnych koleżanek, życie towarzyskie ograniczyło się do kilku przyjaciół, z którymi bardzo rzadko się spotykam. Najgorsze jest to, że dochodzę do wniosku, że im bardziej jej ulegam, im więcej od siebie daję, tym jest gorzej.
Marek, 30 lat:
Coraz częściej kłóciliśmy się, ale wiadomo, wiele młodych małżeństw to przeżywa. Podobno nawet jest coś takiego, jak kryzys po dwóch latach związku. Starałem się być cierpliwy. Kochałem ją bardzo, chciałem żeby układało nam się jak najlepiej. Ale potem ona zaczęła rzucać się na mnie z pazurami. Kiedyś nawet przy znajomych. Myślałem, że się spalę ze wstydu. Kumple podśmiewali się ze mnie, że sobie nie mogę dać rady z babą. Ale wiedzieli, że trenuję krav-magę i jestem dobrym zawodnikiem. Ja też to wiedziałem i chciałbym od niej odejść, zanim mnie poniesie i jej oddam, ale tak, że się już nie podniesie.
Zobacz też: Dlaczego niektóre kobiety maltretują mężczyzn?
Więź traumatyczna
W zacytowanych opisach przemocy żon nad mężami zwraca uwagę występowanie między obu stronami konfliktów tak zwanej więzi traumatycznej, w literaturze psychologicznej nazywanej „paradoksalną wdzięcznością” lub „ambiwalentnym poczuciem lojalności”.
Mężczyźni będący ofiarami małżeńskiej przemocy starają się usprawiedliwiać zachowania swoich żon, podkreślają, że mimo doznawanych cierpień i upokorzeń są z nimi związani uczuciowo. Kobiety, posługując się agresją werbalną i rękoczynami, dążą do zdobycia i utrzymania kontroli nad partnerami, natomiast mężczyźni buntują się przeciwko doznawanej dyskryminacji, ale – koniec końców – nie potrafią zatrzymać nasilającej się spirali agresji i przemocy.
Warto zwrócić uwagę na sygnalizowane w podanych przykładach zjawisko oddzielania ofiary wobec najbliższego otoczenia. Narastanie izolacji powoduje, że maltretowany mężczyzna staje się coraz bardziej samotny i zdezorientowany. Staje się bezwolnym narzędziem w ręku prześladowczyni, stopniowo bowiem zostaje wyzuty z własnych przekonań, ograbiony z jakiejkolwiek swobody działania, myślenia czy okazywania uczuć. Żyje w świecie wypełnionym bezustannymi konfliktami, mając pewność, że nie ma szans na przerwanie maltretowania. Tego rodzaju sytuacje eksperci określają mianem psychologicznej pułapki.
Pranie mózgu
W jej zaawansowanych stadiach u ofiary pojawiają się apatia i rezygnacja. Niemal każdego dnia mężczyzna doznaje przemocy emocjonalnej. Jej sedno stanowi pranie mózgu. Polega na dezorientowaniu ofiary poprzez naprzemienne stosowanie wobec niej „kar” i „nagród”. Celem posługiwania się tymi ostatnimi jest podtrzymywanie nadziei na oczekiwaną zmianę. Maltretowany mężczyzna spełnia wszelkie kaprysy prześladowczyni, a także podejmuje się zadań przekraczających jego możliwości. W każdym jednak przypadku spotykają go dezaprobata i negatywna ocena.
Szczególną postacią prania mózgu jest częsta zmiana poleceń wydawanych mężczyźnie przez sprawczynię przemocy domowej. Zjawisko sprawia wrażenie bawienia się zakłopotaniem mężczyzny i z reguły ma na celu sprawdzenie, do jakiego stopnia został już ubezwłasnowolniony. Przewaga kobiety jest tym wyższa i trwalsza, im szybciej kobieta potrafi rozwinąć u mężczyzny – szczegółowo opisany na gruncie psychologii i pedagogiki – zespół wyuczonej bezradności („im bardziej jej ulegam, im więcej od siebie daję, tym jest gorzej”). Ów zespół przejawia się w cierpliwym znoszeniu przez mężczyznę zachowań krzywdzących mimo pełnej świadomości, że zachowania kobiety są sprzeczne z normami obyczajowymi i prawnymi. Każdego dnia bowiem godzą w jego poczucie tożsamości, prawo do nietykalności i szacunku, a przede wszystkim w rolę męża i ojca.
Duży wpływ na powstanie „wyuczenia bezradności” ma narastające przekonanie ofiar przemocy, że ich sytuacja małżeńska wynika z ich własnych wad i życiowej nieporadności. Nie spełniają oczekiwań partnerki, są za mało pracowici, aktywni lub opiekuńczy. Bezpośrednimi następstwami rozwoju takich wyobrażeń są stopniowe zwiększanie się poczucia winy, stany depresyjne i rozstrój zdrowia.
W piśmiennictwie można znaleźć się opinie, że zespół wyuczonej bezradności przejawia się najpierw w gwałtownym sprzeciwie, następnie przechodzi w fazę adaptacji. Na początku ofiara próbuje się buntować, aby obronić swoją pozycję. W tym czasie relacje między małżonkami mają niezwykle burzliwy charakter. Ich związek jest przesycony kłótniami, wymuszeniami, bójkami, przejściowymi kompromisami i zapowiedziami rozstania. Dopiero kiedy ofiara nabiera pewności, że nic nie wskóra, zaczyna rozwijać mechanizmy adaptacyjne, które przynoszą chwilowe uspokojenie, ale w istocie rzeczy oddalają lub znoszą perspektywę zakończenia cyklu przemocy. Zdarza się, że maltretowani mężczyźni w celu stłumienia poczucia bezsilności i podtrzymania równowagi psychicznej sięgają po alkohol, benzodiapezyny czy środki psychotropowe. Łudzą się bowiem, że w ten sposób poprawią samopoczucie i odporność na doznawane zniewagi, dodadzą sobie animuszu lub przynajmniej ułatwią zasypianie.
Zobacz też: Czy mężczyzna może być ofiarą przemocy domowej?
Fragment pochodzi z książki „Przemoc stosowana przez kobiety” autorstwa M. Cabalskiego (Impuls 2014). Publikacja za zgodą wydawcy.