Ja w relacji – jakie mechanizmy obronne stosujemy?

Jakich mechanizmów obronnych używamy w relacjach z innymi ludźmi i w czym nam one pomagają?
/ 15.12.2014 10:04

fot. Fotolia

Ja w dialogu czy monologu?

„Ja robię swoje, a ty swoje. Nie jestem na tym świecie po to, by spełniać twoje oczekiwania, a ty nie jesteś na tym świecie, by spełniać moje. Ty to ty, a ja to ja. I jeśli przypadkiem natrafimy na siebie, to wspaniale, jeśli nie, to nic nie można na to poradzić” – to słowa Martina Bubera austriackiego filozofa, współtwórcy filozofii dialogu, która zakłada, że prawdziwe spotkanie możliwe jest tylko w dialogu, w relacji JA – TY.

Aby mogło dojść do takiego spotkania, potrzebne są samoświadomość, wiara w potencjał człowieka, realizacja przykazania miłości, uznanie prawa do wolności drugiego człowieka, świadomość bycia z drugim człowiekiem (dialog nie monolog).

Problem w tym, że współczesny człowiek raczej pozostaje w monologu, w spotkaniu „ja-ono”. Unika kontaktu na różne sposoby, by chronić siebie i nie spotkać się ze sobą i z drugim człowiekiem.

Zapewne dzieje się tak ze strachu czy wstydu przed odsłonięciem swojej prawdziwej istoty. Za takimi uczuciami, prawdopodobnie, stoją trudne doświadczenia z dzieciństwa, kiedy to byliśmy karani za prawdziwość, spontaniczność, radość, dziecięcą ekscytację i podniecenie. Nie wolno nam było płakać, „bo nie wypada” lub słyszeliśmy „prawdziwi mężczyźni nie płaczą”; nie wolno nam było być głośno,  „bo trzeba być cicho”, trzeba było zjeść do końca, nawet wtedy, gdy nie czuliśmy głodu, mieliśmy się też „wypłakać do końca” w łóżeczku, bo akurat nasi rodzice wyznawali  modną w tamtych czasach  teorię wychowania….

Takie doświadczenia mają wpływ na nasze odcięcie od siebie. A kiedy nie jesteśmy w kontakcie ze sobą, nie może dojść do spotkania z drugim człowiekiem.

Jak unikamy kontaktu? Mechanizmy obronne:

Projekcja

Jednym z mechanizmów jakim się posługujemy, jest projekcja  (z łaciny: „wyrzucać przed siebie”). To taki rodzaj zachowania, kiedy trudno nam zaakceptować swoje ograniczenia (cechy osobowości, wyglądu, trudne uczucia, pragnienia, oceny) i rzutujemy je na innych. To przerzucanie odpowiedzialności na otoczenie za to, co dzieje się w nas samych.

Oczywiście dzieje się tak bez świadomości. Taki mechanizm obronny w przeszłości z pewnością pomagał nam przetrwać trudne momenty, teraz jednak odcina nas od siebie i nie pozwala nawiązać relacji „wprost”.

Defleksja

Kolejnym sposobem, w jaki uniemożliwimy sobie kontakt, jest defleksja. To tak zwane zagadywanie, powierzchowne nawiązywanie kontaktu.

Wyobraźmy sobie, że sednem sprawy jest obraz, a wszystko inne jest jego ramą. Osoba defleksyjna będzie opowiadała o „ludziach” („ludzie w Polsce tak mają, że nie lubią zimy”), o „wszystkim, zawsze, wszędzie, nigdy…”, będzie poruszała się po ramie obrazu. Będą to ogólniki, których słuchając zazwyczaj będziemy odczuwali znudzenie, a w myślach pojawi się „o czym on/ona do nas mówi?”.

Introjekcja

Introjekcja – to najprościej mówiąc połknięcie cudzej opinii, sądów, idei, przekonań, wiary, a następnie wchłonięcie jej i uznanie jako własnej.

Właściwie wychowywanie dziecka jest takim procesem internalizacji dla m.in. poczucia bezpieczeństwa. Kłopot pojawia się wtedy, kiedy całkowicie rezygnujemy z siebie i nie umiemy odpowiedzieć na pytanie: czego chcę, potrzebuję, co lubię, a czego nie. Dla przykładu zacytuję dowcip świetnie ilustrujący mechanizm introjekcji:
„- Kochanie, dlaczego ucinasz kawałek pieczeni i wyrzucasz ją?
 - Bo tak się robi!
- Dlaczego tak się robi?
- Oj, przecież wszyscy tak robią. Tak się robi!
- Ale dlaczego?
- Zapytaj moją mamę, to ci powie...
- Mamo dlaczego tak się robi?
- Nie wiem, moja mama tak robiła…”.

Zobacz też: Relacje międzyludzkie krok po kroku

Retrofleksja

Kiedy uciekamy w świat swoich myśli, tłumimy swoje uczucia i zachowania, a nasza energia skierowana jest do wewnątrz, a nie do świata, mówimy o retrofleksji. Takie zamknięcie i doświadczenie jak gdyby nieobecności w kontakcie, to tak naprawdę samotność dla obu stron spotkania.

Mechanizm ten jest czasem bardzo pomocny. Np. siedząc na fotelu dentystycznym uciekamy w świat myśli, fantazji, planowania, ucinamy sobie drzemkę albo nucimy w myślach ulubioną piosenkę. Takie przekserowanie zainteresowania do własnego wnętrza w tym momencie ratuje nas przed bólem, dźwiękiem wierteł i ogólnym dyskomfortem.

Konfluencji

„Ja robię swoje, a ty swoje... Ty to ty, a ja to ja” – z takim zdaniem na pewno nie zidentyfikuje się osoba, która używa (nieświadomie) mechanizmu konfluencji. Kiedy się rodzimy, jesteśmy niemal jednością z naszą matką. Kiedy proces ten przebiega bez zakłóceń, w procesie dorastania separujemy się, tworzymy własne JA, własne granice i potrzeby. Kiedy tak się nie dzieje, osoba konfluentna ma nadal w dorosłym życiu potrzebę „zlania” się z kimś.

Rozpoznamy to po zdaniach „My z mężem lubimy lody”, „Zawsze robimy to razem”, a także po zachowaniach dążących w grupie to jedności, spójności, gdzie ideą jest zbiorowość, a nie jednostka.

Martin Buber krytykuje zarówno kolektywizm, jak i skrajny indywidualizm, należy bowiem być zarówno dla siebie, jak i dla drugiego człowieka.

Drogowskazem dla nas w nawiązywaniu relacji może być przykazanie miłości. Zarówno do siebie, jak i do bliźniego, bo „Jeżeli człowiek potrafi kochać w sposób produktywny, kocha także siebie samego; jeżeli potrafi kochać tylko innych… nie potrafi kochać wcale”.

Zobacz też: Czy w relacji matka – córka potrzebny jest dystans?

Redakcja poleca

REKLAMA