Najpierw rodzina, potem kariera
Do niedawna w rozmowie kwalifikacyjnej należało podkreślać swoją gotowość do pracy w każdym czasie i w każdych warunkach. Rodzina? Może kiedyś, teraz koncentruję się na karierze. Pełnego zaangażowania szefowie oczekiwali zwłaszcza od mężczyzn, wychodząc z założenia, że to ich żony zajmą się dziećmi i domem. Tyle że dziś sami panowie zmienili priorytety.
Jak wynika z opublikowanych w sierpniu tego roku badań, aż 14,4 % menedżerów za swój największy sukces uważa udane życie rodzinne. Na dalszych miejscach znalazły się dobre relacje z pracownikami (8,8 %), ciekawa praca (8,3 %) i – dopiero na czwartej pozycji – możliwość zrobienia kariery i odniesienia sukcesu (7,2%).
Kobiety w kuchni, mężczyźni w delegacji?
Dzisiaj nawet młodzi ludzie, którzy stawiają pierwsze kroki na rynku pracy, mówią, że nie mają zamiaru pracować po kilkanaście godzin dziennie w korporacji. Najważniejsze są dla nich związek i rodzina. To oczywiście nie znaczy, że powiedzą szefowi: „Nie zostanę po godzinach, bo to czas dla żony i dzieci”. A pracodawcy mają tendencję do zrzucania na mężczyzn dodatkowych obowiązków, ponieważ zwykle płacą im lepiej niż kobietom. W kilkudniową delegację też wyślą raczej mężczyznę, bo kobiety „mają obowiązki w domu”. To stereotypowe myślenie ma jednak coraz mniej wspólnego z rzeczywistością. W połowie lat 90. amerykańscy pracodawcy przestali zarzucać swoich pracowników nadgodzinami, bo – jak pokazały badania – wyspany pracownik, który ma czas dla rodziny, z większą ochotą przychodzi do pracy i szybciej wykonuje swoje obowiązki.
Zobacz też: Jak kształtować poczucie własnej wartości?
Wespół w zespół także w pracy
Kontakty z żoną i dziećmi są też ważne z innych powodów. Marcie Schorr Hirsch, trenerka zawodowa, opublikowała w Harvard Business Review wyniki ankiet, które przeprowadziła wśród 60 menedżerów wyższego szczebla. Ci, którzy byli żonaci, wymieniali to jako czynnik, który istotnie przyczynił się do ich sukcesu. Mówili: „Wszystkiego, co wiem o umiejętnościach interpersonalnych, nauczyłem się od żony” lub: „Nigdy nie podejmuję żadnej ważniejszej decyzji biznesowej bez konsultacji z żoną”. Do tego dochodzi podstawowy czynnik motywacyjny: konieczność utrzymania rodziny.
„200 procent normy” tylko u żonatych!
Bez względu na to, jak bardzo mężczyzna czuje się spełniony jako mąż i ojciec, źródła własnej wysokiej samooceny będzie upatrywał raczej w sukcesach zawodowych i zarobkach. Ci mężczyźni, którzy nie są w stanie utrzymać rodziny, na ogół źle się z tym czują, tak jakby nie wypełniali swojego podstawowego zadania. Żonaci również gotowi są bardziej poświęcić się pracy niż ich koledzy single, którzy wydają zarobione pieniądze tylko na własne potrzeby.
Znamy się tylko z widzenia – rodzina zaoczna
Mężczyźni, którzy korzystają z usług coacha, coraz częściej zadają pytanie do tej pory postrzegane jako dylemat kobiet: „Jak pogodzić pracę i życie osobiste?”. Czym grozi zapracowywanie się kosztem rodziny, widać po pokoleniu dzisiejszych 50 i 60-latków. Coraz więcej par w tym wieku się rozwodzi, bo po latach widywania się wieczorami i w weekendy przechodzą na emeryturę i widzą, że przeżyli większość życia z osobą, której nie tylko nie lubią, a nawet nie znają. Zmianie stylu życia mężczyzn sprzyjają też media. Lansują wizerunek „nowego taty”, który jest aktywny zawodowo, ale nie zaniedbuje rodziny i przejmuje od partnerki część obowiązków domowych.