Te lęki i cierpienia często wpływają na nasze decyzje, które, podejmowane pod wpływem takich negatywnych emocji, okazują się często złe. Rezygnujemy z marzeń, wiążemy się z ludźmi, z którymi nie jesteśmy szczęśliwi, wpadamy w pracoholizm, depresję, oddajemy się nałogom – wszystko to, by nie czuć się samotnymi, by zapomnieć o pustce, o poczuciu, że jest się niekochanym i nierozumianym.
Dlaczego tak bardzo nie chcemy czuć się samotni i czym w zasadzie jest ten stan?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie, gdyż każdy z nas w inny sposób przeżywa samotność. Ponieważ jednak jesteśmy do siebie dosyć podobni, a sytuacja egzystencjalna każdego człowieka jest związana z bardzo zbliżonymi dylematami i problemami, możemy do pewnego stopnia określić, czym dla człowieka jest samotność. Przede wszystkim zauważmy, że można ten stan rozważać w różnych kategoriach.
Zobacz także: Asertywność w związku
Pierwszą i najłatwiejszą z nich jest samotność polegająca na braku obecności innych ludzi. Taka samotność to na przykład sytuacja rozbitka na bezludnej wyspie lub więźnia przetrzymywanego w całkowitej izolacji. Przeciwieństwem takiej samotności jest oczywiście przebywanie wśród ludzi.
Drugi rodzaj samotności, który można nazwać „emocjonalnym”, to brak bliskiej osoby. Stan ten można zobrazować jako samotność w tłumie, czyli powierzchowne, płytkie relacje, pozbawione ciepła i czułości. Jego przeciwieństwem jest bycie w bliskiej relacji z drugim człowiekiem – miłość partnerska, macierzyńska itd.
Ostatnim rodzajem jest samotność „duchowa”, egzystencjalna, taka, którą najtrudniej zaspokoić i która jest jednym z najgłębszych i najbardziej dojmujących przeżyć człowieka. Jej pozytywem jest spotkanie z drugim człowiekiem, zbliżenie się do niego w wymiarze duchowym. Takie spotkanie jest niestety możliwe bardzo rzadko.
Zobacz także: Święta w samotności
Ludziom mówiącym o poczuciu osamotnienia chodzi najczęściej o drugi rodzaj samotności, czyli brak miłości, brak osoby, z którą można dzielić życie. Jest to samotność wynikająca z niezaspokojonej potrzeby kochania i bycia kochanym, z poczucia, że tylko taka relacja nada sens naszemu istnieniu, sprawi, że będziemy szczęśliwi. W dużym stopniu takie myślenie jest słuszne, a cierpienie związane z niemożliwością realizacji potrzeb zupełnie uzasadnione. Jednak pamiętajmy o ostatnim rodzaju samotności.
Jakże często bowiem możemy usłyszeć od ludzi, którzy są w jakimś związku, mają dzieci, rodziców, przyjaciół, że są samotni. Być może wiąże się to z faktem, że emocjonalne więzi łączące ich z tymi ludźmi nie są do końca udane.
Najprawdopodobniej jednak odzywa się w nich poczucie samotności „duchowej”, która dotyka każdego, nawet najbardziej towarzyskiego człowieka.
Samotność ta może być przerażająca, gdyż jej zniesienie nigdy nie jest do końca możliwe. Każdy człowiek jest oddzielnym wszechświatem i nic tego nie zmieni. Przekazanie drugiemu człowiekowi tego, co przeżywamy, naszych wewnętrznych doświadczeń, jest z góry skazane na porażkę. Raz, że możemy powiedzieć tylko o tym, co sami rozumiemy (a często sami dla siebie jesteśmy zagadką), dwa, że posługujemy się językiem, który jest narzędziem niedoskonałym, trzy, że osoba, która nas słucha przetwarza wszystkie informacje po swojemu.
Pozostaje nam jedno – pogodzić się z faktem, że samotność jest naszą codziennością i przestać się jej bać.