Japońska delegacja siedzi już od godziny w gabinecie szefa. Pani Basia wnosi właśnie drugą już serię „kawy czy herbaty” z zamówionymi wcześniej „ciasteczkami z Krakowa”. Mmm, ślinka cieknie, ale póki co, nie dla psa... Kaśka nie odbiera, pewnie u niej większy rozruch w pracy. Szlag, nawet z przyjaciółką nie można pobzdurzyć. Notatki do doktoratu przejadły się już zupełnie, wiadomości online nudzą, czaty nie dla mnie... Robię drugą kawę z buczącego ekspresu. Przynajmniej jego dźwięk zabija szumiącą w głowie nudę.
Siadam z powrotem przy biurku i maczam usta w gęstej śmietankowej piance. Nawet kawa smakuje dzisiaj jakoś tak bezdusznie. Na GG żadnej żywej duszy. Cholera, czy tylko ja mama za dużo czasu? Ze znudzenia palce wodzą kursorem po panelu GG. Otwieram kontakty. Szukaj znajomych. Od niechcenia wpisuję - Jarek. Chyba przez miłe skojarzenia z przeszłości. Przedział wiekowy 30 – 38. Czterdzieści brzmi dla mnie za poważnie. Miasto – Kraków. Rezultat – jedenaście osobników płci męskiej o imieniu Jarek, Kraków. Dwóch aktywnych. Wybieram pierwszego z brzegu. Klik. Otwiera się okienko wiadomości.
Malwa: „nuda w pracy. czy to wystarczy by zagadnąć?”
Klik i poszło.
Zwijam okno na listwę i czekam wpatrzona w monitor. Jak mantrę mielę w zaciśniętych ustach: odpisze, nie odpisze, odpisze, nie... Jest. Miga na granatowo. Otwieram.
Jarek: „nuda czy podryw?”
Malwa: „0 podrywu, 100% nudy”
Jarek: „kupuję. wiec co cię ujmuje?”
Malwa: „ujmuje?”
Jarek: „co sprawia, że odczuwasz błogość, przyjemność, miły nastrój... ?”
Malwa: „kolacja w dobrym towarzystwie, dobry film, książka, taniec, seks.. „
Jarek: „chwilowo tylko ostatnie możliwe do spełnienia. kolor oczu?”
Malwa: „zielony” (i marzę o głębokim, zielonym oceanie, zatopionym w moim piwnym spojrzeniu. A co mi tam.) „długowłosa blondynka, jeśli mogę uprzedzić pytanie.”
Jarek: „tak też myślałem. szatynka o piwnych oczach”.
Malwa: „cała milczę. niech każdy ma swoja historię”
Jarek: „a niech mnie, nawet twoja spódniczka wydaje się milczeć. unosi się tylko leniwie na biodrach, gdy tak siedzisz w biurowym fotelu. Rozchyl lekko nogi, a silikon w pończochach przestanie nieprzyjemnie drażnić delikatną skórę”. (Mam spodnie od kostiumu i lycrowe podkolanówki, ale co mi tam.. Facet zaczyna mi się podobać).
Malwa: „faktycznie, trochę wygodniej” (i jak zahipnotyzowana rozchylam lekko nogi).
Jarek: „ustami i językiem pieszczę podrażnioną skórę. czuję pod palcami na łydkach, jak całe twe ciało gęsieje. odchylasz do tyłu głowę i zasnuwasz wielkie, ołowiane powieki na ten piwny, głęboki ocean. twoje piersi nabrzmiewają pod delikatnym, białym płótnem. nie masz stanika, pewnie jak zwykle. intryguje mnie to twoje lekkie wyuzdanie.”
Malwa: „za to majtek nie zapominam nigdy.”
Jarek: „a szkoda. z resztą ta seledynowa koronka ukazuje wystarczająco. Docieram juz do niej opuszkami palców. pieszczę i gładzę to twoje intimissimo cudo. uwielbiam twój wyraz twarzy w tych chwilach, lekko rozchylone usta, grymas rozkoszy, speszenia, radości... jeśli tak wyglądasz przy dobrej kolacji, to koniecznie zapraszam jeszcze dzisiaj wieczorem. u mnie. z dobrą muzyką.
Malwa: „i winem. lubię włoskie cierpkości. bilansują słodycz uniesień.”
Jarek: „kiedy docieram pod koronki twoja wilgoć jest mi milsza niż veuve clicquot i ocean indyjski razem. chciałbym spić ten nektar i zatrzymać jego smak w ustach na zawsze. ale kiedy juz dotykam końcem języka tego kielicha rozkoszy, moja podwładna klepie mnie w ramię i prosi o pomoc przy finansach. Nie znikaj, zaraz doślę adres.”
Wieczorem stoję przed wielką, drewnianą szafą, w którą ktoś wspaniałomyślnie wtopił ogromne, dwupłatowe lustro. Wybieram sukienki. Czy ja zwariowałam? Nie znam go. A jeśli ma żonę, dzieci, jeśli jest seryjnym mordercą, gwałcicielem. Jeśli... Po co zadręczać się pytaniami. Awanturnicza cząstka mnie postanawia spróbować. Jaką sukienkę wybrać? Mała czarna? Długa w kwiaty? Romantyczna, nostalgiczna czy seksowna? Po co idę, na randkę stulecia, na seks w wannie, czy może na luźną pogawędkę? Znów łapię się na setce pytań. Stop. Ryzykantka odzywa się za mnie. Nie ubiorę nic. Pończochy i długi płaszcz. Tak, tak robię.
W taksówce modlę się, żeby rąbek nagiego ciała niczym deus ex machina nie wysunął się przed taksówkarzem. Skąd nagle taka świątobliwość, przecież jadę na seks, seks w wielkim mieście. Nic, jadę sobie i już.
Stara kamienica wygląda stylowo i kusząco. Drżącą ręką pukam do drzwi. Wolę to od strażackiej syreny dzwonka, która mogłaby zbudzić czujność wszystkich lokatorów. Na tajniaka czuję się bezpieczniej. Drzwi otwiera szczupły blondyn o błękitnych oczach. Trochę zagubiony, zlękniony, ale ma w sobie jakiś ujmujący urok. Wchodzę do środka. W wąziutkim przedpokoju znów stawiam na ryzyko. Nagły przypływ odwagi mówi mi, że warto. Powoli odwiązuję pasek płaszcza. Płaszcz osuwa się na ziemię. Jarek chwyta mnie swą drżącą ręką i razem odpływamy w otchłań mrocznego pokoju.
Trzask zamykanych drzwi wyrywa mnie z rozkosznej zadumy. Kawa wylewa mi się na biurko i kropla po kropli sączy na spodnie. Japończycy wychodzą. Podnoszę się i zmieszana żegnam delegację głębokim ukłonem i angielskim Goodbye. Z utęsknieniem zerkam na monitor. Ten jakby spoglądał na mnie z politowaniem i powtarzał: no message, babe.
Autorka Malwika jest laureatka II edycji konkursu "Chwile uniesienia"