Opowiadania erotyczne - zmysłowa historia o sąsiadach

kobieta, mężczyzna, lody
To było dobre kilkanaście lat temu, kiedy się poznali… Byli prawie sąsiadami...
/ 21.07.2017 16:00
kobieta, mężczyzna, lody

... mijającymi się gdzieś na ulicy pełnej zgiełku, codziennego pośpiechu, nawet nie wiedzieli tego, że kiedyś połączy ich los! Emilia nigdy nie zdawała sobie sprawy z tego co szykuje jej przeznaczenie, choć lat miała już osiemnaście, nie myślała o sprawach innych, niż szkoła, koleżanki, dom…po prostu żyła z dnia na dzień, choć gdzieś tam głęboko w jej sercu była pustka, jakaś przeogromna tęsknota za czymś, za kimś. Sama nie wiedziała czasami czego chce, wiedziała jedynie że jest nieszczęśliwa. To była piękna jesień, słońce przygrzewało leżące na chodnikach liście, w kolorach tęczy, które szeleściły jej pod butami gdy biegła do domu. W głowie miała już gotowy plan, że gdy wróci, zajmie się zaległymi porządkami w mieszkaniu. Nagle zza piekarni, stojącej tuż przed nią wybiegł mężczyzna, nie patrząc, trącił ją niechcący ręką…powiedział – „przepraszam, śpieszę się na autobus”, ich wzrok zdążył się spotkać, trwało to zaledwie kilka sekund, ale wywołało dreszcze na skórze Emilii, jej spokój wewnętrzny został nagle zakłócony, jakby ktoś wszedł do jej mieszkania i zrobił straszny bałagan, stała i nogi odmawiały jej posłuszeństwa, były jak z waty, i choć mówiła sobie w głębi duszy – „idź już, co robisz? Dlaczego stoję jak idiotka i patrzę wciąż na tego gościa, który zachowuje się jak wandal i trąca ludzi w biały dzień?” W końcu, gdy mężczyzna wsiadł do autobusu i odjechał, ona odsapnęła, wzięła się w garść i ruszyła do domu, zająć się tym co planowała.

Po powrocie ciężko było jej się skupić. Myślała ciągle o tym spojrzeniu, tych błękitnych, niespotykanych oczach, próbowała sobie przypomnieć jego oddech na twarzy…trącała się po pokojach z ogromnym, wlepionym uśmiechem. Choć mijały kolejne dni, Emilia nie mogła zapomnieć tamtego mężczyzny. Myślała że pójdzie na przystanek i może go spotka, a z drugiej strony rozsądek podpowiadał, nie ma sensu sterczeć na przystanku pod głupią piekarnią i czekać kilka, może nawet kilkanaście godzin na gościa, który nie wiadomo czy się pojawi! – „przecież ja nawet nie pamiętam jego twarzy dobrze!”, pomyślała, i znów bujała w obłokach. Samotność w domu i piękna pogoda zmusiły ją do wyjścia, spokojnie szła ulicami miasta, nie mając żadnych pomysłów na spędzenie popołudnia, rozkoszowała się promieniami słońca, barwą jesieni, patrzyła na ludzi, którzy gdzieś szli, zamyśleni jak żołnierzyki przed siebie, każdy się śpieszył a ona szła, wolno, patrząc przed siebie. Przechodząc koło budki z lodami, pomyślała, że kupi sobie coś, stanęła więc w kolejce i szukała portfela w torebce, pełnej gadżetów, które nigdy nie były użyteczne. Jakieś okulary złamane, telefon, chusteczki, papiery – „boże gdzie jest mój portfel?” – pomyślała. Usłyszała jakiś męski, młody głos! – „przepraszam, czy to Pani?” Emilia odwróciła głowę, zobaczyła swój portfel i nagle…gdy spojrzała, żeby podziękować, zobaczyła tego, którego tak chciała znaleźć, znów zobaczyć. –„Ach, to Pani? Chciałbym przeprosić za tamten incydent, śpieszyłem się na autobus” dodał mężczyzna! Nie mogła w to uwierzyć, że też on ją pamięta, widzieli się zaledwie kilka sekund! – „Czy mogę zaprosić Panią na lody, w ramach rekompensaty?”, - „ ależ oczywiście” – wydusiła z siebie nerwowo. Gdy wyszli na zewnątrz, wstydliwie jedząc lody, zrobiła się niezręczna cisza. Po czym mężczyzna niespodziewanie obrócił się i powiedział – „ Jestem Michał”- spojrzała na niego niepewnie – „a ja Emilia, miło mi”.

W końcu zaczęli sobie rozmawiać. Okazało się że mieszkają blisko siebie, dzieli ich zaledwie ulica i trzy minuty drogi. Rozmawiali o wszystkim i o niczym a czas nie miał żadnego znaczenia, kiedy ją odprowadzał do domu, nie mogła się doczekać…marzyła o pocałunku, choć malutkim! Onieśmielony Michał, przytulił się do niej, prosząc o kolejne spotkanie ich wargi nareszcie się spotkały. Było to takie delikatne, perfekcyjne, że dreszcz emocji przyszył Emilii ciało. – „To było cudowne” – pomyślała sobie. Odtąd liczył się tylko on…Michał i nic innego nie miało znaczenia, czas zatrzymał się a świat wydawał się nieskazitelnie wspaniały. Spotykali się prawie co dzień, choć na chwile…trzymali się za ręce, całowali i przytulali jak prawdziwa para zakochanych. Wspaniałe czasy. Ona nie mogła bez niego wytrzymać, był pierwszą osobą o której myślała po przebudzeniu o świcie i ostatnią o której myślała przed snem. Był jej ideałem, tym jedynym, kimś na całe życie, do tańca i do różańca, połową jabłka tak od dawien dawna poszukiwaną. Mimo iż przyjaciółki mówiły że nie ma związków idealnych, ona udając że nie słyszy, marzyła dalej o swoim Michale, jedynym mężczyźnie, którego pokochała jak nikogo innego na świecie. Mijały miesiące…widywali się coraz rzadziej, Michał miał prace i mnóstwo obowiązków, czasami przychodził dosłownie na chwile, żeby przytulić Emilie i za chwile zniknąć, on liczył na coś więcej…chodziło mu o sex…a dla niej stawało się to bardziej oczywiste. Zastanawiała się, wahała, ale nie mogła się zdecydować na ten krok! Michał przychodził coraz rzadziej, prawie w ogóle go nie widywała, z tęsknoty wychodziła i spacerowała w kółko po uliczkach pobliskich z wiarą że może go spotka… I tak się też stało pewnego dnia.

Cappucinko

Autorka jest laureatką konkursu literackiego "Chwile uniesienia" Ciąg dalszy nastąpi...

Redakcja poleca

REKLAMA