Dlaczego nie mogę osiągnąć orgazmu?

Para/fot. Fotolia
Zbliżenie, podniecenie i… znów brak orgazmu. Dlaczego niektórym tak trudno osiągnąć pełną rozkosz w trakcie seksu? Czy winę za taki stan rzeczy ponosi nasz partner i jego umiejętności lub ich brak? A może po prostu problem tkwi w nas samych?
/ 03.01.2013 12:58
Para/fot. Fotolia

Dlaczego nie mogę osiągnąć orgazmu?

Wielu z nas poszukuje odpowiedzi na to pytanie. Najczęściej winimy za to partnera, ponieważ za mało się stara, bo ma za mało ognia w sobie. Czasami okoliczności bywają niesprzyjające, ponieważ jest albo za jasno, albo za ciemno. Jesteśmy w stanie znaleźć miliony powodów.

Jaki kierunek obrać, aby się dowiedzieć, dlaczego nie mogę osiągnąć orgazmu? Najlepiej ten, który prowadzi do odpowiedzi kryjącej się w nas samych.

Zmienić partnera?

Pamiętaj, że twój partner to twoje lustro. Na myśl o wszystkich cechach, które mu przypisujesz, reagujesz emocjonalnie, ponieważ nie masz w sobie na nie zgody. Nie spodziewaj się więc, że zmiana kochanka spowoduje osiągnięcie orgazmu.

Orgazm to zaufanie

Twój orgazm to twoja sprawa. To świadectwo twojej otwartości na rozkosz i przyjemność. To twoja gotowość na branie i zatracenie się w drugim człowieku. To dowód zaufania i oddania, to całkowity brak kontroli. Czy jesteś na to gotowa?

Orgazm jest równoznaczny z energetycznym otwarciem wszystkich czakr (ośrodków energetycznych). Osoba, która ma zablokowany któryś z tych obszarów, wykorzystuje brak orgazmu do tego, by nie przyjąć od drugiej osoby wszystkiego, co ma nam do zaoferowania. To świadectwo braku gotowości na przyjmowanie. To stan, w którym łatwiej kontrolować niż zatracić się w obecności kogoś innego.

Tu jest ważny moment, bowiem chodzi o zatopienie się tylko w obecności. Nie w ego, majątku, wykształceniu lub w tym, co osiąga druga osoba, ale w jej istocie. Jak się czujesz bez tych wszystkich masek i ról, kiedy po prostu jesteś sobą?

Zobacz też: Co odbiera mężczyźnie ochotę na seks?

Co robić?

Zanim zaczniesz szukać kolejnej osoby, z którą „może się uda”, przyjrzyj się sobie. Temu, jaki masz stosunek do cielesności, bliskości i własnej seksualności. Czy dopuszczasz do siebie aspekt dzikiej kobiety? Szalonej i nieposkromionej? Czy jesteś gotowa na totalne szaleństwo, a co ważniejsze, czy masz na nie ochotę? Musisz sobie odpowiedzieć na to pytanie, bo może się okazać, że jako „grzeczna dziewczynka” i perfekcjonistka nie dopuszczasz do siebie takiej opcji.

Pierwszym krokiem jest zobaczenie swojego „tu i teraz”, czyli własnych emocji i kondycji ciała. Z mojego doświadczenia wynika, że najwięcej pokazuje praca z obszarem miednicy (pierwszej czakry), siedziby naszych potrzeb, dzikości i siły. Lubię obserwować, jak w trakcie zajęć kobiety pozbywają się etykietki małej dziewczynki i wchodzą w energię Kali – bogini czasu i śmierci, czyli tego, czego najbardziej się boimy, a co jest nieuniknione. Tak samo jak nasze uśpione aspekty, zepchnięte przez religię i wychowanie do podziemi naszej świadomości. Wyparte i uniemożliwiające nam otworzenie się na branie przyjemności.

Jak postrzegasz swoje biodra? Robisz wszystko, by je zamaskować i zredukować tkankę tłuszczową? To silnie pokazuje, jaki masz stosunek, często nieświadomy, do siebie jako kobiety. A może warto popatrzeć na nie jak na symbol twojej kobiecości, seksualności? Polecam zacząć od tańca, rozruszać swoje bioderka, poczuć je. Zatopić się w ich esencji.

Zwróć chociażby uwagę na piękno tańca hula, który wykonywany jest przez kobiety o pełnych biodrach. Ich zmysłowe ruchy są niemalże hipnotyzujące, w nich naprawdę czuć siłę – siłę kobiecej delikatności.

Czy masz z nią kontakt? Od tego warto zacząć, zanim zdecydujesz się na kontakt z kimkolwiek innym.

Zobacz też: Jak na nowo rozpalić namiętność w związku?

Redakcja poleca

REKLAMA