„Siostra z dnia na dzień zaczęła odmawiać mi pomocy. Przecież to dla niej tylko chwila, a do tego jesteśmy rodziną!”

kobieta która wymaga pomocy od siostry fot. Adobe Stock
Lusia zmieniła się z dnia na dzień. Nie mogłam pojąć, co się stało.
/ 19.02.2021 10:08
kobieta która wymaga pomocy od siostry fot. Adobe Stock

To prawda, w dzieciństwie wykorzystywałam przewagę, jaką dawało mi starszeństwo. Nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak przytłaczam siostrę. Na szczęście obie bardzo się kochamy.
– Nie, moja droga. Nie mogę pomóc ci w tłumaczeniu – moja siostra patrzyła mi prosto w oczy i mówiła zdecydowanym tonem. – Jestem teraz zajęta.
Co takiego?! Ona chyba zwariowała! Nawet nie chodzi o to, że nie chce mi oddać drobnej przysługi, ale o ten ton! Nigdy tak się nie zachowywała.
– Luśka, zupełnie cię nie poznaję – zdziwiłam się. – Przecież dla ciebie to pięć minut, a ja będę nad tym siedziała cały wieczór. Bądź człowiekiem...

Łucja ukończyła studium języków obcych i angielski ma w małym palcu, a ja prawdę mówiąc dopiero teraz uznałam, że warto znać ten język i zapisałam się na kurs. Zresztą, zupełnie nie chodzi o ten angielski. Co się, do diabła, stało z moją kochaną, zawsze gotową do pomocy siostrą? Od pewnego czasu zrobiła się jakaś taka, czy ja wiem... zdystansowana. Nic tylko "nie" i "nie" – o co by człowiek nie poprosił.
– Daj jej spokój – mama jak zwykle wzięła ją w obronę. – Widzisz przecież, że naprawdę teraz jest zajęta. Może później ci pomoże.

Akurat, później. Od pewnego czasu Lusia stała się zupełnie inną osobą. Wcześniej nigdy jej się nie zdarzyło odmówić, kiedy o coś prosiłam. Fakt, kiedy byłyśmy dziećmi, często wykorzystywałam to, że jest młodsza i zawsze stawiałam na swoim. W końcu pięć lat różnicy robiło swoje. To ja zawsze musiałam być górą i ja miałam ostatnie słowo w spornych kwestiach. Byłyśmy tak różne... Ja dominująca, rozgadana, absorbująca sobą całe otoczenie i ona – cicha, ustępliwa, taka "przepraszam, że żyję". Kiedy trzeba było coś zrobić w domu, ja się zawsze wymigiwałam i podnosiłam takie larum, że dla świętego spokoju to ona odwalała za mnie całą robotę, często w tajemnicy przed rodzicami. No dobrze, ale to było chyba ze sto lat temu...

Zaczynałam już wierzyć, że moja siostra przeistoczyła się we wredną istotę i trzeba się z tym pogodzić, kiedy tego samego dnia po południu wpadłam na ulicy na naszą sąsiadkę spod czwórki. Od słowa do słowa rozmowa zeszła na Renatę, jej córkę, taką szarą osiedlową myszkę.
– Nie poznałabyś Reni, kochana – trajkotała. – Po tym kursie stała się bardziej pewna siebie, zdecydowana, no zupełnie odmieniona.
– Po jakim kursie? – zainteresowała mnie ta cudowna przemiana.
– Po kursie asertywności, rzecz jasna. Lusia nic nie mówiła? Chodzą tam obie od jakiegoś czasu. Specjaliści uczą je, jak nie dać się wykorzystywać w różnych życiowych sytuacjach, słowem, jak mówić "nie". Wiesz, Reni ten kurs bardzo się przyda. W pracy zawalali ją robotą, bo nie potrafiła odmówić. A Lusia też już nie będzie taka zdominowana przez ciebie, kochana.

No, ładne buty... Wpadłam do domu jak burza.
– A więc to tak?! Kurs asertywności! Ja cię przytłaczam! To przeze mnie nie możesz rozwinąć skrzydeł? – wrzasnęłam do siostry.
Najpierw się zaczerwieniła i zmieszała, a potem odparła spokojnie:
– To nie tak. Mam problemy z tym, że potrzeby innych zawsze przedkładałam nad własne, że nie potrafię walczyć o swoje. I postanowiłam się tego nauczyć. Również tego, by nie ustępować ci we wszystkim, nawet jeśli cię bardzo kocham – zamilkła, a po dłuższej chwili dodała: – No, pokaż to tłumaczenie...

Myślałam o tym przez całą noc. Lusia miała rację. Trzeba walczyć o swoje. I trzeba pracować nad swoim charakterem. Albo charakterkiem, jak w moim przypadku. No cóż, może są jakieś wolne miejsca na kursie empatii... Zrozumiałam, że powinnam nauczyć się wczuwać w sytuacje innych ludzi.

Więcej prawdziwych historii:
„Mąż nalegał na to, by mieć »prawdziwe« dziecko. A ja chciałam tylko, by zaakceptował moją córkę”
„Żona ukrywała przede mną, że ma raka. Bała się, że przestanę ją kochać, jeśli straci pierś”
„Mąż zaplanował mi całe życie. Miałam siedzieć w domu i rodzić dzieci, gdy on realizował się zawodowo...”

Redakcja poleca

REKLAMA