„Mąż zaplanował mi całe życie. Miałam siedzieć w domu i rodzić dzieci, gdy on realizował się zawodowo...”

kobieta którą stłamsił mąż fot. Adobe Stock
Byłam całkowicie podporządkowana mężowi. Zupełnie zapomniałam o sobie. Czasem jednak trzeba zdobyć się na radykalne kroki. One nie zaszkodzą prawdziwej miłości.
/ 18.02.2021 10:19
kobieta którą stłamsił mąż fot. Adobe Stock

Miałam niewiele czasu, na trzynastą zapowiedział się ważny kontrahent. Umówiliśmy się z Markiem w kawiarni. Nie mogłam czekać z tą wiadomością. Ciekawe, jak zareaguje na niespodziankę. Usiadłam przy stoliku pod ścianą, by dobrze widzieć wejście. Dokładnie tak jak wtedy...
Mówiono mi od dziecka, że jestem ładna, zdolna i pracowita. Brakowało mi jednak pewności siebie. Nawet kiedy po studiach zaproponowano mi pracę w zagranicznej firmie, nie mogłam z początku uwierzyć, że chodzi właśnie o mnie.
Marek był moim pierwszym mężczyzną i zawsze uważałam, że miałam szczęście, że zwrócił na mnie uwagę. Kilka lat temu, tu, właśnie w tej kawiarni, cała drżąc z niepewności, powiedziałam mu, że jestem w ciąży.
– To cudownie – wykrzyknął. – Pobierzemy się, sprzedasz mieszkanie i przeprowadzisz się do mnie. No i oczywiście rzucisz pracę – zaplanował w sekundę nasze życie. Kiedy zaprotestowałam przeciw temu ostatniemu pomysłowi, żachnął się.

Kochanie, moja matka nigdy nie pracowała. Dzięki temu miałem szczęśliwe dzieciństwo. Zresztą, stać mnie na utrzymanie rodziny.

Poddałam się, bo wtedy najważniejsze było dla mnie dziecko. Pobraliśmy się, złożyłam wypowiedzenie, wzbudzając zdumienie w pracy. A potem, w siódmym miesiącu poroniłam. Lekarz powiedział, że będą kłopoty z ponownym zajściem w ciążę. Długo dochodziłam do siebie. Marek był w tamtym czasie dla mnie ogromnym wsparciem. A potem... Potem zaczęła się proza życia. Wyprasowane koszule, obiady z dwóch dań, zakupy w centrach handlowych. Pieniędzy mieliśmy dość, nie myślałam o powrocie do pracy. Zresztą, Marek na każdą uwagę, że mogłabym wrócić do pracy, reagował alergicznie. Ja też się chyba przyzwyczaiłam do takiego stanu rzeczy i było mi z tym wygodnie. Wszystko zmieniło się po jednym z przyjęć w naszym domu.
– Wiesz, kochanie, to taki zawodowy obowiązek. Postaraj się, by wszystko było super – powiedział jak zwykle.

No i, jak zwykle, było super. Kiedy poszłam do kuchni po ciasto domowego wypieku, usłyszałam głos jednego z gości, który zwrócił się do mego męża:

Nieźle się bracie urządziłeś. Tu obiadki, domowe ciepełko. Żony też ci nikt z kuchni nie porwie. A ta Basieńka z sekretariatu całkiem, całkiem...

Krew napłynęła mi do twarzy. Sama nie wiem, jak przetrwałam do końca przyjęcia. Kiedy towarzystwo opuściło nasz dom, zamknęłam się w pokoju i stanęłam przed lustrem. Zmęczona twarz, włosy... szkoda gadać, długa spódnica z poprzedniego sezonu, a przecież mam zgrabne nogi. Rzeczywiście, Marek może się nie obawiać – nikt mnie nie porwie. I na miły Bóg, kto to jest ta Basieńka?! Nieważne. Już postanowiłam – wracam do pracy.

Najtrudniejsze było wykręcenie numeru do potencjalnego pracodawcy. Potem do następnego i następnego. Strasznie się bałam, że po tylu latach wiele rzeczy zapomniałam, że młodsi pokonają mnie w tym wyścigu o posadę. Nie myślałam o żadnym kierowniczym stanowisku – chciałam tylko codziennie rano wychodzić do pracy. I udało się!
Najpierw podpisałam umowę, a potem powiedziałam o tym Markowi. Nasza rozmowa była krótka i rzeczowa. Początkowo nie przyjmował do wiadomości moich argumentów. Były ciche dni, tygodnie, myślałam, że moje małżeństwo umiera. Ale przyszły pierwsze małe sukcesy w pracy, zaczęłam dostrzegać rzucane ukradkiem spojrzenia mężczyzn, a któregoś dnia Marek, jak za dawnych czasów, przyniósł mi bez powodu bukiet czerwonych róż.

Spojrzałam, na drzwi kawiarni i zobaczyłam w nich męża. To prawda, że miłość pokona wszystkie przeszkody – pomyślałam. – Przecież gdybyśmy się nie kochali, nie przeszlibyśmy razem przez to życiowe zawirowanie. Marek nigdy by mnie nie zrozumiał, a ja wciąż miałabym pretensje, że był taki samolubny.
Rozejrzał się szukając mnie wzrokiem. Za chwilę podejdzie i dowie się, że zostanie ojcem. Jak wtedy... Ale dziś wiem na pewno, że dalszy ciąg naszej wspólnej historii będzie zupełnie inny.

Więcej prawdziwych historii:
„Dziewczyna mnie zostawiła, bo przez dializy nie mogłem uprawiać z nią seksu. Według niej to żadne życie...”
„Udawałem przed nią macho i podrywałem każdą, tylko nie ją. Zamiast oszaleć na moim punkcie... wyszła za innego”
„Moja bratanica kupuje sobie miłość za pieniądze ojca. Nie widzi, że jej ukochanemu zależy tylko na nich…”

Redakcja poleca

REKLAMA