Paulina Sykut o miłości

Paulina Sykut z narzeczonym fot. ONS
To będzie jej rok. Wschodząca gwiazda Polsatu zaczęła go spektakularnie od prowadzenia koncertu sylwestrowego. Ale i tak najważniejszy będzie sierpień, bo wtedy powie sakramentalne „TAK” ukochanemu Piotrowi.
/ 06.06.2019 10:21
Paulina Sykut z narzeczonym fot. ONS

- Wierzy pani w teorię o dwóch połówkach jabłka?
Paulina Sykut:
Wierzę. Chociaż na pewno trzeba też wiele pracy i dobrej woli, by do czegoś wspólnie dojść. Wydaje mi się, że często ludzie zbyt szybko rezygnują z drugiej osoby, gdy coś im nie wychodzi. Razem z Piotrem tworzymy zgodną parę, ale mamy też temperament, czasami więc się kłócimy. Potrafimy jednak z tych kłótni się śmiać. Kiedyś nawet się rozstaliśmy, na szczęście umieliśmy zacząć wszystko od nowa. Dziś cieszę się, że nie odpuściliśmy. Oczywiście wciąż zdarzają się nam sprzeczki o drobiazgi, ale wiem, że to nie zaważy na naszym związku i na naszej miłości.

- Kiedy pomyślała pani, że to właśnie ten jedyny?
Paulina Sykut:
Poznaliśmy się, gdy miałam 16 lat, ale Piotrek bardzo długo był tylko moim kolegą. Należeliśmy do jednej paczki, więc mogłam dobrze go poznać, zobaczyć, jakim jest człowiekiem. I choć od razu mi się spodobał, to myślałam, że jest za wcześnie na miłość i poważny związek, że to jeszcze nie teraz. Dlatego spotykać zaczęliśmy się dopiero dwa i pół roku po naszym poznaniu.

- Czym ujął panią Piotr?
Paulina Sykut:
To prawdziwy mężczyzna, taki, na którym kobieta może polegać. Przede wszystkim jest bardzo opiekuńczy, pomaga mi i mnie wspiera. Lubię również jego pozytywne podejście do życia. Mówi: „Nie martw się, damy sobie radę”, gdy coś idzie nie po naszej myśli. I ma najpiękniejszy uśmiech na świecie!

- Dostała pani szansę pracy w telewizji i znakomicie ją pani wykorzystała. Piotr wspierał panią? Nie bał się, że mu pani wyfrunie?
Paulina Sykut:
Pewnie się bał, jak każdy mężczyzna, którego kobieta rozwija skrzydła. Ale rozmawiamy o tym i on świetnie wie, że czuję się mocna również dzięki niemu, bo jest blisko mnie. Dajemy sobie siłę. A problemy? Nie ma takiego, którego nie można razem przegadać i rozwiązać. Tego także się nauczyliśmy przez ostatnie lata.



- A jakie było największe wyzwanie, przed którym stanęliście jako para?
Paulina Sykut:
Na pewno przeprowadzka do Warszawy. Dość długo przyjeżdżałam do stolicy z moich rodzinnych Puław tylko na nagrania. Robiło się to jednak coraz bardziej męczące, bo pracy przybywało, a ja traciłam czas na dojazdy. Zdecydowałam się więc zamieszkać w Warszawie, a Piotrek został w Puławach. Nie potrafiłam jednak odnaleźć się w nowym miejscu. Dopiero gdy on również przyjechał do stolicy, wszystko zaczęło się układać. Jesteśmy tu razem szczęśliwi, choć na początku wcale nie było wesoło i przyzwyczajenie się do tego miasta zajęło nam sporo czasu.

- Na co dzień nie ma pani zbyt wiele czasu. To chyba dość trudne dla związku?
Paulina Sykut:
Myślę, że nie ma takiej rzeczy, której nie można zrobić, jeśli naprawdę się chce. I jeśli się kocha... My układamy wszystkie nasze zajęcia tak, by ten czas dla siebie mieć. Dbamy o drobne, na pozór mało znaczące rzeczy. Piotrek na przykład zawsze wie, kiedy kończę pracę i po mnie przyjeżdża, nie muszę go o to prosić, czy za każdym razem z nim to ustalać. Jest ze mną na koncertach i imprezach, które prowadzę, pilnuje, żebym nie zmarzła, czy coś zjadła. Ja natomiast dbam o to, byśmy codziennie choć raz usiedli razem przy stole.

- Słyszałam, że lubi pani gotować. To prawda?
Paulina Sykut:
Lubię i umiem. Nawet wczoraj, gdy po długim dyżurze w telewizji wróciłam do domu, wzięłam się do sprzątania i gotowania. To mnie naprawdę relaksuje, a Piotrka bardzo cieszy. (śmiech)

- Walentynki to ważny dzień w waszym kalendarzu?
Paulina Sykut:
Fajnie, że jest takie święto, ale jest ono dobre dla „początkujących”, bo daje pretekst, by zaprosić kogoś na randkę, spędzić miło czas razem, dać kwiaty... Uważam jednak, że każdego dnia trzeba dbać o miłość, że jej dowody powinno się okazywać bliskim na co dzień, żeby wiedzieli, jacy są dla nas ważni. Nie wyobrażam sobie już życia bez Piotrka, on jest moją opoką, skałą.



- Musi być, skoro po dwunastu latach znajomości zaręczyliście się i bierzecie ślub...
Paulina Sykut:
Uważam, że to niesamowicie ważne, by móc stanąć przed ołtarzem i powiedzieć tej drugiej osobie: „Będę z tobą”. To piękna i niepowtarzalna chwila, i potrzeba. Robimy to teraz, bo dopiero w tej chwili tak naprawdę jestem na to gotowa i naprawdę tego chcę. Zaręczyliśmy się we wrześniu 2010 roku. Piotr zabrał mnie do ślicznego zabytkowego kościółka w naszych rodzinnych Puławach. Uklęknął i poprosił mnie o rękę. Oboje byliśmy  niesamowicie wzruszeni, a ja od razu się zgodziłam. W tym samym kościółku w sierpniu weźmiemy ślub. Będzie biała suknia, cała nasza rodzina, znajomi. Wszystko jest zaplanowane i... nie mogę się już doczekać, kiedy powiemy sobie „tak”.

Teresa Zuń / Przyjaciółka

Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>