Tata przy porodzie… za drzwiami!

Porody rodzinne są modne. Tak modne, że ten, kto pozostaje „retro” wytykany jest palcami jako wsteczniak i ignorant. A tymczasem…
/ 17.05.2011 07:09

Porody rodzinne są modne. Tak modne, że ten, kto pozostaje „retro” wytykany jest palcami jako wsteczniak i ignorant. A tymczasem…

W zderzeniu z całą demagogią i filmową romantyką oddychających i prących tatusiów, którzy przecinają pępowinę stając się bohaterami narodu, jest całkiem pokaźny zestaw argumentów przeciw, na których się dziś subiektywnie skupimy. Bo choć pary rozpływają się najczęściej w zachwytach nad tym niebiańskim doświadczeniem ginekologicznym, powstaje pytanie: czy mają faktycznie jakiś wybór?

Co z tradycją?
Dlaczego przez ponad dwa tysiące lat dobrze udokumentowanej historii ludzkości praktykowano małżeństwa, wspólne wychowanie potomstwa, monogamię i ojcowską miłość na miarę Kochanowskiego, a jednak do porodu nikt nigdy faceta nie zapraszał? Bo to nienaturalne. Bo rolą kobiety jest donoszenie i sprowadzenie na świat dziecka, a w razie powodzenia, dumny ojciec ma teraz obowiązek i troskę zadbać o chleb na stole i dobrą radę na życie. Zaangażowanie w proces krwawego wypychania latorośli na świat jest dla mężczyzny z punktu widzenia natury tak wrodzone jak asystowanie przy zmienianie tamponów. Czy do tego dążymy?

Co z panami?
Nowoczesny modny tatuś jest często metroseksualny, chętnie pierze, gotuje i idzie na urlop rodzicielski. Szczerzy się do obiektywu na sesji z brzuszkiem i chodzi douczać się do szkoły rodzenia. Po nocach zaś nie marzy o niczym innym niż akcji porodowej własnej partnerki. Weźmy wszak pod uwagę, że faceci na świecie, dzięki Bogu, są wciąż różni i zdarzają się jeszcze tacy, którzy przychodzą spoceni na gotowy obiad, zarabiają na dom, a w wolnych chwilach lubią iść z kumplem na piwo albo gokarty. A mimo wszystko kochający z nich mężowie, świetni kochankowie, a później także wspaniali ojcowie, którzy śnią wszak o pięknych Azjatkach, a nie pępowinie. Tacy mężczyźni mają przywilej i prawo na porody nie chodzić i naciski ze strony mamuś oraz służby zdrowia są tutaj jakby „faux pas.”

Co z kobietami?
Statystyczna kobieta ma prawo bać się porodu, czuć się bezbronna, przerażona, słaba, pragnąca wsparcia. Ale statystyczna kobieta nie lubi też być widywana przez ukochanego w rozwojowym stadium poczwarki, która spocona, rozwrzeszczana, nieumalowana wyciska z siebie potomstwo. To krępuje, nawet jeśli on widział ją już bez makijażu. Poza tym, niech rękę podniesie ta, która na co dzień nie ma poczucia, że facet zawsze wie lepiej - którędy jechać, co kupić, jak postępować w pracy. Czy obecność mądrali, który będzie pouczał jak oddychać i kiedy przeć naprawdę jest czynnikiem uspokajającym? Czy w obliczu bólu, skurczów i zmęczenia ktoś trzymający za rączkę i dający dobre rady jest faktycznie spełnieniem marzeń?

Co z seksem?
Jeśli pierwsza myśl przychodząca wam do głowy, to że nikt nie myśli seksie w kontekście cudu nowego życia, to gratulujemy i dziękujemy za uwagę. Normalni ludzie mają po ciążowych wertepach wszak zwykle nadzieję, że sześć tygodni po porodzie podejmą tą piękną fizjologiczną czynność okazywania sobie miłości. I teraz pytanie zasadnicze - czy facet, który damskie waginy ogląda na monitorze w wersji ogolonej, śliskiej i apetycznej po ujrzeniu trzykilogramowego stworka przepychającego się przez coś, co kiedyś służyło rozkoszy, a teraz kojarzy się z weterynarią, ma szansę na rychłą erekcję? Impotencja poporodowa nie jest zjawiskiem częstym, ale opisanym, zaś przypadków, kiedy po porodzie tatusiowi się nagle odechciewa… na pół na roku są autentycznie miliony.

Redakcja poleca

REKLAMA