Niebezpieczne zabawki!

Niebezpieczne zabawki są dostępne w sprzedaży! fot. Stiftung Warentest
Zobacz, jakich zabawek powinnaś unikać, aby zapewnić dziecku bezpieczeństwo. Często nawet się nie spodziewasz jakie zagrożenia kryją się pod postacią zwykłego pluszowego misia!
/ 03.02.2011 15:40
Niebezpieczne zabawki są dostępne w sprzedaży! fot. Stiftung Warentest

Trująca zabawa

Niezależnie od tego, czy pod lupę braliśmy drewniane klocki, lalki, pluszowe przytulanki czy plastikowe pojazdy, w ponad 80% przetestowanych produktów znajdowały się zagrażające zdrowiu związki chemiczne. Dwie trzecie zabawek z testu była nimi nawet bardzo zanieczyszczona. Co gorsza, aż siedem zabawek stwarza bezpośrednie niebezpieczeństwo podczas zabawy.

Chodzi między innymi o lalkę Lissi i drewnianego węża do ciągnięcia na sznurku marki Plan Toys – łatwo od nich oderwać małe części (rzep lub gumowy język), które maluch może połknąć.

Pamiętaj, żeby kupując zabawki zwracać uwagę na małe elementy. Niektóre z nich można łatwo oderwać od zabawki i połknąć!

Drogie marki też niebezpieczne

Każda zabawka, która trafia do sklepów, musi być wyprodukowana zgodnie z restrykcyjnymi normami bezpieczeństwa. Nie może mieć małych części, które łatwo oderwać; barwniki, którymi została pomalowana, nie mogą zawierać ołowiu; zabawka, która spadnie, nie może rozlecieć się na kawałki – to tylko niektóre z zasad obowiązujących producentów zabawek.

Niemiłą niespodzianką okazał się fakt, że to właśnie zabawki dużych, znanych marek nie przeszły licznych badań naszego testu. Co prawda w teście znalazły się też tanie produkty z dużych sieci handlowych (np. Ikea), ale większość pochodzi od – jak się wydaje – godnych zaufania producentów, takich jak: Brio, Fisher Price, Nici czy Steiff.

Łatwopalna małpka

Badaczy z laboratorium zaskoczyła między innymi urocza pluszowa małpka marki Sigikid. Dlaczego? Okazała się niebezpieczna – zbyt łatwo stanęła w płomieniach. Tymczasem zabawki nie mogą być zbudowane z materiałów łatwopalnych. Jeżeli już się zapalą, to ogień powinien rozprzestrzeniać się powoli. Co więcej, płomienie powinny same zniknąć. Tak stało się w przypadku połowy pluszowych zabawek z testu.

Ochronę przed zapaleniem powinien zapewniać sam pluszowy materiał, a nie dodawana do niego w tym celu substancja chemiczna. Niektóre z takich związków podejrzewa się bowiem o działanie rakotwórcze i są one zakazane.

Kolejny pluszowy zwierzak, który nie powinien znaleźć się w sprzedaży, to zajączek, w którego składzie znajdował się zakazany zmiękczacz (inaczej: ftalan) DEHP, mogący negatywnie oddziaływać na układ rozrodczy.

W dodatku zajączek był zanieczyszczony policyklicznymi węglowodorami aromatycznymi (w skrócie z ang. PAH), a w jego uszach znajdował się ołów. Takie niebezpieczne substancje kryły też inne zabawki. W badaniach wykryto między innymi nikiel, związki organiczne cyny czy mniej znany nonylofenol.

Wszystkie drewniane zabawki zanieczyszczone

Szczególnie zanieczyszczone szkodliwymi substancjami okazały się zabawki z drewna, mimo że powszechnie są uważane za dobrą alternatywę dla plastiku. Tymczasem żadna drewniana zabawka z testu nie jest całkowicie pozbawiona szkodliwych substancji. I tak na przykład w kolejce Brio badacze znaleźli trujący środek chroniący przed ogniem, policykliczne węglowodory aromatyczne oraz nikiel.

Zobacz też : Jak ubrać maluszka - galeria

Duże ilości niklu znajdowały się też w testowanej lokomotywie Tomek i przyjaciele. Zwartość tego silnie alergizującego pierwiastka przekraczała w niej dopuszczalny poziom ustanowiony dla produktów, z którymi człowiek ma bezpośredni, dłuższy kontakt. Z kolei drewniane puzzle z testu Kik i Selecta zawierały znaczne ilości formaldehydu, który może wydobywać się ze sklejki i być przyczyną nowotworów.

Zbyt wysokie limity

Uchybienia dotyczące bezpieczeństwa zabawek, takie jak na przykład małe części, które mogą zostać połknięte, stwarzają bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia dziecka. To, że są niebezpieczne, jest dla każdego oczywiste. Co innego szkodliwe substancje – one działają dopiero po dłuższym czasie. Wiele z nich jest podejrzewanych o powodowanie raka oraz uszkadzanie układu rozrodczego i genomu. Ryzyko zdrowotne jest tym większe, im więcej szkodliwej substancji znajduje się w zabawce. Trucizna przedostaje się do organizmu dziecka, kiedy maluch wdycha jej opary lub jej dotyka – wtedy ma z nią bezpośredni kontakt poprzez skórę albo przez błony śluzowe, gdy bierze zabawkę do buzi.

Niestety zawartość nie wszystkich szkodliwych substancji reguluje prawo. Co więcej, obecne przepisy często nie dotyczą ani zabawek, ani małych dzieci, w związku z czym ustanowione limity są najczęściej o wiele za wysokie. Dlatego w teście zawartość chemii w zabawkach oceniona została w wielu przypadkach bardziej restrykcyjnie.

Jak dym z 40 papierosów

Bardziej restrykcyjnie oceniliśmy chociażby zawartość policyklicznych węglowodorów aromatycznych (w skrócie PAH, z ang. Polycyclic Aromatic Hydrocarbons). To grupa związków chemicznych, która może znajdować się w zabawkach, jeśli do ich produkcji użyto olejów zmiękczających czy mieszanek farb i lakierów. Laboratorium potwierdziło obecność PAH w 34 z 50 testowanych zabawek, w tym prawie we wszystkich pluszowych zwierzętach i w 11 zabawkach z drewna. Najczęściej zawartość PAH wahała się między 1 a 10 miligramami. Wśród wykrytych związków PAH znajdowały się między innymi rakotwórcze: benzopiren i chryzen.

Ponieważ oddziaływanie wielu policyklicznych węglowodorów aromatycznych na zdrowie nie jest jeszcze znane, ich występowanie w produktach, z którymi mamy kontakt, powinno zostać ograniczone do minimum. Niestety nowa dyrektywa dotycząca bezpieczeństwa zabawek idzie w przeciwnym kierunku. Od 2013 roku ma dopuszczać do 1000 mg/kg PAH. Dla benzopirenu limit ma wynosić 100 mg/kg.

Zobacz też : Jak odzwyczaić malucha od smoczka?

Jeżeli w zabawce znajdowałoby się aż tyle wymienionych wyżej związków chemicznych, już podczas godzinnej zabawy do organizmu dziecka przedostawałoby się znacznie więcej rakotwórczego benzopirenu, niż zawiera dym z 40 papierosów – wynika z obliczeń Federalnego Instytutu ds. Oceny Ryzyka (Bundesinstitut für Risikobewertung, BfR).

A zatem planowana dyrektywa powinna być jak najszybciej poprawiona. Jak na razie jej przepisy zostały utworzone na podstawie uregulowań dotyczących substancji chemicznych, bez brania pod uwagę delikatnego organizmu dziecka. BfR argumentuje, że dotychczas znane rakotwórcze związki PAH nie mogą przekraczać w produktach przeznaczonych dla konsumentów granicznej wartości 0,2 mg/kg. Ten sam limit na 16 powszechnie występujących związków PAH musi być zachowany w zabawkach dla małych dzieci, których producenci posługują się znakiem jakości GS. Spośród zabawek z testu ledwie co trzecia mieściła się w tym limicie.

Made in China to nadal ryzyko

Ponad połowa zabawek z testu została wyprodukowana w Chinach. Reputacja chińskich zabawek znacznie ucierpiała po tym, jak w 2007 roku ich miliony były wycofywane z rynków na całym świecie. Od tamtej pory niewiele się poprawiło: Do dziś w raportach unijnego systemu ostrzegania przed niebezpiecznymi produktami Rapex królują zabawki. Tylko w 2009 roku pojawiło się aż 470 ostrzeżeń dotyczących samych zabawek.

Na co więc powinni zwracać uwagę rodzice? Znak CE umieszczany na zabawkach nie jest jeszcze gwarancją bezpieczeństwa. Każdy z 50 produktów z naszego testu miał ten znak. Inne znaki jakości też nie zawsze gwarantują bezpieczną zabawę: Konik na patyku firmy Selecta i małpka Sigikid mają niezależne znaki GS i TÜV, a mimo to stwarzają zagrożenie dla najmłodszych konsumentów. Jednak i tak polecamy wybieranie zabawek z tego typu certyfikatami.

Aby je otrzymać, produkt musiał przejść niezależne badania. Natomiast umieszczenie znaku CE nie wymaga od producenta przeprowadzania takich badań.

Zobacz też : Etapy wzbogacania diety dziecka

Odpowiedzialność to podstawa

Świat zabawek stanie się bezpieczniejszy tylko, jeśli sami producenci poczują się bardziej odpowiedzialni za to, co wprowadzają na rynek: Jeśli będą żądać od swoich dostawców przestrzegania określonych zasad i gdy będą ich skuteczniej kontrolować; jeśli przestaną trzymać się tylko i wyłącznie niedoskonałego prawa, lecz zaczną poszukiwać alternatywnych, bezpieczniejszych materiałów do produkcji zabawek. Wtedy zapewne wyniki kolejnych testów zabawek nie będą tak szokujące, a miś Edgar, księżniczka Fisher Price czy kolejka Brio nie będą już straszyły rodziców, tylko będą mogły cieszyć ich dzieci.

Pełne wyniki testu na: www.Pro-Test.pl

Redakcja poleca

REKLAMA