Kasię poznałem na imprezie u naszych wspólnych znajomych. Dobrze nam się rozmawiało, więc umówiliśmy się na kawę następnego dnia. Potem Kasia zaprosiła mnie do siebie. Miała dwupokojowe mieszkanie, które pomogli jej kupić rodzice.
– Mogłam wziąć kredyt w pojedynkę, bo każde z nich dorzuciło mi sporo pieniędzy. Rodzice rozwiedli się, kiedy miałam dziesięć lat, i od tej pory trochę rywalizują o to, kogo będę kochać bardziej…
– No i kto wygrywa? – zapytałem pół żartem, pół serio.
Powiedziała, że bardzo kocha swojego tatę i liczy się z jego zdaniem, ale mama to zdecydowanie jej najlepsza przyjaciółka.
– Właściwie to nie widziałam, żeby moje koleżanki miały takie więzi ze swoimi matkami – wyznała Kasia. – Mówimy sobie o wszystkim, nic przed nią nie ukrywam. Niedługo ją poznasz, na pewno ją pokochasz! To ideał mamy!
Mama Kasi była rzeczywiście przemiłą osobą
Widziałem, że bardzo się stara wzbudzić moją sympatię, choć pewnie nie chodziło jej o mnie, tylko o uszczęśliwienie córki. Sprawiało mi to przyjemność, bo to oznaczało, że Kasia traktuje mnie poważnie. Byłem ciekaw, co opowiadała o mnie mamie.
Dość szybko ustaliliśmy z Kasią, że skoro jest nam ze sobą dobrze, to powinniśmy zamieszkać razem. Wymówiłem więc najem niewielkiej kawalerki i przeprowadziłem się do mojej dziewczyny.
Już drugiego dnia zdziwiłem się, bo wróciłem z pracy jako pierwszy i zajrzałem do skrzynki na listy. Była pusta, za to dwie koperty leżały na stole w kuchni. Co więcej, pamiętałem, że rano zostawiłem na stole niewielki bałagan. Teraz zaś, choć Kasia jeszcze nie wróciła z pracy, było posprzątane, naczynia umyte, nawet serwetki ułożone jakoś porządniej…
– A, pewnie mama wpadła – Kasia nie wydawała się tym wszystkim zdziwiona. – Słuchaj, może pojedziemy po nową pościel, co? Nie mogę spać, jak ściągasz ze mnie kołdrę. Jest za wąska, potrzebujemy szerszej!
Pojechaliśmy więc i wróciliśmy z naręczem poduszek, kompletem pościeli i milusim kocem, który Kasia musiała mieć. Opowieści o poduszkach i kocyku wysłuchałem jeszcze, kiedy kroiłem warzywa na sałatkę, bo moja dziewczyna relacjonowała mamie cały swój dzień.
Nagle Kasia ściszyła głos i przeszła do drugiego pokoju. Wyłapałem tylko słowa „bardzo cierpliwy” i „żadnych problemów” i pomyślałem z nadzieją, że to o mnie. Bo rzeczywiście, wykazałem się ogromem cierpliwości, gdy Kasia wybierała pościel i ozdobne poduszki. Miło było wiedzieć, że ukochana to doceniła.
Sytuacja z tym, że jej mama wpadała do naszego mieszkania, kiedy byliśmy w pracy, powtórzyła się jeszcze kilka razy. A to przyniosła kwiaty z ogródka, a to podrzuciła nam domowe pierogi, a czasami nawet nie miała pretekstu do takiej wizyty.
– Czemu twoja mama nie wpada, kiedy ktoś jest w domu? – zapytałem delikatnie.
– Nie chce nam przeszkadzać – otrzymałem wyjaśnienie.
Mieliśmy zero prywatności!
No cóż, mnie zaczynało powoli przeszkadzać to, że „teściowa” przechadzała się po mieszkaniu, w którym niby mieszkaliśmy tylko we dwoje, może oglądała nasze rzeczy, nie wiem… sprawdzała, jak żyjemy.
– Mama bardzo cię lubi – zapewniała uspokajająco Kasia. – Wie, że za tobą szaleję!
Zmrużyła oczy i poczułem nagły przypływ namiętności. Kiedy już skończyliśmy, Kasia zamiast się do mnie przytulić, zaczęła czegoś szukać pod łóżkiem.
– Muszę znaleźć opakowanie od prezerwatywy, bo potem zapomnimy i mama je znajdzie, jak wpadnie – mruknęła, a ja poczułem się bardzo, ale to bardzo nieswojo.
Znalazła w końcu to opakowanie i kompletnie zapomniała o sprawie. Ale ja nie mogłem przestać myśleć o tym, że jej matka pod naszą nieobecność lustruje naszą sypialnię i zagląda pod łóżko. A co by się stało, gdyby znalazła nawet i samą prezerwatywę? Przecież byliśmy dorośli, ba! Ja zaczynałem czuć się już staro! Kochałem Kasię i myślałem o oświadczeniu się jej, ale coraz częściej zastanawiałem się, czy małżeństwo we troje ma jakiś sens…
Na razie postanowiłem nie tyle się oświadczyć, ile pogłębić nasz związek. Zbliżała się nasza półrocznica i wymyśliłem, że zaskoczę Kasię, która chyba nie liczyła czasu naszej znajomości. Miałem zamiar powitać ją niespodzianką, kiedy wróci z pracy. Romantyczna kąpiel przy świecach, pyszna kolacja ugotowana przeze mnie i błyszczący drobiazg wręczony przy szampanie i tiramisu z najlepszej włoskiej restauracji.
Jak mogła za nas o tym zdecydować?!
Ale kiedy wróciłem do domu w piątkowe popołudnie, zastałem nieco inny obraz, niż kiedy opuszczałem mieszkanie rano. Moja teściowa in spe najwyraźniej znowu wpadła w ciągu dnia i przyniosła wałówkę.
W całym domu pachniało czosnkową kiełbasą, na kuchennym stole stały słoiki z gołąbkami, a w wannie pływały lilie, które najwyraźniej potrzebowały zimnej kąpieli po długiej drodze w samochodzie.
Dobrze, kwiaty wyciągnąłem z wanny, słoiki upchnąłem do lodówki, a zapach czosnku i kiełbasy, aktualnie wymieszany z wonią lilii, próbowałem wywietrzyć. I wtedy zobaczyłem królika. Tak, w dużym pokoju koło kanapy stała klatka, a w niej siedział beżowy królik. Zadzwoniłem do Kasi i zapytałem jej, co owo zwierzątko robi w naszym mieszkaniu.
– O rany! Mama jest niesamowita! – moja dziewczyna była wyraźnie uszczęśliwiona. – Mówiłam jej, że chcę z tobą porozmawiać, żebyśmy wzięli jakieś zwierzątko, ale pies byłby sam przez cały dzień, a na kotach się zupełnie nie znam…
– Więc twoja mama podjęła decyzję za ciebie i za mnie, tak? I przywiozła nam królika?
Z trudem się opanowałem. Cały mój plan z niespodzianką wziął w łeb, bo teraz dla Kasi największą atrakcją był królik. Ale nie to było najgorsze. Po prostu nie mogłem dłużej udawać, że nie przeszkadza mi takie ingerowanie w nasze życie.
Kasia – jak powiedziała – chciała porozmawiać ze mną o wzięciu zwierzęcia. I słusznie, bo byłem jej partnerem! To nie jej mama miała decydować o tym, jakim zwierzątkiem będziemy się opiekować! Bardzo chciałem wyjaśnić to swojej dziewczynie w delikatny, acz stanowczy sposób, ale dość szybko się obraziła.
– Jesteś naprawdę niemożliwy! Mama tak cię lubi, a ty wiecznie się czepiasz! Mówiłam ci, że mamy silną więź. Dla niej jestem kimś najważniejszym na świecie, kocha mnie, a ty tego nie rozumiesz! A w ogóle to ten króliczek to jest prezent dla mnie, żeby mnie pocieszyć!
Zrobiła pauzę, więc zapytałem, dlaczego wymaga pocieszenia.
No i dowiedziałem się, że to… przeze mnie
– Mówiłam mamie, że dzisiaj mija pół roku od naszej pierwszej randki, a ty o tym nawet nie wiesz i nie pamiętasz. Więc dała mi króliczka na pocieszenie! I te lilie też. Bo przecież ty byś mi nie dał kwiatów.
W tym momencie było już dla mnie za dużo. Bez słowa poszedłem do przedpokoju i wyciągnąłem z teczki bransoletkę, którą dla niej miałem. Dodałem, że w planach była jeszcze kolacja i kąpiel w olejkach. Ale po drodze wydarzyły się lilie w wannie, czosnek, kiełbasa i królik. Kasia patrzyła to na bransoletkę, to na mnie, aż w końcu w jej oczach zalśniły łzy.
– Więc pamiętałeś? – pociągnęła nosem. – Przepraszam, że założyłam, że zapomnisz… Po prostu… nie wiem…
Porozmawialiśmy wtedy bardzo szczerze. Powiedziałem, że dla mnie związek we troje z jej mamą jest nie do zaakceptowania. Że nie mogę w pracy stresować się tym, czy nie zostawiłem bokserek na podłodze, bo teściowa je podniesie i posprząta. Nie wspominając już o prezerwatywach. I całej naszej intymności.
O dziwo, mama Kasi to zrozumiała. Bałem się, że mnie znienawidzi, ale okazała się mądrą kobietą. Po prostu nie sądziła, że jej zachowanie to problem, myślała, że jest pomocna i uczynna.
Obiecała, że zawsze będzie uprzedzać o swoich wizytach i odwiedzać nas, a nie nasze puste mieszkanie. I zabrała królika. My jednak wzięliśmy kota. I powiem szczerze: teraz znowu żyjemy we trójkę w jednym domu. Ba! W jednym łóżku! Ale to mi jakoś odpowiada.
Czytaj także:
„Przez chorobę córki, moje małżeństwo zawisło na włosku. Żona postawiła mi ultimatum: albo przeprowadzka, albo do widzenia”
„Po tragicznej śmierci córki, nad moje życie nadeszły czarne chmury. Dopiero miłość zdołała je przepędzić”
„Ojciec porzucił nas, żeby zbawiać świat. Imponowało mi to, dopóki nie zrozumiałem, że poświęcił rodzinę dla swojego ego”