„Żyłam pod dyktando męża, w ogóle nie myślałam o sobie. Ale dość tych poświęceń! Tym razem postawię na swoim”

żona, która zamierza postawić na swoim fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY
„– Zawsze to twoje potrzeby były ważniejsze, twoja praca i znajomi! – wytknęłam mu. – Ale tym razem nie ustąpię! Dobrze mi tutaj i nigdzie się stąd nie ruszam".
/ 23.02.2023 11:19
żona, która zamierza postawić na swoim fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY

– Cześć, dziewczyny! – tamtego dnia powitał nas radośnie mój mąż, który wcześniej wrócił z firmy i wyglądał na wyjątkowo z siebie zadowolonego. – Mam nadzieję, że jeszcze nic nie jadłyście, bo zabieram was do restauracji!

– Miałam zrobić rybę w jarzynach, ale skoro fundujesz kolację… – z uśmiechem wzięłam od niego bukiet frezji. – Co to za okazja? Dostałeś ten awans?

– Lepiej! Dostałem propozycję pracy w Warszawie! I to już od przyszłego miesiąca! Lepsze stanowisko, dużo wyższa pensja. Szefostwo w końcu doceniło moją pracę. W każdym razie możecie się zacząć pakować, dziewczyny! – zapowiedział z wyraźną satysfakcją i poluzował krawat. – To co? Gdzie chcecie zjeść? Ubierajcie się, konam z głodu – dodał, ale atmosfera nagle się zagęściła.

– Jeśli o mnie chodzi, nie zamierzam nigdzie wyjeżdżać – zaprotestowała Paulina. – Mamo, powiedz coś!

– Cóż, obawiam się, że nie ty o tym decydujesz – rzucił mąż z przekąsem.

– Nie możemy tak po prostu wyjechać – poparłam córkę. – Ja mam tutaj dobrą pracę, Paula ma przyjaciół. No i są jeszcze rodzice, mieszkanie…

– Mieszkanie się sprzeda. Rodzice są zdrowi, a przyjaciele nigdzie nie uciekną, kiedy będziemy wpadać na weekend – Jarek nie widział żadnego problemu. – Mówię o Warszawie, co z wami? Nowe życie, świetne perspektywy!

– Jak dla kogo – mruknęła Paulina i wyszła z kuchni.

– Nie mogę zostawić pracy. Co z moimi studentami, układami na uczelni, doktorantami? Mam to wszystko rzucić, bo ty nagle chcesz wywrócić nasze życie do góry nogami?!

– O co ci chodzi?! – zdenerwował się Jarek. – Jeszcze niedawno narzekałaś, że szef mnie nie docenia. Zarabiałem marne grosze, przesiadywałem w pracy do późna, ale teraz wszystko się zmieni. Dostałem szansę, która szybko się nie powtórzy, nie rozumiesz tego?!

– Oczywiście, że rozumiem! Tylko co z nami?! – westchnęłam znużona.

– Pojedziecie ze mną. Pomyśl o Pauli – w stolicy ma szansę na lepszą szkołę, lepsze życie. Tutaj nie będzie lepiej...

– Tu mieszkamy. Czuję się z tym miastem związana. Nie chcę stąd wyjeżdżać.

– No to wygląda na to, że będę musiał jechać sam. Szkoda. Liczyłem na to, że kupimy większe mieszkanie, zaczniemy nowe życie, ale skoro nie chcecie… Wynajmę jakąś kawalerkę – wzruszył ramionami mąż i urażony wyszedł z kuchni.

– Rozumiem, że z wyjścia do restauracji nici... – mruknęłam pod nosem i zabrałam się do przyrządzania ryby.

Próbował grać mi na emocjach

Kwadrans później córka zjawiła się w kuchni, żeby mi oznajmić, że wychodzi.

– A ty dokąd? Miałaś zakuwać angielski – zdziwiłam się.

– Idę do Magdy. Wolę nacieszyć się przyjaciółmi, skoro zamierzacie mnie stąd wywieźć – mruknęła zła.

– Nic jeszcze nie zostało ustalone, córciu. Awans taty do świetna wiadomość, nie powinnaś się tak zachowywać.

– A jak mam się zachowywać?! Nie rozumiesz, że nie chcę wyjeżdżać?! Tutaj mam kółko teatralne, przyjaciół, chłopaka! Kocham te lasy, jeziora, rowerowe wypady ze znajomymi. Nie chcę mieszkać w Warszawie, mamo! – krzyknęła Paulina ze łzami w oczach.

– Najwyżej tata pojedzie sam, a my będziemy go odwiedzać co drugi, trzeci weekend. Coś wymyślimy, uspokój się. I wracaj do lekcji, z Magdą zobaczysz się w piątek starałam się ją uspokoić.

– Powiedziałam jej już, że jadę – rzuciła córka i w pośpiechu włożyła płaszcz.

Kiedy zostaliśmy sami, mój mąż wrócił do tematu.  Powiedział, że nie spodziewał się po nas takiej reakcji.

– Myślałem, że będziecie zachwycone. Przecież robię to przede wszystkim dla was – próbował zagrać mi na emocjach.

– Nie jesteśmy zachwycone...

– Tylko mnie nie proś, żebym zrezygnował z awansu – zaznaczył.

– To nie byłoby rozsądne – przyznałam.

– Jedźcie ze mną, proszę. Zależy mi tym, przecież wiesz. Małżeństwo na odległość? To nigdy nie działa – Jarek objął mnie ramieniem i pocałował. – Przemyśl to sobie jeszcze na spokojnie, dobrze?

– Nie chodzi tylko o mnie, Jarku. Paulina niedługo zagra Julię w szkolnym przedstawieniu, uczyła się do tej roli tygodniami. Tutaj ma chłopaka, całe swoje życie. Ja mam na głowie doktorantów, w czerwcu planuję studencki wyjazd do Chin, obiecałam już, że to zorganizuję.

– Więc zorganizuj z Warszawy, w czym problem? – wzruszył ramionami.

– Ale ja nie chcę, nie rozumiesz?! – zawołałam. – Pamiętasz, jak zrezygnowałam dla ciebie z drugiego kierunku? Chciałam studiować, ale zdecydowaliśmy, że najpierw ty zrobisz fakultet...

Pamiętam doskonale, jak mi wtedy było ciężko, jednak poświęciłam się dla męża i harowałam, żeby on mógł się dokształcać. Nie było nas stać na to, by płacić za podwójne studia. Pamiętam też, jak pojechałam za Jarkiem do Niemiec, bo tam akurat pracował. Z małym dzieckiem, na łeb na szyję, tylko dlatego, że sobie tego życzył. Kiedy tylko mnie o to prosił, rzucałam wszystko.

Nie wiem, jak to się skończy...

– Zawsze to twoje potrzeby były ważniejsze, twoja praca i znajomi! – wytknęłam mu. – Ale tym razem nie ustąpię! Dobrze mi tutaj i nigdzie się stąd nie ruszam. Moi rodzice mnie potrzebują, moi studenci również. Kocham ten dom, tę okolicę, i nie wyobrażam sobie życia gdzie indziej. Więc albo jedziesz do stolicy sam, albo zostajesz z nami, ale nie proś, żebyśmy się dla ciebie przeprowadziły. Po raz kolejny tego nie zniosę!

– Jak sobie chcesz – rzucił Jarek przez zaciśnięte zęby i wyszedł z kuchni.

Kilka tygodni później wyjechał do Warszawy i zostałyśmy z Patrycją same.

– Pamiętaj, że zawsze możecie zmienić zdanie – mówił mąż, kiedy żegnaliśmy się na dworcu, i długo mnie do siebie tulił.

– Będziemy cię odwiedzać – obiecałam.

– Jasne, że tak. Skoro już będziemy utrzymywać dwa mieszkania, trzeba korzystać – parsknął z przekąsem.

– Nie zaczynaj – poprosiłam.

– Muszę wsiadać. Ucałuj ode mnie Paulę – poprosił i zniknął w pociągu.

Widziałam, że jest urażony zachowaniem córki, bo nasza zbuntowana nastolatka nie chciała pojechać z nami na stację – była wściekła, że ojciec wyjeżdża, i rozgoryczona, że nasze życie staje na głowie.

– Dlaczego tata w ogóle przyjął ten awans?! – nie mogła zrozumieć.

– Paulinko, nie jesteś już przecież dzieckiem – westchnęłam. – Przyjął go ze względu na pieniądze. To lepsza posada. Nie muszę ci chyba tego tłumaczyć?

– I co dalej? Ledwo się dogadaliście i wszystko się rozwali? – dopytywała. – Teraz znowu będziecie gadać o rozwodzie, tak? Może nawet już to sobie ustaliliście?! Może cały ten awans to pic na wodę?! Tata od ciebie odszedł i wcisnął mi kit o pracy w stolicy, a ty…

– Nigdy byśmy cię nie okłamali w taki sposób! I nie będzie żadnego rozwodu! Fakt, mieliśmy kryzys, ale to było trzy lata temu. Pogodziliśmy się, przecież wiesz.

– To czemu tata wyjechał?! I czemu ty nie pojechałaś z nim?! Mogłam przecież zostać u dziadków, mówiłam ci...

– Córciu, dawniej żona szła za mężem wszędzie, gdzie rzucił go los, ale dzisiaj jest inaczej – próbowałam jej wytłumaczyć. – Wiesz, jak bardzo lubię moją pracę ze studentami, prawda? Długo harowałam na to, żeby znaleźć się tam, gdzie dzisiaj jestem. Nie rzucę wszystkiego tylko dlatego, że tata dostał etat w stolicy, ale uwierz mi, jakoś sobie poradzimy…

– I nie rozwodzicie się? – upewniła się Paula, a ja uświadomiłam sobie, w jak wielki stres wpędziła ją ta sytuacja.

– Nie rozwodzimy się – przytuliłam ją.

– Będę za nim tęsknić – szepnęła.

– Ja też, kochanie, ale przecież Warszawa to nie koniec świata. Są pociągi, autobusy. Dobrze mi tu, fajnie jest mieć w życiu swoje własne miejsce… Z drugiej strony, nie można na siłę trzymać się przeszłości. Wiem, że tutaj masz przyjaciół, ale przecież w Warszawie też są twoi rówieśnicy. Tato powiedział, że w jego klatce mieszka rok od ciebie starszy chłopak, który gra na perkusji. Na pewno się polubicie, może zaprzyjaźnicie.

– Na perkusji! – prychnęła córka, zauważyłam jednak, że rozbłysły jej oczy.

Chwilę później zadzwoniła do Jarka. Zza niedomkniętych drzwi słyszałam, jak zapewnia ojca, że będzie za nim tęsknić. „Wygląda na to, że pierwszy kryzys został zażegnany” – pomyślałam.

Mimo wszystko wieczorem trochę sobie popłakałam. Nagle nasze podwójne małżeńskie łóżko wydało mi się niewiarygodnie wielkie i puste. Wiedziałam jednak, że otwiera się przede mną nowy, interesujący rozdział – w końcu po raz pierwszy, odkąd znam Jarka, zrobiłam po swojemu, a nie tak, jak on chciał. I jakoś świat się od tego nie zawalił, a wydaje mi się nawet, że Jarek – choć niechętnie – jednak zaakceptował to, co postanowiłam. Przynajmniej na razie.

Oczywiście, nie wiem, jak to się wszystko skończy, lecz nie żałuję swojej decyzji. Zawsze żyłam trochę w cieniu męża. Nadszedł czas na zmiany...

Czytaj także:
„Matka uważała mnie za świętoszkę, ale wyprowadziłam ją z błędu. Nie miała dla mnie czasu, to teraz niech się martwi”
„Kocham moją córkę, ale bycie matką Polką mnie męczy. Potrzebuję odpoczynku, tylko kto wtedy zajmie się dzieckiem?”
„Mój mąż ma wrażliwość pieca kaflowego, więc na kolację dla dwojga w restauracji umówiłam się... z córką”

Redakcja poleca

REKLAMA