„Życie z babcią doprowadzało mnie do pasji, więc dla świętego spokoju oddałam ją do domu opieki. Szybko tego pożałowałam”

Kobieta, która oddała babcie fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„Babcia nie tylko wypytywała z kim i gdzie wychodzę, ale też wtrącała swoje trzy grosze we wszystkie sprawy, które mnie dotyczyły. Zachowywała się, jakbym nadal była małą dziewczynką, na którą trzeba mieć baczne oko. Na nic zdawało się tłumaczenie, że mam już 29 lat”.
/ 11.04.2022 06:19
Kobieta, która oddała babcie fot. Adobe Stock, Prostock-studio

Życie z moją babcią nie należało do łatwych. Byłam z nią od małego. Tak po prostu wszystkim było wygodniej. Rodzicom, bo mogli spokojnie zająć się karierą i babci, bo po śmierci dziadka dokuczała jej samotność.

Ufałam jej bezgranicznie i czułam, że tylko ona prawdziwie mnie kocha. Robiła dla mnie czapki na drutach i przygotowywała najpyszniejsze naleśniki na świecie. To ona nauczyła mnie jeździć na rowerze. Wiele jej zawdzięczam.

Teraz jednak, kiedy stałam się dorosłą kobietą, codzienność z nią nieźle dawała mi się we znaki. Babcia nie tylko wypytywała z kim i gdzie wychodzę, ale też wtrącała swoje trzy grosze we wszystkie sprawy, które mnie dotyczyły.

Zachowywała się, jakbym nadal była małą dziewczynką, na którą trzeba mieć baczne oko. Na nic zdawało się tłumaczenie, że mam już prawie trzydziestkę i że ona w moim wieku miała już dwoje dzieci i pracę w pobliskim sklepie. Po prostu w pewnych kwestiach babcia była niereformowalna.

– Trzeba by jej znaleźć po prostu jakiś dom opieki – powiedziała chłodno mama, której zwierzyłam się, że ciężko żyje mi się z gderliwą staruszką.

I chociaż oddanie babci pod opiekę obcych ludzi wydawało mi się niegodziwością, to jednak słowa mamy dały mi do myślenia. „A może faktycznie znaleźć babci jakiś dom?” – biłam się z myślami, bo wiedziałam, że byłoby mi to na rękę.

Wkrótce moje myśli zaprzątnęło planowanie koniecznego w naszym mieszkaniu remontu. Trzeba było odmalować ściany, wymienić wannę i umywalkę. Pomyślałam też, że takie prace mogą być dla babci bardzo uciążliwe, bo jest ona przyzwyczajona do swojego rytmu dnia i na pewno trudno odnalazłaby się w mieszkaniu, po którym biega ekipa remontowa.

To był jednak tylko pretekst, by choć na chwilkę pozbyć się babci i złapać oddech. „Kto wie: może to nawet pierwszy krok do odcięcia łączącej mnie z babcią pępowiny?” – myślałam Liczyłam w duchu, że to może być zwiastun nowego życia i że ten fortel w jakimś stopniu mnie do tego zbliży.

Bałam się powiedzieć o tym babci

W końcu, co jak co, ale przeprowadzka nawet na chwilę do domu starców, to nie jakieś nic nie znaczące wydarzenie, szczególnie dla kogoś takiego jak ona, kto całe swoje życie spędził z bliskimi, poświęcając się im bezgranicznie.

W końcu zebrałam się na odwagę i spokojnie wytłumaczyłam, że to sytuacja tylko przejściowa i czym prędzej ją stamtąd zabiorę, jak tylko uporam się z remontem. Ku mojemu zaskoczeniu przyjęła to ze spokojem.

Powiedziała, że nawet woli się wprowadzić na ten czas z domu, choćby nawet do domu starców, niż przemykać z pokoju do pokoju w obłokach kurzu, potykając się o puszki z farbami. Dodała nawet, że uzna to za swoiste wakacje.

Byłam zadowolona, w dodatku bardzo sprawnie poszło mi znalezienie odpowiedniej placówki – prywatnej, prowadzonej na wysokim poziomie i z wieloma atrakcjami dla seniorów.
Trochę obawiałam się, że po paru dniach babcia zacznie wydzwaniać i żądać natychmiastowego zabrania jej stamtąd, jednak nic takiego nie miało miejsca.

Pełna obaw wykręciłam numer domu i poprosiłam ją do telefonu. Pani z recepcji poinformowała mnie jednak, że babci nie ma w pokoju, bo uczestniczy w zajęciach aqua aerobiku, a zaraz potem idzie do parku uprawiać nordic walking.

– Babcia? – nie mogłam w to uwierzyć.

Zawsze dużo czytała, lubiła kino i teatr, ale zawsze z lekceważeniem wypowiadała się o ludziach, którzy uprawiali sport.

– Szkoda życia na głupoty – prychała.

Kiedy zadzwoniłam kolejny raz, babcia znowu gdzieś wyszła.

– Pojechała z koleżankami do kina – wyjaśniła miła recepcjonistka.

Tymczasem w naszym mieszkaniu trwał remont. Byłam wykończona łączeniem pracy zawodowej z doglądaniem fachowców. Jednak coraz częściej zdarzały się momenty, które odnotowywałam z niedowierzaniem, że zwyczajnie brakuje mi babci, jej troskliwości i tego dbania o mnie, do którego przez te wszystkie lata mnie przyzwyczaiła.

Jeszcze parę dni temu z chęcią wyprowadziłabym się od niej, zaczęła życie na własny rachunek, funkcjonowała po swojemu, tymczasem teraz za nią tęskniłam. Czułam, że smutno mi samej, że brakuje mi nawet tego jej gderania, które tak często doprowadzało mnie do pasji.

Wszystko, co jeszcze niedawno tak mnie irytowało, teraz jawiło mi się jako ważne i niezwykle cenne. Zdałam sobie sprawę jaką miłością i opieką otaczała mnie babcia. Ona jednak prawie nie dawała znaku życia, jeśli nie liczyć lakonicznych telefonów, które wykonywała raz na kilka dni.

– U mnie wszystko w porządku, nic się nie martw. Dobrze mi tu – mówiła.

Nie wyobrażałam już sobie życia w pojedynkę

Im więcej dni mijało, tym bardziej byłam pewna, że chcę, aby wróciła. Nie wyobrażałam już sobie życia w pojedynkę. Pomyślałam nawet, że gdyby na mojej drodze pojawił się mężczyzna, musiałby zaakceptować fakt, że babcia jest częścią mojego życia.

Remont powoli dobiegał końca, z radością pojechałam więc do babci, by ją o tym poinformować. Wyglądała bardzo ładnie, szybko zauważyłam, że ma świeżo ufarbowane włosy i nową fryzurkę, w której było jej bardzo do twarzy.

– Co tak badawczo mi się przyglądasz? – zapytała z szelmowskim uśmiechem.

Zgodnie z prawdą, przyznałam, że raczej spodziewałam się zobaczyć ją siedząca na walizkach w holu niż taką uśmiechniętą wygodnie usadowioną w fotelu. Tymczasem babcia…

– Chciałam coś ci powiedzieć – zaczęła nieśmiało, a ja zamarłam w oczekiwaniu, bo zupełnie nie miałam pojęcia, czego się spodziewać. – Nie wracam do domu! – powiedziała i klasnęła w ręce. – Jesteś już w takim wieku, że powinnaś rozpocząć życie na własny rachunek – dodała.

Przez wiele miesięcy o niczym innym nie marzyłam. Ale gdy zasmakowałam samotności, wiedziałam, że to nie dla mnie. Jednak decyzja babci była nieodwołalna. Dobrze się czuła wśród rówieśników, z którymi aktywnie spędzała czas. Tak samo jak ja chciała żyć pełną piersią. Kto jak kto, ale ja powinnam to zrozumieć. Tymczasem nie przychodziło mi to łatwo.

– Pora przeciąć pępowinę – powiedziała, radośnie mrużąc oczy. 

– Masz, co chciałaś – powiedziałam smutno sama do siebie, wracając do domu.

Czytaj także:
„Pasierbica traktowała mnie jak pasożyta, a żona zwalała to na dorastanie. Smarkula potrafiła tylko wyciągać ręce po kasę”
„Moje życie wypełnia praca. Kiedy z niej wracam, nie mam do kogo otworzyć ust. Po co mi kariera, gdy brakuje miłości?”
„Mąż wyjechał za granicę, a ja męczę się z jego dzieciakiem. Pasierb żyje jak w hotelu, a mnie ma za tanią służbę”
 

Redakcja poleca

REKLAMA