„Mąż wyjechał za granicę, a ja męczę się z jego dzieciakiem. Pasierb żyje jak w hotelu, a mnie ma za tanią służbę”

Kobieta, którą terroryzuje pasierb fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„Czasem zastanawiam się, dlaczego to znoszę. On nie tylko mnie lekceważy, ale i wyzywa, a ja łożę na jego utrzymanie. Już dawno powinnam była zrobić z tym porządek! Wyrzucić go ze swojego domu i życia! Przecież już skończył 18 lat, niech sobie radzi sam”.
/ 05.04.2022 21:39
Kobieta, którą terroryzuje pasierb fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

Może zwlekam z tą decyzją, żeby nie okazać się złą macochą? Bo Daniel to nawet nie mój syn, tylko pasierb. Od jedenastu lat walczę o jego miłość lub chociaż akceptację. Kiedy poznałam jego ojca, a mojego męża, Konrada, mały miał zaledwie siedem lat. Od początku był wobec mnie złośliwy. Bywał u nas w domu tylko w weekendy, ale dawał mi się wtedy we znaki.

– Jesteś głupia i stara – mówił już wtedy.

Wiedziałam, że takie zachowanie wynika z tego, jak nastawiła go jego matka. Choć przecież nie miałam nic wspólnego z jej rozwodem, bo z Konradem zaczęłam się spotykać dopiero później. Czekałam cierpliwie, aż Daniel oswoi się z nową sytuacją i ją zaakceptuje.

Liczyłam na to, że z czasem uda mi się zyskać jego sympatię, i naprawdę robiłam wszystko, by tak się stało. Wierzyłam, że to możliwe, bo Ola, moja córka, złapała przecież z Konradem świetny kontakt. Zdaję sobie sprawę, że jej było łatwej zaakceptować mojego nowego partnera, bo niewiele pamiętała z czasów, gdy jeszcze mieszkałyśmy razem z jej ojcem.

Miała zaledwie cztery lata, kiedy wyprowadziłam się od byłego męża. Natomiast Daniel bardzo dotkliwie odczuł rozstanie rodziców. Jego tata wyprowadził się z domu, a przecież dla chłopca ojciec jest najważniejszy na świecie!

Wszystko to rozumiałam. Nie mogłam się jednak zgodzić, by mały mnie obrażał, i to w dodatku w moim własnym domu! Poprosiłam więc męża, aby zwrócił uwagę na zachowanie chłopca. Konrad upomniał go i przez długi czas było dość spokojnie. Może się nie kochaliśmy, nawet się specjalnie nie lubiliśmy, ale Daniel respektował moją obecność i moje prawa. Przestał zwracać do mnie lekceważąco.

Tak było przez dziesięć kolejnych lat

Daniel przyjeżdżał do nas na weekendy, jeździliśmy wspólnie na wakacje. Chłopak był cichy, sam nigdy nie zaczynał rozmowy z Olą i nie zaprzyjaźnił się z nią. Mimo że są między nimi tylko trzy lata różnicy, to zaledwie tolerowali wzajemną obecność.

Ola początkowo próbowała zbliżyć się do Daniela. Nawet kiedyś zwierzyła mi się, że fajnie byłoby mieć takiego przystojnego starszego brata, lecz on najczęściej traktował ją, jakby nie istniała. Kiedy Daniel miał piętnaście lat, jego matka zmarła i obowiązek opieki nad synem spadł na ojca.

Nie byłam tym zachwycona, ale pocieszałam się, że wszystko będzie dobrze. Jednak gdy chłopak wprowadził się do naszego mieszkania, atmosfera w domu zrobiła się ciężka. Dopóki czuł nad sobą kontrolę ojca, dało się jakoś znieść jego milczącą obecność. Tak było do chwili, gdy Daniel skończył szesnaście lat. Wtedy mąż dostał propozycję pracy za granicą i stwierdził, że nie może przepuścić takiej okazji.

– Wyjadę tylko na trzy lata! – zapewniał mnie. – A potem w Polsce czeka mnie awans. To nam się opłaci, zobaczysz.

W ten oto sposób zostałam z dziećmi

Wtedy dopiero się zaczęło! Zupełnie jakby ktoś rzucił zaklęcie, które zmieniło Daniela Śpiącego Królewicza w Bestię… Ledwie za moim mężem zamknęły się drzwi, a jego syn poczuł się panem domu.
Wyszło na wierzch całe jego chamstwo. Byłam przerażona i bezradna.

Przede wszystkim zaczął mi mówić na „ty”, jakbym była jego rówieśnicą. Do tej pory zwracał się do mnie: „pani Ewo” i może nie była to ciepła forma, ale przynajmniej stwarzała konieczny dystans.
W ogóle przestał się uczyć, wciąż tylko grał na komputerze.

Nie włączał się w życie domu, kompletnie ignorując wszystkie moje polecenia. W jego pokoju rosła sterta brudnych naczyń i ciuchów. Szlag mnie trafiał na myśl, że oddaliśmy Danielowi sypialnię, żeby dobrze się poczuł i miał trochę prywatności.

Wielokrotnie próbowałam nakłonić go do współpracy. Daremnie. Wciąż urządzał awantury i rzucał we mnie przekleństwami. Któregoś razu, gdy Ola stanęła w mojej obronie, jej też się dostało. Usłyszała, że jest głupią k…, po czym Daniel popchnął ją na ścianę! Na mnie jeszcze nie odważył się podnieść ręki. Czułam jednak, że to może być tylko kwestia czasu...

Chociaż go postraszyłam, że powiem o wszystkim jego ojcu, wcale się nie przejął. Usłyszałam tylko groźby, że wtedy rozwali mi auto i powybija szyby w domu. Mimo to poskarżyłam się Konradowi. On jednak chyba nie do końca mi uwierzył, bo uważa, że przesadzam. A ja się czuję osaczona we własnym domu!

Ostatnio córka podrzuciła mi pomysł, żeby nagrać Daniela, kiedy krzyczy i nas obraża. Tak, żeby on o tym nie wiedział.

– Tylko w ten sposób udowodnimy tacie, jaki z niego drań – przekonuje, lecz ja waham się, bo się boję, jak Konrad to przyjmie, i że może mieć do mnie żal.

Marzę o tym, aby Daniel się wyprowadził. Jest w końcu pełnoletni i ma mieszkanie po swojej matce. Już mu powiedziałam, że toleruję go jedynie przez wzgląd na ojca, i chcę, aby opuścił mój dom.

– Będę tu tak długo, jak mi się spodoba. To dom taty, więc i mój! – burknął.

Liczę tylko na to, że jemu samemu będzie zależeć na „wolnej chacie”. Inaczej sobie nie wyobrażam życia pod jednym dachem z tym chłopakiem, nawet kiedy Konrad wróci już do Polski na dobre. Moje współczucie dla Daniela i chęć zrozumienia jego trudnej sytuacji zupełnie ze mnie wyparowały. Teraz ten małolat jest dla mnie jak obcy, a mój dom to nie hotel, żeby mieszkali w nim obcy ludzie.

Czytaj także:
„Wzbraniałam się przed tym uczuciem, ale poległam. Pokochałam żonatego faceta i zrobię wszystko, by go zdobyć”
„Ja pomogłam mu odbić się od dna, a on pokazał mi, czym jest prawdziwa miłość. Przewrotny los dał nam szansę na szczęście”
„Były mąż sprzedał nas za ustawne życie na emigracji. Skreśliłam go z mojego życia, lecz wesele córki wszystko zmieniło”

Redakcja poleca

REKLAMA