„Zwykle jestem tchórzem, boję się własnego cienia. Ale gdy podpity dresiarz zaatakował bezbronne zwierzę, wściekłam się”

dziewczyna z psem fot. Adobe Stock, hedgehog94
„Sięgałam tamtemu facetowi może do ramienia. Jestem szczupła i drobna, musiałam wyglądać śmiesznie, lecz o dziwo nikt się nie roześmiał. Natomiast zobaczyłam, że dwie panie wyciągnęły komórki i na sto procent dzwonią pod numer alarmowy. Ten agresywny gość też to zobaczył, po czym… zawahał się”.
/ 03.12.2022 08:30
dziewczyna z psem fot. Adobe Stock, hedgehog94

Zawsze byłam bardzo nieśmiała. Przez tę moją przypadłość nie mam w życiu lekko. Wiadomo, odważni więcej zyskują niż szare myszy. Ale co poradzę, że tak już mam?

Moja mama często mówi:

– Wyjdź z kąta, dziewczyno! Zacznij wreszcie żyć!

Jednak ja wolę trzymać się z boku. Nawet pracę znalazłam taką, żeby siedzieć na zapleczu, bo bezpośredni kontakt z ludźmi mnie przeraża.

Nie mogłam zostawić tego biednego psa

Nigdy nie miałam chłopaka ani nawet kolegi. Nie poszłam na studniówkę, bo nie umiem tańczyć i nie lubię imprez. Nie chodzę też do kina. Czasami tylko wybiorę się sama do teatru, ale podczas przerw nie opuszczam swojego fotela na widowni. Nienawidzę tłoku. Boję się nieznajomych, a znajomych unikam…Cóż, jestem dziwaczką.

Jak każdy marzę o miłości, chociaż mam pewność, że mnie się ona nie przydarzy. Bo kto by chciał takie coś jak ja?

Za to kocham zwierzęta. Skoczyłabym za nie w ogień! One też mnie lubią. Łaszą się do mnie nieustannie. Ciągle szukam domu dla jakiegoś biedaka, który się akurat przyplątał. Sama od lat miałam na stałe dwa psy i kota. W tej jednej, jedynej sprawie potrafię być odważna – kiedy pomagam psim i kocim sierotom. Wtedy potrafię rozmawiać z ludźmi jak równy z równym!

Tamtego rudego kundelka nie od razu zauważyłam. Wcisnął się głęboko pod siedzenie. Kiedy tramwaj się zatrzymywał, wysuwał łepek i węszył, jakby szukając znajomego zapachu. Nikt nie zwracał uwagi na tego pasażera. Może gdyby był rasowym arystokratą, miałby szanse, ale dyskwalifikował go zakręcony świński ogonek, krzywe łapki, ucho poszarpane w jakiejś bójce i najwyraźniej chore ślepka z sączącą się brzydką wydzieliną. Kiedy go dostrzegłam, zaczęłam się zastanawiać, w jaki sposób go zgarnąć i przetransportować do domu. Było oczywiste, że pies potrzebuje pomocy.

Wtedy do tramwaju wsiadł barczysty, łysy typ w dresie. Dresiarz rzucał na boki groźne spojrzenia, jakby szukając zaczepki. W wagonie w lipcowym skwarze od razu zrobiło się jeszcze bardziej duszno, a mnie instynkt podpowiedział, że szykuje się awantura. W innej sytuacji wysiadłabym na najbliższym przystanku i uciekła od tego draba. Ale nie mogłam zostawić psiaka trzęsącego się pod siedzeniem! Więc tylko przesiadłam się bliżej i postawiłam torbę tak, aby go zasłonić.

A jednak nie jestem totalnym tchórzem

Niestety, na przystanku psiak wypełzł ze swojego schronu, nadziewając się wprost na spojrzenie łysola – zimne i ostre.

– Ty pchlarzu zaj….y – zawył osiłek. – Won! Człowiek płaci za bilet, a tu co go spotyka? Rozerwę cię, jak tu przyleziesz!

Zamarłam. Już wiedziałam, że facet jest podpity, bo śmierdział piwem na cały tramwaj. Poczułam, jak lodowacieję ze strachu. Inni pasażerowie tylko patrzyli w okna jak zaczarowani, udając, że nic nie widzą i nie słyszą.

I nagle, mimo panicznego lęku, po raz pierwszy w życiu poczułam prawdziwą złość, może nawet wściekłość, i jakby odwagę, spokój, no i przekonanie, że muszę coś zrobić, i że to, co zrobię, jest naprawdę słuszne! Podniosłam się i głosem, jakiego nie znałam, wrzasnęłam:

– Spróbuj tylko ruszyć mojego psa, a nie ręczę za siebie!

Sięgałam tamtemu facetowi może do ramienia. Jestem szczupła i drobna, musiałam wyglądać śmiesznie, lecz o dziwo nikt się nie roześmiał. Natomiast zobaczyłam, że dwie panie wyciągnęły komórki i na sto procent dzwonią pod numer alarmowy. Ten agresywny gość też to zobaczył, po czym… zawahał się. Cofnął. I jakby spokorniał.

– Co się tak wkurzasz? – wymamrotał. – Pilnuj tego obesrańca, żeby się nie zbliżał do mnie.

Lepiej pilnuj sam siebie! – krzyknęłam, unosząc się na fali wściekłości. – Słyszałeś o ustawie o ochronie zwierząt? Dotknij go tylko, a zapłacisz jak za człowieka. No, spróbuj!

– Wariatka, kretynka, nawiedzona! – wrzeszczał typ, ale... już wysiadał z tramwaju.

Jeszcze na przystanku wykrzykiwał obelgi pod moim adresem. Mimo to przegrał. Uciekł z placu boju. I to przede mną – chyba najbardziej nieśmiałą i wycofaną osobą na całym świecie!

Dopiero teraz zaczęłam dygotać z nerwów. Pies jakby rozumiał, co się wydarzyło, bo nie spuszczał ze mnie swoich biednych, chorych oczu. Nie potrzebowałam smyczy. Wystarczyło krótkie: „Chodź” i ładnie wyskoczył na chodnik. Tuż przy mojej nodze poszedł ze mną do domu.

Teraz sobie myślę, że jednak dużo ryzykowałam

Mimo to drugi raz zrobiłabym to samoOtworzyła się we mnie jakaś przegroda. Nadal chodzę pod ścianami, ale już wiem, że nie jestem totalnym tchórzem i w razie potrzeby umiem się postawić.

Psiak znalazł dobry dom. Pomógł nam weterynarz, który wyleczył mu oczy. To miły, młody chłopak z wielkim sercem do zwierząt. Dobrze mi się z nim rozmawia. Mam ochotę wyleźć ze swojego kąta, kiedy do mnie dzwoni. Kto wie, może nawet umówię się z nim na kawę...

Czytaj także:
„O moim bracie słuch zaginął w dniu mojego ślubu. Nie miałem pojęcia, że uciekł, bo był szaleńczo zakochany w mojej żonie”
„Nie potrafiłam pozbierać się po śmierci męża. Mama tuliła mnie i karmiła jak małą dziewczynkę, a ja jedynie wegetowałam”
„Przebierałam w facetach jak w ulęgałkach i bez żalu łamałam męskie serca. W moim było miejsce tylko dla tego jedynego...”

Redakcja poleca

REKLAMA