Kiedyś uważałem, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Miałem przy swoim boku dwie osoby, które kochałem nad życie. Stefana, mojego brata bliźniaka, i Lidkę, moją narzeczoną. Zapewne większość z was rozumie sprawę z narzeczoną, ale brat bliźniak… jednojajowy, dodajmy. Byliśmy tacy sami – i tylko tacy jak my zrozumieją, w czym rzecz. Bo nie chodziło tylko o wygląd. Myśleliśmy tak samo, tego samego nie lubiliśmy – na przykład marynowanej papryki – i to samo kochaliśmy, na przykład samochody.
Zawsze podobały się nam te same dziewczyny
Kiedyś nawet marzyliśmy, że spotkamy na swej drodze identyczne siostry bliźniaczki, pokochamy je i one zostaną naszymi żonami. Wiem, że takie cuda zdarzają się na świecie, ale, niestety, nie nam. Nam przydarzyła się Lidka.
Rok temu, w Zaduszki, stałem na cmentarzu przy grobie Lidki. To była druga rocznica jej śmierci. Kiedyś w żartach powiedziała, że jeśli miałaby wybrać sobie dzień śmierci, to wybrałaby właśnie ten dzień, bo wówczas nikt o niej nie zapomni… Dwa lata temu odwiozła swoją matkę i wracała samochodem do domu, kiedy wpadła na nią ciężarówka. Kierowca miał atak serca. Zdarzyło się to dokładnie o 16.42. Wypadek zarejestrował fotoradar. Dlatego dokładnie o 16.42 zapaliłem na grobie Lidki znicz. Było mi bardzo ciężko. Jeszcze dwa lata wcześniej czułem się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Teraz zostałem całkowicie sam.
– Witaj, moje kochanie – szepnąłem i łzy napłynęły mi do oczu.
Wszystko, co miałem jej do powiedzenia, powiedziałem już w myślach. Wiedziałem, że usłyszy:
Źle mi bez ciebie. Pogubiłem się w tym życiu. Chodzę do pracy, a jak wracam, coś tam sobie gotuję i zasypiam. Czasami pichcę bez opamiętania, jakby miał przyjść tłum gości. A kiedy skończę, stoję w pustej kuchni i nie wiem, co dalej ze sobą zrobić. Nachodzi mnie złość i wyrzucam wszystko do kosza, jakbym chciał się zemścić na kimś, kogo nie zaprosiłem. Jakbym miał satysfakcję, że nie zje tych wszystkich smakołyków, które przyrządziłem. Wariactwo. Wiem. Nie potrafię żyć bez ciebie. To samo poczułem, gdy po raz pierwszy, jak cię zobaczyłem. Pamiętasz? Przyszedłem wtedy na prywatkę ze Stefanem. Nasze oczy spotkały się już w pierwszej chwili, gdy przekroczyłem próg mieszkania twojej przyjaciółki. Nie zauważyłaś wtedy, że przyszedłem z bratem bliźniakiem. Potem śmiałaś się, że co chwila na mnie wpadałaś. Aż wreszcie podeszłaś i spytałaś całkowicie zdezorientowania: „Jak ty właściwie masz na imię”. Odpowiedziałem, że: „Krystian”. „A wydawało mi się, że Stefan” – odparłaś.
Wtedy poprosiłem cię z uśmiechem, żebyś się odwróciła. Za twoimi plecami stał mój brat bliźniak, który z trudem powstrzymywał rozbawienie, gdy zobaczył zdumienie w twoich oczach.
„To jest was dwóch”, westchnęłaś, jakby ten nadmiar cię przytłoczył. „Może więc powiecie mi, który z was bardziej mi się podoba”.
Zażartowałaś, ale ja wyczułem w twoim głosie niepewność.
„Ja jestem tym jedynym” – powiedziałem głośno i powtórzyłem swoje imię.
Już bez wahania podałaś mi wtedy rękę i przetańczyliśmy razem ze sobą resztę nocy.
Uznaliśmy, że nie będziemy czekać ze ślubem
Po co? Od pierwszej sekundy naszego spotkania wiedziałem, że cię kocham. Ty też nie miałaś wątpliwości. Jeszcze czasami gubiłaś się, gdy drzwi otwierał ci Stefan i rzucałaś się mu na szyję, żeby opowiedzieć jakąś nowinę. Kiedyś z boku obserwowałem taką scenę. Widziałem, jak brat cały zesztywniał. Potem powiedział mi, że nie bardzo wiedział, co ma zrobić, gdy w twoich oczach zauważył gniew, że nie odwzajemnia twoich radosnych uścisków.
Potem był nasz ślub. Rodzice byli zaskoczeni, gdy po dwóch miesiącach znajomości zdecydowaliśmy, że chcemy się pobrać. Prawdę mówiąc, to ty o tym zdecydowałaś. Pamiętasz, stanęłaś wówczas przede mną, wzięłaś się pod boki i spytałaś, jak długo będę cię trzymał w niepewności: „Albo się żenisz – rzuciłaś z udawanym gniewem – albo wyjdę za twojego brata, który mnie nie lubi”.
Oczywiście, zgodziłem się na ślub, a kiedy już siedzieliśmy przytuleni, stanąłem w obronie brata.
„On cię lubi – powiedziałem. – Myślę, że nawet bardzo”. Byłaś innego zdania: „Zauważyłeś? On mnie unika. Ostatnio szłam ulicą w jego stronę, już wyciągałam rękę, żeby się przywitać, a on nagle skręcił w boczną uliczkę, jakby przede mną uciekał”.
Wytłumaczyłem ci, że Stefan zawsze chodzi z głową w chmurach i najwidoczniej zwyczajnie cię nie zauważył. Ale chyba miałaś rację… Znów poczułem rozpacz i niepokój tamtych dni. Zapowiedź katastrofy.
– Pamiętasz, kochanie, w dniu naszego ślubu Stefan gdzieś zniknął... – zacząłem znowu na głos po chwili.
Był moim drużbą, miał przy sobie obrączki i nie przyszedł na ślub. Czekaliśmy, dzwoniliśmy, szukaliśmy go. Gdyby nie ojciec, który powiedział, że Stefan widocznie gdzieś zapił i to jego wina, że nie będzie na ślubie swojego brata, chybabym poszedł go szukać. Czułem niepokój, jakieś dziwne poczucie straty, ale nie widziałem w tym jeszcze nic niezwykłego. Zawsze gdy mojego brata nie było w pobliżu, miałem wrażenie, jakby brakowało części mnie. Chciałem zostać twoim mężem, więc uległem ojcu i dałem sobie spokój z poszukiwaniami.
Pobraliśmy się. Ale to nie był dobry dzień
Potrząsnąłem głową. Chłodny wiatr wcisnął się pod kołnierz mojego płaszcza, jednak nie obchodziło mnie to. Od siedmiu lat połowa mojego serca była zimna, od dwóch zaś… całe moje serce. Chłód reszty ciała nie miał więc znaczenia. Powinienem wiedzieć, że coś się z nim dzieje.
Przed naszym ślubem Stefan zbyt często zaglądał do kieliszka. Czasem znikał na dwa, trzy dni. Kiedy wracał, jechało od niego jak od nielegalnej bimbrowni. Miałem nadzieję, że wróci po naszym ślubie. Skruszony. Ale Stefan nie wrócił. Szukamy go już siedem długich lat. Jakby zapadł się pod ziemię. Ani ciała, ani nic. Szukamy go przez Itakę, policję, telewizję i internet… Wiem, że żyje, bo poczułbym, gdyby umarł. Tak jak zawsze czułem, gdy był chory… Kiedyś próbowałem ci wytłumaczyć, jak czują bliźniacy, ale… tego nie da się wytłumaczyć. Wyglądałem na szczęśliwego tylko dlatego, że byłem z tobą. A potem i ty odeszłaś… Nie potrafię sobie tego wszystkiego wytłumaczyć. Nawet nie wiesz, jak strasznie mi ciężko bez ciebie. Bez Stefana. Samemu. Dlaczego?
Siedziałem tak przy grobie ukochanej żony i przywoływałem w pamięci chwile, kiedy byliśmy ze sobą szczęśliwi. Naszą podróż poślubną. Nie było nas stać na daleki wyjazd, ale znalazłem w internecie miejscowość „Wenecja” i wykupiłem tam dla nas mały pokoik na tydzień. Do prawdziwej Wenecji mieliśmy jechać na piątą rocznicę ślubu. Nie zdążyliśmy. Zamilkłem. Zamknąłem oczy, żeby powstrzymać kolejną falę łez, która napłynęła mi do oczu. Ile już razy powtarzałem, że ciężko mi bez mojej ukochanej? Kiedy miałem powiedzieć te słowa po raz tysięczny, poczułem delikatne dotknięcie na swoim ramieniu.
Przebiegł mnie dreszcz
Odwróciłem się gwałtownie. Serce na sekundę zamarło mi z wrażenia, by chwilę potem ruszyć z szaleńczym galopem. Za mną stał Stefan. Skronie mu lekko posiwiały, w kącikach oczu pojawiły się pierwsze zmarszczki. Ale to był on. Mój brat, którego nie widziałem tak długo... Zerwałem się z ławki i chwyciłem go w ramiona. Drżałem na całym ciele i czułem, że on też drży ze wzruszenia.
– Ty żyjesz! – zawołałem uradowany. – Wiedziałem, że żyjesz. Czułem to! Kiedy tu przyszedłeś? Długo tak stoisz?
– Prawie od samego początku, kiedy zacząłeś rozmawiać z Lidką. Chyba nie wiedziałeś, że część zdań mówisz na głos – na twarzy brata zobaczyłem ogromny smutek. – Ja też do niej przyszedłem, żeby coś jej powiedzieć. Może nawet się wytłumaczyć.
– Mama wie, że jesteś? – spytałem.
– Najpierw postanowiłem iść na cmentarz. To dobrze, że tu cię spotkałem, nie będę musiał powtarzać dwa razy.
Euforia, którą w pierwszej chwili poczułem na widok brata, minęła i nagle dotarło do mnie, co się dzieje. Przede mną stał Stefan – mój brat, który zniknął siedem lat temu bez słowa! W dniu mojego ślubu… Przysporzył rodzinie cierpień, mnie wyrwał pół serca, mama niemal oszalała z niepokoju, a ojciec miał wylew, z którego wyszedł niemal cudem. Czy on naprawdę uważa, że teraz pstryknie palcami, wytłumaczy się i wszystko wróci do poprzedniego stanu?
– Dwa razy? O czym ty mówisz? Czy ty wiesz, że cały czas cię szukamy? – zawołałem ogarnięty nagłą złością. – To już siedem lat, gnojku! Wiesz, ile matka wylała przez ciebie łez? Co się działo z ojcem i… ze mną?! Gdzie ty byłeś?!
Zacisnąłem pięści. Na sekundę wzburzenie całkiem odebrało mi mowę. Patrzył na mnie bez słowa. Był blady. Usta mu drżały. I nagle dostrzegłem na jego twarzy linie cierpienia – takie jak u mnie pojawiły się po śmierci Lidki.
– Dlaczego? – wychrypiałem.
– Bo nie chciałem cię zabić – odparł.
Zatkało mnie
Stefan usiadł ciężko na ławce przed grobem i spojrzał na płonącą świecę. Potem wyjął z kieszeni płaszcza znicz, zapalił go i postawił obok tego ode mnie.
– Liduś. Zawsze cię kochałem – usłyszałem jego przygaszony głos. – Od pierwszej sekundy, gdy poszedłem z Krystianem na tamtą prywatkę i cię ujrzałem. Mój brat nie powinien się temu dziwić. Powinien się tego domyślić, w końcu zawsze podobały nam się te same dziewczyny. Czasem nawet chodziliśmy we dwóch z tą samą. Nigdy nie wiedziały, że na jednej randce są z Krystianem, a na drugiej ze Stefanem. Wszystko sobie potem opowiadaliśmy. Ale kiedy spotkaliśmy ciebie, wszystkie reguły poszły w kąt. To była przecież prawdziwa miłość.
Słuchałem słów Stefana i czułem, jak nogi się pode mną uginają. Opadłem ciężko na ławkę. Chryste Panie… Stefan mówił dalej:
– Byłem pewien, że to mnie wybrałaś, a mój brat cię porwał i zagadał. Patrzyłem, jak tańczycie ze sobą przytuleni, i rosła we mnie złość. Jednak nic nie zrobiłem. Potem dowiedziałem się o waszej miłości. Szukałem pocieszenia w alkoholu. Ale nie miałem wątpliwości, że to we mnie się zakochałaś. Krystian był tylko do mnie podobny. A że bardziej wygadany, to wmówił ci, że jego kochasz. Tak to sobie tłumaczyłem. Miałem nadzieję, że wreszcie przejrzysz na oczy. Wyobrażałem sobie, że jakimś cudem będziesz w końcu moja. Wiadomość o waszym weselu zwaliła mnie z nóg. – Stefan zamilkł i spojrzał na mnie posępnie. – Wiedziałem, że to koniec moich marzeń. Złość rosła we mnie z każdym dniem. Krystian dał mi obrączki, bo byłem jego drużbą. Patrzyłem na nie każdego dnia długimi godzinami.
Stefan sięgnął do kieszeni płaszcza i wyciągnął pudełeczko. Otworzył. Zobaczyłem nasze obrączki z wygrawerowanymi wewnątrz imionami i datą ślubu.
Podczas ślubu wykorzystaliśmy obrączki rodziców
– Na dzień przed przed uroczystością byłem już na skraju paranoi. Na wieczorze kawalerskim wypiłem trochę. Potem wyszedłem. Kiedy mój brat wracał do domu, ja czekałem na niego w cieniu, chciałem się na niego rzucić. Kiedy zobaczyłem jego twarz w świetle latarni, nagle do mnie dotarło, co zamierzam zrobić. Zabić własnego brata? Przerażony uciekłem. Wyjechałem jeszcze tej samej nocy. Gdybym został, na pewno w końcu doszłoby do nieszczęścia. Uciekłem na drugi koniec Polski. Zmieniłem nazwisko. Poznałem dziewczynę, ale zerwałem z nią. Nie dałbym jej szczęścia, tylko miałbym coraz większą pretensję, że nie jest tobą. Dwa lata temu przeczytałem w gazecie nekrolog. Dowiedziałem się, że zmarłaś rok wcześniej. To był dla mnie szok. Ale nie byłem jeszcze gotowy na powrót. Nie byłem gotowy, żeby powiedzieć Krystianowi, dlaczego uciekłem bez pożegnania.
Słuchałem słów Stefana z poczuciem winy. Pokochałem Lidkę i zapomniałem o całym świecie. Nie pomyślałem, że Stefan też może ją kochać… Nie zapytałem. Nie chciałem o tym myśleć, bo pragnąłem mieć Lidkę dla siebie. A on cierpiał i poświęcił się dla mnie. Abym był szczęśliwy. Objąłem brata ramieniem. Jeszcze chwilę wcześniej nie wiedziałem, jak poradzić sobie ze światem. Teraz zrozumiałem, że już nie mam się czego bać. Że we dwóch poradzimy sobie z naszą tęsknotą.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”