„Zwierzyłam się córce z zauroczenia kolegą, a ona mnie szantażuje. Albo dostanie kasę, albo powie ojcu, że go zdradzam”

kobieta, którą szantażuje córka fot. Adobe Stock, digitalskillet1
„Wreszcie sobie z kimś szczerze porozmawiałam. Zwłaszcza że Asia zareagowała jak przyjaciółka: cieszyła się razem ze mną, że nareszcie mam się dla kogo stroić, do kogo uśmiechnąć, z kim pogadać. Mąż już dawno przecież przestał zwracać na mnie uwagę”.
/ 17.05.2022 05:28
kobieta, którą szantażuje córka fot. Adobe Stock, digitalskillet1

Kiedy urodziłam Asię, miałam zaledwie 21 lat, ale była wyśnionym i oczekiwanym dzieckiem. Uwielbiałam ją i rozpieszczałam od chwili, gdy przyszła na świat. Zawsze marzyłam o rodzinie, praca miała być do niej tylko dodatkiem. Wojtek, mój mąż, jest starszy ode mnie o trzynaście lat i kiedy go poznałam, miał już mieszkanie i własną firmę.

– Wyszumiałem się, a teraz czas się ożenić! – stwierdził już na trzeciej randce i poprosił mnie o rękę.

Zgodziłam się, bo byłam zakochana. Poza tym myślałam, że u jego boku będę wiodła spokojne życie. Szybko jednak zrozumiałam, że wybrał mnie nie z powodu wielkiej miłości. Po prostu wyczuł, że będę mu uległa. Cóż, faktycznie taki mam charakter. Jestem w stanie nie zabierać głosu, byle tylko w domu panowała zgoda.

Cztery lata po Asi przyszedł na świat Arturek. Jednak to Joasia była moją ulubienicą, podczas gdy Wojtek zdecydowanie faworyzował syna. Dzieci dorastały w dobrobycie. Firma męża świetnie prosperowała, stać nas było na zagraniczne wakacje, ładne ciuchy i różne elektroniczne gadżety, które młodzież tak lubi. Sama nie wiem, kiedy minęło kilkanaście lat.

W pracy poznałam Pawła

Gdy Asia i Artur dorośli, zdałam sobie sprawę, że już mi nie wystarcza siedzenie w domu. Chciałam czegoś więcej. Mogłam się przydać: przyszedł kryzys, nagle skończył się bum budowlany i firma męża zaczęła podupadać. Tymczasem napotkałam na mur jego niezrozumienia i niechęci, zupełnie jakby uznał, że chcę podważyć jego pozycję w rodzinie! Na każdym kroku zaczął mi udowadniać, że jestem nic niewarta. Wyśmiewał mnie przy dzieciach, rodzinie i znajomych. Czułam się poniżana i upokarzana.

– Mamo, musisz coś z tym zrobić. On cię nie ma prawa tak traktować! – buntowała mnie siedemnastoletnia Asia, świeżo upieczona feministka. – Powinnaś od niego odejść!

– Ale, córciu, do czego? Ja nic nie mam. Ani zawodu, ani pieniędzy. No i jeszcze jesteś ty i twój brat. Z czego was utrzymam?

Wzięłam sobie jednak jej słowa do serca i zaczęłam się rozglądać za możliwościami. Po pierwsze stwierdziłam, że  jestem wciąż młoda, w końcu nie przekroczyłam nawet czterdziestki. Zaczęłam ćwiczyć i pięknie schudłam. Wtedy niespodziewanego sojusznika znalazłam w sąsiadach, którzy prowadzą siłownię i klub fitness.

– Pani Elu, pani to by się nadawała na instruktorkę – usłyszałam od nich pewnego dnia. – W pani jest tyle życia, a figurę ma pani wprost bajeczną!

Nie zważając więc na fochy męża, przyjęłam ich propozycję i nareszcie, po raz pierwszy w życiu, zaczęłam zarabiać pieniądze. W pracy poznałam także świetnego faceta, fizjoterapeutę, nieco starszego ode mnie. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Pewnego dnia Paweł mnie pocałował… Do niczego więcej nie doszło, bo zarówno on, jak i ja byliśmy w związkach. Uznałam, że to zwykłe zauroczenie…

Jednak byłam w rozterce, a przy tym nie miałam się komu zwierzyć z moich uczuć do Pawła. Tak się złożyło, że powiedziałam Asi. Nie miałam takiego zamiaru, po prostu kiedyś pociągnęła mnie za język... W pierwszej chwili mi ulżyło, bo wreszcie sobie z kimś szczerze porozmawiałam. Zwłaszcza że zareagowała jak przyjaciółka: cieszyła się razem ze mną, iż nareszcie mam się dla kogo stroić, do kogo uśmiechnąć, z kim pogadać. Wojtek od dawna przecież przestał zwracać na mnie uwagę.

Nie spodziewałam się wtedy, jak bardzo będę żałować moich babskich pogaduszek z córką. Joanna całkiem dobrze zdała maturę, ale nie dostała się na studia w stolicy, tylko na prywatne w mniejszej miejscowości, gdzie było mniej kandydatów na jedno miejsce. Musieliśmy jej z mężem opłacić akademik i wyżywienie, a poza tym cotygodniowe przyjazdy do domu na weekend. W sumie szło na oko kilkaset złotych miesięcznie. Kupiliśmy jej też lodówkę, odkurzacz i kilka innych rzeczy.

To wszystko nadszarpnęło nasz domowy budżet i gdy Asia skończyła letnią sesję, byliśmy z mężem przekonani, że znajdzie sobie pracę: sama przebąkiwała o tym od dawna. Tymczasem całe lato spędziła, jeżdżąc na basen. W końcu Wojtek zaczął się złościć, że Asia jest darmozjadema gdy zażądała pieniędzy na wyjazd z kolegami nad morze, po prostu wpadł w szał.

– Wszystkie dzieci znajomych pracują w wakacje choć przez miesiąc! Ty jedna tylko mnie doisz i doisz z pieniędzy bez opamiętania! – wrzeszczał.

Nie poznaję własnego dziecka

Asia przy ojcu położyła uszy po sobie, a potem wyżyła się na mnie.

– Ty sobie sprawy nie zdajesz, jaką ciężką pracą jest studiowanie! – wytknęła mi to, że mam tylko maturę. – Mam prawo odpocząć w wakacje, a obowiązkiem twoim i ojca jest utrzymywanie mnie!

– Utrzymywanie – tak, ale fundowanie zbytków – nie!

Podam was do sądu o alimenty! – zagroziła.

Po chwili osłupienia odparowałam:

– Proszę bardzo! Dostaniesz pieniądze wyliczone przez sąd i ani grosza więcej!

Joanna wymaszerowała wściekła z pokoju, trzaskając drzwiami.

Na drugi dzień mąż zapowiedział, że nie zapłaci jej za wakacje i określił dokładną kwotę, jaką będzie dostawała od nas podczas roku akademickiego.

– Masz gospodarować tymi pieniędzmi tak, żeby ci na wszystko starczyło. A na zbytki sobie sama zarób – zapowiedział.

Joanna niby przyjęła wszystko ze spokojem, ale potem… uderzyła we mnie!

– Jeśli mi nie dasz więcej pieniędzy, powiem ojcu o twoim romansie z Pawłem z siłowni – wysyczała, gdy zostałyśmy same. – Wiesz, jaki ojciec jest o ciebie zazdrosny. Jak myślisz, komu uwierzy, tobie czy mnie?

Miała rację. Wojtek ma kompleks na punkcie swojego wieku. Widzi, jaka ostatnio zrobiłam się atrakcyjna i jak odżyłam, chodząc do pracy. Niewiele potrzeba, aby się nabrał na mój „romans”!

Nie dam się jednak szantażować smarkuli!” – pomyślałam.

– To tobie plotłam warkoczyki, szyłam sukienki, pomagałam w lekcjach? – spytałam. – Ty jesteś moją ukochaną córeczką? Bo… Jakoś cię nie poznaję! Przemyśl sobie dobrze, co przed chwilą powiedziałaś, bo postawiłaś na szali miłość matki. A przekonasz się, że nie ma większej miłości na świecie. Nie igraj więc z moimi uczuciami, na pewno ci się to nie opłaci!

Od tej przykrej rozmowy minęły dwa miesiące. Obie udajemy, że nic takiego nie miało miejsca. Wiem jednak, że ta rozmowa nas nie minie. Ale najpierw muszę porozmawiać sama ze sobą i ustalić, dlaczego mnie tak potraktowała, gdzie popełniłam błąd..

Czytaj także:
„Na własnej piersi wychowałam roszczeniowego gada. Córka w urodziny nie dała mi nawet tulipana, ale prosi o nową kurtkę”
„Byłem zadufanym w sobie dzieciakiem, który miał wszystko pod nosem. Za moje lenistwo ojciec prawie zapłacił życiem”
„Strach sparaliżował mi nogi, a łzy zalały oczy. Czułam się jak matka, która straci dziecko. Tyle że ja zgubiłam... ojca”

Redakcja poleca

REKLAMA