Moja wnuczka przystępuje w tym roku do pierwszej komunii. Jest tym bardzo przejęta i coraz częściej prosi mnie o pomoc w przygotowaniach do tej ceremonii.
– Babciu, zrób ze mną rachunek sumienia, bo mnie się czasami wydaje, że w ogóle nie mam żadnych grzechów, a kiedy indziej, że ich jest strasznie dużo!
– Mówiłaś o tym pani katechetce?
– Mówiłam, ale ona powiedziała, że to Bóg oceni, a ja mam tylko grzechy wyznać i że to wystarczy.
– Pewnie ma rację – próbowałam się wymigać, ale Julka nie odpuszczała.
Zaczęła mnie boleć głowa
– Pewnie ma, ale co mi z tego, kiedy ja nie wiem, jak to jest z tym grzechami. Bo jak ja na przykład okłamałam mamę, że mnie boli brzuch i dlatego nie mogę posprzątać swojego pokoju, ale potem jednak ten pokój posprzątałam i przyznałam się mamie do kłamstwa, to mam grzech czy nie mam? Albo jak byłam strasznie zła na tatę, bo na nas niesłusznie nakrzyczał, i nawet miałam o nim złe myśli, ale zaraz się pomodliłam i mi przeszło, to jest grzech czy nie jest? Mnie się wydaje, że nie jest, ale tak całkiem pewna to nie jestem. I dlatego się boję, że jak zataję jakiś grzech, to cała spowiedź będzie nieważna. Tak mówił ksiądz na naszych rekolekcjach. A ja w dodatku mam inne przykazania ominięte, na przykład siódme – nie kradnij, więc jeszcze bardziej się boję, co to będzie…
– Ty coś ukradłaś? Niemożliwe!
– Ukradłam, bo mama mi kazała…
– Mama ci kazała kraść? Co ty, dziecko, opowiadasz?! – nie mogłam uwierzyć.
– Kazała, jak tata przyszedł po wódce i była okropna awantura, że przetracił pieniądze. Kiedy już zasnął, to mama mi powiedziała, żebym cichutko weszła do sypialni i wzięła z jego spodni portfel. Wślizgnęłam się i przyniosłam mamie, a później, kiedy ona już wyjęła z portfela, co chciała, odniosłam wszystko na miejsce. Na drugi dzień, jak tata wytrzeźwiał, znowu była okropna kłótnia, bo tata wyzywał mamę od złodziejek, a to przecież ja wzięłam, więc też jestem złodziejką, prawda? Z tego to już chyba na pewno muszę się wyspowiadać.
Jeszcze chwila, a przyjdzie migrena, jak zawsze, gdy się bardzo zdenerwuję. Chciałam już skończyć tę rozmowę, ale wnuczka patrzyła na mnie wielkimi, czystymi oczami i czekała na jakieś słowa pociechy i wyjaśnienia wątpliwości. A co ja mam jej powiedzieć?
Oczywiście wiem, że w małżeństwie mojego syna nie dzieje się najlepiej. Wiem, że mieli parę kryzysów, że nawet wspominali o rozwodzie, ale w końcu jakoś przyschło i się ułożyło. Okazuje się jednak, że tylko pozornie, że u nich w domu nadal jest kocioł, a w tym kotle buzują złe emocje, które zatruwają przed wszystkim moją wnuczkę.
To takie dobre, rozsądne i inteligentne dziecko, a musi się zmagać z problemami naprawdę nie dla niej. Wszyscy mówią, że jest zbyt dojrzała jak na swój wiek. A jaka ma być, skoro dorośli obarczają ją swoimi sprawami, i to tymi naprawdę przykrymi i nieprzyjemnymi… Żadnego z nich nie bronię: i mój syn, i moja synowa są agresywni, kłótliwi, nieustępliwi i roszczeniowi. Oboje pragną coraz to nowych gadżetów i błyskotek, ale nie umieją na nie zarobić, więc są sfrustrowani i zawistni.
Każde na swój sposób próbuje sobie pomóc w rozładowaniu stresu: syn sięga po alkohol, synowa wydaje pieniądze na zakupy – bezsensowne, nieprzemyślane, niepotrzebne, do niczego… Potem brakuje im kasy na jedzenie i opłaty, więc znowu się kłócą, czyja to wina. Skoro mnie nie starcza siły i cierpliwości, aby być u nich dłużej niż dwie godziny, to jak daje sobie radę mała dziewczynka usadowiona w oku cyklonu, i to bez żadnej ochrony?
Może to ja powinnam jej pomóc?
Ale jak? Jestem wdową, nie mam więcej dzieci, rodzina synowej mieszka daleko i raczej nie chce wtrącać się w jej życie. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, jak trudna, a nawet dramatyczna jest sytuacja w rodzinie mojego syna.
Dopiero ten prowizoryczny rachunek sumienia mi uświadomił, że moja wnuczka jest ofiarą czegoś, co można nazwać przemocą domową, bo jest mała, bezradna i nieustannie poddawana presji ze strony dorosłych. Na jej niekorzyść przemawia jeszcze to, że kocha tych, którzy stosują wobec niej przemoc, a więc tym bardziej jest poszkodowana i bezbronna.
Postanowiłam, że ja stanę po jej stronie i twardo zażądam od syna i synowej, żeby wreszcie sobie przypomnieli, że mają dziecko. Inaczej założę im niebieską kartę! Wiem, co się będzie działo. I co z tego? Posyłają córkę jedynaczkę do pierwszej komunii? Niech również sami przeprowadzą rachunek sumienia. Nie potrafią? Nie szkodzi. Ja im pomogę…
Czytaj także:
„Mój syn ma mleko pod nosem, a już nabawił się dziecka. Przyniósł wstyd rodzinie, ludzie będą wytykać mnie palcami”
„Nie chciałam, żeby mój syn spędzał wakacje na rozrywkach dziadka. Jak mój mąż i teściowa mogą na to pozwalać?!”
„Mój syn mnie okradał. Ten tłumok zrujnował biznes, na który pracowałem całe życie. Na starość nie mam co włożyć do garnka”