„Związałem się z młodą, samotną matką. Nikt oprócz mnie nie wie, że to druga, ukrywana rodzina zmarłego brata”

para z dzieckiem fot. Adobe Stock, Syda Productions
„Chwilę później żałowałem swojej brutalnej szczerości. Olga, bo tak miała na imię, kompletnie się załamała. W jednej chwili dowiedziała się, że ojciec jej dziecka był oszustem i miał rodzinę, a w następnej, że nagle zmarł. Całe życie zawaliło jej się na głowę. Nagle spojrzała na mnie z przerażeniem i zapytała, co będzie teraz z nią i dzieckiem”.
/ 16.09.2023 06:30
para z dzieckiem fot. Adobe Stock, Syda Productions

Nie byliśmy z bratem do siebie podobni i pewnie, gdyby nie zależało mi na bratankach, nasze drogi dawno by się rozeszły. Nie łączyło nas nawet wspólne dzieciństwo, bo ja byłem młodszy o kilka lat i kiedy poszedłem do szkoły, Michał już był pełnoletni. Ja zostałem z rodzicami, a potem z samym tatą prawie do trzydziestki. Dopiero kiedy ojciec zmarł, zająłem się budowaniem własnego życia. To właśnie po jego śmierci dowiedzieliśmy się, że zostawił nam w spadku dom.

Chcieliśmy sprzedać ten dom

– Co to za chałupa? – zdziwił się Michał, kiedy dostaliśmy dokument własności domu na Podlasiu. – Byłeś tam kiedykolwiek?

Zaprzeczyłem. Wyglądało na to, że rodzice kupili sobie działkę z domem na dalekiej wsi. Po co? Może miało to być jakieś zabezpieczenie finansowe albo mieli fantazję, że się tam przeniosą na starość? Pojechaliśmy tam i okazało się, że dom jest niewielki, ale przynajmniej murowany. Uzgodniliśmy, że wyremontujemy go i sprzedamy. Michał znalazł zaufaną ekipę budowlańców i przez całe lato jeździł tam co weekend. Ja miałem zająć się potem sprzedażą. Ale nigdy nie ukończyliśmy tego remontu.

Brat nagle zmarł

Któregoś dnia odebrałem telefon od spanikowanej Lucyny. Michał przewrócił się podczas rodzinnego obiadu i nie odzyskał przytomności. Okazało się, że miał wadę serca, o której nie wiedział. Pamiętam twarz bratowej, kiedy dowiedzieliśmy się o zgonie. Wyglądała, jakby nie rozumiała, co się do niej mówi, jakby lekarz mówił w jakimś nieznanym języku. Musiałem zająć się wszystkim: pogrzebem, sprawami majątkowymi, nawet zorganizowaniem opieki dla dzieci, bo Lucyna pogrążyła się w kompletnej apatii.

To był bardzo trudny czas. Nie zawsze zgadzaliśmy się z Michałem, ale go kochałem. Nagle poczułem się strasznie samotny. Lucyna jakoś próbowała się podnieść po jego śmierci. Radziła sobie z tym w ten sposób, że zrobiła z niego świętego. Ciągle wspominała, jakim był cudownym ojcem, jak poświęcał się rodzinie, i jak bardzo byli wszyscy razem szczęśliwi. Przytakiwałem jej, chociaż ja pamiętałem co innego.

Zgodnie z prawem połowa domu po rodzicach należała teraz do bratowej i dzieci. Musiałem więc jak najszybciej dokończyć remont i zbyć nieruchomość. Pojechałem na wieś.

Przeżyłem szok

Już z daleka zobaczyłem dym unoszący się z komina.

– Robotnicy? Teraz? – mruknąłem do siebie.

Kiedy zajechałem pod dom, nie zauważyłem żadnego samochodu. Więc jednak nie robotnicy. Dzicy lokatorzy? No pięknie, jeszcze tego mi brakowało, żebym się musiał użerać.

Zapukałem głośno i stanowczo, szykując się do tyrady o wzywaniu policji, ale kiedy drzwi się otworzyły, odjęło mi mowę.

– Tak? – zapytała młoda kobieta o wielkich, ciemnych oczach. – Pan pewnie do Michała?

Zachwiałem się, słysząc imię brata, ale jeszcze bardziej zszokowało mnie jej następne zdanie:

– Męża teraz nie ma. Coś przekazać?

Wyjaśniłem, że jestem bratem Michała, i kobieta wpuściła mnie do środka z rozpromienioną twarzą.

– Mówił mi o panu – zaświergotała radośnie. – To wasz dom rodzinny, prawda? Widzi pan, remont prawie skończony, jeszcze tylko trzeba urządzić pokój dla małego, ale meble to na końcu. Na razie śpimy tam za kuchnią. Jak Michał w końcu się tu sprowadzi, przeniesiemy się na górę.

Wytrzeszczyłem oczy. Kobieta musiała zauważyć moją minę, bo zapytała:

– Zaraz… Michał panu o mnie mówił, prawda? Nie jesteśmy jeszcze małżeństwem, ja tylko tak mówię obcym. No bo wie pan, mieszkamy razem, mamy dziecko, a to mała wieś… Lepiej mówić, że my po ślubie – uśmiechnęła się rozbrajająco, lecz ja miałem na języku tylko jedno.

– Co za gnojek!

Teraz ona wyglądała na zszokowaną.

Powiedziałem jej prawdę

Ale mnie już ogarnęła taka wściekłość, że nie mogłem się pohamować. Powiedziałem jej, że Michał nie żyje. I że miał żonę oraz dwoje dzieci. Że oszukiwał i żonę, i najwyraźniej ją też.

Chwilę później żałowałem swojej brutalnej szczerości. Olga, bo tak miała na imię, kompletnie się załamała. W jednej chwili dowiedziała się, że ojciec jej dziecka był oszustem i miał rodzinę, a w następnej, że nagle zmarł. Całe życie zawaliło jej się na głowę. Nagle spojrzała na mnie z przerażeniem i zapytała, co będzie teraz z nią i dzieckiem.

– Ma cztery miesiące – wyszeptała urywanym głosem. – Śpi tam…

Leoś, tak mu dali na imię. Wyciągnąłem od Olgi całą historię. Była dziewczyną z okolicy, Michała poznała w lokalnym sklepie podczas jednego z tych weekendów, kiedy wyjeżdżał remontować dom. Domyśliłem się, że mu się bardzo spodobała, bo naopowiadał jej kłamstw, byle tylko ją poderwać. Wedle jego słów, odziedziczył wraz z bratem ten dom, ale wciąż musiał pracować w mieście.

Olga miała swoje zasady, więc świetnie wiedział, że nie może jej powiedzieć, w co naprawdę gra. Zapewniał ją, że w końcu się tu przeprowadzi, ożeni z nią i będzie pracował przez internet. Nie odbierał od niej telefonów, tylko oddzwaniał, tłumacząc to wymagającą pracą. Przypuszczałem, że to miała być tylko odskocznia, na pewno nie myślał o zostawieniu Lucyny i dzieci dla tej dziewczyny.

Sprawa się skomplikowała, kiedy Olga zaszła w ciążę. Michał musiał coś zdecydować, więc zaprosił ją do naszego domu i pozwolił jej myśleć, że to „ich” dom. Uznał Leosia w urzędzie stanu cywilnego, ale wyperswadował Oldze nadanie mu jego nazwiska. Zjawiał się u swojej drugiej rodziny co jakiś czas, przywoził pieniądze i kolejne obietnice, których nie zamierzał nigdy dotrzymać…

Olga się załamała

– Co teraz z nami będzie? – powtórzyła pytanie Olga i odruchowo spojrzała w stronę drzwi, za którymi spał jej synek. – Jego żona nas wyrzuci, prawda?

– O nic się nie martw – powiedziałem.

– Nikt cię stąd nie wyrzuci. Połowa domu jest moja i ja pozwalam ci tu legalnie mieszkać. Masz pieniądze? Zostawię ci.

Nie mogłem się zachować inaczej. Ta dziewczyna nie była niczemu winna. Wierzyła, że spotyka się z wolnym facetem, chciała go poślubić.
Na szczęście, Lucyna nie pamiętała o domu i nie pytała o niego. Oczywiście, nie chciałem jej okradać ze spadku, potrzebowałem tylko czasu, by wymyśleć wyjście z tej trudnej sytuacji.

Przez kilka miesięcy jeździłem do Olgi i sam remontowałem dom. Poznałem Leosia i od razu nawiązałem z nim fajny kontakt. Mały dosłownie rósł na moich oczach i muszę przyznać, że zdarzało mi się wyobrażać sobie, że to mój syn. Kiedy pomalowałem jego pokój na niebiesko i ozdobiłem ściany naklejkami z Kubusiem Puchatkiem, zdałem sobie sprawę, że nie chcę, by ta sytuacja się skończyła.

Wcześniej planowałem sprzedać dom i oddać moją połowę Oldze, żeby mogła zacząć gdzieś nowe życie, jakimś cudem jednak urządziłem pokój dla Leosia, zupełnie jakby mały i jego mama mieli się nigdy nie wyprowadzać.

Olga nie lubiła mówić o Michale. Czuła się zdradzona i oszukana. Zrobił z niej kochankę żonatego faceta, a ona nie była taką dziewczyną. Wierzyła w miłość i wierność. Naprawdę zasługiwała na kogoś lepszego niż mój brat

Zżyliśmy się

Jeździłem do niej i Leosia nawet po zakończeniu remontu. Przekazywałem jej pieniądze, tłumacząc, że dobrze zarabiam, a nie mam własnej rodziny. Przecież Leoś był moim bratankiem.

Przyjmowała wsparcie, ale widziałem, że uważa, że jest mi coś winna. I starała się jakoś mi się zrewanżować. Zawsze czekał na mnie pyszny obiad i ciasto, a Olga starała się umilić mi czas spędzany w jej domu. Kiedy tam przebywałem, czułem się zadbany jak nigdy w życiu. Olga traktowała mnie jak bohatera, a Leoś za mną przepadał.

Którejś nocy posunęła się jed.nak zbyt daleko w okazywaniu mi wdzięczności.

– Co ty robisz? – zapytałem, kiedy weszła do mojego pokoju ubrana jedynie w kusą koszulkę nocną. – Olga…

Podeszła do mojego łóżka i nachyliła się nade mną.

– Nie musisz tego robić – powiedziałem, walcząc ze sobą, bo najchętniej przyciągnąłbym ją do siebie i nie wypuścił z ramion aż do rana. – Pomagam wam, bo to mój obowiązek. Nie jesteś mi nic winna, rozumiesz? A już na pewno nie seks! Idź już.

– Oszalałeś?! – zapytała urażona. – Myślisz, że przyszłam tu, bo chcę ci zapłacić seksem?! Za kogo ty mnie uważasz, do cholery?! Myślisz, że można mnie mieć za pieniądze?! Myślałam, że ci się podobam, że my… nieważne! Pomyliłam się!

A potem prychnęła wściekle i wybiegła. Niewiele myśląc, wypadłem za nią.

Bałem się tego uczucia

Znalazłem ją w kuchni, bardzo wzburzona nalewała sobie właśnie wina, które przywiozłem na kolację. Kiedy się do mnie odwróciła, jej twarz płonęła, a oczy ciskały wściekłe spojrzenia. Zrozumiałem, że naprawdę ją dotknąłem. A przecież zupełnie nie o to mi chodziło.

– Jak mogłeś… – szepnęła, próbując się uspokoić. – Myślałam, że przyjeżdżasz tu, bo… bo czujesz coś do mnie… Ale to tylko obowiązek, rozumiem…

Ścisnąłem głowę rękoma. Ona nic nie rozumiała! Już wiele tygodni wcześniej zdałem sobie sprawę, że jeżdżę tam w kółko, bo po prostu zakochałem się w Oldze! I nie wyobrażam sobie życia bez niej i Leosia. Ale do głowy mi nie przyszło, że ona odwzajemnia moje uczucia. Myślałem, że czuje tylko wdzięczność.

– Guzik rozumiesz – powiedziałem głośno. – Ja cię… po prostu to strasznie dziwne, bo byłaś dziewczyną mojego brata, urodziłaś jego dziecko. Jak mam się z tym czuć?

– Z czym?

– Z tym, że cię kocham – powiedziałem po prostu i poczułem ulgę.
A chwilę później poczułem też usta Olgi na swoich i jej ciepłe ciało drżące pod cienką koszulką.

Tamten weekend wspominam jako najszczęśliwsze dni w moim życiu. Obudziłem się obok kobiety, za którą szalałem, chwilę później przyniosłem do łóżka dziecko, które traktowałem jak własne. Było idealnie: my troje, nasz dom, wiosenne słońce za oknami.

Potem jednak trzeba się było zastanowić, co dalej. Nie mogłem w nieskończoność ukrywać faktu, że co weekend jeżdżę nie wiadomo gdzie. Lucyna też w końcu przypomniałaby sobie o połowie domu, która należała się jej i dzieciom.

Wspólnie z Olgą zdecydowaliśmy, że przeprowadzi się do mnie, do miasta, i że nikomu nie powiemy prawdy. To by tylko skrzywdziło Lucynę i moich bratanków.

Tak zrobiliśmy. Powiedzieliśmy wszystkim, że poznaliśmy się przez internet. Ani Lucyna, ani moi znajomi nie okazali zdziwienia, że związałem się z młodą, samotną matką. Może dlatego, że wszyscy od razu polubili Olgę i cieszyli się, że wreszcie układam sobie życie z dobrą kobietą.

Po sprzedaży domu i odebraniu mojej połowy, kupiłem większe mieszkanie i poprosiłem Olgę o rękę. Teraz znowu przemalowuję jeden z pokoi. Tym razem na różowo!

Czytaj także: „Myślałam, że podobam się Rafałowi, a on obracał kilka naraz. Zemściłam się w iście filmowym stylu”
„Na mój ślub ciotka wtarabaniła się z połową rodziny bez zaproszenia. Zepsuła mi wesele dając w zamian pustą kopertę”
„Obiecałam umierającej kobiecie, że zaopiekuję się jej mężem i synem. I szło mi tak dobrze, aż ich pokochałam”

Redakcja poleca

REKLAMA