„Na mój ślub ciotka wtarabaniła się z połową rodziny bez zaproszenia. Zepsuła mi wesele dając w zamian pustą kopertę”

smutna panna młoda fot. Getty Images, Lumina Images
„Chrzestna zjawiła się bez męża, ale za to… z siostrą, matką, teściową i trójką dzieci! Łącznie było ich siedem osób! Gorączkowo myślałam, jak wyjaśnić obsłudze, że mamy niezapowiedzianych gości”.
/ 13.09.2023 11:14
smutna panna młoda fot. Getty Images, Lumina Images

Moja chrzestna zawsze była skupiona przede wszystkim na sobie. Oczywiście, mam z nią dużo pozytywnych wspomnień: gdy byłam mała, często wymyślała fajne zabawy, szyła ze mną ubranka dla lalek i umiała mnie rozbawić. Gdy jednak zaczęłam dorastać, nasza relacja w naturalny sposób się zmieniła. Zauważyłam, że Anka nie jest już tylko moją ciocią, ale też przyjaciółką dla mojej mamy, żoną dla swojego męża...

Wszyscy się dopasowywali

Była egocentryczna i rzadko brała pod uwagę zdanie czy komfort innych osób. Wszystkie imprezy urodzinowe znajomych z grona mojej mamy były planowane wyłącznie pod nią. Mama zwyczajnie odpuszczała, żeby nie robić jeszcze większych problemów, a niektórzy po prostu dążyli do tego, żeby cała grupa mogła się spotkać przy stole. W ten oto sposób Anka zawsze stawiała na swoim: ekipa dopasowywała się do terminów jej wakacji, randek z mężem, a nawet wizyt u kosmetyczki (!).

Jej mąż należał raczej do uległych facetów, dlatego pewnie świadomie godził się na tego typu zachowania. Doskonale zarabiał, przez co Anka niedługo po ślubie rzuciła pracę i oddała się rodzeniu dzieci. Rodzeniu, bo wychowywaniem już zajmowały się raczej jej mama i teściowa, a czasem i siostra. Była wygodnicka, nie musiała chodzić do pracy, miała panią do sprzątania, a dla dzieci i tak nie znajdowała czasu ani energii.

Stan konta mojej chrzestnej bywał miłym akcentem: zawsze dostawałam od niej piękne prezenty, nawet już w dorosłości. Często też zapraszała mnie na kolacje do naprawdę luksusowych restauracji. Ale były momenty, gdy sytuacja finansowa Anki kładła się cieniem na wielu relacjach, w tym tej z moją mamą. Chrzestna zupełnie straciła perspektywę: wydawało jej się, że wszystkich stać na to samo, co ją.

Obnosiła się ze swoją kasą

Kiedyś zaprosiła wszystkie przyjaciółki do drogiej restauracji, gdzie bez skrupułów windowała rachunek według własnych wysublimowanych oczekiwań, a później... zaproponowała, żeby zapłaciły po równo. Moja mama, oczywiście, nie postawiła jej się, ale klęła pod nosem przez całą drogę do domu, zwłaszcza, że większość kwoty stanowiły drogie wina, których ona nawet nie spróbowała, bo jechała samochodem.

Innym razem na wspólnych wakacjach chrzestna zarządziła, że na lotnisko pojadą taksówkami, które już zamówiła. Oczywiście, były bardzo drogie i reszta ekipy wcale nie chciała z nich korzystać: woleli odrobinę zaoszczędzić i przejechać się komunikacją miejską, która i tak dojeżdżała niemalże pod samo wejście na lotnisko. Ludzie nie mieli jednak odwagi, żeby jej się postawić, nie chcieli robić jej problemów (skoro już zamówiła te taksówki), ale przecież... ona się nie przejmowała, że komukolwiek robi problem.

Mój najważniejszy dzień

Udział w tej ceremonii ze strony chrzestnej napawał mnie optymizmem: nie ukrywam, spodziewałam się sporego prezentu ślubnego. To nie tak, że jestem materialistką, absolutnie nie kalkulowałam, ile pieniędzy przyniosą mi goście. Po prostu byłam przekonana, że chrzestna, przy swoim stanie konta, no i fakcie, że jest moją chrzestną, będzie mogła sobie pozwolić na hojny prezent.

Nasze wesele miało być dosyć skromne. Zaprosiliśmy niewiele ponad sześćdziesiąt osób, ograniczyliśmy liczbę dalekich krewnych, a zaproszenia dla większych rodzin skierowaliśmy do dorosłych i poprosiliśmy o nieprzychodzenie z dziećmi. Wiem, to kontrowersyjna praktyka, ale nasza w naszej rodzinie dzieci jest bardzo dużo, a ja i mój narzeczony w dużej mierze finansowaliśmy wesele sami. Rodzice nieco się dołożyli, ale nie było ich stać na wyłożenie kilkudziesięciu tysięcy złotych, a przecież tyle teraz kosztuje nawet niezbyt wystawne wesele.

Chrzestna i jej mąż również otrzymali zaproszenie bez dzieci. Musiałam je dostarczyć pocztą, bo przez cały okres naszych przygotowań do ślubu, Anka przebywała za granicą. Oczywiście potwierdziła mi udział w uroczystości w szybkiej rozmowie telefonicznej:

– Tak, kochanie, oczywiście, będziemy! – zaświergotała i zakończyłyśmy ten temat.

„My”, czyli kto? Teraz już wiem, że powinnam była dopytać, ale zupełnie nie przyszło mi to do głowy. A kogo można mieć na myśli? Chyba tylko osoby, które zostały zaproszone…

Zwaliła się z połową rodziny

W dniu ślubu przeżyłam prawdziwy szok. Chrzestna zjawiła się bez męża, ale za to… z siostrą, matką, teściową i trójką dzieci! Łącznie było ich siedem osób! Gorączkowo myślałam, jak wyjaśnić obsłudze, że mamy niezapowiedzianych gości, jak upewnić się, czy dla wszystkich wystarczy jedzenia i, przede wszystkim, ile wyniesie nas ta „miła niespodzianka”…

– Matyldzia, wszystkiego najlepszego! – zaćwierkała z typowym sobie optymizmem chrzestna. – Wybacz, Marek nie mógł dziś przyjść ze mną, ale przyprowadziłam zastępstwo – zaśmiała się, jakby opowiedziała właśnie najlepszy żart na świecie.

– Tak, właśnie widzę… Ale Aniu… – chwyciłam ją za łokieć i odsunęłam nieco na bok. – Na zaproszeniu widniały dwie osoby, ty i Marek. Sala jest przygotowana na mniejszą liczbę osób i boję się, czy na pewno zgodzą się na aż pięć dodatkowych nakryć i dań… Mogłaś zadzwonić i mnie chociaż uprzedzić… – mruknęłam poirytowana, ale i speszona.

– Och, daj spokój! Przecież to uroczystość rodzinna, na pewno zawsze ktoś przychodzi na ostatnią chwilę – zaśmiała się znowu.

„A ty pierwszy raz na weselu? Zaproszenia nie czytałaś? Prosiliśmy o potwierdzenie obecności z jakiegoś powodu” – miałam ochotę jej odpowiedzieć, ale ugryzłam się w język.

– Nie przejmuj się, ja pogadam z obsługą. Ale no przyznam, że trochę się tego po tobie nie spodziewałam, Matylda… Takie święto, a ja nie mogę przyjść z całą rodziną?

– Aniu, nie było nas stać na zaproszenie wszystkich, których znamy i lubimy… Nasi najbliżsi przyjaciele i krewni Mateusza też przyszli bez dzieci, bo ich poprosiliśmy.

Anka wzruszyła ramionami i nic nie odpowiedziała.

Tego się po niej nie spodziewałam

Obsługa sali na szczęście przygotowała dodatkowe nakrycia i powiadomiła nas, że zawsze szykuje więcej porcji na wszelki wypadek, ale za „orszak” mojej chrzestnej oczywiście musieliśmy dopłacić. Pomimo irytacji, postanowiłam zignorować tę sytuację i nie pozwolić jej zaważyć na mojej radości z tego dnia. Aż nie usłyszałam, co Anka opowiada swojej siostrze w ogrodzie restauracji…

– Wyobrażasz sobie? Powiedziała, że zaprosiła nas we dwójkę z Markiem i nie jesteście tu mile widziani – parsknęła Anka, a we mnie aż się zagotowało. – Mówi, że niby ich nie stać na wesele na tyle osób, ale jej sukienka to raczej nie z lumpeksu… Mało nie kosztowała!

– Pewnie, że nie, co najmniej ze trzy tysiące! – przytaknęła Ance siostra.

– Za skąpstwo się płaci dodatkowo… – westchnęła moja chrzestna. – Damy im puste koperty, a kartek nie podpiszę. Nie będę płacić za imprezę, na której nie jestem odpowiednio ugoszczona.

Ukrywałam się za kolumną budynku, a chrzestna mnie nie widziała. Przez chwilę pomyślałam, że powinnam stamtąd wyjść i pogonić ją w diabły, ale stwierdziłam, że nie ma co jeszcze bardziej się denerwować. Cicho wycofałam się z powrotem do sali i wróciłam do reszty gości. Tych prawdziwych, którzy byli ze mną, bo chcieli towarzyszyć mi w tym szczególnym dniu, i szanowali moje prośby…

A na Ance się jeszcze kiedyś odegram. Przede wszystkim, czas ochłodzić nasze relacje. Zarówno z mojej strony, jak i mojej mamy. Wiem, że od dawna ciąży jej egoizm przyjaciółki i utrzymywała z nią dobre relacje głównie ze względu na mnie. Może i mama nie potrafi się sama postawić samolubowi, ale ja jej w tym pomogę!

Czytaj także: 
„Poszłam do ślubu w przeklętej sukni prababci, bo chciałam wyglądać jak anioł. O mały włos, a skończyłoby się to tragedią”
„Urwałam się z pracy, by zaskoczyć narzeczonego. On zaskoczył mnie bardziej: harcował w naszym łóżku z kochanką”
„Narzeczony zerwał ze mną zaręczyny przez mamusię! Powiadomiła mnie, że jej synek się mną rozczarował i odwołuje ślub”

Redakcja poleca

REKLAMA