„Zrobiłam się na super laskę, by wybić Wackowi kochankę z głowy. Mąż mnie wyśmiał, a sąsiad zbierał szczękę z podłogi”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, motortion
„26 lat przekreślone jednym atakiem śmiechu. Wymazane – wszelkie uczucia, powinności, poczucie obowiązku. Wszystko. Byłam pusta. Czułam taki wstyd, takie upokorzenie, że chciałam uciec dokądkolwiek. Jak mogłam pomyśleć, że to się uda?”.
/ 27.05.2022 21:00
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, motortion

Peron był prawie pusty. Chłód wciskał się między kołnierz a szyję, przyprawiając mnie o dreszcze. Zapomniałam o chustce. Kobieta znów powiedziała coś przez megafon, wsłuchałam się w jej słowa. Opóźnienie pociągu zwiększyło się do dwudziestu minut. Bardzo przepraszają…

Wacek też bardzo przepraszał. Daj mi drugą szansę, prosił. Dałam. Przecież był moim mężem od dwudziestu sześciu lat. Kochałam go przez większość tego czasu. Urodziłam mu trójkę dzieci. Prowadziłam dom tak, że nie mógł mieć zastrzeżeń.

Kiedy na początku były trudniejsze lata, załatwiłam sobie pracę chałupniczą. Robiłam nocami, bo w dzień miałam na głowie dzieci i dom. I uśmiechałam się, i mówiłam, że jestem szczęśliwa.

Żadnego marudzenia, awantur, wymówek, że obiecywał mi życie księżniczki. W to akurat nie wierzyłam, ale obiecał też przyzwoitość, wierność i szacunek. Cóż, okazał mi szacunek – był na tyle przyzwoity, że starał się, bym nie dowiedziała się o jego niewierności.

Ale dzban póty nosi wodę, póki ucho się mu nie urwie. Wcześniej czy później ktoś zawsze doniesie, komuś się coś „powie”, albo po prostu przypadek tak pokieruje zdarzeniami, że prawda wychodzi na jaw.

To było 5 lat temu...

O ile zdołałam się doliczyć, to była jego czwarta kochanka w ciągu dwudziestu lat. Nadal nie wiem, czy lepiej, by facet miewał dużo kochanek jednorazowych, czy kilka długodystansowych?

Lepiej dla żony, oczywiście. Duży przerób może skutkować chorobą przenoszoną drogą płciową, z kolei stałe związki są niebezpieczne emocjonalnie.

– Zawsze do ciebie wracałem, bo ciebie naprawdę kochałem – tłumaczył mi Wacuś, kiedy bomba wybuchła. – Z tobą było mi najlepiej.

Jestem jak jego matka? Przesada

Rozumiałam to. Nawet teściowa uważała, że mi nie dorównuje w opiece nad jej synkiem. Dobrze trafił, kiwała głową, patrząc na lśniący czystością dom. Czułam się dumna. Naprawdę. I kiedy najstarsza córka, Ula, robiła mi wykłady o honorze kobiety, wolności i więzieniu na własne życzenie, puszczałam je mimo uszu.

Współczesny świat, nowe normy, wyzwolone kobiety były dla mnie czymś na kształt serialu fantastycznego w telewizji. W moim świecie małżeństwo było na całe życie, a wierność prawem fizyki nie mniej ważnym niż prawo powszechnego ciążenia. 

I kiedy mój wszechświat zatrząsł się w posadach, bo mąż złamał nogę na nartach i nagle okazało się, że był tam z najnowszą kochanką (od trzech lat, bo poprzednia wreszcie zrozumiała, że Wacek nie odejdzie od żony, i znalazła sobie kogoś innego), próbowałam zrozumieć, co zrobiłam źle. Przecież dałam mu drugą szansę, a on znów mnie zdradził. Coś więc muszę robić nie tak.

– Kim one były dla ciebie? – spytałam. – Dlaczego ja ci nie wystarczałam?

Westchnął.

– Potrzebuję pasji – powiedział.

– Wtedy czuję, że żyję. Ty dajesz mi bezpieczeństwo, stały grunt. One napęd życiowy. Dzięki temu, tobie i naszym dzieciom było lepiej, nie zgnuśniałem na kanapie.

– Musiałeś pracować, awansować, żeby było cię stać na jedno i drugie życie – powiedziałam gorzko.

Wacek nie wyczuł ironii.

– Dokładnie, cieszę się, że to rozumiesz. I cieszyłbym się, gdybyś…

– Nie zgadzam się. Tym razem musisz wybrać – powiedziałam.

Ula tylko za głowę się złapała.

– Mamcia, naprawdę wybaczysz mu? To tak, jakby plunął ci w twarz, a ty byś powiedziała, że deszcz pada.

– Kochanie, nie rozumiesz. Moim zadaniem jest sprawić, aby mój mąż był ze mnie na tyle zadowolony, żeby nie myślał o innych kobietach.

Ula patrzyła na mnie z przerażeniem w oczach. A potem zacisnęła wargi, wzdrygnęła się i powiedziała:

– Mamuś, jeśli chcesz, żeby tata nie myślał o innych kobietach, musisz przestać wyglądać i zachowywać się jak twoja własna matka. Widziałaś tę jego kochanicę? Czterdziestka, ołówkowa spódnica przed kolana, szpilki, dekolt po pępek. A ty? Masz niezłą figurę jak na pięćdziesiąt lat, jesteś całkiem ładna, a wyglądasz jak bezpłciowa biurwa. Bura spódnica do połowy łydki, nudna bluzka wyrzucona na wierzch. Trwała na głowie. Brak makijażu. I barchanowe koszule do spania. Kiedy ostatnio uprawialiście seks?

– Ula, dziecko moje, nie będę z tobą na ten temat rozmawiała!

– Nie musisz, wystarczy, jak sama sobie odpowiesz na to pytanie – odparła córa. – Tata chce wrażeń? Ty nawet awantur mu nie urządzasz. Jesteś jak jego matka, i to do kwadratu. Pewnie, że nie chce odejść, dobrze mu tu. Ale nie oczekuj, że nie będzie skakał na boki. 

– Ula! – powiedziałam słabo.

Córka tylko prychnęła i poleciała na jakieś swoje zajęcia. Zastanowiłam się. 

Może córka ma rację?

Za bardzo weszłam w dom, zapominając, że mężczyzna potrzebuje nie tylko ciepłego obiadu, ale i ciepłego łóżka. No więc oddałam się w ręce kosmetyczki, fryzjerki, stylistki. Nowe ciuchy, nowa bielizna. Nowa ja.

Gdy spojrzałam na siebie w lustrze, nie poznałam się. To ja tak potrafię wyglądać? Jak, nie przymierzając, prezenterka w telewizji? Gdy wracałam do domu, serce biło mi szybko. Czułam się jak przed pierwszą randką. Też to samo oczekiwanie, niepokój, czy się spodobam. W windzie natknęłam się na Jacka.

Jacek to sąsiad z piętra niżej. Znamy się pewnie z piętnaście lat. Od kiedy jego żona zmarła, sam wychowywał bliźniaki. A ponieważ ja nie pracowałam, pomagałam mu, jak mogłam.

Często dzieciaki wpadały do mnie na obiad, doglądałam je, jak były chore, a on pracował. Nie wiem, dlaczego nigdy drugi raz się nie ożenił, bliźniaki, kiedy podrosły, same raz czy dwa zorganizowały mu randkę, chcąc, by nie był samotny. Ale on nie chciał. Myślałam o nim jak o przyjacielu.

– Cześć – powiedziałam.

Serce zabiło mi szybko. Czy zauważy różnicę w moim wyglądzie? Czy mu się spodoba? To byłby test przed moim spotkaniem z mężem. A Jacek patrzył na mnie przez chwilę, jakby mnie nie poznawał.

A potem powoli i dokładnie obrzucił mnie wzrokiem – od nowych szpilek (Boże, ale nogi mnie bolały!), poprzez spódnicę przed kolana opinającą biodra (uważam, że zbyt pełne, ale po trojgu dzieciach i domowej kuchni trudno spodziewać się figury Kate Moss), bluzkę z dekoltem i nową fryzurę pozbawioną loków.

Kiedy przeniósł spojrzenie na moje uszminkowane usta i oblizał swoje, zrobiło mi się gorąco.

– Cześć – powiedział powoli. – Jesteś piękna. On na to nie zasługuje.

Takiej reakcji to się nie spodziewałam!

Kiedy winda zatrzymała się na jego piętrze, Jacek przytrzymał jeszcze drzwi, zanim wyszedł, i jeszcze się pogapił. Byłam tak zmieszana, że nie potrafiłam wydobyć słowa. Przecież dotąd gadałam z nim jak z przyjaciółką, na niemal wszystkie tematy. Nawet o łupieżu! Nie powinien tak na mnie patrzeć. Jak na… kobietę!

Odwróciłam wzrok.

– Jakby co, to jestem w domu – powiedział wreszcie i wyszedł z windy.

O co mu chodziło? Kiedy weszłam do mieszkania, Wacek siedział na kanapie i oglądał telewizję. Stanęłam w drzwiach saloniku, oparłam się o futrynę i obniżając tembr głosu (bo jak przeczytałam, niski głos kobiety bardziej na mężczyzn działa), powiedziałam:

– Witaj, kochanie, już jestem. Napijemy się wina?

Mój mąż odwrócił głowę od ekranu, popatrzył na mnie ze zdziwieniem, potem wyraz twarzy mu się zmienił. Serce waliło mi jak oszalałe. Czekałam na ten błysk, który był w oczach Jacka, ten, po którym zrobiło mi się tak rozkosznie gorąco. I rzeczywiście, błysk się pojawił, a potem mój mąż… wybuchnął śmiechem.

– No nie, chyba żartujesz? Magda, to do ciebie nie pasuje – zakreślił dłonią kółko, obejmując wszystkie moje zmiany. – Jesteś, jaka jesteś. Po prostu w tobie tego nie ma. Sorry
– to mówiąc, wrócił do oglądania.

Sorry...

Dwadzieścia sześć lat przekreślone jednym atakiem śmiechu. Wymazane – wszelkie uczucia, powinności, poczucie obowiązku. Wszystko. Byłam pusta.

Pewnie nie zauważył, że wyszłam z domu. Czułam taki wstyd, takie upokorzenie, że chciałam uciec dokądkolwiek. Z miasta, z kraju, z tej planety. Nie czułam bólu stóp, kiedy na piechotę doszłam do dworca kolejowego, kupiłam bilet na najbliższy pociąg, nawet nie wiem, dokąd jechał.

Jak mogłam pomyśleć, że to się uda? Łatwo jest zmienić fryzurę, strój, nałożyć na twarz makijaż. Ale reszta? Nie każda kobieta ma to w sobie. Nie każda potrafi być uwodzicielką, dla której faceci tracą głowy.

Bo przecież gdybym to w sobie miała, czy przez tyle lat bez sprzeciwów byłabym kurą domową? I byłam z tego zadowolona, nie chciałam nic więcej. Może tylko miłości i uznania.
Podniosłam kołnierz płaszcza. Chłód wciskał się w każdy zakamarek. Opóźnienie pociągu zwiększyło się do czterdziestu minut. Przepraszają.

Ja też przepraszam, choć nie wiem kogo i nie wiem za co. A nie, wiem. Siebie, za to, że byłam idiotką.

– Teraz widzisz, że on na ciebie nie zasługuje – usłyszałam za sobą.

Jacek stanął przede mną, zdjął szalik i owinął go wokół mojej szyi. Zbawca.

– Kiedyś pytałaś, dlaczego nie szukam kolejnej żony. Teraz ci powiem, Madziu. Nie szukałem, bo żadna nie byłaby tak idealna jak ty. Czekałem i miałem nadzieję, że pewnego dnia…

Patrzył na mnie, a jego wzrok płonął, rozgrzewając mnie od środka, przywracając mi życie.

Czytaj także:
„Aśka robiła mojego brata na szaro, a on był w nią wpatrzony jak pies. Nie mogłem na to patrzeć, pogoniłem modliszkę”
„Traktowałem mamę jak bezwolne ciele, ale miałem powód. Jadła przeterminowane jedzenie i sama skazywała się na cierpienie”
„Mąż porzucił mnie bez słowa, a choroba córki spędzała mi sen z powiek. Odzyskałam nadzieję dzięki mamie”

 

Redakcja poleca

REKLAMA